Motyw żyda - wiecznego tułacza gości na kartach literatury od niepamiętnych czasów. Już w samej "Biblii" spotykamy się z jego realizacją wielokrotnie, zresztą to właśnie staro - i nowotestamentowe realizacje stanowią niejako wzór dla jego kolejnych wcieleń w literaturach europejskich.
Pierwszą wielką realizację tego motywu odnajdujemy w "Księdze wyjścia", która opisuje dzieje Izraele w niewoli egipskiej oraz jego wędrówkę w poszukiwaniu Ziemi Obiecanej. Tym, który wywiódł swój naród z niewoli był Mojżesz. Pewnego dnia ukazał mu się Bóg pod postacią gorejącego krzaku i rzekł do niego, iż niepodobna mu się, iż jego naród cierpi pod jarzmem niewoli, dlatego też Mojżesz ma się udać do faraona i przekazać mu, iż Jahwe życzy sobie, aby pozwolił on Izraelowi opuścić ziemię egipską. Mojżesz wykonuje polecenie swego Boga, ale faraon śmieje się mu w twarz. Za to lekceważenie swego posłańca Bóg zsyła na Egipt kolejne plagi. Najstraszniejszą z nich była ostatnia. Bóg ustami Mojżesza rozkazał Izraelitom, aby każdy z nich pomazał drzwi swego domu, gdyż w nocy przez ziemie egipską przejdzie Anioł Śmierci, który z każdej siedzibie nie oznaczonej posoką zabierze ze sobą pierworodnego syna. Tak też się staje. Dopiero po tym wydarzeniu faraon decyduje się wypuścić Izraelitów. Gdy Ci już zdążyli opuścić swe dotychczasowe domostwa, władca Egiptu zmienił zdanie. Zebrał swą armię i wyruszył w pościg za swymi niewolnikami. Izraelici znaleźli się w niebezpieczeństwie, ale Bóg nie pozostawił ich samym sobie w tarapatach. Rozkazał rozstąpić się Morzu Czerwonemu, a gdy już wszyscy przedstawiciele Jego narodu wybranego przeszli przez nie, pozwolił mu na nowo połączyć swe wody. Faraon i jego wojska nie zdążyli uciec.
Następnie przez czterdzieści lat Izraelczycy błąkali szukając swej Ziemi Obiecanej. W tym czasie na górze Synaj Bóg przekazał Mojżeszowi Dziesięcioro Przykazań, według których powinni postępować ludzie. Zszedłszy z góry Mojżesz z przerażeniem dostrzegł, iż jego lud odwrócił się od swego Boga i począł czcić Złotego Cielca. Patriarsze jednak udało się szybko przywrócić porządek. W końcu Izraelici dotarli do ziemi obiecanej i przez Pana, jednakże Mojżesz nie mógł do niej wejść, gdyż kiedyś zabił człowieka, dlatego też naród żydowski wprowadził do niej jego następca, Jozue. Mijały lata i wieki. W końcu pośród Izraelitów narodził się Jezus, którego spora część ludzkości uznała za Boga i swego zbawiciela. Jednakże Żydzi w przeważającej większości nie wierzą w to i wciąż oczekują na przyjście właściwego Mesjasza.
Lud Izraela pod okupacją rzymską rozproszył się po świecie, lecz zawsze marzyli o tym, aby wrócić i na powrót stworzyć swe państwo. Stąd bierze się motyw żyda wiecznego tułacza, który wędruje przez świat, lecz nie bez celu. Wiele setek lat później przedstawiciele tego narodu dotarli również do Polski, gdzie znaleźli spokojny azyl. W trakcie drugiej wojny światowej większość obywateli polskich żydowskiego pochodzenia zginęła w obozach koncentracyjnych, które stworzyli naziści.
Warto tu zaznaczy, iż Polacy oprócz wspaniałych przykładów tolerancji wobec Żydów, dopuszczali się wobec nich wielu karygodnych czynów. Można tu wspomnieć rok 1968, gdy to Kazimierz Moczar ze swą frakcją partyjną, a za zgodą Wiesława Gomułki, rozpętał antysemicką nagonkę, wskutek której Polskę opuściło kilka tysięcy obywateli, mających żydowskie pochodzenie.
