Renesans, w którym przyszło żyć i tworzyć Janowi Kochanowskiemu przyniósł znaczące zmiany w dziedzinie pozycji artysty w społeczeństwie, zarówno wobec mecenasów i odbiorców ich talentów. W średniowieczu, twórca dzieła sztuki był zazwyczaj anonimowy. Potrafił tworzyć nieraz wspaniały ołtarz, kościół, a nie podpisać się pod nim. Wszystko czynione bowiem było" ad maiore Dei gloriam" Ku wielkiej chwale Boga. Nie ważne było samo medium stwarzające dzieło, jeżeli i tak talenty były niezasłużonym przez człowieka, a pochodzącym jedynie z laski, darem Boga. Czasami tylko twórca podpisywał się jakimś umownym znaczkiem, czy inicjałami. To dopiero w renesansie zaszły w tej kwestii zmiany. Owszem zdolność tworzenia nadal była darem Boga, jednak już to jak człowiek pokierował swoim życiem by dojść do mistrzostwa było jego indywidualna zasługą. Stąd poeci kształcili się na najlepszych uniwersytetach Europy, malarze i rzeźbiarze przychodzili zaś na naukę do najlepszych ich zdaniem ary stów. Sta d też ten trud, nieraz wieloletni w osiągnięciu właściwej ich zdaniem doskonałości, często bywał wyrażany w dumie, jednak nie pysze. Poeci, bo o nich chciałbym mówić byli świadomi swojej wartości, wiedzieli że dzieła, które piszą, prz4trwaja ich krótkie życie, w myśl późniejszej zasady "ars longa, vita brevis", czyli "Życie krótkie, sztuka wieczna". Mówiło się w czasach renesansu "poeta doctus", czyli twórca, mistrz wykształcony. Owszem obraz artysty, pisarza zmieniał się z biegiem lat, jednak poczucie wartości własnego dzieła towarzyszy twórcom do dzisiaj.

Dwa wymienione w tytule dzieła poetyckie, które dzieli kilka wieków, "Pieśń XXIV" Jana Kochanowskiego, powstała w drugiej połowie szesnastego wieku, i napisana w latach trzydziestych, "Wielka Improwizacja" będąca częścią dramatu Adama Mickiewicza "Dziady" a wiec dzieła romantycznego, to dwa różne sposoby patrzenia na siebie, jako na artystę i na własne dzieło literackie. Dwa różne, bo powstałe na przestrzeni wielu lat różnicy, jednak w wielu punktach zadziwiająco zbieżne. Kochanowski swoja wielka pochwale sztuki, a przy okazji i siebie, napisał, a raczej sparafrazował pieśń antyczna autorstwa Horacego, który był jego duchowym mistrzem, w renesansie, kiedy to dopiero twórczość w języku polskim nabierała rozpędu i kształtu mistrzowskiego. Czasy, kiedy Mickiewicz pisał swój dramat były natomiast już zupełnie inne, zarówno dla niego, jako dla autora, jaki i dla Polski. Nie była ona już krajem spokojnym i szczęśliwym, przeżywającym swój "złoty wiek", jak Miało to miejsce za Jana Kochanowskiego. Lecz była to tylko prowincja rosyjska, będąca pod silną wyniszczającą polityką zaborcy.

Na pierwszy rzut oka widać również odmienność zastosowania wersyfikacji w tych dwu utworach. Kochanowski pisał swoja pieść w oparciu o trzynastozgłoskowiec, pogrupowany w czterowersowe strofy, w których występowały rymy parzyste. Ten spokojny rytm ożywiany był jednak przez liczne przerzutnie, zarówno pomiędzy kolejnymi wersami, jak i strofami. Oczywiście termin pieśń odnosił się do sfery poetyki, nie zaś tego, że był to utwór przeznaczony do śpiewania. "Dziady" stanowią zaś sztandarowy przykład dramatu romantycznego. Polegał on na tym, że w obrębie poetyki utworu dozwolony, a nawet zalecany był synkretyzm zawieranych w nim gatunków literackich i systemów wersyfikacyjnych. Synkretyzm czyli współwystępowanie. Pozwalało to na układanie dzieła literackiego jakby z pomniejszych całostek, które tym samym mogły spełniać autonomiczne funkcje, i nieść znaczenie pełne, a nie tylko w kontekście całości. Tak rzecz ma się właśnie z "wielką Improwizacją".

Patrząc na pieśń Jana Kochanowskiego nie można nie zauważyć niezwykle jasno wyrażonego podmiotu, "Ja" lirycznego:

"Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony

Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony".

