Kolejne piękne wakacje. Marta siedziała przy oknie i wyglądała na piękny, kolorowy i słoneczny świat. Jednak nie uczestniczyła w powszechnej radości. Przeciwnie, buzię miała zachmurzoną i nawet od czasu do czasu pochlipywała żałośnie.

- Dlaczego byłam taka rozrzutna? Inni zbierali pieniądze na kolonię cały rok, a ja kupowałam to kolorowe czasopismo, to nowy kosmetyk… Ech, teraz wszyscy bawią się świetnie na wakacjach, a ja tkwię tu sama jak kołek.

Zdecydowanie, nie był to najlepszy dzień w życiu Marty. Wychyliła się trochę bardziej przez okno, żeby zobaczyć, jak radzi sobie zasadzony przed kilkoma miesiącami przez mamę krzak róży i dostrzegła dwie koleżanki szepczące pod trzepakiem.

- Hej, hej - zawołały na widok Marty, wesoło machając w jej stronę.

- Cześć, dziewczyny - odpowiedziała raczej ponuro.

- Co to, taki piękny dzień, a ty się kisisz w czterech ścianach? - - zapytała ta wyższa, Kamila.

- Chodź do nas - zaprosiła ta ruda, Kaśka.

Właściwie czemu nie? Marta związała włosy w koński ogon, użyła delikatnego błyszczyku i zbiegła na dół. Wychodząc krzyknęła tylko niezobowiązująco: "Wychodzę". I tak nie zauważą, że jej nie ma. Pewnie kiedy ojciec wróci z pracy znów będą się kłócić, a potem każde będzie siedzieć wściekłe na cały świat w swoim pokoju. Normalka.

Dziewczęta chwile postały pod trzepakiem, plotkując trochę i omawiając piękną pogodę. Potem Kaśka i Kamila zaproponowały wypad nad rzeczkę. Martę trochę to zdziwiło. Rzeczka była całkiem niedaleko, w parku, ale nie cieszyła się dobrą sławą. Krążyły pogłoski, że zbiera się tam nieciekawe towarzystwo, a wieczorem wszystkie dzieciaki miały surowo zakazane udawać się w tamtą okolicę. Jednak Marta nie miała zamiaru przesiedzieć samotnie kolejnego popołudnia, więc szybko się zgodziła.

Kiedy dziewczęta leniwie szły nad rzeczkę, Marta zdała sobie sprawę, że różni się od koleżanek. Na nogach miała dżinsy i wygodne adidasy, zwieńczeniem stroju był podkoszulek. Na buzi nie miała właściwie żadnych kosmetyków, jedynie odrobina pudru i błyszczyk. Za to rówieśniczki były ubrane w króciutkie spódniczki, bluzeczki z dekoltem i buty na wysokim obcasie, a ich młodych twarzy prawie nie było widać zza warstwy ostrego, żeby nie powiedzieć wyzywającego, makijażu.

Na miejscu okazało się, że nad rzeczką znajduje się grupka kilkunastu młodych ludzi. W pierwszej chwili Marta pomyślała, że chyba nie będzie czuć się dobrze w ich towarzystwie. Wszyscy wyglądali na starszych. Jednak…

- Hej, ludzie. To Marta, nasza koleżanka ze szkoły!

Oczy wszystkich zwróciły się ku Marcie i dziewczyna zobaczyła, że wszyscy są uśmiechnięci i życzliwi. Zaczęła rozmawiać ze stojącą najbliżej dziewczyną i okazało się, że ta jest bardzo miła, nawet słuchała takiej samej jak Marta muzyki. Potem poznawała kolejno inne osoby i wszystkie były naprawdę miłe i otwarte. Tak, spacer nad rzeczkę z Kamilą i Kaśką to był zdecydowanie strzał w dziesiątkę!

Po pewnym czasie do grupki dołączył ktoś jeszcze. Wysoki chłopak o orlim nosie, ciemnych włosach i wesołym spojrzeniu. Marta nie mogła się powstrzymać i zapytała Kaśki, kim jest nowy przybysz.

- Kto? A, to jest Krzysiek, kumpel. A co, jest w twoim typie? -Kamila zmrużyła badawczo oczy.

- On? A nie, nie, tak się tylko pytam - Marta poczuła, że się czerwieni i wcale jej się to nie spodobało. Jednak Kamila nie zamierzała dręczyć koleżanki.

- Powodzenia - zaśmiała się cicho i odeszła.

Marta czuła się tak dobrze w nowym towarzystwie, że nie zauważyła, kiedy słoneczne popołudnie powoli zmieniło się w wieczór. Kiedy zerknęła na zegarek, aż zamarła.

