Wiele razy słyszymy o ludziach, którzy są samotni w tłumie. Wydaje się to niemożliwe, a jednak nawet wśród bohaterów literackich znajdziemy ludzi wyalienowanych. Modelowym przykładem może być Stanisław Wokulski główny bohater "Lalki" Bolesława Prusa. Przyczyny tego stanu mogą być bardzo różne: odrzucenie i brak akceptacji ze strony społeczeństwa, rozdarcie wewnętrzne charakterystyczne dla człowieka epoki przejściowej, niespełniona miłość, stracone złudzenia, zaprzeczenie dawnym ideałom.
O Wokulskim można powiedzieć, iż samotność towarzyszyła u zawsze. Nie była to wyłącznie samotność wynikająca z braku kogoś bliskiego, ale - może nawet bardziej bolesna - samotność duchowa. Ubogi subiekt w opinii innych nie miał prawa nawet marzyć o wykształceniu, które zapewniało nie tylko pieniądz, ale przede wszystkim awans społeczny. Stach podjął samotna walkę z przesadami i konserwatyzmem otoczenia, a co ważniejsze pokazał, iż marzenia po to są, by je spełniać. Skończył najpierw kursy w Szkole Przygotowawczej, a następnie studia w Szkole Głównej. Był jednak samotny w tych dążeniach, a sukcesu też nie miał z kim dzielić, gdyż dla większości znających go ludzi wciąż pozostawał subiektem, któremu wymarzyła się kariera. Zesłanie na Syberię za udział w powstaniu wykorzystał na zdobywanie wiedzy, nawet osiągnął niebagatelne sukcesy. W Warszawie był jednak przegrany. Kupcy bali się, że jest za mądry do tego fachu, arystokraci nie dostrzegali nim partnera do rozmów, a naukowcy chętnie korzystali z jego wsparcia finansowego. Majątek Stacha pomnożył się dwukrotnie w dość szybkim tempie. Najpierw poprzez ożenek z wdową po Minclu, która po swej śmierci "skazała" go na sklep oraz po wojnie bułgarsko-tureckiej. Zatem Wokulski miał wszystko, a mimo to wciąż tkwiło w nim uczucie pustki, niezaspokojenia, samotności, a może niedopasowania do czasów, w jakich przyszło mu żyć i wcielać swe ideały.
Wokulskie był przewrażliwiony, delikatny i mimo wszystko zbyt mało odporny na negatywne opinie innych, choć bardzo starał się nie pokazywać tego na zewnątrz odczuwał zazdrosne spojrzenia, nieprzychylne komentarze. Cierpiał widząc pozbawione trosk życie arystokratów. Nie musieli tak jak on pracować na własne majątki czy pozycję społeczną, lecz wszystko mieli dane odgórnie, dlatego nie szanowali ani siebie, ani innych ludzi. Stąd Wokulski musiał być niejako z definicji odrzucony, nie możliwe było, by arystokracji dopuściła go do swego grona. Człowiek bez odpowiedniego pochodzenia, drobny ciułacz mógł jedynie pomarzyć o tym, że będzie jednym z nich. Co ciekawe, arystokraci nie wyprowadzali go z błędu, bo przecież na obecności Wokulskiego wiele mogli skorzystać, ale do tego też byli za leniwi. Stach tak bardzo pragnął stać się kimś innym, że zaparł się samego siebie, co przyczyniło się później do jego ostatecznej klęski.
Losy Stanisława Wokulskiego są typowe dla wielu przedstawicieli jego pokolenia, ludzi rozpiętych na granicy dwóch epok trochę romantyków i nie do końca pozytywistów. Tą prawidłowość dostrzegał autor "Lalki", gdy przyznawał, że etap przemian "zaczął się poezją, a skończył nauką, zaczął się rycerskością, a skończył kapitalizmem, zaczął się poświęceniem, a skończył geszefciarstwem, gonitwą za pieniądzem". W psychice Stacha jak w zwierciadle odbijają się wszystkie te przemiany. Zderza się natura czułego romantyka z racjonalnym pozytywistą, co znajduje swe odzwierciedlenie w jego nie przemyślanych, czasem zaskakujących decyzjach i motywach działania. Można by przecież zapytać po co mu odległa, lodowata Izabela, skoro obok ma czułą Stawską? Rozsądek zapewne kazałby wybrać spokojne życie u boku Stawskiej, lecz serce kategorycznie się temu sprzeciwia. Rozum i uczucie, logika i szaleństwo to dwa sprzeczne bieguny, między którymi rozrywana jest psychika Stacha. Ten sam Wokulski potrafi szaleć z miłości i zachowywać się irracjonalnie, a jednocześnie świetnie prowadzi interesy, pomnaża majątek, działa charytatywnie oraz wciela w życie pozytywistyczne hasła. Wielu zawdzięczało mu wsparcie, wręcz uratowanie życia, jak choćby Węgiełek czy prostytutka, która dzięki niemu mogła zupełnie odmienić dwój los. Wokulski co ważne, czynił to wszystko nie dla poklasku (temu służyła filantropijna działalność Łęskiej), ale cieszyło go, iż może dzielić się tym, co ma, bo przecież sam wyszedł z biedy. Z dumą przyznawał: "jakże oni szczęśliwi, ci wszyscy, w których tylko głód wywołuje apatię, a jedynym cierpieniem jest zimno. I tak łatwo ich uszczęśliwić. Nawet moim skromnym majątkiem mógłbym wydźwignąć parę tysięcy rodzin". Szkoda, że sam nie był w stanie sobie pomóc. Naiwnie myślał, że pieniądze otworzą serce Łęckiej, ale boleśnie się pomylił. Na nic zdało się wykupienie długów ojca Izabeli, podbicie ceny kamienicy, zapewnienie wielbicieli Rossiniemu. Tęsknota dojrzewała w nim, rósł głód miłości, a im Izabela oddalała się, tym bardziej Wokulski zdolny był do poświęceń dla niej. Stach kochał i pragnął być kochany, ale jego pech polegał na tym, że niewłaściwie wybrał obiekt swych westchnień. Izabela stanowcza, zapatrzona w siebie arystokratka świetnie bawiła się jego uczuciami. Wokulski nie miał szans również dlatego, że Izabela nie potrafiła kochać, ale sama oczekiwała od mężczyzn dowodów miłości i pragnęła być adorowana. Dla bohatera była jednak wyśnionym cudem, aniołem, a jeśli szukał wad to tylko w sobie. Z tego powodu konfrontacja z rzeczywistością, spojrzenie na nią i jej zachowanie z perspektywy było tak bolesne w skutkach. Ślepa miłość zabiła w nim fascynację nauką oraz kupieckie zacięcie. Nikt nie wie, co później spotkało Wokulskiego, bo jego wątek w powieści jest otwarty. Krążyły różne plotki o podróży do Paryża czy jego rzekomym samobójstwie.
Podsumowując, przyczyny alienacji Wokulskiego są różnorodne i złożone, ale wydaje się, iż najmniej w tym jest jego własnej winy. Podstawowa przyczyna tkwiła w jego skomplikowanej, rozdartej osobowości. Nie chciała go Izabela, arystokracja miała inne niż patriotyczne "problemy". Potrzebowali go i cenili jedynie ci najbiedniejsi, bo dawał im szansę na nowe, szczęśliwsze życie.