Podmiot nie jest skrępowany przez sztuczną pokorę, czy poczucie niestosowności. To świadomy swojej wartości pisarz, będący panem i twórcą swojego dzieła:

"...ani ja już na ziemi

więcej będę: a więtszy nad zazdrość, ludnemi

miasty wzgardzę...".

Można tez zauważyć, ze to iż w całym wierszu ani raz nie pojawia się znak pytający, to świadomy zabieg autora. Większość zdań, to zdania oznajmujące, które jasno i bezdyskusyjnie stwierdzają treści zawarte w pieśni. Inaczej ta rzecz ma miejsce w utworze Mickiewicza. Tam Konrad swój wielki monolog zaczyna od wyrażenia własnych wątpliwości w poezję jej zrozumienie u innych ludzi:

"Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?

Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,

Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?"

Jenak nie znajdując na nie odpowiedzi, sam postanawia wyrazić swój pogląd na tę sprawę. Mickiewicz, w przeciwieństwie do Kochanowskiego, najpierw mówi o dziele poetyckim. Zmienia się optyka przeprowadzanego wywodu, to na podstawie twórczości głosi on chwałę jej autora, nie zaś jak Mistrz z Czarnolasu, który rozpoczyna od postaci twórcy dzieła literackiego, które przez to jest mu podporządkowane. Różnice w dziele Mickiewicza mogą wynikać z tego powodu, iż romantycy często uznawali, że poezja, twórczość jest wyrażana nie przez autora, który jest tylko przekazicielem idei zawartych gdzieś ponad nim. To zbliża Konrada do filozofii sztuki Platona, mówiącego ze poeta przekazuje zwykłym ludziom świat idei i w nim się porusza. Stąd też nazywał on prawdziwą sztukę wieszczeniem, stąd też ludzie współcześni Mickiewiczowi, Juliuszowi Słowackiemu i Zygmuntowi Krasińskiemu, widzieli w nich wieszczy, proroków, media świata ponadzmysłowego. Świata wyrażanego poprzez dusze a nie rozum, co opisał Adam Mickiewicz w balladzie "Romantyczność", gdzie padają następujące słowa poety:

"

A gawiedź wierzy głęboko;

Czucie i wiara silniej mówi do mnie

Niż mędrca szkiełko i oko.

Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,

Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.

Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!

Miej serce i patrzaj w serce!>".

Wracając jednak do Konrada ten wierzy, że jego twórczość jest ponad zrozumieniem zwykłych, nie przygotowanych na nią, ludzi. Stad bierze się no docenianie go przez współczesnych, tak charakterystyczne dla wielkich twórców romantyzmu poczucie wyobcowania i samotności:

"Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:

Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;

Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,

A słowa myśl pochłoną i tak drżą nad myślą,

Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką.

Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb nurtów docieką,

Gdzie pędzi, czy się domyślą?".

Jednak bez wątpienia tym co łączy podmioty liryczne w pieśni Kochanowskiego i Improwizacji Mickiewicza, jest poczucie ich siły i wyjątkowości. Kochanowski stwierdza to wyraźnie już na początku pieśni, Konrad powoli dochodzi do tego wniosku, by wreszcie wyrazić go z niespotykana siłą:

"Ja mistrz!

Ja mistrz wyciągam dłonie!

Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie

Na gwiazdach jak na szklannych harmoniki kręgach.

To nagłym, to wolnym ruchem,

Kręcę gwiazdy moim duchem".

U Kochanowskiego nie spotykamy się jednak z pogarda zwykłych ludzi. Choć sam widzi się jako ducha wzlatującego ponad ziemski glob, nie mówi on o upadku innych. Inaczej rzecz się ma z Konradem, w jego postawę jest niestety wpisana duża pycha wynikająca z egoizmu. Warty zaznaczenia jest motyw wpisany w pieśń Kochanowskiego, a mianowicie poety utożsamionego z ptakiem, łabędziem. Podobny motyw odnajdujemy już wiele wieków później w wierszach poetów francuskich, z których jeden nazywał się "księciem na obłoku". Kochanowski opisuje twórcę, jako człowieka przybierającego na siebie postać potężnego, wspaniałego ptaka, wzbijającego się ponad wszystko inne:"

"Już mi skóra chropawa padnie na goleni,

Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni;

Po palcach wszędy nowe piórka się puszczają,

A z ramion sążeniste skrzydła wyrastają".

