Autor "Lalki" pragnął przedstawić klęskę pokolenia romantycznych idealistów. Stąd wprowadził do utworu postać Ignacego Rzeckiego - starego subiekta i Stanisława Wokulskiego. Ich losy w zamierzeniu autora miały dobitnie ilustrować rozterki i tragiczne wybory ludzi żyjących na pograniczu dwóch ideowo skrajnie odległych epok.

Stanisław Wokulski reprezentuje pokolenie Polaków, którzy doświadczyli porażki powstańczej i odczuli boleśnie upadek wartości, jakie wydawały im się sprawdzone i szlachetne. Na szczęście poczucie klęski nie zniechęciło Stacha do działania dla dobra ogółu i naprawy ciężkiej sytuacji wewnętrznej kraju. Zatem to nie wyniesiony jeszcze z romantyzmu patriotyzm, ale mająca również tam swe źródło wizja idealnej miłości doprowadziła do tragedii, zamieniając życie bohatera w koszmar. Nie można powiedzieć, że Wokulski to bohater wyłącznie dobry lub tylko negatywny, bo jego podwójna romantyczno-pozytywistyczna osobowość zaskakuje czytelnika bogactwem emocji, spięć i burz uczuciowych. Stąd też trudno o jednoznaczny stosunek do tego bohatera, gdyż jedne jego decyzje mi imponują, ale inne stanowczo odpychają mnie od tej postaci.

Za co szanuję Wokulskiego.

Imponuje mi zapał Stacha do wiedzy oraz to, że zdobył solidne wykształcenie mimo trudnej sytuacji finansowej. Jego zaufanie do nauki, jako jedynego czynnika zapewniającego postęp, godne jest podziwu. Nie poprzestał na zdobyciu ciężkiej, ale przecież zapewniającej mu utrzymaniu pracy subiekta, lecz dążył do poprawy jakości swego życia, bo wiedział, że wykształcenie otworzy przed nim nowe możliwości. Wkrótce okazało się, że mimo nieprzychylnych komentarzy otoczenia wykształcenie okazało się pewnym kapitałem Wokulskiego, a fascynacja nauką nie tylko hobby, ale źródłem szczęścia, którego nie dała mu miłość. Dbał o utrzymanie kontaktów z najwybitniejszymi ludźmi nauki, czego przykładem może być jego przyjaźń z Gestie, a także chętnie wspierał finansowo nowe projekty badawcze (eksperymenty Ochockiego). Nie wiadomo, jakie były dalsze losy Wokulskiego, możliwe jest, że nauce i eksperymentom bohater poświęcił ostatnie lata swego życia. Na najwyższe uznanie zasługuje wrażliwość bohatera na niedolę innych. Chętnie pomagał innym nie licząc na zyski czy uznanie, np. Węgiełkowi, Wysockiemu. Co ważne, wspierał też Stawską i stał po jej stronie w sporze o lalkę. Wokulski nie tylko doskonale znał i rozumiał pozytywistyczne postulaty, ale także potrafił je bezinteresownie urzeczywistniać, o czym świadczy założenie spółki handlującej ze Wschodem. Działalność w charakterze przedsiębiorcy stanowiła swego rodzaju alternatywę dla pracy naukowej Stacha, której pierwotnie pragnął się poświęcić. Stach marzył o doskonałym państwie, w którym zniknie biedota z Powiśla, ludzie będą mieli zapewnioną pracę, co zarazem wpłynie na dynamiczny rozwój państwa. Talentu do pomnażania majątku i robienia interesów można Wokulskiemu pozazdrościć. Choć nutę optymistyczną zakłócają podejrzane interesy prowadzone przez bohatera podczas wojny w Bułgarii, które kilkakrotnie podniosły wartość i tak już znacznego majątku, ale nie wiadomo, czy pieniądze pochodziły wyłącznie z handlu żywnością, czy też bronią. Upór i konsekwencja towarzyszyły Wokulskiemu również w sprawach uczuciowych. Tak konsekwentnie pragnęłaby być kochana i adorowana nie jedna kobieta. Zaszczyt spotkał Izabelę Łęcką, która niestety nie potrafiła docenić czystych i bezinteresownych gestów ślepo w niej zakochanego Stacha.

Co drażni mnie u głównego bohatera "Lalki".