Żydzi często gościli na łamach naszej literatury, gdyż po prostu byli częścią społeczeństwa polskiego. W epopei Adama Mickiewicza zatytułowanej "Pana Tadeusz" odnajdujemy Żyda, którego tułaczka się skończyła. Chodzi, oczywiście, o Jankiela. On już znalazł swój - by tak powiedzieć - Izrael. Jest nim Polska, co, oczywiście, nie oznacza, iż wyrzekł się swojej wiary. O przywiązaniu Jankiela do Polski i Polaków świadczy koncert, jaki dał na swych cymbałach. Można powiedzieć, że oddał w nim Polskość. Ale to nie tylko Żydzi korzystali na kontakcie z polską kulturą, ale również Polacy na zetknięciu się z kulturą żydowską. Można powiedzieć nawet, iż ich obecność odmieniła krajobraz naszych miast i wsi. Mickiewicz w ten sposób opisywał karczmę Jankiela: "Z przodu jak karczma" "Z tyłu jak świątynia", "...z daleka karczma chwiejąca się, krzywa, podobna do Żyda, gdy się modląc kiwa".
O wiele mniej przychylnie do Żydów odnosił się inny wieszcz Zygmunt Krasiński w swym dramacie zatytułowanym "Nie-boska komedia". Nazywa ich Przechrztami i podejrzewa, że ich zapał rewolucyjny bierze się tylko stąd, iż chcą oni na ziemiach polskich utworzyć własne państwo. Sądzę, że można nazwać Krasińskiego antysemitą w pełnym słowa tego znaczeniu.
Także pisarze pozytywistyczni nie pomijali w swych dziełach kwestii żydowskiej. Tak na przykład Eliza Orzeszkowa w artykule "O Żydach i kwestii żydowskiej" ostro zaprotestowała przeciw szerzącemu się w społeczeństwie polskim antysemityzmowi. Uważa ona, iż Żydzi są ważnym jego składnikiem, a ich kultura i obyczaje są jednym z istotnych źródeł ubogacania kultury polskiej.
Doskonały literacki przykładem tego, jak niełatwą była sytuacja Żydów na ziemiach polskich w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, jest nowela Maria Konopnickie zatytułowana "Mendel Gdański". Opowiada ona o jednym dniu życia starego żydowskiego rzemieślnika, właśni Mendla Gdańskiego, który przeżył atak rozwścieczonej tłuszczy na swój warsztat. Był Żydem, który podobnie jak Jankiel wrósł w polską kulturę, który odczuwał silna więź emocjonalną z ludzi, pośród których żył, ale to wydarzenie zniszczyło w nim tą część jego duszy, która była polska, która odpowiadała za jego identyfikację z Polakami.
Bolesław Prus w swej powieści zatytułowanej "Lalka" również sportretował kilku przedstawicieli nacji żydowskiej. Doktor Szuman uchodził za delikatnie mówiąc ekscentryka, gdyż prowadził swą praktykę lekarską bez pobierania opłat od swych pacjentów, zresztą na to dziwactwo pozwalał mu jego spory majątek. Gdy był młodzieńcem, zakochał się on w dziewczynie, która była chrześcijanką. Dla niej chciał zmienić swe wyznanie. Jednakże jego ukochana umarła. Szuman przeżył tą śmierć bardzo boleśnie, próbował nawet popełnić samobójstwo. Po tym wydarzeniu zarzuca swe plany zmiany wyzwania. Zaczyna doceniać naród, którego był jednym z przedstawicieli. "Weź pan Meinnego, Börszego, Lussale, Murksa, (...) a poznasz nowe drogi świata", "Genialna rasa te żydzi".
Z kolei Henryk Szlangubam w młodości był powstańcem, co skończyło się dlań pobytem na Syberii. Wróciwszy z katorgi stara się wtopić w społeczeństwo polskie, ale nie udaje się mu to, gdyż Polacy nie uznają go za swojego. Zauważywszy, że nie ma co liczyć na uznanie w ich oczach, przeprowadza się na powrót do dzielnicy żydowskiej.
Także w monumentalnej powieści Marii Dąbrowskiej zatytułowanej "Noce i dnie", znajdujemy kilka interesujących, pozytywnych, portretów Żydów. Arkuszowa na przykład miała dług wdzięczności wobec Barbary, gdyż ta dawała jej jedzenie, gdy była ona na pograniczu śmieci głodowej, i nigdy o ty nie zapomniała. Ostrzegła ona Barbarę o niecnych zakusach Kalinickiego na Serbinów. Z kolei Szymszel z Korzy to człowiek biedny, a dodatkowo nieporadny życiowo. Interes, który prowadzi raczej nie może mu przynieść poważnych dochodów, gdyż asortyment towarów, jakie posiada na składzie, jest cokolwiek… osobliwy. Nie jest on też człowiekiem, który byłby w stanie zająć się praca na roli, o czym świadczy choćby to, iż ziarno, które za darmo otrzymał od Bogumiła Niechcica, kompletnie marnuje. O tym, że jednak miał dobry charakter przekonuje nas to, iż nie zapomniał nigdy tej przysługi i gdy przyszła na to pora, umiał się odwdzięczyć.
