Izabela Łęcka to pierwszoplanowa postać kobieca z powieści Bolesława Prusa zatytułowanej "Lalka".
Jest ona bez wątpienia niezwykle urodziwa: "Panna Izabela była niepospolicie piękną kobietą. Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe. Wzrost więcej niż średni, bardzo kształtna figura, bujne włosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta trochę odchylone, zęby perłowe, ręce i stopy modelowe. Szczególne wrażenie robiły jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pełne iskier wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód".
Była ona modelową wręcz przedstawicielka swego świata, czyli arystokracji. To salonowa laka, której wszystko podano na tacy tak, iż sama nie musiała się o nic starać. Jej życie było, by tak rzec, pozbawione kolców, gdyż tej poosuwał jej zapobiegliwy ojciec. Nic zatem dziwnego, że wyrosła na zapatrzoną wyłącznie we własną ja egoistkę, której w dodatku zdawało się, że żyje w świecie wyłącznie dla niej stworzonym - "Ciekawym zjawiskiem była dusza panny Izabeli. Gdyby ją, kto szczerze zapytał: czym jest świat a czym ona sama? Niezawodnie odpowiedziałaby, że świat jest zaczarowanym ogrodem, napełnionym czarodziejskimi zamkami, a ona boginią czy nimfą uwięzioną w formy cielesne". Nic zatem dziwnego, że żyła ponad stan, nie bacząc na możliwości finansowe jej rodziny: "Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nie tylko nadludzkim, ale nadnaturalnym. Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyściełanych hebanach i palisandrach ".
Nie stroniła ona od kokietowania mężczyzn, ale jej ideałem, którego pożądała całą swa duszą, był Apollon, zaklęty w kształt postumentu: " Raz zobaczyła w galerii posąg Apollina, który zrobił na niej tak silne wrażenie, że kupiła jego piękną kopię i ustawiła w gabinecie. Myślała o nim i kto wie ile pocałunków ogrzało nogi i ręce marmurowego bóstwa ". Nie była ona zdolna do prawdziwego, głębokiego uczucia: "Pusta wyrachowana, niezdolna do głębokiego uczucia, pociągają ją mężczyźni równie kalecy duchowo jak ona. Innymi się bawiła, wykorzystywała ich, żądała od nich uwielbienia i hołdów. Uwielbiała flirtować, była w tym dobra. Robiła to dla zabawy, mimo iż wiedziała, że może dać komuś złudną nadzieję (...) Znam tych wszystkich donżuanów, poetów, filozofów. Znam tę maskaradę i zapewniam Cię, dobrze się bawię".
W pewnym momencie zaczarowany świat w którym żyła Izabela pęka jak szklana bańka. Okazuje się bowiem, że jej rodzina jest w strasznych tarapatach finansowych, a jedyna nadzieją na odwrócenie tego stanu rzeczy jest jej ożenek z "dorobkiewiczem" Stanisławem Wokulskim, który z jakiegoś powodu kocha ja wręcz do szaleństwa. Nie widząc innego wyjścia nasza bohaterka przystaje na ten związek, chociaż do swego męża żywi wyłącznie pogardę.
Nic zatem dziwnego, że to małżeństwo od samego początku było skazane na przegraną. Nudząc się straszliwie ze swym mężem, Izabela wdaje się w romans z lowelasem Starskim, jednostka bezwartościową, ale w jej oczach mającą jakiś nieodparty urok. Gdy o tym dowiaduje się Wokulski, targa się na swe życie, na szczęście bez powodzenia. Ostatecznie odchodzi od Izabeli, a ta przywdziewa mnisi habit.
Izabela jest złą i głupia kobietą, która nie potrafi docenić tego co prawdziwe i piękne, dlatego też zasługuje wyłącznie na ocenę negatywną.