Pewnym pomysłem na przyjemne i pożyteczne spędzenie czasu przez klasę i jej nauczyciela, zwłaszcza polonisty w czasie dwu godzinnej lekcji jest wspólne obejrzenie jakiejś adaptacji filmowej opierającej swój scenariusz na arcydziele polskiej literatury. Podsumowanie rozważań nad tekstem obrazem filmowy to doskonałe utrwalenie poznanych wiadomości, utrwalenie treści przeanalizowanego utworu oraz nazwiska jego autora. Uczniom, którzy są zmuszani do czytania wielu różnorakich tekstów wszystko łatwiej się zapamiętuje, gdy po lekturze mogą raz jeszcze zobaczyć czołowych bohaterów znanych z książki, kluczowe motywy i wątki, które dodatkowo o tyle są ciekawe, że tym razem przedstawione za pomocą obrazu filmowego a nie języka literackiego. Taki zabieg jest interesujący, gdyż po przeczytaniu utworu i oglądnięciu jego ekranizacji można przeprowadzić dodatkową dyskusje, czy dana adaptacja jest udana, co było w niej inne niż w utworze literackim, w jaki sposób reżyser poradził sobie z trudnościami, jakie stwarza świat przedstawiony utworu pisanego i jak przeniósł ten świat do obrazu rządzącego się diametralnie innymi prawami i dysponującego innymi możliwościami. Dlatego i nasza polonistka wykorzystała taką formę powtórki materiału i puściła nam film w reżyserii Andrzeja Wajdy, będący wierną ekranizacją sławetnego dramatu Stanisława Wyspiańskiego pod tytułem: "Wesele".

Wyspiański zaczerpnął inspiracje do swego dzieła z wydarzeń autentycznych, których sam był naocznym świadkiem, a mianowicie z głośnego w ówczesnym czasie wesela, jakie miało miejsce pod koniec listopada 1900 roku a odbyło się w rodzinnym domu znanej i poważanej rodziny Tetmajerów. Głównymi bohaterami tego zdarzenia był Lucjan Rydel należący do klasy inteligenckiej dawnego Krakowa i Jadwiga Mikołajczykówna, która wywodziła się z ubogiej i prostej rodziny chłopskiej. Trzeba dodać, że to małżeństwo nie było jakimś zjawiskiem odosobnionym w dziewiętnastym wieku, gdyż wówczas swoje apogeum przeżywała tak zwana: "chłopomania", a więc uwielbienie do wszystkiego, co proste, prymitywne, naturalne. Jednym z założeń "miłości do ludu" było przeświadczenie, że ślub oparty na mezaliansie jest pewną szansą na odbudowę podupadającej kultury i tradycji polskiej, gdyż jest połączeniem dwóch diametralnie różnych światów, sięgnięciem do źródeł naszej narodowości, które muszą zostać przeniesione na inne warstwy polskiego społeczeństwa, gdyż w przeciwnym razie grozi naszemu narodowi totalna zagłada.

Wesele dwojga ludzi z różnych stanów w bardzo dobry i rzetelny sposób zobrazował w swej ekranizacji Wajda, który za pomocą kilku wyraźnych sytuacji umiejętnie pokazał kontrast pomiędzy panem młodym a jego małżonką, a także gośćmi z jednej i drugiej strony. Widać to chociażby w świetnie odegranej sprzeczce młodych o buciki, jakie na swych stopach miała Jadwiga, a które niemiłosiernie ją gniotły, jednakże musiała według Lucjana znosić ból dzielnie, gdyż owe trzewiki były elementem jej tradycyjnego stroju.

Wajda dobrze uchwycił także napiętą sytuację, jaka panowała podczas obrządku, a która była wynikiem zetknięcia się ze sobą dwóch różnych społeczeństw. Jak wiadomo takie spotkania nie mogą dobrze się zakończyć, zwłaszcza na weselu, gdzie wódka leje się strumieniami i świetnie rozwiązuje języki, dodaje śmiałości i odwagi w kontaktach międzyludzkich, a z drugiej strony nie współgra z chęcią "porządnego" się zachowywania. Początkowo starano się jeszcze panować nad sobą, próbować puszczać w niepamięć jakieś przytyki czy docinki, ale z czasem było to coraz trudniejsze i zaczynało wymykać się spod kontroli.

