Dzień pierwszy
Zadecydowałam, że pierwszy raz postąpię wbrew ziemskiemu prawu…
Nie przypuszczałam nigdy, że może spotkać mnie podobny los. Od momentu, gdy rodzice wpoili mi podstawowe i odwieczne normy życia, wiedziałam, że nie wolno im się sprzeciwiać. A tymczasem straciłam możliwość należnego mi prawa do spokojnej śmierci i pogrzebu. Kreon, który uważa się za wielkiego władcę Teb, ojciec Hajmona, mego ukochanego narzeczonego, chciał we mnie zniszczyć wiarę w najwyższe boskie wartości.
- Droga Antygono! Siostro ukochana i jedyna. Odważysz się jednak pogrzebać ciało naszego brata Polinika?
- Dobrze myślisz Ismeno! Brata naszego, ale jeśli zdradzisz, to już tylko mojego.
- Przecież zakaz Kreona! Droga moja, utraciłam braci, teraz mam utracić ciebie?
- Kreon nie ma racji, czymże jest władza ziemska wobec odwiecznych bożych praw?
Najdroższa memu sercu Ismeno! Jedyna moja rodzona siostro, tylko ty mi pozostałaś. Wiem, że moje postępowanie odbierze mi możliwość przebywania z tobą, że rozstaniemy się być może na wieki, ale nie mogę postąpić wbrew sercu, to zabiłoby we mnie wszystko. Nie chcę żyć z nieczystym sumieniem, z pustką w sercu. Nie zdradzę mej rodzinnej tradycji, nie zawiodę boskich oczekiwań względem mnie, nie sprzeniewierzę się mej żywionej do brata miłości. Nie mogę! Rozpacz targa mi duszą, ale wiem, że sąd nad człowiekiem należy do tych, co panują nad nami. Bogowie osądźcie mnie!
Polinejkes, nasz ukochany brat, nie zasłużył sobie na taką karę. Walczył o przynależną mu władzę. To prawda, że swe siły skierował przeciw Tebom, ale pozostawienie jego ciała na pastwę losu nie godzi się z wyznawanymi przez nas prawami. Te zaś głoszą, że każde zwłoki należy odpowiednio odprawić do państwa Hadesu. Kreon, będąc ziemskim władcą, nie może podważać boskich praw. Bogowie dali mu władzę nad żywymi, a nie nad umarłymi, bo ci należą już do innego świata. Niech nieśmiertelni zadecydują, co dalej uczynić z duszą Polinika, bo do nich ona teraz należy. Śmierć to dopiero namiastka tego, co czeka mego ukochanego brata.
- Och siostro! Nie wiem co począć? Boję się o ciebie.
- Zadbaj o siebie Ismeno, o mój los się nie lękaj.
Siostro, dlaczego nie podzielasz mych myśli? Kimże dla ciebie są twoi bliscy? Nie mogę do niczego cię skłaniać. Wierzyłam, że chociaż mnie zrozumiesz, ale ty zdążasz do tego, bym zaniechała własnych planów. Nie uda ci się to! Postanowiłam konsekwentnie wypełnić moją powinność względem członka rodziny. Tak właśnie się stanie.
- Skoro nie możesz zaprzestać, pędź przed siebie! Zgubi cię twój uczynek. Jesteś jednak osobą o wielkim sercu, obdarzasz nim całą drogą rodzinę. Ja tu pozostanę.
Kolejny dzień
Pogrzeb Polinika, mojego drogiego brata.
Powoli nadchodzi czas pochówku. Obrządek całkowicie został zaplanowany. Musiałam zakraść się tam, gdzie ciało mojego Polinejkesa zostało rzucone dzikim bestiom na pożarcie. Teraz już jestem spokojna, nie obawiam się konsekwencji mojego czynu. Nie martwię się o siebie. Najważniejsze, by dusza brata znalazła należne jej ukojenie. Bogowie muszą mi sprzyjać, bo postępuję zgodnie z ich wolą. Czuję to, delikatny wiatr uzmysławia mi, że są ze mną.
Pogrzeb odbył się pod osłoną nocy, bezszelestnie, cicho - wykonało się!
