Magda nienawidziła poniedziałków. Nie dość, że musiała wcześnie wstać, to jeszcze na pierwszej lekcji była ta ohydna fizyka. Ten poniedziałek zapowiadał się jeszcze gorzej niż pozostałe. Magda była jedną z niewielu osób, które jeszcze nie były pytane i była prawie pewna, że pani od fizyki wezwie ją dziś do tablicy. Nie znaczy to, że Magda się nie uczyła. Wręcz przeciwnie, sobotnie popołudnie i całą niedzielę przesiedziała z nosem w podręczniku do fizyki. Całkiem nieźle opanowała wzory i formułki, ale… Cóż fizyczka, nie była najsympatyczniejszą osobą na świecie. Lubiła dogryzać uczniom i udowadniać im, że nic nie umieją.
Ósma zero zero, fizyczka wkracza do klasy i otwiera dziennik. Wbrew zdrowemu rozsądkowi Magda przez chwilę ma nadzieję, że jednak nieprzyjemność ją ominie. Niestety, nadzieja matką głupich.
- Numer 25, Magda Skowrońska. Zapraszam do tablicy.
Magda na drżących nogach podchodzi do biurka profesorki. Czuje na plecach współczujące spojrzenia kolegów i koleżanek. Dostaje pytanie i oddycha z ulgą, zna na nie odpowiedź. Zaczyna recytować formułkę, ale myli się przy jednym pojęciu. Nauczycielce nie trzeba więcej.
- Wystarczy, dziecko. Znów nie jesteś przygotowana. Wiadomo, całe lekcje chichotasz z tą twoją Ania, a w weekendy, jak znam życie, uganiasz się za chłopakami. Ocena niedostateczna, siadaj. I radzę ci, żebyś się wreszcie przyłożyła do nauki, bo twój okres ochronny już dawno minął.
Magda gwałtownie czerwienieje. Wie dobrze, co profesorka ma na myśli. Rok temu Magdzie umarła mama. Mimo zaawansowanego wieku, była w ciąży. Wszystko szło dobrze, Aż do dnia porodu. Okazało się, że serce mamy było słabsze, niż sądzili lekarze. Nie wytrzymało, chłopiec, który się urodził, był tak słaby, że przeżył tylko kilka dni. Od tego czasu Magdą opiekował się tylko tata. Czasem trudno im się było dogadać. Dla taty to wszystko też nie było łatwe. Ale jakim prawem ta nauczycielka przywołuje tragedię Magdy, jakim prawem poniża ją przy wszystkich! Magda przygryza dolną wargę i wolno rusza w stronę ławki. Zdecydowanie, nie lubi poniedziałków.
Ania pocieszająco poklepuje ją po ręce. Szepce do niej, że fizyczka już taka jest, nikomu nie popuszcza. Niewiele to pomaga, Magda nadal czuje się nieszczęśliwa, samotna i poniżona. Ugania się za chłopakami! Chociaż ma już siedemnaście lat, nigdy jeszcze nie miała nikogo. Bardziej od chłopców interesują ją nauka i ksiązki.
Kiedy Magda wróciła do domu, taty jeszcze nie było. Jak zwykle. Nie spieszył się z pracy do domu. Zwykle wpadał do baru, żeby wypić z kolegami kilka piw. A ostatnio chyba nawet coś mocniejszego. Tata przychodził późno, zataczał się i czuć było od niego wódkę. Magda westchnęła i poszła do kuchni ugotować obiad. W tym momencie wesoła melodyjka, zupełnie nieadekwatna do dzisiejszego nastroju Magdy, oznajmiła jej, że dostała sms-a. Zerknęła na ekranik telefonu. Wiadomość była od Ani. "Nie przejmuj się, kochana, ona taka już jest. Każdemu dokuczy. 3-maj się".