Jest tez u niego poeta Ikarem, wspaniale szybującym ku nieznanym przestworzom. Wyrazicielem i spełnieniem ludzkich marzeń:

"Terazże, nad Ikara prędszy przeważnego,

Puste brzegi nawiedzę Bosfora hucznego

I Syrty Cyrynejskie, muzom poświęcony

Ptak, i pola zabiegłe za zimne Tryjony".

Motyw taki odnajdujemy i w wierszach Mickiewicza, choć jest on tyko zredukowany do pobocznego wspomnienia:

"Imam je, mam je, mam - tych skrzydeł dwoje".

Konrad to już wielki duch, korzystający ze swoich możliwości:

"Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość uderzę,

I dojdę po promieniach uczucia - do Ciebie!

I zajrzę w uczucia Twoje".

Tak opisywana metamorfoza to także symbol wieczności, nieśmiertelności człowieka, uzyskiwanej poprzez sztukę. To przypomnienie, pośrednie, horacjańskich słów; "Non omnis moriar", czyli "nie wszystek umrę". To poprzez twórczość poeta wznosi sobie "pomnik trwalszy niż ze spiżu". Mistrz z Czarnolasu wyraźnie podkreśla to w swoim utworze:

"(...) nie umrę ani mię czarnymi

Styks niewesoła zamknie odnogami swymi".

Żyć on będzie, jeżeli nie fizycznie, to w pamięci potomnych, w twórczości która bezie czytana jeszcze w setki lat po jego śmierci ciała:

"O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,

I róznego mieszkańcy świata Anglikowie;

Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,

Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają".

Stad też, jeżeli będzie poeta mógł żyć wiecznie, poprzez swoje pisma, jeżeli przetrwa jego myśl, wszak ważniejsza część człowieka niż ciał, mniej ważne staje się to co zostanie uczynione z jego śmiertelnym ciałem.

"Niechaj przy próznym pogrzebie żadne narzekanie,

Żaden lament nie będzie ani uskarżanie".

Także dla Konrada nieśmiertelność nie jest wcale niespotykana i niemożliwą rzeczą. Przeprowadza on jej dowód podobnie jak Kochanowski. Wspomina też o tym, że poeta może być dzięki swojej sile kreacji świata w twórczości podobny do Boga, a nawet mu równy:

"Widzę go w szacie obłoku.

Boga, natury godne takie pienie!

Pieśń to wielka, pieśń-tworzenie.

Taka pieśń jest siła, dzielność,

Taka pieśń jest nieśmiertelność!

Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,

Cóż Ty większego mogłeś zrobić - Boże?

Patrz, jak te myśli dobywam sam z siebie,

Wcielam w słowa, one lecą".

Wielka maja te słowa moc. Konrad wszak odbiera Stwórcy jeden z jego największych przymiotów a wiec możliwość powoływanie do istnienia czegoś z niczego. I poeta, wedle niego, ma tę siłę sprawczą, która dodatkowo nie pochodzi od Boga, lecz z będącej poza nim, jakiejś przestrzeni, z której obaj czerpią. Poeta czyni Nieśmiertelność, tak jak Bóg powołał do życia świat. Nieśmiertelność nawet większą bo dotycząca rzeczy duchowych, stojących w hierarchii o wiele wyżej niż materia. Tutaj nie można jednak mówić już tylko o dumie z własnej doskonałości poety, która w przypadku Kochanowskiego nie urastała do takich wynaturzeń. Postawę Konrada cechuje niczym nieopanowana pycha. Na jego usprawiedliwienie należy jednak zaznaczyć, że mimo zapędów dyktatorskich, uzurpujących sobie prawo władzy nad światem, Konrad czynił to wszystko z miłości do ludzi, których często poniżał, lecz jednak kochał trudna miłością.

"Kochałem tam, w ojczyźnie serce me zostało. -

Ale ta miłość moja na świecie,

Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku

Jak owad na róży kwiecie:

Nie na jednej rodzinie, nie na jednym wieku.

Ja kocham cały naród! - objąłem w ramiona

Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,

Przycisnąłem tu do łona,

Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec:

Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,

Chcę nim cały świat zadziwić".

Podsumowując należy zaznaczyć, ze dwa przytoczone teksty pokazują poetę w momencie wielkiej jego siły i mocy. Obaj są nieśmiertelni i domagają się z racji swojego dzieła nieśmiertelności, tyle tylko że Kochanowski czyni to spokojnie, opierając się na twardych dowodach, zaś mickiewiczowski Konrad momentami popada w grzech pychy i chciwości.