- O rany, już ta godzina? Mama będzie wściekła, muszę lecieć!

Pożegnała się z nowymi przyjaciółmi i pobiegła w stronę domu. Kiedy cichutko otworzyła drzwi i usiłowała przemknąć do pokoju, była już 22. Na szczęście wszyscy już spali, a w salonie cichutko szemrał zapomniany telewizor… Wszyscy?

- Dobry wieczór, młoda panno. Chyba musimy porozmawiać - mama trzymała się pod boki i wyglądała na raczej rozgniewaną. - Nie przyszłaś na obiad, nie dałaś znaku życia. Odchodziłam od zmysłów, myślałam, że coś ci się stało. Właśnie miałam dzwonić na policję.

Marta odruchowo przyjęła postawę obronną.

- Oj, mamuś, małe spóźnienie… Wiesz, że często mi się to nie zdarza… Spotkałam koleżanki i strasznie się zagadałyśmy… - weszły do salonu i dopiero teraz Marta zauważyła, że mama ma zaczerwienione oczy. Czyżby aż tak przejęła się zniknięciem córki? Marta poczuła nieprzyjemne ukłucie. Ale nie, może mama płakała z zupełnie innego powodu.

- A gdzie tata?

- Tata… musiał wyjść… Nagłe wezwanie z pracy…

Aha, wszystko jasne. Znowu się pokłócili i tata wyszedł trzaskając drzwiami. Mama starała się zmienić temat.

- Martusiu, idź do łazienki, umyj się i do spania! Już późno. Tylko nie lej za dużo wody, nie stać nas.

Odkąd tata stracił pracę, nie było ich stać na wiele rzeczy. W tym na nieszczęsną kolonię dla Marty. Marta umyła się szybko i z przyjemnością wsunęła się w pachnąca pościel. Próbowała zasnąć, ale nie mogła. Myślała o dzisiejszym dniu, nowych znajomych, a przede wszystkim o Krzyśku i jego wesołych oczach. Przedtem sądziła, że to lato będzie beznadziejne, ale teraz myślała, że to mogą być świetne wakacje. Ach, jak dobrze, że zdecydowała się towarzyszyć Kamili i Kaśce nad rzeczkę!

Obudziła się w wyśmienitym humorze. Coś ładnie pachniało, chyba jajecznica. Za oknem wesoło świeciło słońce, ćwierkały ptaszki, a krzak róży pachniał oszałamiająco. Marta dziarsko wyskoczyła z łóżka i pobiegła do kuchni.

- Cześć, mamo - powiedziała wesoło, siadając przy stole. - Pogoda znowu dopisała. O, jajecznica ze szczypiorkiem, moja ulubiona!

Nagle zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak.

- Tata jeszcze nie wstał? Przecież już dziewiąta…

Mam usiadła naprzeciwko niej i uważnie spojrzała Marcie w oczy.

- Kochanie, tata na pewien czas przeprowadził się do babci. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Nie mogliśmy się ostatnio porozumieć, ciągle wybuchały kłótnie i awantury. Sama rozumiesz… Tak będzie lepiej.

Ale Marta wcale tak nie uważała. Miała łzy w oczach i już wiedziała, że nie zje ulubionej jajecznicy.

- Nieprawda, tak jest lepiej dla ciebie i dla niego! Dla mnie i Tomka najlepiej jest, kiedy mamy rodzinę, mamę i tatę!

Zerwała się z krzesła i wybiegła. Trochę włóczyła się po mieście, wreszcie usiadła na ławce w parku. Dlaczego? Jakim prawem zburzyli mój cały świat? Czy wcale mnie i Tomka nie kochają? Egoiści, myślą tylko o sobie. Marta była naprawdę bardzo rozgoryczona. Nagle ktoś koło niej usiadł.

- Marta? Co ty tu robisz? Dlaczego płaczesz? Opowiedz mi wszystko? - Kaśka była najwyraźniej zaniepokojona stanem koleżanki. Marta bardzo potrzebowała się komuś zwierzyć. Opowiedziała wszystko Kaśce. Jak zakład taty zamknięto, a jego wyrzucono na bruk, jak w domu co chwila wybuchały awantury, pieniędzy było coraz mniej, aż wreszcie w ramach obcinania wydatków trzeba było zrezygnować z kolonii Marty, wreszcie jak ojciec wyprowadził się z domu. Kaśka słuchała uważnie. Wreszcie objęła koleżankę, by dodać jej otuchy.

- Chodźmy nad rzeczkę. Pobędziesz wśród ludzi, poczujesz się lepiej.