Sms od przyjaciółki nie poprawił Magdzie humoru. Natychmiast odpisała: "Łatwo Ci mówić, to nie Ty tam stałaś, pod obstrzałem spojrzeń wszystkich. Jestem załamana. Nie chce mi się żyć". Nastawiła wodę na ryż i zaczęła obierać jabłka. Za chwilę wesoła melodyjka rozbrzmiała ponownie. Jednak treść wiadomości była dosyć zaskakująca: "Hej, chyba pomyliłaś numery. Mam na imię Marek i nic nie wiem, o powodach twojego załamania. Choć chętnie bym się dowiedział… Pozdrawiam.". Magda rozzłościła się. Tak, dokładnie tego było jej jeszcze potrzeba, flirtu z nieznajomym, który na dodatek mieszka pewnie tysiąc kilometrów od niej. Sprawdziła numer, faktycznie, pomyliła się. "Nie potrzebuje Twojego współczucia ani Twojego wsparcia. To moje życie i moje sprawy. Pilnuj swojego nosa. Pozdrawiam." Ku jej zdziwieniu, chłopak odpisał. "No no, nie trzeba się denerwować. Każdy ma czasem gorszy dzień. Rozumiem jednak, że nie życzysz sobie kontynuowania naszej przypadkowej znajomości i żegnam".
Magdzie zrobiło się wstyd. Chłopak ma dobre intencje. To nie jego wina, że ona ma zły dzień. Decyzja była szybka: "OK., zareagowałam za nerwowo. Przepraszam. Po prostu wszystko mnie ostatnio przytłacza. A tak w ogóle mam na imię Magda, mam 16 lat i mieszkam pod Toruniem". Kilka sekund i telefon zapiszczał radośnie: "To już prawdziwy palec losu! Ja mieszkam w… Toruniu! I też mam 16 lat. Masz Internet? Moglibyśmy pogadać na gg". Magda akurat skończyła jeść ryż z jabłkami (w piekarniku zostawiła porcję dla taty), więc natychmiast włączyła komputer i wysłała Markowi swój numer gg. Wkrótce na ekranie pojawił się znajomy żółty kwadracik i uśmiechnięte słoneczko.
Następnego ranka budzik zadzwonił o siódmej. Magda z trudem uniosła powieki. Znalazła w sobie tylko tyle siły, by sięgnąć ręką i wyłączyć rozwrzeszczane urządzenie. Kiedy następnym razem otwarła oczy, była już prawie ósma. Magda natychmiast oprzytomniała. Lekcje zaczynały się za dziesięć minut. Dziewczyna wyskoczyła w łóżka i pobiegła pod prysznic. Po drodze minęła pokój ojca, z którego dobiegało potężne chrapanie. Czy nie powinien być już w pracy? Magda nie odważyła się obudzić taty, ostatnio był wobec niej coraz bardziej agresywny.
Kiedy wpadła do klasy, było już sporo po ósmej. Jednak pierwszą lekcja był niemiecki, a pani od niemieckiego była bardzo wyrozumiała. Magda cichutko przeprosiła i wślizgnęła się na swoje miejsce. Ania natychmiast zobaczyła, że w życiu przyjaciółki nastąpiły jakieś zmiany. Oczy, choć podpuchnięte z niewyspania, lśniły radością i było w nich jakieś rozmarzenie. Dziewczęta zaczęły szeptać i po chwili Ania wiedziała już wszystko. Magda spędziła prawie całą noc klikając z nieznajomym z Torunia. Świetnie im się rozmawiało, mieli podobne zainteresowania i poczucie humoru. Marek mieszkał w centrum Torunia i chodził do bardzo dobrego liceum. Miał mamę, tatę i trzy siostry. Był sympatycznym, choć trochę nieśmiałym chłopcem.
Ania ucieszyła się, że Magda znalazła nowego przyjaciela. Po śmierci mamy dziewczyna stała się zamknięta w sobie, odsunęła się od większości znajomych. Ania rozumiała, że może ranią ją ich współczujące spojrzenia. Na dodatek ojciec Magdy nie był wzorowym rodzicem. Ania kiedyś podsłuchała rodziców rozmawiających o panu Skowrońskim. Podobno pił coraz więcej i na pewno wkrótce straci z tego powodu pracę. Ania uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Na pewno wszystko będzie dobrze - powiedziała cichutko, a Magda uśmiechnęła się do niej promiennie.
