Mówi się, że USA to miejsce, gdzie marzenia się spełniają. Może to potwierdzić dwoje przyjaciół: Eduardo Sanchez i Daniel Myrcik, którzy w 1999 roku postanowili nakręcić film. Nie mieli ku temu jednak możliwości finansowych. Nie mieli też odpowiedniego scenariusza. Jednak jak się okazuje "dla chcącego nic trudnego" - na podstawie napisanego przez siebie scenopisu udało im się stworzyć film, który już nosi miano kultowego i jest oglądany przez kolejne roczniki spragnionych dreszczyku emocji, strachu i zaskoczenia młodych ludzi.
Film ten, o którym od razu trzeba powiedzieć, że jest fenomenalnym horrorem, w którym nie zostaje przelana ani jedna kropla krwi (!!!) jest opowiadaniem o trzech młodych ludziach, którzy uczą się w szkole filmowej. Ich zadaniem jest nakręcenie dokumentu. Mają wielką dowolność, jeśli chodzi o temat, więc wybierają sobie miejscowość zwaną Brukittsville, która słynie z pewnej wiedźmy, która rzekomo mieszka w tamtejszym lesie oraz człowieku nazwiskiem Rustin Parr. I jak historia czarownicy zdaje się wybitnie naciągana, tak podobno człowiek ten miał żyć gdzieś poza miastem, być kompletnym odludkiem, na którym widniało piętno jeszcze z czasów wojny. Wtedy bowiem na terenie miejscowości masowo ginęły dzieci. Nikt nie wiedział, co z nimi się dzieje, aż do czasu, gdy Rustin przyszedł do sklepu witając się słowami: "Nareszcie skończyłem". Zaintrygowani ludzie pobiegli szybko do jego domostwa i z przerażeniem odkryli siedem ciał dzieci. Jedno, dziwnym trafem, żyło. Dlaczego tak zrobił? Podczas przesłuchania twierdził, że kazała mu tak uczynić wiedźma. Czy to prawda czy nie, dość, że w jego celi potem strażnik znajdował wiele ciekawych figurek przypominających kształtem ludzkie ciało, jednak nikt, podkreślam nikt nie miał do niego dostępu (nikt nie odwiedzał odludka), a w jego celi nie było okien, przez które mogłyby się dostawać owe patyki do wykonywania ludzików.
Historia wiedźmy była tak intrygująca, że trójka bohaterów postanowiła najpierw przeprowadzić wywiady w miasteczku. Następnie postanowili, że udadzą się do lasu. Swoje pierwsze kroki kierują oni do Coffin Rock- co oznacza Skałę Trumnę. To jest jedno z miejsc, gdzie bohaterowie kręcą kilka scen swojego dokumentu. Następnie pragną oni dostać się do miejsca zwanego cmentarzem indiańskim, ale niestety zapada noc. Rozbijają obozowisko, ale w nocy nie bardzo mogą spać - towarzyszą im zza ścianek namiotu przedziwne odgłosy, których nie mogą zlokalizować. I tu zaczyna się cała akcja. Następnego dnia dzieciaki gubią drogę. Pomimo posiadania mapy, kręcą się jakby w kółko. Znowu są zmuszeni do spania w lesie. I tym razem słyszą głosy. Są jednak w stanie określić, że jest to płacz dzieci i … szaleńczy, przerażający chichot. Naokoło ich namiotu, rano, gdy już mają w sobie odwagę, aby go opuścić znajdują stosiki kamieni. Ich przerażenie sięga niemal zenitu, gdy w lesie znajdują polanę, na której wiszą twany - coś, co jest amuletem w kształcie człowieka. Kolejna noc w lesie zapewnia im znowu podobne atrakcje - płacze dzieci i śmiechy. O poranku okazuje się, że jedne z nich, Josh, zniknął. Pozostałą dwójka poszukuje go, jednak na daremno. Ostania noc jest pełna paniki - dziewczyna wie, że nie powróci już nigdy do domu. O poranku jednak zbiera siły i wraz z ocalałym, jeszcze, kolegą wyruszają w nieznane. Trafiają do domu, opuszczonego i starego, w nim zaś zdaje im się, że widzą przyjaciela, który ubiegłej nocy zniknął. Próbują go gonić, ale nie dają rady - dziewczyna przewraca się, a jej przyjaciel stoi w kącie…
Oto ostatnia chwila filmu.
Skąd wiemy, co się wydarzyło? Fabułę oparto na opowiadaniu, że jest to zapis wyprawy trójki młodych filmowców, którzy zaginęli, a ich nagrania odnaleziono dopiero po roku od ich zaginięcia.
Dlaczego ten film jest takim fenomenem? Choćby dlatego, że aktorzy, którzy tam grali, wcale nie grali. Byli to wybrani trzej amatorzy, którym kazano odtworzyć role. Z racji niskiego budżetu nie można było im zapewnić wszystkiego, więc kiedy na filmie nocami wygląda na to, że bohaterom zimno, trzeba pamiętać, że aktorom również było zimno. Film ten nabiera przez to o wiele więcej wartości - jest on bowiem zapisem poniekąd prawdziwych przeżyć - zimna, głodu, a pewnie i strachu.
Dodatkowo owo budowanie napięcia. Glosy, chichoty, śmiechy, szelesty, płacze, łamanie gałązek… wszystko to wpływa na widza w sposób przeraźliwie przerażający!! I te niedopowiedzenia… Gdzie jest Josh? Dlaczego Heathem się wywróciła? Dlaczego nie mogła wstać? Kto poukładał owe stosy kamieni? O co w tym wszystkim chodzi!!??
Nie da się tego powiedzieć. To trzeba zobaczyć. Ten pozbawiony efektów specjalnych film jest, jak dla mnie rewelacyjnym horrorem, takim, który każdy powinien przynajmniej raz zobaczyć. Przynajmniej raz… bo wierzcie mi lub nie, za każdym razem czuje się ten dreszcz lęku wzdłuż kręgosłupa…