Przy okazji omawiania poglądów tego najbardziej kontrowersyjnego i chyba najbardziej tajemniczego spośród wszystkich filozofów wszechczasów zawsze korci zajmujących się nim, aby zabrać się za przedstawianie jego życiorysu, który jest dość frapujący i jednakowo, przez tyle stuleci, które upłynęły już od chwili, w której został na niego wydany wyrok (śmierć przez wypicie cykuty). Ten porównywany często do świeckiego Chrystusa filozof nie ma jasno określonej biografii - wszystko, co wiemy o nim, wiemy z relacji osób trzecich - czy to jego wybitnego ucznia, Platona, czy też Ksenofonta, który darzył go zdecydowanie mniejszą sympatią. W tym miejscu więc uważam, że warto skupić się na poglądach Sokratesa, które znamy chyba najlepiej ze wszystkich o nim informacji. To, co najbardziej istotne ze wszystkich elementów biografii Sokratesa, to jego poglądy.

Filozof zaproponował bowiem nowatorskie spojrzenie na człowieka mówiąc przy tym, że za człowieka uznaje tego, kto potrafi rozpoznać dobro i wie, że powinien je czynić, co więcej - potrafi go dokonywać, mając do wybory czynienie dobra i czynienie zła, zdecydowanie wybiera dobro i robi to z pełną świadomością. Taki świadomy wybór dobra właśnie nazwał człowieczeństwem. Takie postawienie sprawy kwestii człowieczeństwa (podnoszonej skądinąd przez wieki, traktowanej jako świadomy wybór dobra rozpoznawanego za pomocą rozumu - to logika i rozumność przyświecały Sokratesowi) daje do zrozumienia, że to kwestie etyczne są najważniejszymi kwestiami poruszanymi przez system filozoficzny Sokratesa. Człowiek bez etyki mało, że stałby się jak zwierzę, ale przede wszystkim byłby nieobliczalny, niebezpieczny dla reszty społeczeństwa. Sokrates miał na myśli również to, że na etyce budują się zasady, które kierują życiem całych społeczności. Jeśli ta etyka, ta etyczna strona życia człowieka jest mocna i dobrze wykorzystywana, jest szansa na to, że da się przewidzieć kolejność zachowań, że sumienie, które jest wrodzonym głosem wewnętrznym, które informuje człowieka, czy jego działanie jest słuszne czy też nie, pomoże zachować instynkty w ryzach. Gdyby bowiem pozwolić im wydostać się z pancerza woli, sumienia i etyki, wtedy świat były okiem cyklonu rozszalałego chaosu, który nie przyniósłby nic poza niszczeniem, poza zagładą. Człowiekiem jest zatem ten, kto potrafi, w stopniu najwyższym, zapanować nad tym, co najbardziej pierwotne, czyli nad zestawem instynktów. Kultura ludzka tworzy się zatem wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z opanowaniem pierwotnej części naszego ja, czyli instynktów właśnie.

W systemie Sokratesa naczelne miejsce zajmowała cnota. Cnota to - zdaniem Sokratesa - dobro bezwzględne, najwyższej próby, najwyższej rangi.

