Epoka pozytywizmu była okresem przemiany żywiołowych, spontanicznych, czasem ekscentrycznych osobowości wizualizujących swe istnienie w nieprzemyślanych zrywach, buntach wobec zastałej rzeczywistości, w trzeźwo stąpających po świecie, głoszących hasła racjonalistyczne i utylitarne myślicieli, ludzi przedkładających własny spokój, dobrobyt, "zagon" nad narodowowyzwoleńcze ideały i niepodległość całego państwa. W pozytywizmie zmienił się wymiar patriotyzmu, nastąpiło przejście od czyny do postawy biernej, powolnej ewolucji zamiast rewolucji, która wykorzystując metodę drobnych kroczków, kult pracy miała doprowadzić do rozwoju i szczęśliwości Polaków. Pozytywistom chodziło w swych szczytnych założeniach o odrodzenie narodowe, które miało dokonać się nie poprzez odzyskanie niepodległości i walki o nią, ale poprzez odrodzenie społeczności, zlikwidowanie nierówności, wdrożenie w mechanizm "pracy organicznej" wszystkich warstw. Dlatego stawiali sobie za cel wyedukowanie chłopstwa, by mogli oni dołączyć do grona obywateli polskich. Nie wystarczyła chwalebna reforma wprowadzająca ich uwłaszczenie, należało ich jeszcze przygotować do nowej sytuacji, nauczyć posługiwać się nowo otrzymanymi prawami i przywilejami, w rozsądny sposób cieszyć się wolnością. Właściwie można stwierdzić, że pozytywiści borykali się z tymi samymi kłopotami, co romantycy, tyle, że odrzucili ich sposoby na przezwyciężenie owych bolączek, budując nową, swoja własną ideologię, opartą w dużej mierze na zgodnej współpracy całego organizmu, za jaki uznali polską społeczność. W ich mniemaniu tylko powolna ewolucja świadomości Polaków, ich zgodna rzetelna praca, rozwój gospodarczy i kulturowy może doprowadzić do odzyskania upragnionej wolności. Tyle, że dla nich wolność była jednym z celów, a nie dominantom myślenia. Chcieli skupić się na poprawie społecznego bytu i to determinowało ich działania i program.
Kult pracy i odejście od rewolucyjnych rozwiązań zrodziły się po klęsce ostatniego romantycznego zrywu z 1846 roku. Wówczas Polacy doszli do wniosku, że takie wybuchy do niczego nie prowadzą i skupili się na własnych gospodarstwach i osobistych problemach. Z wielkich bohaterów stali się ludźmi pracy. Jednak wybuch i upadek styczniowego zrywu odbił się szerokim echem na pozytywistycznej literaturze, podobnie jak powstanie listopadowe oddziałało na twórczość literacką epoki romantyzmu. Znaczna część pozytywistycznych twórców nie przeszła obojętnie nad kultywowanymi hasłami pracy, ale i nad wątkami patriotycznymi, ściśle powiązanymi z wydarzeniami styczniowymi.
"Nad Niemnem" E. Orzeszkowej, jej największa powieść, zajmuje się wszystkimi niemalże pierwiastkami popularnymi w pozytywizmie. Nic, co było ważne nie umknęło jej czujnemu oku, dlatego nie pozostała obojętna wobec powstania styczniowego, i tego wszystkiego, co, działo się w pozytywistycznej Polsce. Była przykładem kobiety - patriotki, dlatego nie zgadzała się na przemilczanie niepodległościowego zrywu, mimo jego porażki, i podobnie jak Mickiewicz w epoce poprzedniej, tak ona teraz chciała dać ludziom optymizm, nadzieje na lepsze jutro. Dlatego dwa najważniejsze postulaty wypływające z jej powieści: to praca i jej kult, a także przeszłość, jej ogromne znaczenie zarysowane w utworze poprzez historię "Jana i Cecylii" a także reminiscencje z kampanii napoleońskiej.
Według mnie ranga przeszłości w powieści była naprawdę duża i udowodnieniu tej hipotezy poświęcę się w niniejszej pracy.
E. Orzeszkowa wplotła do fabuły swojej powieści, poprzez opowiadanie starego Anzelma, podanie z bardzo zamierzchłych czasów, dotyczące okresu niemalże tuż po chrystianizacji Litwy, o "Janie i Cecylii", którzy mieli zapoczątkować ród Bohatyrowiczów. Orzeszkowa wprowadzając tak odległą historycznie opowieść wykorzystała ją także do wyprowadzenia z już tych zamierzchłych, średniowiecznych czasów kultu pracy, jej wagi i płynącej z niej korzyści. Pokazała, jak wiele swą ciężką pracą zyskali przodkowie Bohatyrowiczów, którzy za to, że swój ówczesny majątek, jakim była świetnie owocująca, dająca mnóstwo plonów ziemia, zdobyli nie walką i napaścią, ale własna pracą i poświęceniem, od samego króla otrzymali nazwisko rodowe wywodzące się od słowa "bohater". I tak jak kiedyś Jan i Cecylia zostali docenieni za swój trud, tak i teraz współcześni Bohatyrowicze tylko dzięki swej rzetelnej, solidnej, wymagającej wiele poświęceń pracy mają przepiękne gospodarstwo, ogród a także odpowiedni szacunek i pozycję.