Żydzi nie tylko byli bohaterami polskich dzieł literackich, ale również sami je tworzyli. Znakomitym przykładem jest tu Bruno Schulz, którego opowiadania zebrane w tomach "Sklepy cynamonowe" oraz "Sanatorium pod klepsydrą" stanowią jedno z najdonioślejszych i najważniejszych osiągnięć prozy polskiej w dwudziestym wieku, a kto wie czy nie w ogóle. Pochodzenia żydowskiego byli również tak znakomici poeci, jak Bolesław Leśmian czy Julian Tuwim. Trudno sobie wyobrazić czym byłaby polska literatura dla dzieci bez "Lokomotywy", którą zresztą każdy z nas, przynajmniej we fragmentach, potrafi zacytować.
W "Medalionach" książce - reportażu Zofii Nałkowskiej poświęconej kwestii zagłady Żydów przytoczone jest opowiadanie jednej z przedstawicielek tego narodu. Chodzi o Dwojrę Zieloną. Nasza bohaterka przeżyła likwidacje getta warszawskiego w roku 1943, ale jej mąż nie miał tyle szczęścia. Ukrywszy się żyła przez wiele tygodni jedząc właściwie wyłączni cebulę oraz krupy. Najgorszym doświadczeniem dla Dwory z dni okupacji nie był głód, czy ciągłe zagrożenia życia, ale poczucie upodlenia, sprowadzenia jej do poziomu zaszczutego zwierzęcia, które musi się chować przed swymi prześladowcami. Mimo to wytrwała, a przy życiu utrzymywał ja przeświadczenie, że po wojnie będzie musiała dać świadectwo tego, co ją spotkało podczas wojny, a to się złoży na historie cierpienia i męczeństwa narodu, którego była członkinią. Nie dziwi zatem, że mówi spokojnie, nie unosi się, nie widać w niej nienawiści, tak charakterystycznej dla tych, których potwornie zraniono. To raport, który powinniśmy wysłuchać w ciszy i skupieniu.
Świat obozu koncentracyjnego opisał w swych "Opowiadaniach" Tadeusz Borowski. Najstraszniejszą właściwością tego miejsca nie było to, iż można było tu zginąć, ale to iż sprawiało ono, iż człowiek się do niego przyzwyczajał, że stawało się jego Auschwitzem, że przyjmował prawa w nim rządzące za swoje. Spotyka to także Żydów, którzy w nim przebywali. Tak na przykład jeden z przedstawicieli tego narodu, który był zatrudniony przy kremacji zwłok, dla zabicia nudy wymyślił nową procedurę ich spopielania. Z kolei stary Beker tak poddał się rzeczywistości panującej za drutami, iż nie wahał się zamordować własną latorośl, gdy przyłapał ją na kradzieży.
W swym wierszu zatytułowanym "Campo di Fiori" Czesław Miłosz pokazał obojętność tłumu, który zarówno w roku 1600, gdy to na rzymskim Campo di Fiori palono Giordano Bruno, jak i w trakcie trwania powstania w getcie warszawskim, nie przejmował się specjalnie rozgrywającą się na jego oczach tragedią. Przeraża to poetę - jak bowiem można jednocześnie znakomicie się bawić w lunaparku i mieć świadomość, iż kilkadziesiąt metrów dalej giną ludzie?
O tragedii Żydów podczas drugiej wojny światowej opowiada również w książce - reportażu Hanny Krall zatytułowanej "Zdążyć przed panem Bogiem" Marek Edelman, przywódca powstania w getcie warszawskim. Widzimy zatem Żydów mamionych przez Niemców wizją wyjazdu do pracy, a w rzeczywistości mających być odstawionych do obozów śmierci. Wielu uwierzyło w to, gdyż chcieli mieć nadzieję, że to nie koniec, że jeszcze coś dobrego w tym życiu czeka, nie słuchali oni zatem ostrzeżeń żydowskiego ruchu oporu, że to pułapka. Widzimy moment wybuchu powstania, palące się domy, a w nich ludzi, którzy woleli umrzeć z bronią w ręku niż być prowadzonym na rzeź jak baranki. Powstańcy nie mili większych szans. Byli źle uzbrojeni, a ich liczba była stosunkowo niewielka, mimo to walczyli zaciekle o każdą ulicę, o każdy dom, a gdy już nie było wyjścia często popełniali samobójstwo. Marek Edelman uczestniczył we wszystkich tych wydarzeniach, a ich piętno pozostało w nim na zawsze. Po wojnie ukończywszy studia medyczne został chirurgiem. Ratując życie zmywa z siebie poczucie winy, iż nie zginął razem ze swoimi przyjaciółmi, a jednocześnie na nowo odkrywa jego sens.
