W satyrze Ignacego Krasickiego, pt.: "Żona modna", podmiotem lirycznym jest szlachcic. Opowiada on przyjacielowi przygody ze swoją młodziutką żoną. Jego opis jest wyjątkowo plastyczny, i z łatwością da się wyobrazić opisane przez niego wydarzenia.
Jedną z takich scen jest bal, na który przybywają młodzi. Na przyjęcie zostali zaproszeni tylko wysoko cenieni goście. Zabawa odbyła się w pięknie umeblowanym domu, wszyscy śmiali się i tańczyli w rytm łagodnej muzyki. Tłum bawił się w najlepsze nie zważając na nic, co dzieje się obok nich. Tylko gospodarz ma najwięcej pracy, ponieważ musi biegać i dbać o to, aby jego gościom niczego nie brakowało, zaś jego żona bawi się i plotkuje ze znajomymi, nie myśląc, aby wspomóc małżonka.
W czasie pokazu fajerwerków doszło do nieszczęścia: jeden ze sztucznych ogni uderzył, w znajdująca się obok domu, stodołę, która zaczęła się palić. Goście nawet na chwilkę nie przestali się bawić, ponieważ myśleli, ze jest to jedna z atrakcji i zaczęli jeszcze głośniej krzyczeć i wiwatować. Gospodarz zaczyna gasić pożar i ratować dobytek, ale jego żona znowu nie reaguje i nie odrywa się od towarzystwa, co uwidacznia jej zamiłowanie do zabaw.
Mimo cudownego balu, świetnej rozrywki dla gości, zabawa okazała się dramatyczna w skutkach dla gospodarzy domu. Ten dzień uświadomił także szlachcicowi, ze nie dokonał najlepszego wyboru i pomimo, z jego żona ma urodę i jest dobrze wychowana, to nie potrafi zadbać o ich wspólny majątek i powoli doprowadza ich do bankructwa. Dopiero bal uzmysłowił mu błąd, jaki popełnił.