Dla Bohatyrowiczów przeszłość stanowiła część ich spuścizny i tradycji, do tej pory na grobie ich praprzodków stał krzyż z napisem "Memento mori" z wyżłobioną datą 1549, sukcesywnie odnawiany przez kolejne pokolenia, symbolizujący szlacheckie korzenie tej rodziny.
Z opowieścią o Janie i Cecylii szczególnie mocno związany był stary Anzelm, będący jednym z czterech znających ją Bohatyrowiczów, dla którego stanowiła ona pewnego rodzaju energię życiową, była jakby łącznikiem między zaszłością a teraźniejszością poprzez kult pracy. Również i dla młodego Janka dawne dzieje stanową powód do dumy i są bodźcem popychającym go do działania. Orzeszkowa chce uzmysłowić odbiorcy, że bohaterem jest nie tylko aktywista, ale i ten, który cierpliwie niesie swój życiowy krzyż, rzetelnie i sumiennie wywiązuje się ze swoich codziennych zadań.
Pisarka wspomina także o powstaniu styczniowym, którego uczestnikiem był Anzelm, i tym samym pokazuje odbiorcy jego patriotyczne obowiązki. Dlatego w tej kwestii jawi się jako na wpół pozytywista, podkreślający doniosłość pracy, a na wpół romantyk, który wyraża przekonanie o konieczności pamiętania o przeszłości, bo gdy zapomni się o historii, o tych wszystkich, którzy zapisali się w jej chwale, oddali dla niej swoje życie, to równie dobrze Stwórca świata powinien odwrócić się od człowieka, który się tego dopuścił. Anzelm wygłasza twierdzenie, że przeszłość jest częścią tradycji, i nie można się jej wyrzec, bo wówczas wyrzeka się także własnego człowieczeństwa i staje się na równi ze zwierzęciem: "Insze o takie rzeczy nie dbają i w biedzie, w zastępie pamięci o nich mieć nie mogą... Chłopami być czy panami, to za jedno; ale w bydło obrócić się, to smętnie i tęskno....".
Anzelm i Janek są przykładami wielkich patriotów a ich niegasnąca pamięć o wielkiej przeszłości objawia się choćby w sposobie urządzenia własnego dobytku, które pracuje samo na siebie, jest autonomiczne i niezależne, w pełni zaspakaja potrzeby jego właścicieli, którzy sami nim się zajmują: "...sami my rolniki i sadowniki, pasieczniki i stolarze...", ,"Wszystko to jest robota własnych rąk naszych: i ten płot z desek, i ten ganeczek, i te ule".
Ich gospodarstwo to nie tylko zwykły dom, ale swoiste "gniazdo", nad którym nieustannie czuwają duchy Jana i Cecylii, wspierające ich w codziennych znojach i trudnościach, naświetlając właściwą drogę, którą powinni w życiu kroczyć. Siła tej rodziny nie tkwiła w dobytku, który posiadali, ale w ich wielkich ideałach, w sposobie życia. Pielęgnują kult pracy, swoje tradycje, które wywodzą się od ich praojców: "Gniazdo nasze - wszystko nasze...i dla tej przyczyny trzymamy się jego zębami i pazurami...".
Obok historii Jana i Cecylii przeszłość objawia się w tej powieści poprzez wciąż żyjące wspomnienie patriotycznego zrywu z 1846 roku, który nadal, mimo upływu wielu lat, mocno oddziałuje na postaci z "Nad Niemnem". Nie chodzi tu tylko o sam zryw, samą aktywną walkę, ale również o to, że od wielu lat skłócone ze sobą dworki, stając w potrzebie walki dla wyższego celu, jakim była ojczyzna, odrzuciły prywatne niesnaski i połączyły swe siły: "(...)Przyjazne i poufne stosunki zapanowały były wtedy pomiędzy Korczynem a wsią sąsiednią, noszącą nazwę Bohatyrowicze". Choć po upadku tych działań wzajemne relacje na nowo się pogorszyły, to jednak w obydwu rodach pozostało ich wspomnienie i wzajemny szacunek do siebie, z powodu wspólnego działania, które upamiętniał grób powstańców znajdujący się pobliskim lasku. Historia Polski w tym wymiarze żyła i była istotna i dla Bohaterowic i Korczyna.
