Niniejsza praca ma na celu przedstawienie najważniejszych założeń pozytywizmu na podstawie analizy kilku publicystycznych tekstów. Zacznę od wystąpienia Stefana Kieniewicza z tekstem pod tytułem: "Praca organiczna".

Na początku swojego artykułu autor stara się przedstawić genezę swojego hasła tytułowego. Kieniewicz pisze, że zaczęto go używać nie długo po ostatecznej klęsce zrywu styczniowego z 1846 roku. Wówczas światłe umysły licznych dziennikarzy i redaktorów prasowych uznały "pracę organiczną" za najlepszą, i jedyną, możliwość naprawy społeczeństwa, ocalenia nadszarpniętej narodowości. Pisarz posłużył się słowami zaczerpniętymi od J. I. Kraszewskiego, który w 1870 roku wspominał o takiej idei, ale nie do końca potrafił zdefiniować składniki w nią wchodzące. Zakładał, że nawet gromadzenie mocy i siły do późniejszego odpoczynku i leniuchowania można by podciągnąć pod sztandar pracy organicznej.

Głosicielami idei pracy organicznej była przede wszystkim burżuazja, której aktualny stan rzeczy odpowiadał, natomiast jej oponentami były tajne stowarzyszenia, aktywiści, którzy chcieli na nowo wepchnąć polski naród na drogę działań mających na celu odzyskanie niepodległości. Uważali oni, że nowe ideologie służą tylko do mydlenia oczu społeczności i wyciszają w niej potrzebę ideologii niepodległościowej. Postulat "pracy organicznej" miał stanowić wyśmienity płaszczyk ochronny dla burżuazji, która szybko zaakceptowała ówczesną sytuację, ponieważ dostrzegła jej możliwości i korzyści, które mogła czerpać dla siebie. Nauczyła się wykorzystywać obecny stan rzeczy do szybkiego wzbogacania się niewielkim kosztem własnym, wykorzystując bezwzględnie niższe warstwy, nieposiadające tak światłych umysłów a tym samym odwodziła klasę robotniczą od buntów i prób walki o swoje deptane prawa. Autor tekstu zacytował także słowa S. Żeromskiego, który w swoich zapiskach podchodził sceptycznie i z dużym dystansem do tego postulatu, twierdząc, że obejmuje on wszystko to, co daje szybki, bezwzględny dochód.

Bazując na spostrzeżeniach innych pozytywistów, Kieniewicz stwierdził w końcu, że postulat "pracy organicznej" jest chybiony, jest to idea korzystna dla wybranych warstw a nie zasada mająca prowadzić do scalenia całej społeczności.

Głosem w dyskusji o słuszności, bądź jej braku, postulatu "pracy u podstaw" był artykuł A.Świętochowskiego opublikowany "Przeglądzie Tygodniowym" w 1873 roku: "Praca u podstaw". Autor przypatruje się w nim konsekwencjom wprowadzenie uwłaszczenia chłopów, rozpoczynając swoje rozważania od porównania sytuacji chłopskiej przed tą reformą i tuż po niej. Oczywiście przyznaje słuszność temu działaniu, które nadało chłopom niezależność i prawne przywileje, wyzwoliło spod bezwzględnego poddania panom, ale również zaznacza, że zostało ono przeprowadzone bez odpowiedniego przygotowania. Chłopi szybko zachłysnęli się odzyskaną wolnością, prawem posiadania majątku i w ogóle jakiejkolwiek własności, faktem, że ich status został zjednany z pozostałymi częściami społeczeństwa. Ich ciemnota, brak choćby elementarnego wykształcenia spowodowały, że nie umieli tego wszystkiego odpowiednio wykorzystać, co zrodziło nieoczekiwane trudności i problemy. Świętochowski chciał uzmysłowić, że uwłaszczenie chłopów i jego rezultaty rozminęły się z powszechnym oczekiwaniem. Twierdził, że można było tego uniknąć poprzez wcześniejsze zainteresowanie się tą warstwą i nauczenie jej korzystania w sposób rozsądny z dobrodziejstw, jakimi je obdarzono. Dlatego precyzuje zadania zawarte pod hasłem "pracy u podstaw", jako zadania dla wszystkich warstw wyższych, światłych, mających doprowadzić chłopstwo do odpowiedniego poziomu, na którym w pełni zrozumieją swoje jestestwo, a tym samym będą mogli aktywnie stanowić o losach całego narodu.

