Nie wiem jak to się stało, ale wczoraj obudziłem się na Olimpie w pałacu samego Zeusa. Czy to jakiś sen - pomyślałem, natychmiast, kiedy otworzyłem oczy - ale zaraz oprzytomniałem, bo poczułem na sobie czyjeś ciekawe spojrzenie. To była Hebe, prześliczna bogini młodości, a za nią stał śliczny chłopczyk, Ganimedes, ulubieniec Zeusa.

- Przyszliśmy zobaczyć, czy już się obudziłeś i czy można cię zaprowadzić do łaźni, abyś mógł się przygotować na ucztę poranną?

- Myślałem, że uczty odbywają się tu wieczorami? - odparłem mało przytomnie.

- A co to za różnica? - zapytała Hebe - One odbywają się wtedy, kiedy zażyczy sobie tego władca bogów.

- Jak się tu dostałem?

- Właśnie o tym między innymi porozmawiamy przy jedzeniu! Sami niewiele na ten temat wiemy, ale zasięgnęliśmy rady wyroczni delfijskiej, a ona odpowiedziała:

"Z kraju dalekiego, z nieba wysokiego, nic zrozumiałego, ale zabawnego, ugośćcie go mile, a zabawi chwilę"

- Czy mam być waszą zabaweczką!? Ale zabawne! Jestem w obcym miejscu, nie mam pojęcia, jak wrócić do domu, a wy sobie chcecie mnie "mile ugościć"?! Przecież muszę szukać wyjścia, coś zorganizować, coś przedsięwziąć!

- Uspokój się - na wolę Zeusa nic nie poradzisz. Wysłuchał słów Pytii i zastosuje się do nich. A tobie też nic się nie stanie, jak zasiądziesz z nim do stołu. Przecież uczta nie będzie trwała wieczność!

Ma rację - przemknęło mi przez głowę - jestem też trochę głodny. Warto by spróbować ambrozji i nektaru. Jeśli oczywiście zechcą mnie nim poczęstować!

- Zechcą, zechcą - mruczała pod nosem Hebe, wychodząc z sali.

...

Uczta odbywała się w bardzo wesołym nastroju, bo mieszkańcy Olimpu okazali się życzliwi, sympatyczni i przyjacielscy. Raz po raz wznosiliśmy toasty przepysznym nektarem i miło gawędziliśmy. Okazało się, że zostałem przypadkiem "wyciągnięty" z mojego świata po to, by objaśnić olimpijczykom tajemnice nowoczesności. Mówiłem im o kompach, necie, najnowszych osiągnięciach techniki i kilku innych sprawach. Spoglądali na mnie z niedowierzaniem.

- Ale przenosić się z miejsca na miejsce jeszcze nie potraficie? - zapytał z nadzieją wszędobylski Hermes.

- Teleportacja? - zapytałem z miną znawcy zagadnienia - jeszcze nie..., ale pracujemy nad tym!

- A macie jakieś słabe strony? - spytała śliczna Afrodyta i głęboko spojrzała mi w oczy.

No i wtedy zacząłem mówić samą prawdę. O zagrożeniach internetowych, o degradacji środowiska, o nękających nas chorobach, o niezrozumieniu, nietolerancji, nierównościach społecznych, obszarach nędzy i miejscach, gdzie jedzenie ląduje w koszach na śmieci, o niechcianych i niekochanych dzieciakach, o alkoholizmie, narkomanii, agresji... Mówiłem przeszło godzinę. Aż się zdziwiłem, że nikt mi nie przerywa. Wręcz przeciwnie, słuchali w skupieniu, milczeli, niektórzy od czasu do czasu ciężko wzdychali.

Kiedy skończyłem, Zeus rzekł:

- Jest więc moi drodzy tak, jak przypuszczaliśmy. Miałem rację twierdząc, że oni sobie nie poradzą.

- Co nie przeszkodziło ci umilić im życie, posyłając Pandorę z jej "prezencikiem" - skomentowała jego słowa z przekąsem Hera.

- Tak, to moja wina, i bardzo tego żałuję.

- Pomóżcie nam! - wykrzyknąłem odruchowo, widząc, że sprawy naszego świata nie są jakimś cudem obce olimpijczykom.

- Właśnie nad tym się zastanawiamy, ale potrzebowaliśmy kogoś, kto potwierdzi nasze przypuszczenia. Przede wszystkim będą potrzebni: Hestia, Demeter, Eol, Afrodyta. - Zeus mówił pewnym głosem, mając już najwyraźniej gotowe rozkazy. - Ty Hestio zatroszczysz się o te dzieci, o których mówił nasz gość, to jest jeden z najbardziej palących problemów. Demeter podąży w miejsca klęsk żywiołowych oraz przemierzy obszary głodu - i postaraj się moja droga o urodzaj - dodał poufale. - Ty, Eolu, przedmuchaj trochę te najbardziej zanieczyszczone obszary atmosfery, wiem, że to nieprzyjemne zajęcie, ale jakie potrzebne!

Afrodyto, dla ciebie najtrudniejsze zadanie - będziesz robiła wszystko, żeby ludzie się nawzajem pokochali. Niech się darzą miłością i niech pokochają świat. To nie zmieni wszystkiego, ale z pewnością nieco poprawi sytuację. Postaraj się.

Słuchając tych słów poczułem wielką radość. To dobrze, że nawet bogowie starożytnych Greków idą nam w sukurs i przychodzą z pomocą. Nasz świat z pewnością ocaleje.