Człowiekowi w życiu potrzebny jest pewien system wartości, jakieś zasady, których się trzyma, i które są dla niego ważne. W przeciwnym razie zatracamy w sobie pewien zmysł moralny i stajemy się złymi ludźmi. Niestety w dzisiejszym świecie coraz trudniej jest znaleźć takich ludzi, którzy potrafią być wierni swoim zasadom i wyznawanym wartością. Coraz częściej zdarza się tak, że zamiast tego idą oni na kompromis z własnym sumieniem i wybierają wygodne życie. Myślę, że można pokazać, co to znaczy być prawdziwym człowiekiem z zasadami na przykładzie " Wielkich nadziei" Charlesa Dickensa i opowiadania " Jeden dzień z życia Iwana Denisowicza."
W pierwszym dziele mamy przedstawioną historię młodego człowieka, który pragnąc zrobić wielką fortunę, zatracił swoje zasady i system wartości. W powieści jest przedstawiony jednak również i inny bohater, który w każdej sytuacji pozostaje wierny wyznawanemu przez siebie systemowi wartości. Tą osobą jest prosty, biedny kowal Joe. Z kolei w opowiadaniu " Jeden dzień z życia.." taką postacią, która mimo nieludzkich warunków życia obozowego również nie zatraca godności i próbuje ocalić swoje człowieczeństwo jest więzień Iwan Denisowicz Szuchow.
Obaj bohaterowie byli zwykłymi, prostymi ludźmi. Iwan był niewykształconym chłopem. O jego prostoduszności świadczy fakt, że nawet zachodzące w naturze zjawiska wyjaśniał, odwołując się do ludowych podań, czego przykładem może być cytat: "U nas powiadali, że stary miesiąc Bóg na gwiazdy kruszy." (ID str. 71) Nie wierzył w żadne naukowe teorie przedstawiane mu przez kapitana. Śmiał się z nich. Oto przykład:
"Szuchow śmieje się, kręci głową: Skoro go nie widać, to skąd wiesz, że w ogóle jest?" (ID str. 70) Jednak mimo całej swej ciemnoty i zacofania Szuchow miał doskonałe wyczucie dobra i zła. Jego kodeks moralny był jasny i prosty. Postępował zawsze zgodnie z nim i według niego oceniał innych ludzi.
Joe jeden z bohaterów powieści Dickensa również jest człowiekiem prostym. Mimo wysiłków Pipa, który chciał nauczyć kowala czytać i pisać, nauka nie szła mu dobrze i przysparzała wielu problemów. Jednak to nie wykształcenie decyduje o tym, jakim się jest człowiekiem. Joe, mimo swego nieuctwa, zasługuje na wielki podziw, gdyż był naprawdę dobrym człowiekiem. Świadczą o tym słowa narratora: "Był to łagodny, cierpliwy, dobry i łatwy w obejściu prostak, coś w rodzaju Herkulesa, zarówno w sile jak i słabości" ( WN str. 11). Joe, jak już wspomniałam, miał jasny i prosty kodeks moralny. Zawsze kierował się w życiu wyznawanymi przez siebie zasadami.
Myślę, że w kształtowaniu się systemów wartości tych dwóch bohaterów dużą rolę odegrała praca. Szuchow bardzo cenił swoją pracę. Zapewniała mu ona bowiem pożywienie. To od tego, jak sprawnie pracował on i jego brygada, zależała wielkość przyznawanych im racji żywieniowych. Dlatego też Denisowicz starał się wykonywać swoje obowiązki sumiennie i sprawnie. Szanował nie tylko swoją pracę, ale również i cudzą, co potwierdzają słowa: "Ale Szuchow już taki jest, może i głupi, ale nie może patrzeć, jak idzie na marne czyjaś praca". (ID str. 69) Denisowicz pogardzał ludźmi leniwymi i tymi, którzy zdobywali pieniądze w sposób nieuczciwy. Odnosił się też z dużą podejrzliwością do możliwości łatwego zarobku. Tak oto komentuje list od żony, z którego dowiedział się, że ludzie z jego wsi porzucają pracę na roli, by zarabiać większe pieniądze robiąc makatki: "Łatwe pieniądze diabła warte, człowiek tego poczucia nie ma, ze zapracował ... Ręce Szuchow jeszcze ma sprawne, wydołają, a cóż to, nie znajdzie sobie na wolności prawdziwej roboty?" (ID str. 28)
Joe również uważał, że praca jest bardzo wielką wartością. W każdej chwili był gotowy wyciągnąć do potrzebujących pomocną rękę. Kiedy w Święto Dziękczynienia przyszli do niego żołnierze z prośbą, by pomógł im naprawić kajdany, kowal pospieszył z pomocą, choć w ten sposób rezygnował ze wspólnego posiłku z rodziną.