Tragiczne dzieje Żydów żyjących w Polsce podejmuje również Andrzej Szczypiorski w swej książce zatytułowanej "Początek". Tak na przykład Henryczek Füchelbuom uciekłszy z getta warszawskiego nie ma wielkich szans by przeżyć poza jego murami, gdyż za bardzo wyróżnia się z tłumu, za bardzo zwraca uwagę swą nie - aryjską urodą. Wie, że zginie. Z kolei Irma, ponieważ jej wygląd daleko odbiega od stereotypowego wyobrażenia o tym, jak wyglądają żydowskie kobiety, nie przenosi się do getta. Żyjąc w strefie aryjskiej stara się zachować jak największa ostrożność, często zmienia adres zamieszkania oraz dokumenty. Czas wypełnia jej praca nad uporządkowaniem spuścizny naukowej jej męża, który nie żyje. Ma jednak to nieszczęście, iż natyka się na szmalcownika Blutmana, który prowadzi ją na Aleje Szucha. W czasie okupacji mieściła się tam siedziba gestapo. Jednakże je wygląd zewnętrzny oraz świadectwo przyjaciół sprawiają, iż śledczy uznają ją za aryjkę i puszcza wolno. Po wyjściu z tego miejsca Irma przysięga sobie, iż nigdy więcej jej stopa nie stanie w tym gmachu. Paradoksalnie od końca okupacji była zmuszona w nim pracować. W roku 1968, gdy Moczar wraz ze swą ekipą rozpętał nagonkę na Żydów, do pokoju, w którym pracowała weszło trzech smutnych panów i nakazało jej pozbierać swe rzeczy i wynosić się. Nie tylko zresztą z biura, ale także z Polski. Irma koniec końców osiadła w Paryżu, ale w jej duszy wciąż tkwi zadra, iż w kraju, który uznawała za swą ojczyznę, potraktowano ją w taki sposób.
W swej relacji z pobytu w sowieckim łagrze zatytułowanej "Inny świat" Gustaw Herling - Grudziński przedstawił kilka sylwetek Żydów. Jeden z nich to człowiek, który trafił do obozu za, iż uznano go za dywersanta. Jego szkodliwa działalność mająca godzić w Związek Radziecki polegała na tym, iż nie godził się pracować według wskazówek biura politycznego, gdyż w ten sposób produkowałby tandetę. Dzielnie znosił swój los dzięki temu, iż jego syn służył w armii, w lotnictwie, będąc tam wielce szanowany. Gdy jednak zaczęto przekonywać go, iż nie istnieje taka możliwość, aby więzień obozu mógł posiadać syna oficera, przeżył załamanie nerwowe. Innym Żydem, którego losy opisał Grudziński, jest ten, z którym los zetknął we Witebsk, a następnie w Rzymie. Opowiedział mu on swoja historię. Aby przeżyć w obozie zakapował czterech swych współtowarzyszy, którzy na podstawie tego donosu zostali zabici. Grudziński nic nie powiedział, nie podał mu także dłoni, gdyż oznaczałoby to, iż uznaje prawa rządzące "innym światem" za coś ludzkiego.
Na podstawie powyższych przykładów sądzę, że będzie zasadnym wyrażenie przekonania o ważności motywu żyda - wiecznego tułacza dla literatury polskiej. Zapewne nie jest tak, iż stanowi on jej motyw centralny, ale również trudno byłoby sobie ją wyobrazić bez niego. Niezwykle interesującą rzeczą jest także kwestia tego, czy będę jeszcze w Polsce powstawać książki podejmujące kwestię żydowską, zważywszy, iż niewielu przedstawicieli "narodu wybranego" pozostało już w Polsce? Nie jestem w stanie udzielić na nie odpowiedzi, ale przykład powieście Pawła Huellego zatytułowanej "Weiser Dawidek" karze w tej mierze żywić ostrożny optymizm.