Wysoki sądzie miasta Teb, sędziowie, kapłani, Wasza Wysokość. Powiem kilka słów na temat tej oto nieszczęsnej - Antygony księżniczki tebańskiej oskarżonej o znieważenie królewskiego rozkazu.
Według rozkazu Kreona, króla Teb ten, kto pochowa zwłoki zdrajcy Polinejkesa poniesie karę śmierci. Decyzja ta szczególnie uderzyła w rodzinę zabitego - dwie siostry Ismenę i Antygonę, świętym obowiązkiem zobowiązane do pochowania swego brata. Tak stanowią nauki boże i ja, jako kapłanka sprawiedliwej Hestii występuję w obronie życia wiernej służki bożej. Nikt nie może wyobrazić sobie cierpień duszy, której powłokę rzucono na żer padlinożerców. Chyba, że jest wśród nas Herakles lub inny heros z krwi boskiej, który odwiedził podziemie bronione przez Cerbera. Wierna prastarym prawom Antygona złamała twój rozkaz i zapewniła bratu drogę do świata umarłych. Tam, jestem pewna, spotka go zasłużona kara. Dla swojej rodziny obwiniona złamała prawo, a prawo, mówi moja bogini - jest święte. Jednak boskie prawo pochówku winno mieć precedens wobec gorących decyzji po bitwie. Dusza królewskiego syna ma takie samo prawo spocząć wśród przodków, jak dusza człowieka pospolitego. Antygona przez swój czyn uratowała godność królewskiej krwi oraz ludzkiej duszy. Nie powinna należeć się za to kara.
To mówiła kapłanka, a teraz prosta kobieta. Nie do zniesienia jest ból po stracie ukochanych. Mężczyźni walczą, giną i zabijają, to normalne. Ale my tylko cierpimy, a czasem jedyna ulgą jest ulżyć w cierpieniu najbliższym. Ich ulga koi i nasze serca. W imię miłości znieważyła prawo, ale czy miłość nie działa silniej? Na kobietę - tak.