"Zemsta" jest jednym z nielicznych dzieł epoki romantyzmu, które do dziś przynoszą czytelnikom tyle radości. Wynikało to oczywiście z faktu, że był to czas zaborów i walki o wolna ojczyznę, co jednak nie przeszkodziło Fredrze w napisaniu wielu wspaniałych komedii.

Jest ona wspaniale napisana komedią, w której nie brakuje komizmu sytuacji, postaci, dialogów. Autor doskonale nakreślił charaktery swoich bohaterów, włożył w ich usta słowa, które bawią nas nieustannie. Dlatego stale zwiększa się liczba jej wielbicieli.

Jedną z najśmieszniejszych scen jest moim zdaniem ta, w której Dyndalski i Cześnik piszą list. Okazuje się potem, że w każdym nowym zdaniu znajduje się stwierdzenie "mocium panie", które z upodobaniem, dyktując list powtarzał. Także Rejent ma swoje ulubione powiedzonko, które jednak podkreśla jego fałszywa pobożność: " Nich się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba".

Osobą, która najczęściej wywołuje uśmiech na naszych twarzach jest niewątpliwie Papkin, kreujący się na wielkiego rycerza, a tak naprawdę będący tchórzem i nieudacznikiem. Z jego udziałem śmieszy nie chyba najbardziej scena po zburzeniu muru granicznego, kiedy pojawia się na placu i wygłasza przemowę, w której urasta do rangi wielkiego obrońcy. Śmieszy mnie też scena, w której oświadczał się Klarze, wierząc, że ta przyjmie go z otwartymi ramionami. Dziewczyna, zakochana w Wacławie, kazała mu jednak najpierw przynieść krokodyla.

Uśmiech wywołują również postaci głównych bohaterów, ukazane na zasadzie kontrastu. Już nazwiska określają ich charaktery - mamy bowiem do czynienia z Cześnikiem Raptusiewiczem i Rejentem Milczkiem. Sceny, w których spotykają są jednymi z najśmieszniejszych, pokazują dodatkowo stereotypowe myślenie.

Wszystkim, którzy mają ochotę na świetną zabawę gorąco polecam "Zemstę" - książkę zabawną, ale i mądrą.