Albert Camus powiedział kiedyś, że "aby istnieć, człowiek musi się buntować". Bunt jest bowiem wpisany w naturę człowieka. Zawsze niesie on nadzieje na zmianę sytuacji. Ludzie buntują się przeciwko wszystkiemu, co nie jest zgodne z ich myślą, co powoduje ich cierpienie itp. W walce widzą szansę na osiągnięcie zamierzonego celu. Historia pokazała, że ogólnie buntowników nie lubi się, bo stwarzają oni zagrożenie dla istniejących sytuacji. Bunt zawsze oznaczał zmiany, a nie wszystkim się to podobało. Ludzie buntujący się najczęściej są młodymi i dumnymi samotnikami i indywidualistami, którym ciężko jest przystosować się do otaczającej ich rzeczywistości i którzy gotowi są oddać własne życie dla swojej idei. Chcą ulepszać siebie i świat i dlatego też podejmują ten zazwyczaj karkołomny trud. Literatura polska, podobnie jak powszechna, także ma swoich buntowników. Historia naszego państwa wielokrotnie stwarzała odpowiednie warunki do buntu i walki, czy to w obronie przed obcą władzą, czy w próbach odzyskania niepodległości. Ale nie tylko byli i tacy, którzy występowali nawet przeciwko samemu Bogu, gdyż nie zgadzali się z tym, co ich spotykało. Aby pokazać, jak problem buntu wyglądał na kartach naszej narodowej literatury, przywołam kilku najbardziej charakterystycznych bohaterów buntowników.

Jednym z najmocniejszych motywów buntu w literaturze polskiej jest bunt przeciwko Bogu. Pierwszy taki silny akcent widoczny jest już w utworach renesansowych. Mam tutaj na myśli "Treny" Jana Kochanowskiego. Śmierć dwuipółletniej Urszulki spowodowała, że cały świat poety czarnoleskiego rozpadł się w gruzy, tym bardziej, że dostrzegł on w swym dziecku talent poetycki i miał nadzieję, że stanie się ona jego następczynią. Kiedy wydawało mu się, że już nic nie może go w życiu zaskoczyć (miał wówczas około pięćdziesięciu lat), los zgotował mu tragiczną niespodziankę. W jednej chwili tak misternie przez lata formułowany system filozoficzno-światopoglądowy okazał się bezużyteczny. W pierwszych trenach Kochanowski jawi się nam jako człowiek będący na skraju szaleństwa, który przez cały czas rozpamiętuje zaistniałe wydarzenie, wspomina wszystko, co wiązało się z Urszulką (ubiory, przedmioty, jej ulubione zabawy, śpiewane piosenki itp.) i który nie może pogodzić się z decyzją losu. Rozważa położenie, w jakim się znalazł. Zastanawia się czy ma płakać w smutku, czy też walczyć z tym, co człowiekowi przydzielone. Nie wie, co powinien robić, jaką postawę przyjąć. Wie jedynie, że rzeczą ludzką jest błądzić: "Błąd - wiek człowieczy". W miarę upływu czasu powoli jego zachowanie ulega przemianom. Po podważeniu podstawowych aksjomatów wiary chrześcijańskiej i negacji istnienia Boga oraz życia wiecznego ("Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest…") oraz poddaniu w wątpliwość wszelkich wartości, jak np. mądrości i stoickiej cnoty, Jan z Czarnolasu zaczyna szukać ukojenia, spokoju i ratunku. Wybawieniem dla niego jest ukazanie się we śnie jego matki z dziewczynką na ręku ("Tren XIX albo Sen"). Według jej słów Urszulka jest w raju szczęśliwsza niż była na ziemi, a jej wczesna śmierć oszczędziła jej wielu cierpień i trudów życia ziemskiego. W niebie "jako wdzięczna jutrzenka świeci, a za swymi rodzicami się modli". Matka poety daje synowi wskazówki, jak powinien teraz żyć i godnie znosić swój los. Przede wszystkim mówi mu, że powinien zaakceptować to, co się stało, gdyż taka była wola Boga, a wtedy łatwiej będzie mu żyć z tym wszystkim. Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny i na pewno nie chce, aby było mu źle. Widocznie taki miał plan i dlatego zabrał Urszulkę do siebie. Wypowiada wtedy znamienne słowa:"Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody / Ludzkie noś! Jeden jest Pan smutku i nagrody". Można powiedzieć, że Jan z Czarnolasu nie znalazł oparcia w filozofii, w którą wierzył przez całe życie. Pomogła mu natomiast silna wiara w Boga, w którą przez moment zwątpił. Od tego momentu poeta powoli zaczął odbudowywać na nowo swój system wartości.