Nie wiem, czy ktoś mnie widział, jak tuliłam do piersi zblakłe i posiniałe ciało zmarłego brata. Bogowie! Jego oczy wyrażały taki żal i cierpienie. Zagubiona dusza nie mogła zaznać spokoju. Co wstąpiło w tego okrutnego Kreona? Kto dał mu prawo bezczeszczenia zwłok członków jego własnej rodziny. Nie zapłakałam! Nie potrafiłam. Tyle łez wylałam w ciągu życia, że w końcu mi ich zabrakło.
Świt nadchodził. Serce zaczynało mi coraz mocniej szamotać się w piersi. Zrobiłam to! Co teraz będzie? Poczułam zwątpienie i lęk, przecież zginę za ten czyn. Bogowie, miejcie mnie w opiece. Już nigdy nie dane mi będzie zaznać spokoju.
- Żegnaj mój bracie, żegnaj Polinejku…
Pozostawiłam pogrzebane ciało brata. Został tam sam, w ciemnościach ziemi, do której należał. Ból przeszywał moje wnętrzności. Mój organizm pochłaniała trucizna żalu i rozpaczy. Dlaczego? Dlaczego ród Labdakidów jest tak obciążony niemiłosierną klątwą? Losie, nie byłeś dla nas nigdy łaskawy. Moi rodzice odeszli, bracia wstąpili w świat cieni, a tam spotkał ich nieznany mi los. W królestwie Hadesu nie mają wagi ziemskie prawa, tam obowiązuje inny kodeks postępowania. Moim obowiązkiem było pochowanie brata, a sąd nad jego duszą odbędzie się tam, gdzie żywi wstępu nie mają. Jestem pewna, że uczyniłam dobrze. Kreonie czyń, co uważasz, nie mam wyboru, oddaję moje życie w twoje nędzne ręce. Choć umrę, to jednak odniosę nad tobą moralne zwycięstwo.
Już niebawem nastanie chwila, w której wydam ostatnie tchnienie…
Powoli nadchodzi kres mojego życia. Już wiem, że Kreon odnalazł winowajcę, który ośmielił się pochować Polinejka. To największy zbrodniarz w historii Teb, nie ma nad nią większego. Dziękuję wam Tebańczycy, że nie poparliście tyrańskich rządów, że wstawiliście się za mną przed bogami. Ganię was jednak, bo zabrakło wam odwagi, by stanąć przed Kreonem. Rozumiem was, uczyniliście to w obawie o siebie i swoje rodziny. Kreon ma władzę, Kreon może odebrać życie.
Kreonie, władza tyrańską ręką nie należy do honoru, w obliczu własnej dumy zapomniałeś, co jest nad tobą. Wymierzyłeś już karę za nieposłuszeństwo. Oddaję więc moje życie na barki twego sumienia. Z podniesioną głową godzę się na śmierć.
Dzień ostatni
Wyruszam do Hadesu, świat ludzi pozostawiam bez żalu…
Wybacz mi Hajmonie, mój ukochany! Zawiodłam naszą miłość, ale musiałam tak postąpić. Nie zaznałbyś przy mnie szczęścia, gdybym zgodziła się zaniechać pochowania ciała mojego brata. Pamiętaj, że moje serce należy tylko do ciebie, bez względu na to, co się stanie, mój duch zawsze będzie przy tobie. Należy ci się szczęście, po potrafisz kochać jak nikt inny.
Zaczyna brakować mi tlenu, słabość ogarnia moje ciało…
Pieczara jest ciemna i pełna zgnilizny. Piszę pozbawiona możliwości widzenia, moja ręka nakreśla ostatkiem sił te kilka słów.
Czuję przy sobie obecność zmarłych. Ich oddechy coraz bardziej stają się słyszalne. Hajmonie, zabierają mnie do siebie. Bądź zdrów!
Ismeno… siostro moja, gdzie jesteś? Ratuj mnie, boję się, boję się! Śmierć jest mi obca. Bogowie, wybaczam jej, że nie stanęła za mną. Dajcie jej spokój sumienia, niech nie płacze po siostrze, którą zgubiła miłość do brata. Dobrze, że umieram, tutaj, gdzie boskie i rodzinne prawa nic nie znaczą, nie ma dla mnie miejsca.
Młodo odchodzę, bez możliwości zrealizowania życiowych planów. Hadesie i Persefono, przyjmijcie mnie do siebie.
Zamykam oczy, powieki opadają same. Czuję bardziej obecność zmarłych niż żywych. Ojcze, matko to wy?
- Antygono, witaj w Hadesie!