W Księdze Koheleta łatwo odnaleźć najważniejsze jej przesłanie. Brzmi ono "vanitas vanitatum et omnia vanitas" - "Marność nad marnościami i wszystko marność". Czy słowa te są prawdziwe? Wierzący stwierdzą, że napisane one zostały przez człowieka natchnionego Duchem Świętym, wiec muszą być prawdziwe. Niewierzący do podobnego wniosku dojdą kierując się logiką.
Ludzie często nie wiedzą, czym powinni kierować się w doborze drogi życiowej. Dla wierzących właściwym punktem wyjścia jest oczywiście wiara i miłość do Boga. W końcu tylko wiara sprawia, że będziemy przedstawiać sobą wartość po śmierci, gdy pozostawimy za sobą ziemskie osiągnięcia.
Tak zwana "marność" jest podstawowym zagadnieniem poruszanym w Księdze Koheleta. W czasach tworzenia Biblii koheletem nazywano przemawiającego w świątyni mędrca, a sam autor Księgi utożsamiany jest zwykle z Salomonem, historycznym królem Izraela.
Księga przekazuje liczne wskazówki tyczące się ludzkiego życia, skupia się głównie na jego sensie, przemijalności oraz nietrwałości. Pokazuje wszelkie ziemskie dobra i szczęście jako tymczasowe i niewiele znaczące wobec Boga. Podstawowym przesłaniem Księgi jest zachęta do zwrócenia się ku Bogu i modlitwie oraz przygotowaniu do przejścia do wieczności. Każdy powinien ciągle mieć w pamięci perspektywę nieuchronnej śmierci i Sądu Ostatecznego oraz postępować w sposób, jaki gwarantuje nagrodę w postaci raju.
Wymowa przekazu Koheleta wydaje się być pesymistyczna. Większość ludzi nie dostrzega w życiu jego właściwego sensu. Kohelet pisze o życiu trudnym, pełnym cierpienia i rozmaitych przeszkód. Stwierdza także, że wszystko to, co człowiek z takim trudem zdobywa, wszelkie ziemskie wartości, przemijają i w perspektywie okazują się nie mieć żadnego znaczenia. Pamiętać jednak należy, że wszelkie dobro uczynione na świecie daje satysfakcje nam samym i nagrodę bożą. Pomimo jego krótkości i przemijania, warto szukać właściwej, mądrej drogi życia. Taka droga winna być zgodna z prawem bożym, ponieważ Bóg nie przemija i jest ostoją poprawnych i niezmiennych wartości. Nie należy zatem obawiać się tego, że w końcu będziemy musieli oddać Bogu wszystko, co od Niego otrzymaliśmy i poddać się osądowi.
Spośród pism biblijnych nie tylko Księga Koheleta porusza temat ulotności ziemskiego szczęścia i bogactwa. Inne wskazówki pokazujące, jak odnaleźć się w świecie marności, daje nam opowieść o Hiobie. Pomimo wszystkich katastrof zesłanych przez Boga, Hiob nie stracił wiary. Wiedział przecież, że wszystko, co ziemskie jest ulotne - bogactwo, przyjaciele, nawet zdrowie i rodzina. Nie popełnił grzechu, więc cierpienie nie mogło być karą. Wszystko mogło się już tylko poprawić, ale Hiob wiedział, że los należy przyjmować z pokorą, nie złorzeczyć i bluźnić. Mówił: "Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?". Bądź co bądź, każde cierpienie może zostać kiedyś wynagrodzone i niepotrzebna jest walka i bunt przeciw Bogu. Wszystko, co złe winniśmy przyjmować ze spokojem i z godnością. W końcu świat to marność, a swego losu po śmierci możemy być pewni, bo nie zgrzeszyliśmy. Czasem to właśnie cierpienie umacnia nas, jak umocniło Hioba, w wierze. Hiob nie przejmował się utratą wszelkich "marności świata doczesnego", które posiadał, wytrzymał w wierze, bo była ona od nich cenniejsza. Za to właśnie został wynagrodzony.
Także starożytni zauważali nieistotność rzeczy ziemskich wobec wyroków boskich. Widzimy świetnie ukazany przykład takiej postawy w "Antygonie" Sofoklesa. Główna bohaterka stara się postępować w imię wytyczonych przez prawa boskie zasad, lecz napotyka opór ze strony władzy ziemskiej. W jej życiu najważniejszy jest honor i wiara - "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzieć" powiedziała. I w końcu umarła w imię wierności wobec brata i praw boskich. Nie zapomniała o nich na rzecz bogactwa i znaczenia. Była przecież córką dawnego króla zakochaną w synu obecnego, czekały na nią w przyszłości władza, majątek i miłość. Ponad te wszystkie ulotne, ziemskie i "marne" wartości ceniła jednak miłość i wiarę.
Każdy człowiek stawia sobie w życiu jakieś cele. Jedni pragną dobrej pracy, inni szczęśliwej rodziny, jeszcze inni po prostu chcą być bardzo bogaci. Człowiek wiele rzeczy w życiu uważa za konieczne, niezbędne do szczęścia i należne mu od losu. Wielu potrafi wykazać się pracowitością i samozaparciem, by osiągnąć to, co chcieli. Inni szukają łatwiejszych sposobów na zaspokojenie swoich pragnień, przy czym nie zawsze zgodnych z prawem lub dobrem drugiego człowieka.
Warto zastanowić się, co w naszym życiu zrobiliśmy z myślą o Bogu i wieczności. Nawet wielu "religijnych" ludzi modli się dla siebie, swego samopoczucia i spokoju ducha, a nie dla Boga. To właśnie poza świat materialny powinno się kierować swoje myśli, dotrą one wtedy do adresata, a my również odczujemy zadowolenie. Zapominamy często, że Bóg zawsze chce dla nas jak najlepiej. Święty Paweł mawiał: "Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.". miał oczywiście rację, bo czerpał także wiele z ksiąg przedstawionych powyżej.
Pora znów zastanowić się, czy życie jest marnością. Z jednej strony nie - to jedyne, czego możemy być pewni i czego wszyscy zaznajemy, nie ma przecież nic złego w poszukiwaniu szczęścia na ziemi. Z drugiej strony patrząc - świat jest marnością, bo, jeśli oczywiście wierzymy, stanowi jedynie wstęp do życia wiecznego. Liczne dzieła, na czele oczywiście z Pismem Świętym, poruszały te tematykę. Warto poczytać i wyciągnąć wnioski. Jeden z nich jest następujący: jeśli wierzymy i pokładamy ufność w Bogu, zawsze mamy świadomość, że cokolwiek złego nas spotka, nie jest ważne. Możemy korzystać z życia, w końcu nikt nam tego nie zabrania, ale wiemy, że przeminiemy, a nasze doczesne wartości razem z nami i nie zabierzemy ich na "drugą stronę". Bo w końcu, za Koheletem, Hiobem czy Antygoną powtórzyć można - tylko Bóg jest stały i nieprzemijający.