Z kolei najsłynniejszym obrazem pojedynku człowieka z Bogiem jest "Wielka Improwizacja" z "Dziadów cz. III" Adama Mickiewicza. Konrad, bo o nim tu mowa, jest polskim wzorem buntownika. Jak wielu młodych Polaków żyjących w jednym z najtrudniejszych dla Polski okresów, gdy utraciła ona niepodległość, nie zgadza się on na tyranię Rosji, władzę cara i niewolę swojej ojczyzny. Nie zgadza się na taką sytuację i próbuje za wszelką cenę coś robić, działać. To z jego ust padają pamiętne słowa:

"Ja i ojczyzna to jedno.

Nazywam się milijon - bo za milijony

Kocham i cierpię katusze […]

Cierpię, szaleję […]"

W "Wielkiej Improwizacji" Konrad toczy walkę ze sobą, swoim Stwórcą i siłami ciemności. Posuwa się do tego, że przeciwstawia się nawet samemu Bogu. Żąda od niego "rzędu dusz", a kiedy odpowiada mu milczenie zaczyna bluźnić przeciwko niemu. Przeświadczony o własnej wyjątkowości (jest poetą) porównuje się do niego i krzyczy "Ja mistrz!". Jego cierpienie jest tak silne, że odważa się wyzwać Boga. Uważa, że jest on jedynie mądrością, natomiast on sam jako poeta ma również serce, którym kocha wszystkich. Chce podobnie jak Jezus Chrystus wziąć na siebie brzemię ludzkich grzechów. A Stwórca nadal milczy, co jeszcze bardziej prowokuje bohatera. Na szczęście w kluczowym momencie bluźnierstwa nie kończy on zdania. Robi to za niego szatan. I to ratuje Konrada od całkowitego pogrążenia się w grzechu.

Romantyzm był najbardziej buntowniczą epoką w dziejach historii Polski. Twórcy piszący w tym okresie chętnie poruszali tę problematykę w swoich tekstach. Dlatego też w literaturze romantycznej występuje wielu takich indywidualnych wojowników o lepszą rzeczywistość. Obok wspomnianego już Konrada można tutaj także wymienić Kordiana - tytułowego bohatera dramatu Juliusza Słowackiego. Podobnie jak wielu dziewiętnastowiecznych Polaków jest on bojownikiem sprawy narodowej, który chce wywalczyć niepodległość dla ojczyzny. Decyduje się przeprowadzić zamach na życie znienawidzonego cara. Nie potrafi jednak przekonać do swego planu innych i w efekcie sam musi tego dokonać. Niestety okazuje się, że nie jest zdolny do popełnienia tego czynu. Zostaje pokonany przez własny Strach i Imaginację. W ostateczności pojmano go i skazano na śmierć przez rozstrzelanie.

Innym typem romantycznego buntownika jest Jacek Soplica. Bohater "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza nosi znamiona bohatera bajronicznego. Tak samo jak Giaur buntuje się on przeciwko niemożności spełnienia miłości. Kochał Ewę Horeszkównę, ale jej ojciec nie wyraził zgody na to małżeństwo. Wówczas Jacek uniósł się honorem. Przypadek sprawił, że zabił Stolnika. Po tym zdarzeniu okrzyknięto go zdrajcą i musiał się ukrywać. W przebraniu księdza Robaka rzucił się w wir walki o niepodległość dla Polski i chciał odkupić swoje winy młodości. Dopiero w chwili śmierci wyznaje wszystkim, kim jest i prosi o przebaczenie za swoje czyny.

Literatura pozytywizmu także miała swoich buntowników. Jednak był to już inny rodzaj sprzeciwu na otaczającą Polaków rzeczywistość. Witold Korczyński, jeden z bohaterów "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej, to młody pozytywista, czyli człowiek czynu. Uczy się w szkole agronomicznej. Chciałby tez wcielać w życie wszystkie poznane tam ideały. Dostrzega błędy popełniane przez swoich rodziców, Emilię i Benedykta. Dzięki nabywanej wiedzy snuje plany dotyczące rozwoju rodzinnego majątku. Chce także pomagać najuboższym i dąży do poprawy stosunków panujących pomiędzy dworem i zaściankiem. Cały czas próbuje realizować hasła pozytywistyczne.