Jednak w charakterze Wokulskiego można wskazać kilka poważnych rys, które stawiają tego bohatera w bardzo niekorzystnym świetle. Przede wszystkim był pełen wewnętrznych sprzeczności. Ten z pozoru bezinteresowny bohater dla poprawy warunków życia zawarł ślub z rozsądku z o wiele od siebie starszą, ale za to jakże majętną wdową po Minclu. Zapewne siedziałby w sklepie pochłonięty pomnażaniem majątku, ale niczym grom spadła na niego miłość do Izabeli. Od tego czasu Wokulski zmienia się, traci zdolność realnej oceny sytuacji i nie dostrzega, iż u manipulującej nim Izabeli nie ma najmniejszych szans. Co najgorsze również z przyczyn niezależnych od niego, bowiem Izabeli przeszkadza to, że jest on kupcem i ma w jej mniemaniu gorsze pochodzenie społeczne. Naiwnie sądził, że pieniądze zbliżą go do Izabeli. Marzenie o przekroczeniu progów arystokratycznych salonów spełniło się, lecz Wokulski na równi pogardzał sobą za to, że chce się sprzedać, jak tymi ludźmi z ich sztucznym, hermetycznym światem. Czuł, że zdradził samego siebie i nie potrafił uwolnić się od wyrzutów sumienia. Sam przyznawał:

"Zdobyłem majątek dla niej! (...) Handel...ja i handel! ...I to ja zgromadziłem przeszło pół miliona rubli w ciągu dwu lat, ja zmieszałem się z ekonomicznymi szulerami i stawiałem na kartę pracę i życie, no...i wygrałem... Ja idealista, ja uczony, ja który przecie rozumiem, że pół miliona rubli człowiek nie mógłby wypracować przez całe życie, nawet przez trzy życia...".

Odgrywanie w towarzystwie kogoś innego zakup powozu, bywanie w Łazienkach, wystawianie konia na wyścigach, a nawet wyciąganie darmozjada Łęckiego z kłopotów finansowych tylko po to, by przypodobać się Izabeli jest żenujące. Ten sposób oczarowania wybranki serca dyskwalifikuje w moich oczach Wokulskiego. Nie usprawiedliwiają go nawet wyrzuty sumienia, bo przecież zdawał sobie sprawę, że postępuje podle, o cztm wyraźnie mówi w swoim monologu:

"Mam dla jej skrzydeł opuszczać swoją norę i innych robaków? To są moi - ci, którzy leżą tam na śmietniku i może dlatego są nędzni i będą jeszcze nędzniejsi, że ja chcę wydawać po trzydzieści tysięcy rubli na zabawę w motyla. Głupi handlarzu, podły człowieku!"

Cóż z tego skoro nie potrafił, a może nie chciał wyciągnąć właściwych wniosków. Człowiek, który miał tak wiele zainteresowań uzależnił się od miłości do lodowatej kobiety, dlatego stracił grunt pod nogami, gdy ta ostatecznie go odrzuciła. Jeśli byłby silniejszy psychicznie i gdyby chciał dojrzeć wokół siebie coś jeszcze oprócz Izabeli, na której jego świat kończył się i zaczynał, to zapewne nie doszłoby do próby samobójczej. Mógł być szczęśliwy, choćby żeniąc się ze Stawską. Miałby żonę, która zapewne kochałaby go i doceniła szlachetne cechy jego osobowości, ale on z uporem brnął w irracjonalne uczucie.

Wokulski to życiowy bankrut, bo ideały jakim służył, rozmijały się z czasem, w którym żył. Podwójnie przegrał jako romantyk, gdyż na jego oczach runął gmach idei głoszącej zbrojną walkę o niepodległość, a jego niespełniona miłość do Izabeli odebrała mu wiarę w sens tego uczucia, zabiła zdolność kochania. Rozumiał miłość nazbyt dosłownie, cały spalał się na ołtarzu tego uczucia, a w zamian nie dostawał nic. Tak samo poległ na jako pozytywista, bo leniwi i aspołeczni arystokraci nie byli zainteresowani wysuwanymi przez niego planami rozwoju. Zatem Wokulski może fascynować, a nawet imponować, ale też drażni jego romantyczna niepraktyczność i brak przystosowania do rzeczywistości.