"Cyrk Dekameron" został wyreżyserowany przez Piotra Tomaszuka. Jest to spektakl niezwykle efektowny, łączy w sobie elementy komedii i farsy. Akcja została przedstawiona w sposób lekki i bardzo ironiczny. Fabuła przedstawienia została skonstruowana w oparciu o wątki zaczerpnięte z "Dekameronu" Giovaniego Boccacia - jednego z najwybitniejszych twórców epoki odrodzenia.
"Dekameron" Boccacia to zbiór stu nowel, traktujących o życiu mieszkańców szesnastowiecznej Florencji. Został przyjęty w momencie ukazania się z wielkim entuzjazmem, dzieło szybko zyskało sobie popularność, przede wszystkim ze względu na tematykę codzienną, bliską zwykłemu człowiekowi. Największym atutem utworu jest żywy i niezwykle dosadny język. Tematyka opowiadań jest bardzo efektowna i różnorodna. Dominuje w nich miłość, głównie erotyczna, dworska, ale także miłość jako uczucie wyidealizowane i romantyczne. Wyraźnie na plan pierwszy wysuwają się dążenia bohaterów do wykorzystania w jak największym stopniu możliwości, które oferuje człowiekowi otaczająca go rzeczywistość oraz wręcz zachłanne korzystanie z uroków życia, nawet kosztem zasad moralnych. Autor w celu podkreślenia rozdarcia pomiędzy tym, co duchowe a tym, co cielesne, uczynił bohaterami swoich opowieści osoby stanu duchownego, balansujące na granicy celibatu i wierności przyjętym zasadom.
Przedstawienie Tomaszuka nie jest zwykłą adaptacją dzieła Boccacia. To raczej jednolita, wewnętrznie scalona historia życia, miłości i śmierci, oparta na wnikliwej lekturze szesnastowiecznego dzieła. Historia zwykłych ludzi borykających się z problemami codzienności.
Piotr Tomaszuk zadebiutował jako reżyser na Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Lalek w Opolu. Zaskoczył publiczność wspaniałym przedstawieniem zatytułowanym " O Feliksie Medyku co był śmierci chrześniakiem". Nie tylko widzowie docenili jego pracę. Jury konkursowe przyznało mu Nagrodę Grand Prix. Tak zaczęła się jego kariera reżyserska. Dzisiaj jest uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych twórców widowisk teatralnych, zdobył wiele prestiżowych nagród i został uhonorowany licznymi wyróżnieniami. Tomaszuk nie poprzestaje wyłącznie na reżyserii. Zaangażował się również w pracę z artystami tzw. Towarzystwa Teatralnego Wierszalin. To jedna z najbardziej prężnie rozwijających się grup teatru alternatywnego ostatniej dekady, realizująca przedstawienia zdobywające wielkie sukcesy nie tylko na terenie Polski. Towarzystwo, z którym współpracuje Tomaszuk zostało także zauważone przez jurorów festiwalu teatralnego w Edynburgu, gdzie brytyjska publiczność miała okazję zobaczyć takie przedstawienia jak: "Turlajgroszek" czy "Merlin".
Jednym z jego najnowszych osiągnięć jest spektakl "Cyrk Dekameron", który miałam przyjemność zobaczyć w styczniu 2003 roku. Uczestniczyłam w jednym z premierowych przedstawień, odbywających się w Teatrze Banialuka w Bielsku Białym, w którym funkcję dyrektora sprawuje Piotr Tomaszuk.
"Cyrk Dekameron" bardzo różni się od wcześniejszych reżyserskich produkcji Tomaszuka. Artysta postanowił odrzucić dotychczasową formę kukiełek, na rzecz kształtów bliskich nowoczesności. Stąd tak wyraźna fascynacja elementami metalurgicznymi i szklanymi. Istotnymi elementami przedstawienia są światło i muzyka. Oba te komponenty odgrywają w "Cyrku Dekameron" bardzo ważne funkcje. Bohaterami całości są "marionetki grane przez ludzi", które jak w teatrze szekspirowskim, są uruchamiane przez demiurga - reżysera. W pierwszych scenach przedstawienia, Tomaszuk zaprezentował się widzom jako "Twórca", który zainicjował działanie swoich postaci.
