Niełatwo jest zrozumieć kobietę, być może, nie jest to w ogóle możliwe. Jakkolwiek znalazł się jeden mężczyzna, który przejrzał tą istotę, albo wydawało mu się, ze przejrzał. To Mel Gibson w filmie "O czym marzą kobiety?". Rzecz jednak traktuje o innych sprawach i problemach niż te, które odnajdujemy na kartach powieści, strofach poematów. Przez wieki obraz kobiety w literaturze nie zmieniał się specjalnie. Kobieta…, to kobieta. Bóg ją stworzył zapewne po to, by mężczyzna się nie nudził i nie wymyślał głupot w swym idealnym raju. A propos Boga wydaje mi się, że warto w tej chwili prześledzić wydarzenia, które miały miejsce w Edenie. Popatrzmy.
Bóg stworzył Ewę nie z błota, jak mężczyznę, ale z jego żebra, które wyjął mu, gdy ten spał. Nim to jednak się stało, Adam zażądał by Bóg zapewnił mu towarzystwo, jednakże nie do końca sprecyzował swe żądania, dlatego też nasz Twórca, tworząc, bądź co bądź, po raz pierwszy, stworzył to, co stworzył, czyli kobietę. Jednakże Adamowi się spodobało. Bez wątpienia Ewa była istotą, od której trudno było oderwać wzrok, a gdyby tak jeszcze spróbować dotknąć… Nasz praprzodek uległ chorobie, która odtąd będzie gnębić ród męski zapewne, aż po kres dziejów, a może jeszcze dłużej. Na imię jej kobieta, względnie puch marny. Nie wystarczyło jednak Ewie, że po prostu jest, wręcz przeciwnie, ona musiała jeszcze dokonać jakiegoś ważkiego czynu. Zatem zerwała, idąc za podszeptem węża-szatana, jabłko z drzewa poznania, a będąc istotą skłonną z ducha do dzielenia się owocami swej radosnej twórczości podała je Adamowi. W ten sposób zafundowała nam dożywotni pobyt na tym padole łez i wszystkie inne nieszczęścia, jakie nas trapią. Co ciekawe, mężczyźni nie wyciągnęli z tej historii żadnych wniosków. Zatem zamiast zamknąć się w jakichś trudno dostępnych klasztorach, położonych na końcu świata, a nawet ciut dalej, to dalej wchodzą w stosunki z ową podejrzaną personą.
Inną zła kobietą świata starożytnego była Helena. Wszystko było dobrze dopóki pozostawała wierną żoną Menelaosa, ale gdy pewnego razu zawitał do ich domostwa Parys, to nie do końca pamiętała o tym fakcie, tak iż w konsekwencji - w niektórych wersjach mitu - podsunęła myśl młodzieńcowi, że warto byłoby ją uwieść, ba, a może nawet porwać. Parys przystał na to bez słowa sprzeciwu. Swoją drogą zastanawiająca sprawa - cóż ona takiego miała w sobie, że działała tak na mężczyzn ? Do końca nie wiadoma, natomiast jedno jest pewne z tego wszystkiego wzięła się długa i krwawa wojna Trojańska. Podczas jej trwania Helena również nie wykazała się szczególną wiernością, chociaż trzeba przyznać, że teraz nim ożeniła się z Deifobem, bratem Parysa, poczekała na zgon swego porywacza i kochanka w jednej osobie. Po upadku Troi była żona Menelaosa stanęła przed swym byłym małżonkiem i zaczęła czarować. Okazało się to niezwykle skuteczne, gdyż ten z wrażenia nawet nie zapytał, dlaczego z niej taka zła kobieta, tylko ponownie postawił obok swego boku. Odtąd zapewne żyli długo i nieszczęśliwie, gdyż jest bardzo mało prawdopodobnym by Helena choć trochę się zmieniła.
Antygona w ogól nie pasuje do dwóch wyżej wzmiankowanych pań. Nie w głowie jej jabłka i młodzieńcy, ona zajmuje się poważniejszymi sprawami. I nie są to: robienie na drutach, haftowanie czy przygotowywanie obiadu. Nie. Antygona staje przed wielkim dylematem. Jej brat Polinejkes zginął, ale ponieważ był zdrajcą własnej ojczyzny, Kreon, władca Teb, nie pozwolił na jego pochówek. Antygona wie jednak, że bez tego dusza jej brata będzie się błąkać po świecie i nigdy nie zazna spokoju. Iście konflikt tragiczny. Zdecydowała, że są pewne sprawy na tym świecie, o których Kreonowi się nie śniło, że są prawa, których nie ustalili ludzie. I to właśnie im powinniśmy być wierni. Za swój wybór płaci straszliwą cenę. Gdyby nie była kobietą, można byłoby powiedzieć, że postąpiła jak prawdziwy mężczyzna.
