Wiara chrześcijańska nadaje życiu ludzkiemu wymiar wieczny- poprzez istnienie Królestwa Bożego. Królestwo to jest obiecaną nagrodą za życie sprawiedliwe, zaś jego zamknięte wrota- karą za grzechy. Kwestia ewentualnej kary lub nagrody, owego "rozliczenia" jakiemu poddany zostanie człowiek po śmierci jest niezwykłym impulsem, jaki wiara daje człowiekowi, a jaki nadaje całemu jego życiu i wszystkim poczynaniom głębszy sens. Daje człowiekowi poczucie, że nie jest tylko chwilowym kaprysem natury, że w całym świecie, całej ludzkości o coś chodzi, że we wszystkim jest jakiś- nie przenikniony na razie dla człowieka- zamysł. Istnienie istoty wyższej- Boga jest więc czymś bardzo pocieszającym, dającym nadzieję na to, że po śmierci nie następuje całkowity koniec, że coś jest jeszcze dalej. Jednak owe przejście, koniec, który prorok Jan zapowiada całej ludzkości, owa ostateczna walka dobra ze złem jest czymś tak absolutnie niewyobrażalnym, że aż paraliżująco przerażającym. Wizją pełnych płonącej smoły piekieł straszyli średniowieczni kaznodzieje swoje owieczki, dziś, mimo, że wierzymy, że karą, piekłem będzie po prostu niedostępna boska światłość, że pojmujemy wieczyste cierpienie nie w sposób fizyczny, ale właśnie duchowy, psychiczny, nadal naszą wyobraźnię poruszają obrazy odmalowywane słowami przez Świętego Jana. Wizje te zapładniały także umysły innych artystów, którzy, jak Albrecht Durer czy Peter Breughl stworzyli plastyczne wyobrażenia opisywanych przez Świętego Jana apokaliptycznych scen. Prorok zapowiada bowiem, że nadejdzie kres dziejów, kres ludzkiego świata, że nastąpi ostateczna zagłada i ostateczny sąd nad ludzkością. Swoją wizję zesłaną mu przez Stwórcę, ujął Święty Jan w słowa ostatniej księgi Nowego Testamentu- tak zwanej Apokalipsy, czyli Objawienia świętego Jana. Prorok doznał łaski Pana w objawieniu podczas swojego pobytu na wygnaniu. Sam pisze, że miało to miejsce na Patmos, wyspie, gdzie udał się wygnany przez cesarza Domicjana z Efezu. Apokalipsa opisuje, czy też raczej uprzedza to, co wydarzy się na końcu dziejów, podczas zapowiadanego w niej końca świata. W czasie tym odbędzie się wielka i ostateczna walka dobra ze złem- biblijny Armageddon, gdzie po stronie sił światła stanie Chrystus Syn Boży, zaś po stronie ciemności- sam Szatan. Prorok zapowiada wynik tej walki- wygra dobro i światło, zwycięstwo należeć będzie do Boga i Jego Syna. Nie będzie to jednak zwycięstwo ostateczne, bowiem po tysiącletnim panowaniu Chrystusa Bestia jeszcze raz wychynie z otchłani. Dojdzie wówczas do walki ostatecznej i tym razem Dobro zatriumfuje nad Złem w sposób absolutny i wieczny. Straszliwe obrazy przedstawione w Apokalipsie, obrazy cierpienia i zagłady mają dotknąć jednak jedynie grzeszników. Tak naprawdę Jan pisze swoje dzieło, aby pocieszyć tych, którzy sprawiedliwie przeżyli swoje życie. Ich kara boża nie dotknie, oni pozostaną w światłości Pana. Wybrańcy Boga będą mieć udział w jego zwycięstwie (faktycznymi adresatami, do których zwracał się święty Jan byli zamieszkujący Azję Mniejszą chrześcijanie).
Język, obrazowanie, jakie przedstawione zostało w Apokalipsie jest bardzo tajemnicze, pełne zakodowanych symboli i ukrytych informacji. Szczególnie istotne są, związane z hebrajską kabalistyką symbole liczbowe- czwórka- czterech Jeźdźców, cztery Zwierzęta, liczba siedem- siedem pieczęci, świeczników itd., dwanaście- apostołów, bram. Inne pojawiające się symbole to np. Baranek, Alfa i Omega- nieskończoność Boga, Babilon, Bestia, Smok.