Spektakl Piotra Tomaszczuka nawiązuje przede wszystkim do wątków z dwóch opowiadań Boccacia, z "Podwójnego oszustwa" i "Słowika". Reżyser potraktował ich fabułę dosyć swobodnie i wprowadził wiele innowacji. Na potrzeby przedstawienia stworzył dodatkowe postaci: Satyra i Twórcy, ponadto akcja została umieszczona w jakiejś bardzo odległej i groteskowej przyszłości. Bohaterami spektaklu są automaty - mechaniczne kukły, które są obdarzone zdolnością przeżywania uczuć. Ich role powierzył reżyser Alicji Rapsiewicz, Ziemowitowi Ptaszkowskiemu, Małgorzacie Król, Konradowi Ignatowskiemu, Lucynie Sypniewskiej i Włodzimierzowi Pohlowi. Centralną postacią całości jest Twórca Automatów. Pojawia się w momentach najmniej oczekiwanych, jego monologi stanowią komentarz do rozgrywających się wypadków. Wizerunek bohatera zapada głęboko w pamięć. Naszym oczom ukazuje się mężczyzna odziany w skórzany gorset i spodnie. Absurda jego kostiumu, uwydatnia żelazna konstrukcja umieszczona na głowie.
W "Cyrku Dekameron" dominuje topika współczesna. Dialogi są skonstruowane w oparciu o codzienny, prosty język. Wyraźnie wkradają się w warstwę przedstawienia elementy popkulturowe. Mamy więc puszkę Red Bulla, piwo i znany wszystkim niecenzuralny gest środkowego palca. Całość jest spójna i przedstawia się bardzo efektownie. Największy podziw wśród widzów wzbudziła próba wejścia artystów, w interaktywny kontakt z publicznością. Niejednokrotnie zadaniem odbiorców było zaprezentowanie własnej opinii na temat rozgrywających się na scenie wypadków oraz podjęcie dyskusji z aktorami.
W pierwszej części przedstawienia, reżyser opowiada nam historię o młodych kochankach, którzy popełnili mezalians. Obawa przed reakcją ze strony najbliższego otoczenia, nie pozwala im na zalegalizowanie związku. W atmosferze ciągłej konspiracji, kochankowie aranżują wzajemne spotkania. Któregoś razu, zostają nakryci przez opiekunów dziewczyny i ponoszą srogą karę. Opowieść nawiązuje wyraźnie do tematu noweli Boccacia, pt. "Słowik". Część druga, odwołuje się do wydarzeń zawartych w opowiadaniu pt. "Podwójne oszustwo". Poznajemy nowych bohaterów, małżeństwo z długim stażem. Zarówno On jak i Ona, znudzeni monotonią stałego związku, prowadzą rozliczne romanse. Finałem tych pozamałżeńskich przygód staje się śmierć Pana - Satyra - który ginie z ręki kochanki. Po śmierci trafia do czyśćca. Tam ma znaleźć panaceum na wyrzuty, jakie targają jego sumieniem. Obie historie dopełniają się wzajemnie, dzieje zdradzających się małżonków to jakby dalsza historia niespełnionej miłości pary kochanków. Elementem uwypuklającym to skojarzenie jest obsadzenie w rolach Panny i Mężatki tej samej aktorki - Alicji Rapsiewicz.
Na plan pierwszy w przedstawieniu Tomaszczuka wysuwają się erotyzm i wyraźne aluzje seksualne. Bynajmniej jednak, "Cyrk ekameron" nie jest sztuką perwersyjną. Erotyka znajduje swój wyraz w niedopowiedzeniu i aluzji. Przykładem tego, może być umieszenie na skraju sceny złotego słowika. Ten metalowy ptak podczas scen erotycznych wykonuje ruchy kopulacyjne, które dają do zrozumienia, iż ma miejsce akt seksualny. Nie zawsze bowiem z gry aktorskiej można jasno wywnioskować, co dzieje się na scenie. Ów słowik stanowi świetny przykład artystycznych niedomówień. Reżyser nie przekracza nigdy granicy dobrego smaku. Różne warstwy językowe i odmienne watki zostały połączone z dużą dozą estetyki. Sztuka jest interesująca i dowcipna, według mnie może zrobić duże wrażenie nawet w gronie najbardziej wybrednych widzów.
Znakomicie prezentują się dialogi postaci. Bohaterowie spektaklu zmieniają style wypowiedzi bardzo płynnie i niemalże niedostrzegalnie. Balansują oni pomiędzy stylem pełnym wzniosłego patosu, a językiem ulicy, jednocześnie często wplatają w swoje wypowiedzi znane cytaty i aluzje literackie pochodzące z powszechnie znanych dzieł. Co wydaje się warte zauważenia, znajdziemy tutaj także motta pochodzące z twórczości samego Piotra Tomaszuka! Znawcy jego twórczości łatwo odnajdą w dialogach bohaterów cytaty z "Zuzanny Wilgefortis" i " Władysława Turlajgosza". Taki zabieg buduje zainteresowanie widza i jest jednoczesną prośbą o udział w zabawie, w której głównym narzędziem jest intelekt. Reżyser wciąga publiczność do aktywnego udziału w przedstawieniu. Buduje relacje między widzami a aktorami na bazie zaczerpniętego z telewizji wzoru talk - show. Jedna z pierwszoplanowych postaci - Satyr, staje się moderatorem dyskusji pomiędzy dwoma stronami. Niczym David Coperfield, próbuje odczytać myśli osób wybranych z publiczności. Jego zadaniem staje się odkrycie imion ukochanych osób. O wyborze danej osoby informuje kamera umieszczona na głowie Twórcy Automatów. Ona to wskazuje osobę, której myśli będzie odczytywał Satyr. Obraz z kamery jest odtwarzany na ekranie umieszczonym w tyle sceny.
W przedstawieniu Piotra Tomaszuka rzuca się w oczy pochwała nowoczesności i kult techniki. Są one szczególnie widoczne w konstrukcji scenografii. Scena była udekorowana bardzo futurystycznie, przeważały na niej drewniane rusztowania i metalowe drabiny, przypominające kształtem i sposobem połączenia telewizyjne anteny. Wszędzie panował ogromny bałagan. Na podłodze leżały wiązki przewodów instalacyjnych, do ścian przyklejone były liczne małe lusterka, które odbijały światło reflektorów w stronę publiczności.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że wszystkie znajdujące się na scenie rekwizyty charakteryzowała niesamowita wielofunkcyjność. Każda jej część miała wiele różnych przeznaczeń. Scenografowie wykazali się ogromnym talentem, stworzyli dekoracje znakomicie dopasowane do charakteru i treści spektaklu.
Garderoba aktorska wzbudziła również niemałe zainteresowanie wśród publiczności. Dla mnie rekwizytem "numer jeden" był kask Satyra. Jego kształt posiadał wyraźne konotacje z wieńcem laurowym Dionizosa. Dodatkowo postać ta posiadała przepaskę umieszczoną na biodrach i zakończoną ogonem. W momentach zmiany granej przez siebie postaci, aktor grający Satyra przywdziewał odpowiedni kostium, nie pozbywając się tym samym jedynego stałego elementu, jakim był właśnie puszysty ogon.
Stroje postaci kobiecych były bardzo skąpe, ich celem było podkreślenie seksapilu bohaterek. Składały się z różnokolorowej bielizny, przyciętej w określony sposób i finezyjnie połączonej. W "Cyrku Dekameron" artyści znakomicie operowali światłem, co stwarzało naprawdę niesamowity efekt. Dzięki temu podkreślone zostały nastrój grozy i sceny intymne. Światło zmieniało barwę od czerwieni poprzez zieleń aż do ultrafioletu. Gra różnokolorowych świateł, silnie oddziaływała na postrzeganie akcji scenicznej.