Po lekcjach Magda pobiegła do domu jak na skrzydłach. Włączyła komputer, Marek już był na gg. Znowu rozmawiali prawie całą noc, Magda na śmierć zapomniała o jutrzejszej klasówce z biologii. Ale co tam, Marek był najważniejszy! Odtąd najważniejszą częścią dnia były dla Magdy długie rozmowy z Markiem, Rozmawiali o wszystkim: o szkole, rodzinie, znajomych. O muzyce, książkach, sztuce. O zwierzętach i marzeniach. Magda nie poruszała tylko jednego tematu. Tata. Dowiedziała się, że stracił pracę. Pił coraz więcej. Wracał zataczając się, nie golił się, był bardzo niemiły. Ten jeden aspekt swojego życia Magda wolała przemilczeć, ale o wszystkim innym mówiła Markowi bez ograniczeń. Wkrótce zauważyła, że chłopak wie o niej nawet więcej niż Ania. Stał się jej przyjacielem, powiernikiem, a może nawet kimś więcej…
Niestety, wszystko ma swoją cenę. Magda spędzała tak dużo czasu na rozmowach z Markiem, że wszystko inne poszło w odstawkę. Ania, znajomi, nawet nauka. To ostatnie było szczególnie niepokojące, bo wielkimi krokami zbliżał się koniec roku szkolnego, a oceny Magdy nie były rewelacyjne. Dziewczyna zawsze była jedną z najlepszych uczennic, co roku przynosiła do domu świadectwo z paskiem. Jednak w tym roku z większości przedmiotów miała zwykłą tróją, a z fizyki zaledwie dopuszczający. Wychowawczyni zapowiedziała wywiadówkę, Magda nie wiedziała, jak powiedzieć tacie o swoich nieciekawych ocenach.
W dniu wywiadówki Magda była zbyt zdenerwowana, by rozmawiać z Markiem. Siedziała na tapczanie i gryzła paznokcie. Tata nie przychodził długo, bardzo długo. Dziewczyna domyśliła się, że po zebraniu ojciec wstąpił do baru. To dobrze, czy źle? Może upije się tak, że zapomni o córce. A może wścieknie się i dojdzie do awantury. Oby czekający w kuchni wyjątkowo smaczny obiad udobruchał go!
Zamek do drzwi szczeknął już po północy. Magda drzemała, ale zerwała się natychmiast, gdy tata z rozmachem otworzył drzwi jej pokoju. Był zły, bardzo zły. Pyszny obiad nic nie pomógł.
- Co ty sobie wyobrażasz? Nie uczysz się, ledwo przeszłaś do następnej klasy. Całymi dniami siedzisz przed tym komputerem. Zgłupiałaś do reszty, żebym ja musiał za ciebie oczami świecić?
Magda nie wiedziała, co odpowiedzieć więc spuściła wzrok. Nagle poczuła na policzku piekący ból. W pierwszej chwili nie wiedział, co się stało, nie mogła zrozumieć. Tata uderzył ją w twarz. Tata, który kiedy była dzieckiem nigdy nie dał jej nawet klapsa, tata, który pokłócił się kiedyś z dziadkiem, który zbyt ostro skarcił dokazującą wnuczkę…
- Weź się w garść, dziewczyno, bo marnujesz sobie życie!
- To TY marnujesz sobie i mnie życie swoim piciem - krzyknęła Magda, zanim zdołała się powstrzymać. Tata znowu podniósł rękę, ale tym razem Magda była szybsza. Błyskawicznie uchyliła się, a ciężka ręka ojca trafiła w monitor komputera, który zachwiał się i spadł na podłogę. Ekran rozprysł się w tysiąc szklanych kawałeczków.
- Przynajmniej będziesz miała więcej czasu na naukę - zaśmiał się tata i wyszedł.
Magda wybuchła płaczem. Było już bardzo późno, ale drżącymi palcami wystukała jeszcze smsa do Marka. Ku jej zdziwieniu, chłopak prawie natychmiast oddzwonił. Pierwszy raz usłyszała jego głos, nieco zachrypnięty, głęboki, ładny. Trochę jak głos spikera radiowego. Rozmowa z przyjacielem bardzo podniosła ja na duchu. Opowiedziała mu wszystko z wyjątkiem tego, że ojciec ją uderzył. Wstydziła się za tatę.
