Ebenezer Scrooge, być może najbardziej odrażająca postać, jaką Karol Dickens stworzył w swych powieściach i opowiadaniach, jest bohaterem Opowieści wigilijnej. Można powiedzieć, że był kupcem, ale byłoby to o wiele za mało, gdyż należałoby go, jeśli już, określić jako księcia pośród nich, inni natomiast, być może bardziej złośliwi, bąkaliby zapewne coś o lichwiarzu i chciwcu. Faktem jest, że rzeczywiście nasz bohater uwielbiał pieniądze. Tylko je i nic więcej.

Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to w przypadku Scrooge'a sprawdzało się stare jak świat przekonanie, że twarz jest lustrem w duszy, a ogólnie, że złu wewnętrznemu towarzyszy szpetota fizyczna. Nasz bohater był już mocno posunięty w latach zatem jego twarz zdobiła siatka zmarszczek, jego nos był duży i wystający, nad jego oczami znajdowały się krzaczaste brwi mocno już posiwiałe, usta natomiast przypominały wąską, siną, kreskę, co nadawało jego licu wyrazu surowości. Był bardzo szczupły, jeśli nie powiedzieć, że chudy, jego ruchy były niezwykle sztywne, tak iż zdawało się, że to idzie jakiś manekin, a nie człowiek z krwi i kości.

Jego umysł był niezwykle żywy i bystry, co przy iście kupieckim instynkcie pozwalało mu łowić klientów bez specjalnego wysiłku i zachodu: " Scrooge miał silna rękę, gdy szło o interes. Chwytała ona, ściskała, ze skóry obdzierała swoją ofiarę, nie wypuszczając jej, aż po doszczętnym wyzyskaniu." . Rzeczywiście, w manipulowaniu tymi, którzy mieli z nim "przyjemność" się spotkać, niewielu mu mogło się dorównać. Oczywiście, to znakomicie wpływało na jego wyniki finansowe.

Jego wątpliwa sława rozeszła się daleko poza granice ulicy, na której mieszkał, tak iż: "Nie zdarzyło się, aby ktoś z przyjaznym uśmiechem zatrzymał go na ulicy i powiedział: - Kochany Scrooge, jak się masz? Kiedy mnie odwiedzisz - Żebracy nie prosili go o jałmużnę, dzieci nie pytały o godzinę, żadna kobieta ani mężczyzna nie pytali Scrooge'a o drogę. Nawet psy ślepców musiały go znać, bo gdy nadchodził - wciągały swych właścicieli do domów lub na podwórka, a potem machały ogonami, jakby chcąc powiedzieć: - Brak oka jest lepszy od złego oka, mój niewidomy panie!". Jeśli natomiast ktoś by się spodziewał, że nasz bohater jest takim wyrachowanym i zimnym względem tylko obcych ludzi, to mógłby się srogo zawieść. Wielce pouczający w tej mierze jest dialog, jaki Scrooge miał ze swym siostrzeńcem prze Bożym Narodzeniem: " - Wuju! - łagodnie mitygował go siostrzeniec. - Siostrzeńcze! - przerwał wuj surowo - święć dzień Bożego Narodzenia na swój sposób, a mnie pozwól obchodzić go po mojemu. - Obchodzić! - powtórzył siostrzeniec - Ależ ty go wcale nie obchodzisz, wuju. - Dajże mi spokój, do licha! - sarknął Scrooge. - Zobaczymy co ci dobrego przyniosą tegoroczne święta. One Ci zawsze dużo dobrego przynoszą.". Nic zatem dziwnego, że dla ludzki którzy choćby o nim słyszeli, stał się nasz bohater uosobieniem skąpstwa, nieczułości i zimnego, kupieckiego, spojrzenia na świat.

Rzućmy okiem na jeszcze jedną jego charakterystykę, którą dostarcza nam Dickens. "Zmiany pogody nie miały wpływu na Scrooge'a. Żadne ciepło nie mogło go ogrzać, żaden mróz bardziej oziębić. Niepogoda nie wiedziała, z której strony go zaatakować, największy deszcz, śnieg, grad czy zawierucha miały nad nim wyższość pod jednym tylko względem: one często okazywały się szczodrymi, spadały na świat i ludzi hojnie, dla Scrooge'a zaś takie pojęcia, jak szczodrość lub hojność w ogóle nie istniały.". Jak widać, jego egoistyczne nastawienie względem świata przybierało wręcz patologiczne rozmiary, co sprawiało, że był absolutnie wyobcowany ze świata ludzi. Jeszcze dobitniej może nas o tym przekonać jego stosunek do świąt Bożego Narodzenia: "Wesołych świąt!... Do licha z wesołymi świętami! Znać ich nie chcę! Czymże są święta Bożego Narodzenia dla ciebie, jeśli nie terminem płacenia rachunków, a zwykle wtedy jesteś bez grosza. Z każdym Bożym Narodzeniem jesteś o rok starszy, ale nie bogatszy. W ten dzień po sprawdzeniu ksiąg handlowych przekonujesz się, że po dwunastu miesiącach galerniczej pracy nie masz odrobiny zysku... Gdybym był pracodawcą, to każdy idiota, włóczący się z życzeniem "wesołych świąt ",zostałby ugotowany w jego świątecznej potrawie i pogrzebany z gałązką choinki zatkniętą w serce. To byłoby rozsądne i słuszne!" .

Wydaje się, że ocena pana Ebenezera Scrooge'a może być tylko jedna, wszakże trudno byłoby znaleźć w jego życiu choćby jeden dobry aspekt, choćby jeden dobry uczynek. Ja jednak będę go bronił, nie z przekory wobec oczywistej oceny, ale z powodu głęboko chrześcijańskiego przesłania, jakie niesie ze sobą to powiadanie Dickensa. Brzmi ono mnie więcej tak: nigdy nie wiemy, jaki jest do końca ten czy inny człowiek, więc za nim rzucimy w niego kamieniem spróbujmy mu dać jeszcze jedną szansę, a kto wie, być może, okaże się, że jest kimś zupełnie innym. Jak się zdaje, sądząc po zakończeniu Opowieści wigilijnej, swoją Scrooge wykorzystał w pełni.