Wysoki Sądzie, Szanowna Ławo Przysięgłych, Sznowni Obywatele. Stoję tutaj przed Wami wszystkimi aby wygłosić mowę obrończą w sprawie byłego króla Teb - Edypa. Został on posądzony o zamordowanie własnego ojca i życie w kazirodczym małżeństwie z matką. Moim zadaniem i obowiązkiem jest obrona i oczyszczenie go z zarzutów. Dokonam tego przedstawiając Państwu wiarygodne i logiczne argumenty przemawiające na jego korzyść i poświadczające jego niewinność wobec przedstawionych mu zarzutów.
Drodzy Obwytele. Poznaliście przecież Edypa jako odpowiedzialnego i sprawiedliwego władcę, który ukochał swoich poddanych niczym własne dzieci. Był troskliwym władcą, dbał o dobro kraju i ludzi w nim żyjących. W momencie gdy Teby zmagałby się z klątwą, która nad nimi ciążyła, Edypdał wyraz wielkiego poświęcenia ponieważ przełożył dobro kraju nad swoje własne. Bowiem to on, a nie nikt inny, rozwikłał zagadkę, którą zadał mu Sfinks. Na prośbę ludzi zdecydował się uwolnić miasto od potwora narażając tym samym swoje własne życie. Wolał spróbować uratować innych niż pozwolić im cierpieć. Bo Edyp nigdy nie był ślepy i głuchy na ludzkie cierpienie. To dla nich wydał orędzie wymierzone przeciwko mordercy Lajosa, czym sam nieświadomie ściągnął na siebie kłopoty. Dzięki Terezjaszowi odkrył przyczynę nieszczęść miasta. Jednak gdy już dowiedział się prawdy nie pozostał na nią głuchy. To ona wywołała w nim poczucie winy i jednoczesne pragnienie zadość uczynienia za popełnione (choć całkiem nieświadomie) zbrodnie. Dzięki odkryciu tej straszliwej prawdy stał się nieszczęśliwy i zrozumiał, że choć popełnił je nieświadomie, to jednak musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Odczyuwał w stosunku do samego siebie wstręt za to co się wydarzyło.
Poczucie, że zhańbił swe człowieczeństwo oraz dręczące go wyrzuty sumienia przybrały taką siłę, że wasz władca postanowił wydłubać sobie oczy i wieść od tej pory żywot żebraczy. Ta przemiana dokonała się w nim gdy opłakiwał ciało swej żony i jednocześnie matki. Po tym wydarzeniu opuścił miasto. Postapił zatem jak człowiek honoru - chciał odpokutować za swoje zbrodnie. Poza tym przecież sam siebie tak naprawdę ukarał pozbawiając się oczu i kalecząc na całe życie.
Dodatkowym argumentem świadczącym na korzyść oskarżonego tutaj Edypa jest fakt, że był on dobrym, troskliwym i odpowiedzialnym ojcem dla swych dzieci. Kiedy już dowiedział się o swej klątwie nie dopuścił aby ucierpiały na tym jego synowie i córki. One też to doceniły i takim samym serdecznym uczuciem obdarzyły i jego. Na uwagę szczególnie zasługuje wierność i oddanie jego najstarszej córki - Antygony, którą można postawić za wzór siostry i córki. Bowiem to ona, a nie ktoś inny, wyruszyła z ojcem, aby towarzyszyć mu w jego tułaczce po świecie.
Wysoki Sądzie, Szanowna Ławo Przysięgłych, Sznowni Obywatele. Każdy z was może przecież zaświadczyć, że oskarżony to sprawiedliwy i uczciwy człowiek, nie głuchy na ludzkie cierpienie. Troszczył się o dobro poddanych i kraju. Kochał swoją "żonę" i swoje dzieci. Jego czyny nie były do końca świadome. Ciążyła przecież nad nim przepowiednia, a nad jego rodem klątwa. Fatum, los - to on kierował jego czynami. Mimo wszystko miał w sobie na tyle odwagi aby poddać się karze jaką wcześniej nieświadomy prawdy wymierzył dla mordercy Lajosa. Nie uciekła przed karą jak pospolity zbrodniarz - wręcz przeciwnie dobrowolnie i świadomie się jej poddał.
Jak już wspomniałam wcześniej istnieje klątwa ciążąca nad rodem oskarżonego. Jednak to nie on ją na siebie ściągnął. Jak zatem mamy ukarać człowieka, który nie jest odpowiedzialny za zbrodnie, których popełnienie było tylko wypełnieniem losy na który został on skazany. Nie on jest winien całej sytuacji.
Każdy z nas wie, że z przeznaczeniem nie można wygrać. Niestety nie można go również oszukać. Kto zatem dał nam prawo je osądzać? Edyp nie był świadom tożsamości pokrzywdzonych. Te informacje na skutek niefortunnych okoliczności nie zostały mu wyjawione, lub też zostały wyjawione za późno. W ten sposób on sam jest pokrzywdzony.
Podsumowując, jestem zdania, że Edyp nie powinien być ukarany. Po pierwsze ukarał się sam, a po drugie nie może brać odpowiedzialności za czyny podyktowane przez przeznaczenie. On nie popełnił żadnej zbrodni. Proszę zatem o uniewinnienie go, aby ponownie mógł wyruszyć w świat i kontynuować karę jaką sam sobie narzucił. Dziękuję!