Minęło kilka tygodni. Okazało się, że życie bez komputera ma swoje dobre strony. Magda miała więcej czasu i podczas wakacji nadrobiła zaległości, przeczytała nawet przyszłoroczne lektury z języka polskiego. Zaczęła się znów spotykać ze znajomymi, jej przyjaźń z Anią na nowo rozkwitła. Co do Marka, to przez kilka tygodni często do niej dzwonił, a potem oboje uznali, że czas najwyższy się spotkać. Umówili się na Rynku w miejscowości Magdy w pewne piękne, słoneczne popołudnie.
Magda była trochę stremowana. Starannie przygotowała się do randki: uprasowała ulubiona spódniczkę i ładną bluzkę, ułożyła włosy i lekko się umalowała. Spojrzała w lustro i stwierdziła, że wygląda całkiem nieźle. Tylko jeden szczegół szpecił jej buzię - siniak pod okiem. Niestety, tamta czerwcowa kłótnia z tatą nie była ostatnia. Ojciec regularnie ją bił. A ona ciągle wstydziła się komuś o tym powiedzieć. Postanowiła, że jeśli Marek poruszy sprawę sińca, uda, że spadła ze schodów.
Marek był punktualny. W rękach trzymał śliczny bukiecik, który wręczył Magdzie. Chłopak wyglądał całkiem jak na zdjęciach, które jej przysłał, kiedy jeszcze miała komputer. Wysoki, kasztanowe włosy, głębokie, czarne oczy. Bardzo się Magdzie spodobał, a ona jemu chyba też, sądząc po zachwyconym spojrzeniu, jakim ją obrzucił.
Szybko znaleźli miłą kawiarnię i zamówili dwie porcje lodów. Początkowo rozmowa nie kleiła się, oboje byli trochę onieśmieleni. Jednak kiedy przywykli do siebie, okazało się, że rozmawia im się świetnie. Po trzech kwadransach Magda czuła, jakby znała Marka od zawsze. Kiedy na dworze już się ściemniało, Marek nieśmiało zapytał o sińca na twarzy Magdy. Dziewczyna spuściła oczy i wybąkała przygotowane zawczasu kłamstwo. Nie umiała jednak kłamać, Marek spostrzegł, że nie mówi prawdy. Serdecznie wziął ją za rękę i przypomniał, że może mu zaufać. Magda rozpłakała się. Przez łzy opowiedziała mu, co się dzieje z jej ojcem. Marek słuchał ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy skończyła, poradził jej, żeby natychmiast poszła na policję. Magdę zaszokowała taka rada. Oczywiście, przemoc to przemoc, ale to przecież tata… jednak Marek był nieugięty. Wytłumaczył Magdzie, że jej ojciec kiedyś w napadzie wściekłości może zrobić jej coś naprawdę złego, na przykład złamać rękę. Wyjaśnił też, że alkoholizm to choroba, którą można i powinno się leczyć. Wreszcie Magda ustąpiła.
Następnego dnia Marek przyjechał znowu i towarzyszył Magdzie na komisariacie. Był to chyba najcięższy dzień w jej życiu. No, może oprócz dnia, w którym umarła jej mama. Ojciec Magdy został aresztowany, jednak w więzieniu spędził tylko trzy dni. Po tym czasie został wypuszczony. Pobyt w więzieniu dał mu jednak do myślenia. Mężczyzna przeprosił córkę i obiecał, że się zmieni. Zadeklarował też chęć pójścia na odwyk. Zaproponował Magdzie, żeby przez pewien czas pomieszkała u babci, w Toruniu. On przez ten czas podda się leczeniu, a kiedy będzie już zdrowy, znowu zamieszkają razem.
Magdzie żal było rozstawać się z ojcem, ale przecież rozstanie nie było na zawsze, a poza tym - w Toruniu mieszkał Marek… Dziewczyna spakowała się i pożegnała z tatą. W Toruniu na dworcu czekali na nią babcia i Marek z bukietem czerwonych róż. "Jednak życie jest piękne" - pomyślała Magda.