Obaj bohaterzy byli na swój sposób dumni i nigdy nie brali niczego, na co nie zapracowali własnymi rękami. Szuchow nigdy nie prosił o nic nikogo i nie żebrał. Wszystko, co posiadał zdobył własną ciężką pracą. W wolnych chwilach Denisowicz szył kapcie, a potem sprzedawał je innym. W ten sposób zarabiał na własne potrzeby. Jeśli chciał coś dostać od innego więźnia, zawsze robił jakąś rzecz w zamian, by tamten nie czuł się pokrzywdzony.
Podobnie postępował Joe. Gdy Jaggers chciał zapłacić mu za zerwanie umowy na terminowanie Pipa, kowal odmówił przyjęcia zapłaty, gdyż uważał, że te pieniądze mu się nie należą. Nie zarobił ich bowiem własnymi rękami.
Dziś trudno spotkać ludzi, który byliby tak uczciwi i odmawiali przyjęcia pieniędzy jedynie z tego powodu, że takie mają zasady.
Obaj bohaterowie w każdej sytuacji starali się postępować uczciwie i zgodnie z własnym sumieniem.
Rzeczywistość obozowa była zupełnie odmienna od życia na wolności. Pod wpływem nieludzkich warunków ludzie powoli zaczęli przypominali zwierzęta. Dbali jedynie o to, żeby zaspokoić głód. Ochronić się przed mrozem, czy zaznać odpoczynku po długiej i wyczerpującej pracy. W takich warunkach nie mogło być mowy o zachowaniu zasad dobrego wychowania czy konwenansów. Nawet zdejmowanie czapki w czasie posiłku nie było praktykowane wśród większości więźniów. Wyjątkiem był jednak Szuchow. Oto fragment mówiący o tym: "Potem zdjął czapkę z ogolonej głowy - zimno nie zimno, nie pozwalał sobie jeść w czapce." (ID str. 12). Cytat ten pokazuje z jednaj strony to, że Denisowicz bardzo szanował jedzenie i z należną czcią podchodził do każdego posiłku, z drugiej dowodzi on również tego, iż zawsze, niezależnie od okoliczności, ów więzień był wierny swoim zasadom i nigdy ich ni łamał.
Szuchow, mimo iż był w świecie, w którym donosicielstwo, kradzieże, czy inne przestępstwa są normą, nigdy nie splamił się żadnym przestępstwem i niegodziwym zachowaniem. Dowodem na to mogą być słowa: "Szuchow już czterdzieści lat ziemie depcze, już połowy zębów nie ma, głowa łysieje, a jeszcze nigdy nikomu nie dawał w łapę i nie brał od nikogo, nawet w łagrze się nie nauczył". (ID str. 28).
Joe również nie lubił, gdy łamano podstawowe zasady uczciwości. Nie znosił kłamstwa. Był zdania, że "kłamstwo zawsze jest kłamstwem. Jakkolwiek się rodzi, tak czy inaczej, nie powinno się rodzić w ogóle." (WN, str. 84) Joe chciał zaszczepić wartości, które sam wyznawał, w swym podopiecznym Pipie. Próbował wpoić chłopcu pewne normy etyczne i nauczyć go tego, jak być dobrym człowiekiem. Choć nigdy Pip nie okazał kowalowi wdzięczności za wpojenie mu podstawowych wartości, Joe nie gniewał się o to.