Innym założeniem pozytywistycznej ideologii była walka kobiet o swoje prawa i zrównanie ich z przywilejami mężczyzn. Ważny głos w tej debacie oddała E. Orzeszkowa ze swoim artykułem: "Kilka słów o kobietach" opublikowanym w 1870 roku. Autorka porusza w nim kwestię równouprawnienia kobiet, która tak naprawdę i dziś jest aktualna. Orzeszkowa stwierdza, że wiele się na ten temat mówi, że wiele osób uważa, że jest to już sprawa zamknięta, gdyż kobiety stoją na równi z płcią przeciwną, ale w rzeczywistości to tylko pozory, fikcja i pobożne życzenia kobiet, by tak faktycznie było. Autorka stwierdza, że kobieta dalej traktowana jest z dystansem, najchętniej widziana jest w domu jako matka i żona, gorliwie opiekująca się gromadką dzieci, dbająca o dobytek i dobre samopoczucie zapracowanego męża. Jest uznawana za istotę niższej kategorii, nie mającą żadnych aspiracji, życiowego celu, niemogącą o sobie swobodnie stanowić i decydować. Jest uważana za istotę niezwykle wątłą, potulną, przesadnie wrażliwą, którą można łatwo wykorzystać, gdyż nie posiada światłego umysłu i rozeznania, porównywaną do delikatnego kwiatka, manekina, pacynki. Orzeszkowa pragnie, by w końcu zerwano z oklepanym poglądem na kobietę, by dostrzeżono w niej człowieka, który ma prawo żyć po swojemu, korzystać z ludzkich praw i przywilejów. Pokazuje smutną prawdę o nierównym traktowaniu kobiety i mężczyzny w pracy. Kobieta, wykonuje najczęściej dwa zawody, jest nauczycielką lub guwernantką. By dostała takie stanowisko musi władać paroma językami i umieć zagrać na fortepianie, przy czym jej wykształcenie nie jest zwykle zbyt wysokie, dlatego się nią pomiata, drastycznie obcina stawki. Natomiast mężczyzna nie musi wykazywać takich umiejętności, by ubiegać się o stanowisko nauczyciela, a dodatkowo zarobi dużo lepiej i bez żadnego stresu. Pracy kobiety często towarzyszy upokorzenie i lekceważący stosunek do niej. Dlatego w uwagach kończących artykuł Orzeszkowa przywodzi obraz pogańskich kultur, które zwalczają krzewicieli nowej wiary, traktując ich jako zagrożenie własnej egzystencji. Daje też za wzór Amerykę, w której stanowisko nauczyciela jest chlubą i zaszczytem. Wyraża nadzieję, że Polacy w końcu docenią pracę nauczycielki, której jednym z zadań jest krzewienie zasad moralnych, ideałów, kształtowanie postaw narodowych związanych z polskością.

E. Orzeszkowa wyraża także swoje poglądy na temat sytuacji narodu żydowskiego w Polsce w artykule: " O Żydach i kwestii żydowskiej". Pisarka potępia relacje polsko- żydowskie, gani Polaków za kompletny brak zainteresowania żydowską kultura, która jest tak różnorodna i rozległa. Zarzuca Polakom, że mimo zamieszkiwania tego samego terytorium, nie robią nic, żeby poznać i zrozumieć ich mentalność. Relacje pomiędzy narodami ograniczają się do znajomości osób- Żydów, z którymi dobijają targów, uskuteczniają handel, czy też w inny sposób korzystają z ich usług. Orzeszkowa stwierdza, że polska niechęć do tej nacji, wywodzi się z niepoznania jej, a brak wiedzy w naturalny sposób budzi lęk przed nie poznanym. Dodatkowo ciąży nad Polakami przekonanie mające swoje korzenie jeszcze w średniowiecznych czasach, kiedy Żyda uważano, za osobę nieodgadnioną, po części mistyczną i nie do końca ziemską. Na to nakłada się jeszcze powszechne przeświadczenie o ich skąpstwie, uprawianej lichwie i ciągłym wyzysku innych. Orzeszkowa obala takie tezy podkreślając, że nie istnieją żadne rejestry, które mogłyby udokumentować liczbę bogatych Żydów i wykazać sposoby na wejście w posiadanie swojego bogactwa. Przypomina odrodzenie, kiedy w Polsce panowała tolerancja, i sprawa religii nie była istotna w zawiązywaniu międzyludzkich relacji. Ponadto odwołuje się do osoby M. Reja, który był zagorzałym kalwinistą a mimo to, został okrzyknięty "ojcem języka polskiego", a jego teksty do tej pory uznaje się za podporę polskiej kultury i tradycji. Pisarka wyraża też przekonanie, że niesnaski pomiędzy polskim a żydowskim narodem szybko się zakończą i nastanie zgoda. Zdaje sobie sprawę, że teraz taka ideologia została zablokowana przez zaborców, którzy kontrolują myślenie Polaków i ich autonomiczność w tej kwestii.