Dzień, w którym świadomie wydałam bunt bezprawiu...
Nie myślałam, że będę musiała bronić podstawowych ludzkich praw, a jednak los mnie właśnie powierzył to zadanie. Wydawało mi się tak oczywiste prawo człowieka do szacunku, że nie mogłam pojąć rozkazu Kreona. Jak mógł!? Jak mógł pozbawić Polinika pochówku? Nie mogłam znieść myśli, że szczątki mojego brata roznoszą po okolicy dzikie zwierzęta, że pastwią się nad nimi kruki. Nie mogłam znieść, że... Pamiętam dni, kiedy jako dzieci bawiliśmy się w tym pałacu, szczęśliwi, radośni. Polinik przyniósł mi bukiet kwiatów..., zrobił dla mnie drewnianego ptaszka... Przecież to mój brat! Nie mogłam pozwolić, by został bez pomocy, jego dusza ma prawo do spokoju. Dość już padło obelg, dość surowych ocen. Tak - jest zdrajcą, ale dla mnie jest przede wszystkim bratem, jest człowiekiem. Błądzi każdy z nas, ale i każdy ma prawo do wyrozumiałości innych. A on, Kreon, nigdy się nie pomylił?!
Droga Ismeno, ma nadzieję, że tyran nie zabroni Ci przeczytać moich zapisków, chociaż teraz wszystko jest możliwe. Kocham Cię bardzo, siostrzyczko. Przepraszam Cię za surowość, może zbyt łatwo odrzuciłam Twoje słowa, kiedy radziłaś odstąpić od mego zamiaru. Teraz już jednak wiesz, że inaczej nie mogłam.
Dusza naszego brata niech będzie sądzona w zaświatach, bogowie są stokroć mądrzejsi od ludzi, pewnie wiedzą o nim dużo więcej niż my, niż Kreon, niż wszyscy tu, na ziemi... Może będą łaskawi... Może... Nie wiem, wiem jednak, że nie nam zmieniać prawa bogów.
Dzień, w którym dopełniłam swego zamiaru
Dziś się to stało. Udało mi się nocą zakraść do miejsca, w którym leżą zwłoki. Pilnują ich strażnicy. O, jakże straszliwy był to widok. Szczątki leżały w pyle! Twarzą do ziemi. Dzikie zwierzęta nie naruszyły ich jeszcze zbytnio, może podziałała na nie obecność ludzi w pobliżu? Cha, cha, chciałeś Kreonie pastwić się nad moim bratem, a tymczasem twoje rozkazy odniosły przeciwny skutek. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że i bogowie pragną pochówku ciała mego ukochanego Polinika. Ufam, że wesprą mnie także jutro, kiedy...
Posypałam zwłoki symboliczną garścią ziemi i rozpoczęłam modlitwy. Spoglądałam na ciało brata - był taki chłodny, jego zbroję zdarto z ciała, które wydawało się mieć twardość posągu. Biedny... Dlaczego los tak straszliwie nas prześladuje, dlaczego!? Przecież nic nie zawiniliśmy. Jesteśmy tylko ludźmi. Jaki wpływ miałam na to, kim są moi rodzice? Nie wiedziałam, jakiego związku będę owocem. A mój ojciec? Gdyby ktoś powiedział mu, że uciekając od swego przeznaczenia wpada wprost w jego sidła, może dużo wcześniej zdecydowałby się na śmierć. A ja? Ryzykuję teraz życiem, aby ciebie pochować Poliniku. Chcę, żebyś przed tronem Hadesa wylał wszystkie nasze wspólne smutki, całą gorycz przynależenia do rodu, który bogowie przeklęli. Powiedz władcy państwa zmarłych, że tu na świecie, pozostało nas już tylko dwie. Albo niech nas zabiorą do siebie, albo... niech cofną klątwę, błagam... Bogowie, jeśli jeszcze możecie coś zrobić, błagam o litość.