Lady Makbet należała do rodu kobiet złych, a w jej przypadku to nawet występnych. Bardzo występnych. Biedula Makbet był w jej dłoniach niczym wosk, przybierał kształt, jaki nadawały mu jej długie i zręczne palce. Gdyby nie je namowy, nigdy w życiu nie zdecydowałby się na zabójstwo swego suwerena, ani na żadne inne. Byłby sobie został poczciwym a dzielnym rębajłą, któremu od czasu do czasu śnią się trzy niezbyt nadobne wiedźmy, kuszące go do grzechu. Jednak gdy zbrodnia się dokonała, okazało się, że Lady Makbet nie jest ta silną kobietą, jak się wydawała. O ile bowiem za dnia była w stanie poradzić sobie z wyrzutami sumieniami, to w nocy, gdy rozum śpi, poczynały się w jej duszy budzić demony. Zaczęła popadać w obłęd, na swych dłoniach widziała plamy krwi, których nikt inny nie był w stanie dostrzec. W tym samym czasie ręce Makbeta nurzały się w prawdziwej krwi jego przeciwników. Małżonkowie żyli już wtedy w odrębnych i zamkniętych dla siebie światach. Okazało się, że kobieta przed konsekwencjami swych czynów ucieka w świat swej psyche, natomiast mężczyzna pozostawiony prze nią musi się zmierzyć się z nimi w świecie realnym. Tak to już bywa, bowiem taki jest charakter niewieściego rodu, o czym już wiedział i autor Księgi Rodzaju, i sam Homer.
Lotta natomiast była dobrą kobietą. Chociaż bardziej kochała Wertera, to wybrała Alberta, gdyż ten był pierwszy, co w jej mniemaniu zobowiązywało ją do pozostawaniu mu wierną. Wydaje się, że stanęła ona przed dylematem godnym Antygony. Jakkolwiek by nie zadecydowała, byłoby źle. W odróżnieniu jednak od swej starożytnej siostry jej wybór nie był zdeterminowany przez prawa boskie, ale prawa moralności, w której została wychowana, głoszące nie więcej niż jednego mężczyznę wypada mieć cnotliwej kobicie , a skoro tak, to któryś z pary Werter - Albert musi zostać unieszczęśliwiony. Padło na Wertera. Oczywiście, żadne polubowne rozwiązania nie wchodziły w grę. Czyż bowiem tak szlachetna i dobra kobieta mogłaby się od czasu do czasu zachować jak Helena i pofiglować zdrożnie z uroczym Werterem? Zresztą, trzeba przyznać, mało prawdopodobnym jest by ten był w stanie wyjść poza ramy miłości platonicznej. Zapewne gdyby go ona dotknęła, a nie daj Boże pocałowała, albo jeszcze coś gorszego, to zemdlałby on z wrażenia niechybnie i byłoby po zabawie. Tak. Zdecydowanie Lotta była dobrą kobietą a Werter dobrym mężczyzną. Bardzo dobrze też się stało, że trafili na siebie, gdyż bez tego ich dobroć nie mogłaby zakwitnąć w pełni.
Jeżeli przyjrzymy się przedstawionym powyżej losom kobiet, to zauważymy, że oprócz pewnych charakterystycznych rysów, które je łączą, w zasadzie wszystko je dzieli. Inne są ich marzenia, odmienne troski, charaktery, postawy wobec życia. Kobieta nie jest więc istotą, którą można jednoznacznie zdefiniować, o której można powiedzieć, że jest wyłącznie zła, lub wyłącznie dobra. Wszakże spotkaliśmy przedstawicielki tej płci, które były zdecydowanie złe i podłe (Helena i Lady Makbet) i takie, których miejsce jest pośród chórów anielskich, jeśli nie po prawicy Boga (Antygona, Lotta). Jeśli zaś sięgniemy głębiej, to zobaczymy, że to one są czynnikiem, który determinuje świat, szczególnie ten męski, sprowadzając nań nieszczęścia, ale i wiele piękna i radości. Bez nich życie byłoby po prostu puste i nic nie warte.