Zbiorowy grób krył w swych czeluściach szczątki kilkudziesięciu bohaterów styczniowych, między innymi ojca Janka a brata Anzelma- Jerzego. Dlatego te dwie postacie tak mocno przywiązane są do tej mogiły. Tam kryły się ciała tych, którzy oddali swoje życie dla ojczyzny, poświęcili jej swój najcenniejszy skarb i pamięć potomnych w pełni się im należała. Ponadto każdy grobowiec spełnia swoją funkcje tylko wtedy, kiedy jest obecny w myślach, kiedy pamięta się o jego istnieniu, i składa należną cześć, oddając tym samym hołd osobom w nim pochowanym.
Opisywany sarkofag symbolizował wspólne losy wielu ludzi, był tam pochowany także Andrzej Korczyński, brat Benedykta, który pomimo wcześniejszej ignorancji dla tego miejsca, w końcu zapragnął go zobaczyć: "Wszystko to przeszło i wiadoma rzecz, że nawet wspominać o tym nie trzeba. Ale wie szwagier, czasem, kiedy na to... tamto... spojrzę i przypomnę sobie, zdaje mi się, że to Kościół...". Niedługo potem Benedykt staje się patriotą żarliwie walczącym o ziemie, gospodarstwo, które zostało wcześniej okupione tak wielką ofiarą, jaką złożył jego brat i inni powstańcy.
W "Nad Niemnem" wydarzenia historyczne nie spełniają tylko roli tła, ale również w aktywny sposób kształtują postępowanie i życie bohaterów. To właśnie ze względu na pamięć o przeszłości, istnienie Mogiły wdowa po Andrzeju Korczyńskiem błagała swego syna o zachowanie rodzinnego majątku, kategorycznie nie zgadzała się na sprzedaż gospodarstwa i wyjazd za granicę, znaki przeszłości obecne na tej ziemi były na to zbyt silne, by się ich pozbyć, odrzucić: ""Idź na Mogiłę ojca, Zygmuncie, idź na mogiłę ojca! (...). Bez sławy, bez grobowca, przez wszystkich zapomniany, w kwiecie wieku i szczęścia ze świata strącony, twój ojciec...tam...". Przeszłość aktywnie podziałała również na decyzję Justyny Orzelskiej, która rozdarta pomiędzy Jankiem Bohatyrowiczem a Różycem, jako kandydatami na męża, po odwiedzeniu Mogiły i uświadomieniu sobie zasług starego Bohatyrowicza spoczywającego w owym grobie, zapragnęła związać się z jego synem, prostym, ale pracowitym człowiekiem, potomkiem partyzanta styczniowego, odrzucając wygodne życie u boku Różyca.
Autorka "Nad Niemnem" konstrukcją swojej powieści w żadnym wypadku nie chciała spierać się ze słusznością haseł pozytywistycznych, ale stwarzając postać Benedykta Korczyńskiego ostrzegała przed wynaturzeniem się ich wartości. Chciała pokazać, że nadmierna i niepotrzebna praca również nie prowadzi do niczego dobrego. Natomiast poprzez swoje odnośniki do przeszłości narodowej potwierdzała swoją patriotyczną naturę czerpiącą w dużej mierze także z romantycznej ideologii. Do kultywowania postaw narodowych po części namawiała w swojej powieści. Orzeszkowa chciała pokazać, że przeszłość jest i musi być ważna, że poprzez jej oddziaływanie mogą kształtować się współczesne osobowości i charaktery, a nawet, że może ona bezpośrednio wpływać na życie ludzkie. Chciała wpoić ludziom miłość do własnej narodowej ziemi, miłość do tradycji, z którą się ona bezwzględnie łączy, miłość do terenów, na których znajduje się tak wiele pamiątek po przeszłych zdarzeniach. Dlatego stawiała tereny ojczyste ponad obcymi państwami, bez względu na to, jak wspaniałe, bajeczne i wygodne wydawało się w nich życie. Na tym polegał jej patriotyzm, który namiętnie proklamowała.
Przypominając powstanie styczniowe, wydarzenia z nim związane, ówczesne zjednoczenie się ludzi i zapamiętałych w tradycji Bohatyrowiczów krzepi serca pozytywistów, daje nadzieję na lepsze czasy, przekazuje wiarę w to, że sytuacja Polski szybko ulegnie zmianie na lepsze. A największym sukcesem według autorki ma być zniwelowanie wszelkich społecznych nierówności, wykorzenienie niesprawiedliwości i ostateczne zjednoczenie.