Wokulski to czterdziestopięcioletni bogaty kupiec. Człowiek ukształtowany w epoce romantyzmu, wychowany na lekturze wielkich dzieł romantyków. Uczestnik powstania styczniowego, zesłany na Syberię. Pochodził ze zubożałej szlachty, wierzył głęboko w naukę. Porzucił studia w Szkole Głównej, pragnął być naukowcem. Jest jednostką wybitną, utalentowaną indywidualnością, niedoceniany. Był na Bałkanach, gdzie toczyła się wojna. Wrócił po ośmiu miesiącach jako posiadacz ogromnej fortuny zarobionej na dostawach dla wojska. Był człowiekiem inteligentnym, pomagał swoim pracownikom, był czuły na biedę. Wrażliwy i czuły. Doktor Szuman powiedział o nim: "Skupiło się w nim dwóch ludzi: romantyk sprzed roku 1860 i pozytywista z 1870 roku". Wokulski idealizował miłość, był marzycielem o wybujałej wyobraźni. Zakochał się w Izabeli Łęckiej. Idealizował uczucie i ukochaną kobietę. Miłość do Izabeli określała jego życie, ambicje i plany. Miłość ta przekreślała wszystko, zmieniła Stanisława z człowieka rozsądnego w romantyka. Wokulski przestał wierzyć w pracę, stracił pewność siebie. Był zdolny do poświęceń, traktował miłość z wielką czcią. Łęcka była zimna i wyrachowana w uczuciach, nie doceniała Wokulskiego. Dumna i wyniosła, gardziła ludźmi. Ważne było dla niej arystokratyczne pochodzenie i życie w luksusie. Wokulski był dla niej tylko kupcem. Była pustą wewnętrznie pannicą, egoistką, niezdolną do głębszych uczuć. Prowadziła próżniaczy styl życia, gardziła pracą, pragnęła żyć w luksusach. Wokulski nie był tego świadomy, była to miłość destrukcyjna. Poprowadziła go do załamania psychicznego i rozgoryczenia. Poprowadziła go nawet do próby samobójstwa.

Tytuł rozdziału "Dusza w letargu" w pełni oddaje treść przeżyć Wokulskiego po rozstaniu z Izabelą. Po powrocie do Warszawy Stanisław popadł w apatię, nie wychodził z domu. Spał do piątej po południu, nie zajmował się niczym praktycznym. "Spał do piątej po południu, a potem, umywszy się i ubrawszy jak do wyjścia, całkiem mimo woli usiadł na fotelu w salonie i drzemał do wieczora. Gdy zaś na ulicach zapłonęły latarnie, kazał podać światło i przynieść befsztyk z restauracji. Zjadł go z apetytem, popił winem i około północy znowu poszedł spać. (...)Potem zupełnie stracił rachubę czasu, nie spostrzegał różnic pomiędzy dniem i nocą, nie uważał, ażeby godziny mijały za prędko albo za wolno. W ogóle nie zajmował się czasem, który dla niego jakby nie istniał. Czuł tylko pustkę w sobie i naokoło siebie i nie był pewny, czy nie powiększyło się jego mieszkanie."

Nie był nawet w stanie odesłać papierów pani Stawskiej informujących o śmierci jej męża Ludwika. Później doszedł do siebie, wspominał profesora Geista. Szlangbaum proponował mu przejęcie wszystkich interesów. Wokulski zrezygnował z prowadzenia spółki do handlu z Cesarstwem, jego udziały zostają sprzedane. Wokulski zastanawia się nad pracą naukową, by do niej powrócić. Doktor Szuman opiekuje się Wokulskim, Rzecki czuje się coraz gorzej. Stanisław nie ukrywa już co sądzi o arystokracji: "- Szacunek !...- zawołał śmiejąc się Wokulski.- Czy książę sądzi, że nie zrozumiałem, na czym on polegał i jakie zapewniał mi stanowisko między wami...? Pan Szastalski, pan Niwiński, nawet...pan Starski, który nigdy nic nie robił i nie wiadomo skąd brał pieniądze, o dziesięć pięter stali wyżej ode mnie w waszym szacunku. Co mówię...Lada zagraniczny przybłęda bez trudu, dostawał się do waszych salonów, które ja musiałem dopiero zdobywać, choćby...piętnastym procentem od powierzonych mi kapitałów ! To oni, to ci ludzie, nie ja, posiadali wasz szacunek, ba ! mieli nierównie rozleglejsze przywileje...Choć każdy z tych wyżej oszacowanych mniej jest wart aniżeli mój szwajcar sklepowy, bo on coś robi i przynajmniej nie gnoi od ogółu..."

Wokulskiego odwiedza Węgiełek, bohater dowiaduje się o rozejściu się barona Dalskiego z żoną. Wokulskiego odwiedzało wielu gości, ale nie byli w stanie wyrwać go z depresji. Stanisław pytał Ochockiego, czy nie chciałby pracować u Geista. Wąsowska próbuje pogodzić Wokulskiego z Izabelą, ale ten myślał o niej już w inny sposób: ""Zdobywałem majątek dla niej!... - pomyślał. - Handel... ja i handel!... I to ja zgromadziłem przeszło pół miliona rubli w ciągu dwu lat, ja zmieszałem się z ekonomicznymi szulerami, stawiałem na kartę pracę i życie, no... i wygrałem... Ja - idealista, ja - uczony, ja, który przecie rozumiem, że pół miliona rubli człowiek nie mógłby wypracować przez całe życie, nawet przez trzy życia... A jedyną pociechą, jaką jeszcze wyniosłem z tej szulerki, jest pewność, żem nie kradł i nie oszukiwał... Widocznie Bóg opiekuje się głupcami...""

Wokulski obwieszcza zamiar wyjazdu do Moskwy w interesach, wysyła depeszę do Suzina, ściągnął dla niego pół miliona rubli. Wokulski sprzedaje wszystkie swoje nieruchomości Szlangbaumowi. W kilka dni później wyjeżdża, ale nie wiadomo gdzie.