Poszły. Pora była wczesna, ale nowi znajomi stawili się już w komplecie. Porozmawiali, pośmiali się, wreszcie Marta stwierdziła, że faktycznie czuje się odrobinę pocieszona. Nawet nie zdziwiła się, gdy zobaczyła w rękach jednego chłopaka małą, zgrabną paczuszkę. Papierosy. Chłopak poczęstował wszystkich. Nawet Kaśka i Kamila zapaliły. Tylko Marta odmówiła. Przez chwilę poczuła się niezręcznie. Przecież przed chwilą było tak miło, wszyscy śmiali się i żartowali, a teraz nowi znajomi patrzyli na nią prawie wrogo, a na pewno, z politowaniem.

- Nigdy nie paliłaś, prawda?

- Nie, nigdy… Nie miałam ochoty… Nie ciągnęło mnie… Mój tata cały czas pali, nie lubię zapachu tytoniu…

- Spróbuj - zachęciła chłopak. - To nie jest narkotyk.

Być może Marta ponownie odmówiłaby mu, ale właśnie dostrzegła w tłumie orli nos Krzyśka. Jeśli odmówi, Krzysiek pomyśli, że jest dziecinna. Albo że nie zna się na dobrej zabawie. A co tam, raz kozie śmierć!

Papieros nie smakował Marcie. Lekko się zakrztusiła, w ustach pozostał nieprzyjemny, gorzki posmak. Nie była pewna, czy podjęła właściwą decyzję, ale było za późno, Stało się. Od tego czasu papieros stał się nieodłącznym towarzyszem Marty. Paliła rano, popołudniu, wieczór. Wakacje się skończyły, a ona nadal paliła - przed szkołą, w trakcie przerwy, po szkole. Jednocześnie coraz bardziej przyjaźniła się z ludźmi znad rzeczki,. Szczególnie z Krzyśkiem, który okazał się sympatycznym chłopakiem. Natomiast jej przyjaźń z mamą zaczęła słabnąć. Martę denerwowało, że jak małe dziecko musi tłumaczyć się zawsze, kiedy gdzieś wychodzi albo planuje później wrócić. Przecież nie jest już przedszkolakiem! Mama również zauważyła, że z córką coś się dzieje i zabroniła jej spotykać się z nowymi przyjaciółmi. Oczywiście, Marta ani myślała słuchać. Wymykała się nad rzeczkę po lekcjach i wieczorami. Kłamała, aby nie wzbudzić podejrzeń mamy.

Pewnego wieczoru, przygotowując się na kolejne spotkanie z paczką i Krzyśkiem Marta uważnie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Zmieniła się. Kilka tygodni temu była śliczną blondyneczką o zaróżowionych policzkach. Teraz policzki zapadły się nieco i były blade. Zęby, przedtem białe jak śnieg, zażółciły się nieładnie. Podobnie opuszki palców, które na dodatek śmierdziały nieznośnie nikotyną. Marta zamyśliła się i doszła do wniosku, że zmiany nie obejmują jedynie jej wyglądu. Przed wakacjami była najlepsza na gimnastyce, a siatkówka była jej prawdziwa pasją. Teraz po kilku przebiegniętych metrach dostawała zadyszki. Również w nauce się opuściła. Nie tylko nie miała czasu na odrabianie zadań, bo większość wieczoru spędzała z nowymi znajomymi, ale jeszcze nie pojmowała nowych zasad tak dobrze jak kiedyś. Marta nie była naiwna, od razu zrozumiała, ze powodem nieładnego wyglądu i słabszych wyników w sporcie i nauce muszą być papierosy. W końcu oglądała telewizję i czytała magazyny dla nastolatków. Nie raz też słyszała rodziców i nauczycieli przestrzegających młodych ludzi przed tym nałogiem. Ale nie te niepokojące zmiany ją martwiły, a fakt, że niedługo zapewne zauważy je mama. Może rzucić palenie? Natychmiast pomyślała o wesołej grupce znad rzeczki i Krzyśku. Nie, rzucenie nie wchodzi w grę. Po prostu będę się mocniej malowała, wtedy mama nie zauważy.

Przy najbliższej okazji zwierzyła się ze swoich problemów koleżankom znad rzeczki. Okazało się, że wszystkie mają podobne kłopoty. Poradziły Marcie parę rzeczy, jednak nic nie działało. Jej cera ciągle była niezdrowo blada, a delikatny zapach papierosów otaczał ją i jej ubrania nawet zaraz po kąpieli. Może dlatego dawni znajomi ze szkoły nie rozmawiali już z nią tak chętnie. Natomiast Krzysiek rozmawiał z nią często i na poważne tematy. Wkrótce zostali parą.