Jak pisze Święty Jan, wyroki dotyczące losów świata i ludzi zapisane są w wielkiej księdze, którą chroni siedem pieczęci. Pieczęcie te symbolizują właśnie siedem boskich wyroków. Święty Jan w swojej wizji ogląda kolejno zdejmowane pieczęcie i ich straszliwą zawartość ("I widziałem, jak Baranek zdjął pierwszą z siedmiu pieczęci"). Pojawia się także czterech jeźdźców Apokalipsy, zapowiadają oni klęski, jakie podczas Końca zstąpią na ziemię. Pierwszy jeździec w wieńcu dosiada białego rumaka, zaś w ręce dzierży łuk- jest w wizji symbolem zwycięstwa Ewangelii, a także potęgi wojskowej, drugi gna na koniu "barwy ognia". Jemu dano moc "odebrać ziemi pokój, by się wzajemnie ludzie zabijali". Jeździec ten- symbol wojny uzbrojony jest w wielki miecz. Trzeci jeździec symbolizuje straszliwy głód. Jeździec ten dosiada czarnego jak noc rumaka, w ręce trzymając wagę. Głód- podobnie jak wojna, pociągnie za sobą wiele ofiar wśród ludzi. Ostatni jeździec bardzo różni się od pozostałych, którzy swoją potęgą, wielkością i wspaniałością budzili jednoczesny lęk i podziw. Czwarta zjawa to sama Śmierć, jadąca na wychudzonym, trupiobladym koniu. Śmierci towarzyszy także Otchłań. W Apokalipsie czytamy o ich straszliwej władzy:
(...) dano im władzę nad czwartą częścią ziemi,
by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta.
Wizja końca świata i straszliwych czterech jeźdźców Apokalipsy inspirowała przez wieki wielu artystów. To najbardziej niepojęte, tajemnicze i przerażające sceny w całej Biblii, obraz końca i nowego początku ku wiecznej chwale zwycięskiego Baranka. Najbardziej znanymi wizjami artystycznymi Apokalipsy są dzieła Albrechta Durera i P. Brueghela. Są to dwa bardzo sugestywne dzieła, jedna w różny sposób interpretują wątek przedstawiający czterech morderczych jeźdźców. Durer w swoim szkicu skupił się przede wszystkim na zapowiedzi zagłady, na samej, wszechobecnej Śmierci. Szkic "Czterej jeźdźcy Apokalipsy" powstał w 1498 roku i jest odzwierciedleniem niepokojów, jakie targały wówczas duszą wielkiego artysty. Warto tu przytoczyć słowa samego Durera, który czuł się "wewnętrznie zdruzgotany przerażającymi wyobrażeniami". Wyobrażenia te przeniósł na szkic, w którym cztery rozpędzone, konne postaci w pędzie tratują ludzi, nawet nie spoglądając na ludzkie ciała wijące się pod kopytami ich rumaków. Jeźdźcy patrzą przed siebie, gnają niepowstrzymani przez świat, nad nimi zaś unosi się boski posłaniec- anioł. W centralnym planie znajdują się właśnie jeźdźcy ustawieni niemal pionowo, tak, że najwyżej, najbardziej z tyłu gna jeździec z łukiem, przed nim, nieco bliżej jeździec z mieczem- Wojna, jeszcze bliżej widza- Głód, zaś najbliżej, najniżej, niemal wplątany w gęstwinę ludzkich ciał pędzi wychudzona chabeta Śmierci. To Śmierć gra tu główną rolę, pozostali jeźdźcy realizują tylko jej różne odmiany- śmierć od miecza i śmierć głodową. Śmierć nie przypomina pozostałych jeźdźców- mężczyzn w sile wieku, przypominających wielkich wojowników. Na czwartym koniu zasiada straszliwie wychudzony starzec odziany w łachmany, w jego ręku błyszczy groźnie trójząb. Koń, którego dosiada jest niemal łysy, spod skóry sterczą mu żebra, w porównaniu z pełnymi werwy pozostałymi rumakami, koń Śmierci niemal powłóczy nogami, wydaje się, że zaraz potknie się o tratowane ciała. Jest to jednak złudne wrażenie- żadnego z czterech jeźdźców nie można zatrzymać.