Moim zdaniem, ścieżka dźwiękowa do przedstawienia została bardzo dobrze skomponowana. Poszczególne utwory bardzo różniły się od siebie. Mogliśmy usłyszeć fragmenty pochodzące z oper, znane ludowe przyśpiewki, a także bardzo popularne w ostatnich latach utwory radiowe z gatunku muzyki disco. Nie zabrakło również ciężkiego, gitarowego brzmienia, charakterystycznego dla tzw. zespołów hardcore'owych, cieszących się ogromnym uznaniem wśród dzisiejszej młodzieży. Większość utworów tego typu została zaczerpnięta z płyt niemieckiego zespołu Rammstein. Natężenie i określona rytmika dźwięków świetnie oddawały nastrój rozgrywających się na scenie wypadków i podkreślały ich znaczenie emocjonalne.
Uważam, że aktorzy występujący w przedstawieniu włożyli w swoje role ogromnie dużo pracy. Wykazali się wielkimi umiejętnościami, wykreowali postaci niezwykle dynamiczne. Ich gra była na najwyższym poziomie. Niejeden z artystów wcielił się w kilku bohaterów, pojawiających się na scenie. Wchodzenie w kolejne role zdawało się nie sprawiać im najmniejszej trudności. Jako futurystyczne automaty i zmysłowi kochankowie prezentowali się tak samo dobrze. Na szczególne uznanie zasługuje Rafał Gąsowski, który zagrał Satyra. Posługiwał się różnymi technikami gry aktorskiej, wykorzystywał umiejętności z zakresu pantomimy i tzw. teatru ruchu, ponadto niezwykle sprawnie operował mimiką. Zaprezentowana przez niego postać bezustannie zmagała się z samym sobą i potrafiła zachowywać się w bardzo skrajny sposób. Niekiedy satyr jawił się jako nostalgiczny melancholik, natomiast innym razem potrafił być nieokiełznanym okrutnikiem i wielkim pieniaczem. Rafał Gąsowski odniósł zdecydowanie największy sukces w przedstawieniu, niewątpliwie przyczyniła się do tego niesamowita elastyczność ciała aktora. Sprężystość, jaką prezentował swoimi ruchami budziła podziw publiczności! Można było odnieść wrażenie, że cała jego osoba była zaangażowana w prezentowanie roli.
Po zakończeniu spektaklu, publiczność opuściła salę w aurze zadowolenia i przede wszystkim niekłamanego zaskoczenia. Nikt nie spodziewał się, że tak właśnie będzie wyglądało przedstawienie stworzone w oparciu o "Dekameron" Giowanniego Boccacia. Reżyser pozwolił sobie na duża dozę obyczajowej śmiałości. Idealnie zamierzenie to zgrało się z rozmachem scenograficznym. Za oprawę widowiska odpowiedzialni byli Eva Farkasova (kostiumy) i Jan Zavarsky ( dekoracje). Muzykę wybrał i poddał obróbce Piotr Nazaruk i trzeba podkreślić, że ze swojego zadania wywiązał się wspaniale
Reżyserska wyobraźnia, polegająca na wykorzystaniu szesnastowiecznych wątków i połączeniu ich z elementami kultury i obyczajowości współczesnej, okazała się bardzo bliska gustom publiczności. Akcja przedstawienia oraz występujący w nim bohaterowie zrobili na widzach ogromne wrażenie. Ponadto działania artystów, mające na celu zachęcenie odbiorców do uczestnictwa w całości spektaklu, spotkały się z ogólną aprobatą. Twórcom dzieła należą się ogromne gratulacje za oryginalność i pomysłowość. "Cyrk Dekameron" stworzony przez Piotra Tomaszuka oraz współpracujący z nim zespół artystów, jest jednym z najlepszych spektakli, które udało mi się dotychczas oglądnąć. Polecam wszystkim, niezależnie od wieku!