Pewnego dnia Marta wróciła do domu w wyjątkowo dobrym humorze. Właśnie odbyła kolejną ciepłą rozmowę z Krzyśkiem i stwierdziła, że ten chłopak jest naprawdę cudowny. Dobry humor jednak wyparował z niej gdy tylko zobaczyła minę mamy.

- Gdzie znów byłaś? Lekcje skończyły się już dawno temu.

- Przepraszam. Coś mnie zatrzymało - powiedziała machinalnie. Nie miała zamiaru się tłumaczyć.

- Musimy porozmawiać. Usiądź. Dzwoniła do mnie babcia. Tata jest chory, bardzo chory…- mama przygotowywała się długo do tej rozmowuy. Obiecywała sobie nie płakać, ale nie mogła się powstrzymać.

- Tata ma raka płuc, jego stan jest ciężki. Jutro będzie operowany. Pakuj się, kochanie, za godzinę mamy pociąg.

Marta przez chwilę nie mogła się ruszyć. Nie spodziewała się takich nowin. Zanim zdała sobie z tego sprawę, po jej policzkach popłynęły łzy. Mama podeszła do niej i objęła ją.

- Teraz jest źle, ale ciągle jest nadzieja. Tata ma silny organizm… Tylko ta nikotyna…

Za godzinę siedziały już obie w pociągu. Mały Tomek został u cioci. Miał zaledwie kilka lat, nie był jeszcze w stanie zrozumieć choroby taty. Podróż trwała całą noc, babcia mieszkała aż w Zielonej Górze. Powitanie było serdeczne. Wszystkie trzy postanowiły niezwłocznie jechać do szpitala.

Szpital był biały i pachniał lekarstwami. Marta w pierwszej chwili nie poznała własnego ojca. Był bardzo blady, miał zapadnięte policzki, a zwykle wesołe oczy były podkrążone i smutne. Był również o wiele szczuplejszy. Wyraźnie ucieszył się na widok żony i córki, uściskał je obie serdecznie.

- Przepraszam was…Zachowałem się okropnie… Nie wiem, jak mogło do tego dojść…

Marta nie mogła tego słuchać.

- Tato, bardzo cię kochamy. Teraz musisz jak najszybciej wyzdrowieć. Wtedy wrócisz do nas i wszystko będzie jak dawniej… Kocham cię…

Tato uśmiechnął się słabo. Nie mógł wstać i uściskać córki, więc Marta podeszła i pocałowała go w policzek.

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptała.

Mama nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Rozpłakała się bezradnie. Przytuliła się do męża i wyszeptała mu, że go bardzo przeprasza. Dopiero teraz, w obliczu strasznej choroby wszyscy zrozumieli, ile dla siebie znaczą. Zrozumieli, że rodzina powinna trzymać się razem, na dobre i na złe. Tylko wtedy życie ma sens.

Po wielu godzinach pojechały do babci. Żadna z nich nie mogła usnąć, więc siedziały w saloniku i rozmawiały o tacie Marty. Babcia powiedziała, że zdaniem lekarzy przyczyną choroby była nikotyna. Marta przypomniała sobie dym wydostający się cały czas z pokoju taty. Tak, tata dużo palił.

Dziewczyna nagle poczuła się bardzo zmęczona. Babcia przygotowała dla niej przemiły pokoik, ale Marta nie mogła usnąć. Przewracała się z boku na bok i myślała o przemianach, jakie w niej i w jej życiu zaszły. Jeszcze niedawno była wesołą, wysportowaną i chętną do nauki ładną dziewczyna. Miała rodzinę, na której mogła polegać i wspaniałych przyjaciół. To wszystko zaczęło się psuć, kiedy sięgnęła po pierwszego papierosa. A teraz jeszcze choroba taty… Czy ona też tak kiedyś zachoruje, czy i nad jej łóżkiem ktoś będzie płakał i cierpiał? Do tego nie można dopuścić. Obiecała sobie, że rzuca palenie. I z tą myślą usnęła.

Rano obudziła ją roześmiana mama. Tata dobrze się czuł po operacji, lekarze nie obawiali się o jego życie. Marta uśmiechnęła się. Cieszyła się, że tata będzie zdrowy. Cieszyła się również, że postanowiła skończyć z papierosami. Postanowiła sobie, że wyciągnie z nałogu również znajomych znad rzeczki. A przynajmniej spróbuje. Wytłumaczy im, że rodzina i zdrowie to najcenniejsze rzeczy w życiu. Obie można stracić przez papierosy. Tak, z pewnością tak zrobi. A zacznie od poważnej rozmowy z Krzyśkiem.

-