Wracałam krętą ścieżką wśród skał. Nikt mnie nie widział, nie płakałam. Mój płacz już dawno ustał, już wtedy, gdy żegnałyśmy umierającego ojca, poczułam, że nie mam już więcej łez. Teraz będę czekać w pokorze na wyrok losu, na straszne przeznaczenie. Mam złe przeczucia...
Dzień konfrontacji z Kreonem
Dziś król wydał na mnie wyrok śmierci. Przyjęłam go z godnością, nie broniłam się. Spokojnie i odważnie wypowiedziałam swoje racje. Jestem z siebie dumna. Gdzie jest lęk, który jeszcze kilka dni temu dławił mnie, kiedy rozmyślałam o tej chwili? Mam głębokie poczucie, że wybrałam słuszną drogę.
Kochana Ismena chciała pójść ze mną na śmierć. Nie przyjęłam jej pomocy. Powiedziałam ostro, że nie miała z moim czynem nic wspólnego. Biedna, odeszła płacząc. Ismeno, jeśli przeczytasz te słowa, przebacz! nie chciałam Cię zranić, ale po prostu bałam się, że gotowa jestem się zgodzić na Twoją śmierć. Tak bardzo mi tu Ciebie brakuje. W więziennej celi jest wiele czasu na rozmyślania. Pamiętasz, jak bardzo Ci zazdrościłam, kiedy mama zabierała Cię na długie spacery, a mnie zostawiała w domu. Wiedziała, że lepiej poradzę sobie z nadzorowaniem naszych braci - psotników, a ja tak bardzo chciałam iść z wami, poczuć we włosach morski wiatr, nazbierać kwiatów.
Kochana, jutro rozstaniemy się na zawsze, pamiętaj jednak - prawo bogów jest niezłomne, nie zmienimy go...
Dzień mojej śmierci...
Od kilkunastu minut przebywam we własnym grobie. Jakie to dziwne uczucie! Jest ciemno i cicho. Zostawiono mi tu świecę, żebym mogła na jakiś czas rozświetlić ciemności, więc korzystając z tego napiszę jeszcze trochę. To mnie uspokaja, łatwiej mi będzie znieść ostatnie chwile.
Cóż napisać? Życie już poza mną. Hajmonie, ukochany! Tak bardzo marzyłam o naszym wspólnym życiu, nie mogłam uwierzyć we własne szczęście! A teraz!? Bardzo płakałam idąc tutaj, żegnałam wszystko po drodze: kwiaty, drzewa, ptaki, Ciebie, miłość, młodość. Nie będę Twoją żoną. Nie będę matką naszych dzieci. Nie będę żyć! Hajmonie, jak ciąży mi ta myśl. Kiedy odeszli ludzie, którzy mnie tu zamurowali, zamilkły głosy. Słyszę śpiew ptaków, ale gruby mur znacznie go tłumi. Tam na zewnątrz świeci słońce, wieje wiatr. Ja już tego nie zobaczę, nie poczuję. Już nigdy!
Hajmonie wiedz, że bardzo Cię kochałam. Wiem, że mnie rozumiesz, Ty, który nie wahałeś się bronić mnie przed ojcem. Opiekuj się moją siostrą. Na niej również ciążą surowe wyroki przeznaczenia...
Żegnajcie moi bliscy! Żegnaj świecie. Wyruszam do miejsca, gdzie są już niemal wszyscy z mojego rodu, przeklętego rodu Labdakidów, który przetrwa w opowieściach jeszcze długie lata. Tam spotkam dziadków, rodziców, braci... Tam będę czekać na ostatnią z nas - Ismeno nie plam swego imienia tchórzostwem lub nieposłuszeństwem wobec odwiecznych praw. One ostatecznie przetrwają. Może tam dostaniemy nagrodę za to, kim byłyśmy i za to, że mimo to kim byłyśmy, zniosłyśmy odważnie brzemię losu?
Antygona