Leopold Staff pisząc w swym wierszu zatytułowanym "O słodyczy cierpienia", iż "Ból to radość, co jeszcze twarzy nie odkryła", ujął w doskonały sposób jedno z fundamentalnych doświadczeń ludzkości, mianowicie, iż szczęście nie istnieje bez swego brata cierpienia. Można bowiem powiedzieć, że ból stanowi swego rodzaju studium przygotowawcze do olśnienia, jakim jest radość, jakim jest poczucie szczęśliwości. Nie zaznając cierpienia bylibyśmy "niedorośli przed śmiercią", jak to w swym wierszu zatytułowanym "Oda do rozpaczy" napisał ksiądz Jan Twardowski. Z tego powodu ani Józio, ani Rózia, nie mogą dostąpić zbawienia od razu, wszakże "Kto nie zaznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie". Chyba nie istnieje na świecie człowiek, który bezproblemowo pogodziłby się z tym, iż przyszło mu cierpieć, wręcz przeciwnie, staramy się unikać bólu za wszelką cenę, wpadając przy tym często w śmieszność. Jednak, co oczywiste, nie istnieje możliwość uniknięcia bólu w jakiejkolwiek postaci, gdyż on stanowi nienaruszalną składową naszej natury. Cierpienie ma również to do siebie, iż zmusza człowieka do myślenia, do postawienia sobie kilku podstawowych pytań o sens jego istnienia w świecie. Dostrzegamy wtedy, że jesteśmy niezwykle delikatnymi istotami, które lada kropla deszczu, jak stwierdził Pascal, może zabić. Stawiamy pytania. Dlaczego akurat ja? Czy jest to moja wina, czy tez to kwestia przypadku? Czy zostałem za cos ukarany, czy też po prostu Bóg wystawia mnie na próbę? Podobne pytania zadawali sobie i Hiob, i ojciec Paneolux, i wielu, wielu innych. Można powiedzieć, że nasze istnienie jest nim przepełnione, o czym świadczą jego liczne literackie opisania. Cierpiał wszakże Prometeusz, któremu orzeł wyjadał wątrobę, cierpiał i Hiob siedzący na kupie obornika i rozmyślający o swym minionym szczęściu, takoż umierający na krzyżu Chrystus, nie wolna od bólu była również Antygona, która w krótkim czasie musiała pochować ojca, matkę oraz dwóch braci, którzy w dodatku zginęli ze swych rąk, jej bratem w znoszeniu mąk życia był bez wątpienia Werter, który podobnie jak ona popełnił samobójstwo, wiele także wycierpiał Stanisław Wokulski, raz to jako zesłaniec na Sybir, raz to jako nieszczęśliwie zakochany mężczyzna… Można by tak jeszcze długo. I jeszcze jedno da się o cierpieniu powiedzieć. Mimo tego, iż stanowi ono wspólne doświadczenie ludzkości, to w każdym poszczególnym przypadku jest ono zawsze "moje", wszakże cierpi zawsze jakaś indywidualna istota, która odbiera ból przez pryzmat swej istoty.

Za symbol cierpiącej matki uchodzi Niobe, bohaterka jednego z mitów greckich. Posiadała ona kilkanaścioro dzieci, co wzbudzało w niej wielkie poczucie dumy i skłaniało do samochwalstwa. Nie szczędziła również kąśliwych uwag Latonie, która urodziła tylko dwójkę dzieci. To dotknęło boginie do tego stopnia, iż poprosiła Artemidę i Apollona, aby ukarali pyszną matkę, co też zrobili zabijając wszystkie pociechy Niobe. Rozpacz nieszczęsnej matki była wielka. W końcu Zeus widząc jej cierpienie przemienił ją w kamień, ale nawet wtedy wciąż płakała.

Starotestamentowym uosobieniem cierpienia jest Hiob. Zamieszkiwał on położoną na Bliskim Wschodzie krainę Hus i był tam szeroko znany jako jeden z najbardziej prawych i szlachetnych ludzi, któremu Bóg szczodrze błogosławił, miał bowiem nasz bohater spory majątek, a także kilkanaścioro dzieci. Posiadał on również wiele zalet. Między innym zawsze starał się sprawiedliwie osądzać postępki swoje i swych bliźnich - "zło złem i dobro dobrem nazywał", a także bezgranicznie ufał Bogu. Jednakże pewnego dnia na jego dom spadło szereg nieszczęść, gdyż Bóg postanowił poddać swego sługę próbie. Zrobił to za namową Szatana, który zasugerował, że Hiob czci swego Stwórcę wyłącznie dlatego, że ten mu błogosławi. Kusiciel dostał zatem pozwolenia na wypróbowanie wiary naszego bohatera, jednakże nie wolno mu było go zabić. Szatan zabrał się ochoczo do pracy. Najpierw doprowadził do ruiny majątek Hioba, następnie zaś zabijał jedno po drugim jego dzieci, na koniec zaś zesłał nań straszliwą chorobę - trąd. Mimo tylu nieszczęść, jakie na niego spadły, mimo cierpieniu, jakie musiał znosić, nigdy nie wyparł się on swego Pana, nigdy nie wypowiedział przeciw niemu złego słowa, za co w nagrodę zostały mu przywrócone majętność i zdrowie, a wkrótce w jego domu dało się ponownie posłyszeć dziecięce gaworzenie.