Cenił sobie bowiem bardzo przyjaźń z Pipem i pozostał jej wierny nawet wtedy, gdy ten opuścił rodzinne strony i nie przyznawał się do swoich krewnych. Gdy chory chłopak potrzebował pomocy, Joe przyjechał do niego i się nim opiekował. Pip spostrzegł, że mimo upływu wielu lat, nie zmienił się ani trochę i nadal pozostawał wierny swojemu kodeksowi wartości. Oto, co stwierdza Pip: "Joe nie zmienił się wcale. Był taki sam, jakim pozostał w mym wspomnieniu: tak samo prosty, szczery i wierny." (WN str. 540). Joe pokazał swoim zachowaniem, na czym polega prawdziwa przyjaźń. Dopiero po latach Pip zrozumiał, że ten prosty kowal, którym on niegdyś pogardzał, jest jego najlepszym przyjacielem.
W przeciwieństwie do Joego Szuchow nie chciał nikogo wychowywać i w świadomy sposób nie wpływał na współwięźniów. Jednak oni widzieli jego zachowanie i bardzo cenili go za to, że potrafił być wierny swoim zasadom. Nieugięta konsekwencja w zachowywaniu swego kodeksu moralnego była dla Denisowicza jedynym sposobem na uratowanie własnego człowieczeństwa w świecie, gdzie człowiek nic ni znaczył, był bity, upokarzany i traktowany jak zwierzę. Dla Szuchowa świadomość tego, że ma on swoje zasady, była ogromnie wzmacniająca i dawała siłę na przetrwanie.
Obaj przedstawiani tu bohaterowie, byli ludźmi o wielkich sercach, którzy, choć mieli mało, potrafili się dzielić z innymi. Iwan nie był bogatym więźniem. Na wszystko, co miał, ciężko zapracował. Jednak nieraz dzielił się z tymi, którzy nie umieli się znaleźć w obozowej rzeczywistości i byli mniej zaradni niż inni. Na przykład dał Sieńce niedopałek papierosa. Aloszę poczęstował ciastkiem, które otrzymał od Cezara za ocalenie zawartości paczki.
Podobnie Joe, mimo iż nie ma wiele, potrafił się dzielić z tymi, którzy tego potrzebują. To on ze swych oszczędności spłacił długi Pipa, choć ten jeszcze niedawno nie przyznawał się do niego.
Porównując te dwie postacie, trzeba zauważyć jeszcze, że Joe był człowiekiem niemal bez skazy. Nigdy nie łamał swych zasad. Własny kodeks moralny stanowił dla niego świętość i coś, czego nie można było dowolnie zmieniać.
Iwan Denisowicz również miał swój kodeks. Jednak był on specyficzny, na przykład jeśli chodzi o pracę. Szuchow mawiał tak: "Robota jak kij, ma dwa końce - dla ludzi robisz, rób porządnie, a robisz dla zwierzchności, to byle wygląd miało" (ID str. 11). Ten relatywizm i rozdzielenie pracy na dwie, jakoby odrębne, kategorie, ma swoje uzasadnienie w filozofii Denisowicza. Uważał on bowiem, że gdyby każdy w obozie wykonywał sumiennie pracę dla zwierzchników to "wszyscy by dawno pozdychali" (ID str. 11).
Podsumowując moje rozważania na temat tych dwóch bohaterów, chciałabym powiedzieć, że obaj byli ludźmi dobrymi. Myślę, że ich wierność własnym kodeksom etycznym była głównie uwarunkowana ich prostotą. To właśnie ona była źródłem ich szacunku dla pracy, szczerości, wierności i uczciwości. To ich prostota sprawiała również, że nie zdradzali oni swoich zasad i zawsze byli im wierni. Dla Szuchowa wierność wyznawanym wartościom była jedynym sposobem przeżycia w obozie i zachowania w nieludzkich warunkach człowieczeństwa. Joe zawsze kierował się tym, co mu mówiło serce i własne sumienie. Dzięki takiemu postępowaniu, mógł się uważać za człowieka szczęśliwego, gdyż nie mógł sobie nic zarzucić.
Myślę, że ci dwaj bohaterowie mogą służyć nam, ludziom XXI wieku, za przykład do naśladowania. W dzisiejszym świecie, w którym jest tyle nieprawości, gdzie na każdym kroku ludzie łamią przyrzeczenia i zasady naginają do własnych potrzeb, takie postawy niezłomnego trwania przy wyznawanych wartościach są godne podziwu i szacunku.