Do "Wesela" Wajda zaangażował wielu znamienitych polskich aktorów, ale i zdarzały się takie persony, które w tym obrazie przeżyły swój filmowy debiut jak na przykład: Ewa Ziętek, która wcieliła się w postać głównej bohaterki- Jadwigi Mikołajczykówny. Rola Lucjana Rydla została powierzona Janowi Olbrychskiemu. Wszyscy pozostali przedstawiciele klasy inteligenckiej, jak na przykład Redaktor, pod którego pseudonimem krył się rzeczywisty Rudolf Starzewski, Poeta posiadający znaczną ilość cech Kazimierza Przerwy-Tetmajera i tak dalej zostali zagrani przez znane w Polsce postacie z teatru i filmu, których nazwisk niestety nie udało mi się zapamiętać ani zapisać.

Trzeba też pamiętać, że "Wesele" Wyspiańskiego ma swe dwa wymiary: płaszczyznę realistyczną, w której bohaterami są ludzie, czyli w tym wypadku państwo młodzi i weselni goście oraz płaszczyznę fantastyczną, "nieziemską", w której główne rolę odgrywają postacie dramatu ukazujące się w drugiej części utworu zebranym na uroczystości gościom. Tutaj pojawiają się, więc: Chochoł, Widmo, Stańczyk, Hetman, Rycerz, Upiór oraz Wernyhora, duchy, które także noszą pewne cechy ludzi znanych z polskiej historii a uzyskują od Wyspiańskiego pewien wymiar symboli, ukazują pewne prawdy i wartości. Ich rola w utworze literackim jest ogromna, oni w znaczny sposób kształtują następne zdarzenia ukazane w dramacie i jest to świetnie pokazane przez Wajdę, który znakomicie uchwycił intencje Wyspiańskiego i swoją ekranizację podporządkował jego naczelnej idei płynącej z tego dramatu. W tym zabiegu dużą rolę odegrała praca specjalistów od kostiumów, którzy stworzyli stroje wierne w stosunku do tych, jakie zaprojektował sam Wyspiański oraz charakteryzatorów, którzy bardzo dobrze "przemienili" ludzi- aktorów w widma i upiory.

Jednym z decydujących elementów każdego filmu jest jego scenografia, tło, na którym przedstawione wydarzenia się rozrywają. Musi być ciekawa, co nie znaczy, że barwna i malownicza, by widz zwrócił na nią uwagę, zapamiętał ją. W "Weselu" Wajdy jest ona dopasowana do wydarzeń ukazywanych i ich nastroju, ale trzeba przyznać, że w tej materii specjaliści mieli nieco ułatwione zadanie, gdyż sam Wyspiański bardzo dokładnie ją naszkicował w zawartych w dziele didaskaliach tak, że wystarczyło ją tylko skonstruować i powstawała sceneria wierna założeniu pisarza. Choć mimo to, według mnie, należy się wiele uznania człowiekowi, który zajmował się jej stworzeniem.

"Wesele" w reżyserii Wajdy przypadło mi do gustu i z czystym sumieniem mogę wystawić mu wysoką notę. Aktorzy bardzo dobrze wywiązali się ze swoich zadań, choć nie ich gra była w moim odczuciu najistotniejsza, ale właśnie sceneria rozgrywanych wydarzeń, ich wygląd, wnętrze wiejskiej chaty, w których widoczna była duża dbałość o szczegóły i chęć pozostania wiernym wobec pierwowzoru literackiego. Ta adaptacja jest na tyle wierna wobec oryginału, że mogłaby z łatwością zastąpić czytanie książki, ale oczywiście nie może tego zrobić, gdyż lektura a film to dwa różne ujęcia artystyczne i każde dostarcza innych wrażeń i emocji. Polecam, więc oglądniecie tej ekranizacji po uprzednim zapoznaniu się z utworem Wyspiańskiego. Wiadomo, bowiem, że nawet najlepsze kreacje aktorskie, najlepsza scenografia i kostiumy nigdy nie oddadzą w pełni założeń książki, nigdy nie będą stuprocentową kopią utworu literackiego, gdyż jest to technicznie nie możliwe. Dlatego uważam, że świetnym posunięciem polonisty jest zakończenie analizy jakiegoś dzieła literackiego poprzez oglądnięcie jego adaptacji.