Także w polskie literaturze nie brakuje opisów wielkiego cierpienia, czego przykładem może być słynny cykl dziewiętnastu "Trenów", które Jan Kochanowski napisał po śmierci swe ukochanej córeczki Urszuli. Dla Kochanowskiego to dziecko było oczkiem w głowie, o czym świadczą czołobitne pisy jej charakteru. Poeta dopatrywał się w niej swej następczyni na niwie poetyckiej, nazywał ja nawet słowiańska Safoną, gdyż miała ona mieć jakoby wielki talent, objawiający się już w tak wczesnym wieku (Urszula nie skończyła trzech lat, gdy umarła). Jej śmierć była wielkim, zarazem bolesnym, wstrząsem dla poety, który zachwiał jego wiarą w Boga oraz niemalże zdruzgotała optymistyczne fundamenty jego poglądu na świat. Ma wrażenie, że nigdy i nigdzie nie zazna ukojenia, chyba dopiero w śmierci. Świat staje się dlań jałową pustynią, gdzie znikąd nie można spodziewać się pocieszenia. W którymś z trenów przyrównuje się nawet do mitycznej Niobe, o której zresztą a już była mowa w niniejszej pracy. Koniec końców nas poeta znajduje wyjście z kryzysu, w którym się znalazł. Ukojenie przynosi mu sen, w którym widzi własną matkę, trzymającą jego ukochane dziecko na ręku. Mówi mu ona, że wszystko to z wyroku Boga, któremu człowiek po prostu musi ufać, że wcześniej czy później spotka się z Urszulą w niebie, że rany zasklepi czas…

Także Adam Mickiewicz porusza w "Dziadach" problem bólu, jakkolwiek czyni to w trochę innym kontekście niż ten, w którym ten motyw był dotychczas mawiany. Wieszcz bowiem przenosi akcent z indywidualnego przeżywania cierpienia na martyrologię całego narodu. Już "Dedykacji" stwierdza, że utwór ten jest poświęcony cierpieniu "narodowej sprawy męczenników". Znajdujemy tutaj wiele opisów poddawania Polaków przeróżnym szykanom przez zaborców, pokazane są wypadki we Wilnie, które miały miejsce na przełomie 1823 i 1824 roku, gdy to nowy kurator oświaty rozpoczął falę represji przeciw polskiej młodzież (wtedy to Mickiewicz trafił na pół roku do więzienia), mamy wreszcie okazję, zobaczyć jak przedstawiciele naszego narodu wyruszają w kibitkach w długą drogę na Syberię. Dla Mickiewicza wszystkie te wydarzenia mają sens sakralny, przyrównuje on cierpienia Polaków do męczeństwa Chrystusa na krzyżu, one również jak ofiara Syna Bożego przyniosą światu wolność.

Dziełem, który również podnosi problem cierpienia, jest książka Hanny Krall zatytułowana "Zdążyć przed Panem Bogiem". Jest to rozmowa, jaką autorka przeprowadziła z Markiem Edelmanem, przywódca powstania w getcie warszawskim. Dzięki tej relacji możemy przejść się ciasnymi uliczkami getta, ocierając się niemalże o wygłodzonych ludzi, którzy zdążają na Umschlagplatzu, skąd mają odjechać we własnym przekonaniu miejsca, gdzie będą pracować, w rzeczywistości zaś maja trafić do obozu zagłady. Widzimy wybuch powstania, kilkaset młodych ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy postanowili umrzeć z godnością, gdyż są świadom faktu, iż ich przeznaczeniem jest śmierć. Te wspomnienia wywołują cierpienie, rozdrapują stare rany, ale jednocześnie przynoszą oczyszczenie. Przenosimy się w czasie, Marek Edelman jest już chirurgiem pracuje w jednym z łódzkich szpitali. Tu także codziennie spotyka się ludzkim bólem, tym fizycznym, ale również tym psychicznym. Najgorsze jest jednak cierpienie wynikające z poczucia samotności. Zaznali go Żydzi walczący z Niemcami w getcie, zaznają go również niektórzy pacjenci szpitala.

Pod pewnymi względami podobną książką do "Zdążyć przed Panem Bogiem" jest zbiór reportaży - opowiadań Zofii Nałkowskiej zatytułowany "Medaliony". Znajdujemy tu przede wszystkim relacje byłych więźniów obozów koncentracyjnych, ale nie tylko. Bohaterem opowiadania zatytułowanego doktor Spanner jest młody pomocnik "naukowca". Relacjonują jak początkowo wzdrygał się przed używaniem mydła, spreparowanym przez jego "mistrza" z tłuszczu wytopionego ze zwłok ludzkich. Z kolei Michał P., bohater opowiadania zatytułowanego "Człowiek jest mocny", to człowiek, którego zmuszono do zakopania ciała własnej małżonki oraz dzieci, a któremu jednocześnie odmówiono śmierci, gdyż był jeszcze młody i silny, a zatem zdatny do pracy. Bohaterka opowiadania "Dwojra Zielona" to kobieta, której ss - mani zabili męża podczas likwidowania getta warszawskiego, a ona przeżyła tylko dzięki temu , iż przez kilka tygodni ukrywała się po strychach, odżywiając się wyłącznie cebulą i garstkami kaszy. Jej cierpienie po stracie męża oraz nieludzkimi warunkami bytowania potęgowała świadomość, że naziści sprowadzili ją do poziomu ukrywającego się zwierzęcia. Można zatem powiedzieć, iż "Medaliony" stanowią zapis ludzkiego nieszczęścia, cierpienia, które człowiek człowieka zadaje. Chyba trudno o bardziej wstrząsające przykłady na to, iż człowiek jest istotą cierpiącą.