Młodopolskim typem buntownika jest główny bohater "Ludzi bezdomnych" Stefana Żeromskiego. Doktor Tomasz Judym jest idealistą i społecznikiem. Nie zgadza się z tym, że ludzie należący do wyższych sfer nie chcą nic robić dla ubogich robotników i chłopów. Mimo iż posiadają odpowiednią wiedzę i środki pieniężne, pozostają obojętni na ludzką krzywdę i tak naprawdę interesują się tylko sobą. Judym jest gotowy zrezygnować z osobistego szczęścia i założenia rodziny z ukochaną kobietą i postanawia całkowicie poświęcić się realizowaniu wyznawanych przez siebie ideałów.

Motyw buntu wykorzystał również Witold Gombrowicz w swojej powieści "Ferdydurke". Jest to jednak szczególny rodzaj buntu - bunt przeciwko zastanym formom. Głównym bohaterem "Ferdydurke" autor uczynił Józia. Jest to trzydziestoletni mężczyzna, zajmujący się pisaniem. Stanowi on przykład człowieka żyjącego w narzuconych przez społeczeństwo schematach, z których za wszelką cenę chce się uwolnić. Uparcie walczy o swoją indywidualność, ale nic nie zyskuje. Otaczające go społeczeństwo wymusza na nim konkretne zachowania, którym nie jest w stanie się przeciwstawić. Mimo iż jest dojrzałym człowiekiem, siłą zostaje wepchnięty w dzieciństwo przez "doktora i profesora, a właściwie nauczyciela" Pimkę. Nagle staje się piętnastoletnim uczniem, który musi podporządkować się panującym w szkole zasadom. Jest to bardzo dziwna szkoła, gdyż nauczyciele narzucają uczniom określone z góry wzory myślenia, a uczniowie demonstrują swoją niedojrzałość. Wszyscy odgrywają przypisane im role. Józio próbuje z tym walczyć. W końcu trafia on na stancję do Młodziaków. Tu z kolei zostaje wepchnięty w rolę staromodnego kawalera zakochanego w ich córce. Musi się podporządkować "nowoczesnym" wzorcom obyczajowym. Aktywnie próbuje przełamać znowu narzuconą mu formę i wyzwolić się spod wpływu Młodziaków. Doprowadza do chaosu i burzy ją. Szybko jednak popada w kolejną formę. Zauważa, że przed formą nie ma ucieczki, jak tylko w inną formę. Gdy uświadamia sobie, że narzucanie formy jest powszechnym zjawiskiem i nigdy z tym nie wygra, postanawia sam wziąć udział w tej grze i sam próbuje narzucać innym odpowiednie zachowania. Próbuje kierować zachowaniami innych ludzi z różnym skutkiem. Losy głównego bohatera utworu Witolda Gombrowicza są potwierdzeniem tezy autora, że od formy narzuconej przez społeczeństwo nie ma ucieczki. Zawsze człowiek będzie odgrywał jakąś rolę. Nigdy do końca nie będzie sobą. "Kształt narzucony przez otoczenie czyni człowieka zależnym od gustów i mód otoczenia". Jednostka musi walczyć o swoją prawdziwość tak, jak walczy o nią Józio. Panuje nad otoczeniem wtedy, gdy udaje mu się narzucić innym określone schematy, a samemu pozostać z boku. Ale jest to tylko chwilowe panowanie, ponieważ egzystencja w czystej postaci według Gombrowicza jest niemożliwa. Ludzie zawsze będą wobec siebie sztuczni, upozorowani i nieautentyczni. Mogą się buntować jak Józio, ale w gruncie rzeczy efekty tego buntu będą jedynie chwilowe.

Przywołani przeze mnie buntownicy pochodzą z literatury różnych epok. Przyjmowane przez nich postawy dowodzą tego, że bunt wpisany jest w naturę młodego człowieka. Wszyscy doskonale wiemy o tym, że młodość ma to do siebie, iż lubi się buntować. Z drugiej jednak strony bunt prowadzi do zmian, czasem na lepsze, więc chyba warto być niepokornym, bo podejmując jakiekolwiek działanie jest szansa na osiągnięcie zamierzonego celu, podczas gdy bierność oznacza całkowitą zgodę na otaczającą nas rzeczywistość. Sądzę, że całkowitą rację miał Albert Camus, twierdząc, że "aby istnieć, człowiek musi się buntować".