Peter Brueghel w swojej wizji ostatecznej zagłady nie posługuje się symboliką czterech jeźdźców. W jego wizji na pierwszy plan wysuwają się ludzie i ich cierpienie. Ludzkość ginie pod naporem straszliwych, pomnożonych zdaje się w nieskończoność szkieletów. Żywe trupy zaganiają bezbronnych, przerażonych ludzi do wielkiej, żelaznej klatki. Niektórzy ludzie zdają się próbować ucieczki, myślą, że uda im się ocalić życie. Los jednak jest nieubłagany, wyroki boskie- nieodwołalne. Ci, którzy nie znaleźli się w klatce, giną z rąk przerażających rycerzy śmierci. Brueghel wprowadza do obrazu jedynie ostatniego z czterech jeźdźców- samą Śmierć. Wychudzona postać, niewiele różniąca się od pozostałych szkieletów wydaje się zwielokrotniona, podniesiona do nieskończoności. Z każdego fragmentu dzieła wyziera właśnie ona- śmierć. Część spośród niosącej śmierć armii odziana jest w białe szaty. Szaty te, wraz z niesionym przez szkielety krzyżem symbolizuje niewinną śmierć Baranka. Symbol krzyża zdobi także tarcze dzierżone przez trupie zastępy, krzyż także odbija się wyraźnym znakiem na klapie zamykającej klatkę. Śmierć zbiera swoje żniwo wszędzie, nie tylko w centralnej części obrazu, gdzie przybiera postać zagłady ogólnej, pojawiają się także obrazy cierpienia indywidualnego. W obliczu masowej zagłady umiejscowiona w górze, po prawej stronie scenka, w której trup odcina głowę schwytanemu człowiekowi, czy też obraz samotnego szubienicznika nadają obrazowi straszliwe przesłanie- zginiecie wszyscy razem i każdy z osobna. Śmierć dotyczy wszystkich ludzi i każdego z was osobiście. Wymowę tę potęguje także fakt, że postaci ludzkie przedstawione na obrazie Brueghela nie mają twarzy. NA miejscu pustych miejsc możemy wstawić sobie każdą twarz, znaną, nieznaną, ale także własną. Wśród bezimiennych, ginących ludzie będziemy także my sami. Pochód straszliwych katów zdaje się nie mieć końca, brnie przez cały świat brocząc go we krwi, wydzierając z jego trzewi straszliwy krzyk ginących w mękach ludzi. Śmierć jest wszędzie, nie ma jak przed nią uciec. Ludzie giną nie tylko na pierwszym planie, również dalej, z tyłu, tam, gdzie jak zdawałoby się, mogliby skryć się co sprytniejsi śmiertelnicy widoczny jest dym palonych wsi i miast. Nie ma więc ucieczki, zagłada ogarnęła cały świat, bez wyjątku.
Motywy apokaliptyczne inspirowały jednak nie tylko malarzy. Pojawiają się także ich interpretacje poetyckie. Jedną z nich jest utwór genialnego polskiego poety, Czesława Miłosza, który, podobnie jak całe pokolenie Kolumbów, przeżył swoją apokalipsę, czas ostatecznej zagłady podczas potworności drugiej wojny światowej. Śmierć staje się tutaj czymś powszechnym, zwykłym, niemal naturalnym, tak zwielokrotnionym, że niemal nie dostrzega się jej jednostkowego wymiaru. O spowszednieniu śmierci świadczy już sam tytuł utworu- "Piosenka o końcu świata", ujętego w pierwszy powojenny tomik Miłosza "Ocalenie". Piosenka- rzecz zwyczajna, codzienna, niemal igraszka, opowiada tutaj o czymś potwornym i ostatecznym- o śmierci, o końcu świata. To niezwykłe zestawienie w tytule kontynuowane jest i rozwijane w samym utworze, który początkowo przedstawia senny dzień, szarą codzienność, "złapaną" okiem poety:
"Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć."
(...) "Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka."
W wierszu tym nie ma gromów, nie ma wielkich, niezwykłych znaków. Śmierć i zagłada przychodzi w środku tego najzwyklejszego dnia, bez zapowiedzi, bez fanfar. Brak cudowności sprawia, że ludzie są niemal zawiedzeni:
"A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już"
Miłosz wbrew pozorom nie łagodzi wymowy końca świata, nie chce ludzi uspokoić, że wszystko będzie normalne i lekkie. Wydaje się, że jego obraz jest jeszcze bardziej przerażający właśnie dlatego, że koniec nadchodzi niespodziewanie, w sposób niezapowiedziany, że przerywa ludziom ich codzienne zajęcia. Miłosz odbiera ludziom poczucie bezpieczeństwa, zdefiniowane w słowach, że
"Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza róże,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już."
Niestety, normalność przestaje być dowodem na trwające bezpieczeństwo. Nie ma proroków wieszczących straszliwy koniec, jest tylko najzwyklejszy w świecie staruszek, sprzedawca pomidorów, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie. On właśnie odgaduje w tej zwyczajności ostateczny koniec. Dwukrotnie powtarza straszną prawdę, podkreślając tym samym jej nieodwołalność:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie."