Bolesław Prus, wypowiadając się na temat swojej- nie zrozumianej przez jemu współczesnych czytelników- najsłynniejszej powieści, mówi następująco: "Powieść realistyczna, osobliwie taka, której tematem jest duże zjawisko społeczne, zawsze w pierwszym czytaniu robi wrażenie czegoś powikłanego i chaotycznego: jest to las, w którym widać tylko pojedyncze drzewa, a nie widać lasu. Nieuważny czytelnik może nigdy nie zobaczyć owego "lasu". W tych znaczących słowach autor chce dać do zrozumienia oczywistą prawdę o literaturze, o powieści, która odzwierciedlając świat, opisując, choćby najwierniej jego elementy i zjawiska, zawsze ma ambicję analizowania świata, szukania rządzących nim praw i uniwersalnych zasad. Tak też uważny czytelnik powinien obcować z tekstem. Nie oglądać poszczególnych drzew- fragmentów, obrazów, ale spojrzeć na wszystko z większej perspektywy, dostrzec budującą się z fragmentów całość- sens, wymowę dzieła, przedstawioną w niej wizję świata. Taki właśnie pozorny "chaos" elementów stworzył w swojej "Lalce", w której wszystko wydaje się zagmatwane- od charakteru bohaterów zaczynając, poprzez motywy ich postępowania, aż po budującą fabułę dwutorową narrację. Ten pozorny chaos, twórczy rozkład, jaki zarzucali genialnemu prozaikowi krytycy, okazał się w efekcie niezwykłym pomysłem, grą, wizją, z której wyłania się spójny, całościowy i panoramiczny obraz współczesnej Prusowi rzeczywistości.
P strukturze fabularnej i językowej "Lalki" przejawia się niezwykle czuły zmysł obserwacyjny Prusa, który niejednokrotnie dał mu wcześniej wyraz w swoich wypowiedziach publicystycznych, celnie ujmujących zjawiska i problemy otaczającego go świata. W omawianej powieści przedmiotem obserwacji prozaika-badacza stało się całe polskie społeczeństwo, ukazane w przekrojowy, przemyślany sposób, ze wskazaniem i charakterystyką jego warstw i łączących je relacji. "Próbką", którą Prus podłożył pod szkło mikroskopu jest ludność dziewiętnastowiecznej Warszawy. Różnice, konflikty, rożne sposoby pojmowania świata i jego priorytetów właściwe każdej z tych warstw w toku fabuły wydają się częstokroć zupełnie sprzeczne, nie do pogodzenia. Ludzie podejmujący walkę ze stanowymi granicami najczęściej ponoszą klęskę. Wizja jednego, wspólnego organizmu okazuje się nieosiągalnym ideałem. A przynajmniej nieosiągalnym na poziomie rozwoju świadomości społecznej, jakiego świadkiem był autor powieści.
W sposobie funkcjonowania każdej z postaci widoczny jest pewien ustalony, właściwy dla grupy społecznej, z której się wywodzi schemat, zawierający w sobie utarte stereotypy, system wartości, cele. Takie ukształtowanie psychologiczne postaci nawiązuje do założeń determinizmu, czyli poglądu zakładającego, że postępowaniem człowieka rządzą czynniki biologiczne (rasa), historyczne (czas) i społeczne (stan, cywilizacja). Ujęcie deterministyczne przesądza właściwie o niepowodzeniu podejmowany prób przełamania granic. Tylko pojedyncze jednostki potrafią zwalczyć w sobie schematyczne zachowania i wyjść poza właściwy sobie krąg społeczny. Taką jednostką stara się być Wokulski, pretendujący do małżeństwa z arystokratką, i Ochocki- wychodzący z arystokracji, aby poświęcić się naukowej służbie ludzkości. Cała właściwie kasta arystokratów jest w pełni zdeterminowana przez własne pochodzenie. Izabela jest nieodrodną córką swojego stanu, w pełni reprezentuje w swoim zachowaniu rządzące nim stereotypy, przekonania, anachroniczny system wartości. Jej problemem nie tyle jest niechęć do zmian, co niemożność nawet ich wyobrażenia. To nie zło charakteru, ale kompletna blokada myślenia. Izabela robi rzeczy, które dla jej stanu, dla jej podobnych panien są zupełnie oczywiste. Zrozumiałe jest, że marzy o miłości. Zrozumiałe jest, że jako arystokratka marzy o pięknym, młodym szlachcicu. Doprawdy trudno winić ją za to, że wychowywana jak księżniczka nie chce wyjść za czterdziestoletniego handlarza, niezależnie od tego jak bardzo byłby w niej zakochany, jak wielkie poświęcenia dla niej by poniósł. Determinanta społeczna, majątkowa hierarchia wartości obowiązująca w jej środowisku każą jej jednak przełamać wstręt do niższej klasy i zgodzić się na ślub z bogaczem. Nie ma tu jednak mowy o miłości, Izabela ciągle nie potrafi ulokować swoich uczuć, obdarzając nimi nic nie warte postaci, jednak bardzo do niej podobne- jak Starski. Władzę nad mężczyznami dawała jej niepospolita uroda, którą przyzwyczaiła się wykorzystywać do zdobywania tak jej potrzebnego uwielbienia, służalczości, prezentów. Izabela często nie robi tego świadomie, tak po prostu została wychowana, nie miała być niczym innym niż salonową lalką, która kiedyś zostanie wydana za duży majątek i będzie piękną ozdobą swojego bogatego męża. Nic więcej. Trudno się więc dziwić, że faktycznie Izabela nie ma żadnych innych ambicji, nie potrafi wykrzesać z siebie żadnych innych uczuć, po za tymi, które poznała z ploteczek z innymi lalkami i z ogłupiających, francuskich romansideł.
Izabela nigdy nie musiała parać się żadną pracą, nie zaznała biedy, głodu, nawet zwykłego zmęczenia. Zamiast słońca widziała kryształowe żyrandole, zamiast żywych ludzi- wpatrywała się w wyidealizowany posąg Apollona. Bieda nie jest dla niej niczym innym, niż zasłużoną przez grzeszników karą boską. Skąd więc miało nagle pojawić się w niej szczere uczucie do mężczyzny nie idealnego, jak miała docenić jego szczerą miłość, jeśli nie był podobny do Apollona, tylko do "pnia z czerwonymi rękami"? Jak miała docenić jego poświęcenie, jeśli wydawało się ono dla niej czymś zupełnie naturalnym, jak noc i dzień? To wszystko konsekwencje degeneracji arystokratów, której efektem było pokolenie ogłupiałych lalek i gardzących innymi ludźmi młodzieńców pokroju Starskiego. Miłość i małżeństwo rzadko szły z sobą w parze. Miłość była sprowadzana do cielesnego pożądania, realizowanego w romansach, flirtach, małżeństwo zaś było zwykłą handlową transakcją, w której wymieniane były "towary" takie jak nazwisko i pieniądze. Dlatego Izabela nie widzi problemu we flirtowaniu ze Starskim już po ogłoszeniu jej zaręczyn z Wokulskim. Stanisławowi dała zaszczyt ożenku z arystokratką w zamian za jego pieniądze i opiekę, ciało i miłość, tak jak było w zwyczaju panien i dam z jej stanu- chciała obdarzać kogoś, kto ją fizycznie pociągał. Tak naprawdę zgodziła się na to małżeństwo jedynie dlatego, że pozbawiona majątku nie miała po prostu szans na lepsze zamążpójście. Arystokraci nie żenili się z pięknymi, lecz ubogimi pannami. Mogli je jedynie uwodzić. Moralną i intelektualną pustotę pięknej lalki widzieli przyjaciele Wokulskiego, on jednak, owładnięty destruktywną namiętnością pozostawał ślepy i głuchy na ostrzeżenia. Rzecki nie może uwierzyć w ogłupienie przyjaciela, którego uważał dotąd za rozsądnego człowieka: "Panna Łęcka piękna, bo piękna, ale przecie jest tylko kobietą i dla niej Stach nie popełniłby tylu szaleństw". Podobnie doktor Szuman, którego piękno Izabeli nie zwiodło, widzi w niej przede wszystkim zwykłą, niewieścią próżność: "jak setki i tysiące innych! Piękna, rozpieszczona, ale bez duszy. Dla niej Wokulski tyle wart, o ile ma pieniądze i znacznie: jest dobry na męża, naturalnie, w braku lepszego. Ale na kochanków to już ona wybierze sobie takich, którzy do niej więcej pasują".
Tak też się dzieje. Izabela, wiedząc już, że jej ojciec jest kompletnym bankrutem, i że nikt z adoratorów nigdy więcej nie zapuka do jej drzwi decyduje się wyjść za mąż za człowieka, którym tak naprawdę pogardza. Z ludźmi z jego stanu miała do czynienia jedynie podczas kwest dobroczynnych, na których głównym celem nie była pomoc ubogim, a zaprezentowanie się towarzystwu w nowej sukni i kapeluszu. Uważała się za wybrankę losu, arystokratkę, człowieka wyższego, bardziej wartościowego od reszty społeczeństwa, który po prostu ma moralne prawo gardzenia innymi. Jej wyolbrzymiająca wszystko wyobraźnia podsuwała jej obrazy siebie, jako niebiańskiego anioła i biednych nędzarzy jako ukaranych przez boga grzeszników. Widziała siebie w romansowych historiach w jakich zaczytywała się w swojej romantycznej samotni. Jej świat nigdy nie wymagał od niej realistycznego podejścia do życia. Dlatego jej postępowania nie można oceniać jednoznacznie negatywnie. Niewątpliwie jej postawa, pogarda wobec ludzi, wyrachowanie były złem, krzywdziły wielu ludzi, lecz także ją samą. Tak naprawdę zło było efektem degeneracji całego jej środowiska, które ją ukształtowało.