21 grudnia 2003, we wrocławskim Teatrze Lalek miała miejsce premiera "Snu nocy letniej" Williama Szekspira, przygotowana przez wybitnego reżysera Josefa Kroftę.

Jak wiadomo, Krofta ma bardzo nowatorskie spojrzenie na Szekspira, dlatego "Sen nocy letniej utrzymany został w stylistyce Woodstock. Przedstawienie pokazuje, jak przygotować spektakl, czyli jest swego rodzaju "teatrem w teatrze"

W "Śnie nocy letniej" łatwo można dokonać podziału na świat realny( akcja toczy się w dzień) i świat nierzeczywisty(zdarzenia mają miejsce w nocy). Podobny podział tyczy się bohaterów występujących w sztuce. Bohaterowie realni to Helena, Lizander, Demetriusz, Hermia, robotnicy ateńscy, bohaterowie nierealni to królowa Tytania, Oberon, elfy.

Akcja "Snu..." według Krofty rozgrywa się dość szybko, a ten efekt osiągnął twórca poprzez dynamiczną rockową muzykę, jaką młodzież zna z woodstockowych koncertów. Najważniejszą funkcję w spektaklu spełnia oprawa muzyczna przygotowana przez Zbigniewa Karneckiego. Wpływała ona bardzo intensywnie na emocje widzów, zaś ciężkie rytmy i muzyka gitarowa bardzo przypadła do gustu młodym widzom. Dużym plusem przedstawienia była dobra gra aktorów, którzy świetnie dopasowali się do granych przez siebie ról.

Nie wszystkie elementy spektaklu Krofty były jednak dopracowane. Głównym zarzutem, który można postawić przedstawieniu jest to, iż reżyser bardzo niejasno przedstawił treść sztuki. Tym z widzów, którzy nie czytali utworu Szekspira, trudno było zrozumieć treść spektaklu.

Zasadniczym tematem "Snu..." jest erotyzm i miłość., przez co problematyka komedii staje się ponadczasowa, sztuka jest wielką pochwałą miłości.

Sądzę, że scenografia odróżniająca się od tradycyjnej oprawy przedstawień teatru lalkowego jest dużym atutem sztuki, spektakl jest wspaniale zagrany, aktorzy grają z sercem, zaś humor "Snu..." każdemu pozwoli się zrelaksować. Każdy odnajdzie w spektaklu Krofty coś dla siebie, młodzi rockowa muzykę i dynamizm akcji, starsi spojrzą na sztukę Szekspira z innej perspektywy. Może ten nowoczesny punkt widzenia wcale nie jest gorszy od tradycyjnego pojmowania Szekspira?