Kiedy miałbym wybierać sobie żonę wśród średniowiecznych bohaterek powieści Henryka Sienkiewicza pt. "Krzyżacy", to z pewnością rozważyłbym dwie postacie: Danusię Jurandównę i Jagienkę Zychównę.
Każda z nich jest inna, posiadają różne cechy, są niemalże swoimi przeciwieństwami.
Danusia - to dziewczyna wiotka i delikatna, sprawiała wrażenie dziecka. Na jej głowie często widniał wianek, a włosy nosiła rozpuszczone, była niczym krucha lalka, zachwycała swoją słodyczą i nieprzeciętną urodą:
"Na głowie miała wianeczek, włosy puszczone do ramion, suknię niebieską i czerwone trzewiki z długimi końcami(…) stojąc na ławie wydawała się być małym dzieckiem, a zarazem przecudnym, jakby jakowaś figurka z kościoła albo z jasełek".
Natomiast Jagienka była dobrze zbudowaną dziewczyną, zdrową i silną kobietką. Potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, nawet bardzo trudnej. I chyba ten mocny charakter jest mi bliższy. Córka Zycha byłaby dla mnie wymarzoną żoną. Jej twarz oblana rumieńcem, szlacheckie urodzenie, niezwykła odwaga wzbudzają moją sympatię oraz wiarę w to, że sprawdziłaby się ona jako żona, matka, pani domu. Była osobą wrażliwą, uczuciową serdeczną dla wszystkich, potrafiła słuchać, ale także udzielać trafnych rad.
Jagienka pomimo trudnego dzieciństwa, jej matka umarła gdy miała osiem lat, potrafiła się uśmiechać i być pogodną osóbką, zawsze witała swych gości serdecznym pozdrowieniem.
Z domu rodzinnego wyniosła wielką pobożność, uczestniczyła w niedzielnych mszach wraz ze swoim ojcem i całą służbą, często składa ofiarę, a także żyje zgodnie z wszelkimi nakazami kościelnymi. (nie czyni tego na pokaz, lecz z czystej i głębokiej wiary w Boga i jego nieskończoną miłość)
To właśnie barwna postać Jagienki bardziej mnie zaciekawiła i zaintrygowała, i to dlatego wybrałbym ją na swoją partnerkę życiową, z którą stworzyłbym szczęśliwą rodzinę.
Niewątpliwie wszystkie jej cechy przyczyniłyby się do mojego rozwoju, a także sprawiłyby, że nie czułbym się samotnym średniowiecznym rycerzem.