Sokrates zajął się tymi zaletami, które zdecydowanie wyróżniają człowieka spośród innych istot: sprawiedliwością , odwagą , panowaniem nad własnymi emocjami. Ten zestaw uniwersalnych zalet Sokrates nazwał cnotą. Widać już teraz, że to co kiedyś przez Sokratesa zostało nazwane cnotą, dziś nosi inną nazwę, a samo określenie "cnota" zdewaluowało się i znacznie zawężało swoje znaczenia. Właściwie cnota nie jest zaletą taka jak szybkość biegania, ponieważ najogólniej rzecz ujmując cnota jest to stała dyspozycja do czynienia dobra. Te zalety - jeśli już trzeba używać tego określenia - moralne sprawiają, ze człowiek jest w stanie zapanować nad najbardziej pierwotną częścią własnego jestestwa, najbardziej dziką i nieokiełznaną jego częścią, czyli nad instynktami Każdy człowiek ma szereg innych zalet, które pomagają mu lepiej pracować, sprawiają, że wyróżniają się spośród innych ludzi, jednak nie o tego typu zalety Sokratesowi chodzi najbardziej. Sokrates zorientował się przede wszystkim na te zalety, które bezpośrednio łącza się z tą sferą życia człowieka, którą nazywamy moralnością. Sokratesa zainteresowały te spośród przepisów rządzących naszym życiem, które nigdy w żaden sposób nie zostały skodyfikowane, ale jednocześnie mają najmocniejszy wpływ na całe nasze życie. Wniosek, jaki wyprowadził Sokrates z tej obserwacji jest następujący: tak zwane prawa moralne dlatego są najtrwalszymi ze wszystkich możliwych praw, ponieważ wywodzą się z istoty rzeczy, czyli są wpisane w naturalny porządek świata. Kolejnym wnioskiem wywodzącym się w tego wniosku jest taki, że prawa nie mogą opierać się na wydumanych zasadach, ale muszą (jeśli chcą mieć znamiona trwałości i prawomocności) opierać się na prawach naturalnych (stąd zapewne zjawisko uniwersalności pewnych zasad obowiązujących w całym świecie takich jak: nie zabijaj, nie kradnij). Ten paradoks większej trwałości przekazu niepisanego, kodeksu bardziej odczuwalnego niż wyrażalnego. Ta istotą rzeczy to są idee, których teorię rozwinął uczeń Sokratesa, Platon, ale jednocześnie zmodyfikował odrobinę ich znaczenie. Gdy Sokrates już wydedukował, że istnieją wspólne, niezależne od wykształcenia, zamożności czy miejsca zamieszkania idee, które łączą ludzi pomimo tego, że przecież różni ich polityka, doświadczenia i charakter Sokrates doszedł do wniosku, ze te idee musiały powstać na innej drodze, niż praca umysłu. Przecież niemożliwe byłoby wyobrażenie sobie, że nagle wszyscy ludzie na świcie schodzą się i ustalają, że w określonej sytuacji będą postępować w określony sposób. te ustalenia musiały zapaść poza świadomością ludzką. Sokrates odważył się nawet powiedzieć, że są one wrodzone wszystkim ludziom, czyli, że sprawiedliwość, ochrona życia czy uczciwość są elementami człowieczeństwa bardziej niż narzuconymi prawami, które można po prostu złamać tak, jak się łamie przepisy drogowe. Złamanie zasad moralnych dlatego jest takim wykroczeniem, że łamie podstawy człowieczeństwa. Gdyby one były wyłącznie sprawą ludzkiego umysłu, ale nie miały nic wspólnego z natura, wtedy nie byłoby tego, co dziś nazywamy wyrzutami sumienia. Sokrates był anarchistą w sowich czasach, zdaniem wielu siał ferment duchowy i emocjonalny, ponieważ najbardziej popularną wówczas doktryna filozoficzną był sofizm. Sofiści mieli odmienne niż Sokrates poglądy na moralność. Sofistom wydawało się, że zasady moralne są po to, żeby dostosowywać je do danej sytuacji. Sokrates natomiast uważał, że trzeba daną sytuację dostosować do norm moralnych. Czyli postępować moralnie według Sokratesa znaczyło postępować według zasad, które nie zmieniają się w żadnej sytuacji i nie można znaleźć usprawiedliwienia na złamanie ich. Dla sofistów zaś nie było takiej zasady, której nie można było nagiąć do okoliczności (zazwyczaj trudnych). Czyli sofista mógł sprzedać swoją wiedzę każdemu - pod warunkiem, że ten spowicie zapłacił, natomiast Sokrates pozostawał wierny ideom. Sofiści w swoich poglądach posunęli się tak daleko, że odważyli się mówić nie tylko o względności cnoty, ale także o tym, że inną cnotliwość mają kobiety, inną mężczyźni a jeszcze inną dzieci. Takie zróżnicowanie sprawiało, że nie można było w przypadku sofistów mówić o kategorii. Natomiast dla Sokratesa najważniejsze było dążenie do prawdy, której istnienia był pewien, jednakże wiedział, że nie ma możliwości dotarcia do niej tak, by z całą pewnością móc powiedzieć: tak, to jest prawda. Zdaniem Sokratesa nie można jednak stosować żądnych uników, nie można było udawać, że któraś z zasad nas nie dotyczy, tylko dlatego, że nie jest nam na rękę. Sokrates jako pierwszy odważył się mówić, że są cnoty wyższego i niższego rzędu. Te, które pochodzą z niżesz półki powinny ustępować w hierarchii ważności tym, które z półki wyższej. tak więc wszystkie te cnoty, które służą doskonaleniu duszy powinny być naszym najważniejszym celem. Natomiast wszystkie te, które z doskonaleniem duszy nie mają nic wspólnego, powinny zostać odstawione na bok, ponieważ ich ważność jest zdecydowanie mniejsza. To, co zwykle uważa się za dobro, czyli zasobność, zdrowie, zaszczyty nie zawsze przynoszą dobre skutki. Bardzo często obracają się przeciwko temu, który tych dóbr, niecnotliwych poszukuje, ponieważ zazwyczaj przy okazji zabiegania o nie zaniedbywane są dobra związane z cnotą. Sokrates zaś wyraźnie wskazuje na hierarchię zachowań i mówi, co powinniśmy wykonywać w jakiej kolejności. Najważniejsze bowiem jest takie dobro, które Sokrates uznał za dobro najwyższe, czyli cnotę. Dla cnotliwości nie ma żadnej kontrabandy, nie ma alternatywy, nie istnieje nic, co mogłoby sprawić, że cnota przestaje być najważniejszą spośród wszystkich wartości, bo tylko cnota przedstawia prawdziwą wartość, pozostałe wartości są złudne, nie potrafią przetrwać choćby nawet chciały bardzo. Zdaniem Sokratesa wstydem jest dbać o to, co przynosi dobra doczesne a zaniedbywać przy tym dobra związane z cnotą. Nie jest przecież ważne to, żeby doskonalić posiadanie dóbr, ale to, żeby doskonalić duszę. To dlatego bezsprzecznie został uznany za tego, który stworzył etykę, ponieważ jako pierwszy przestawił system wartości na uniwersalne, duchowe i takie, które nie mają nic wspólnego z doczesnością w znaczeniu zachwytu nad tym, co przemijalne.

W naszej kulturze za największe zło zwykło się uznawać biblijną scenę zerwania z drzewa wiadomości dobrego i złego. Sokrates nie znał Biblii, ale ostawał przy tym, ze na początku istnienia świata istniała jednia - tak dobra jak i zło były ze sobą złączone. Za punkt największego upadku ludzkości Sokrates uznał ten moment, w którym został rozdzielona sfera dobra i pożytku. Kiedy okazało się nagle, że nie opłaca się (mówiąc najbardziej kolokwialnie) być dobrym, ponieważ ekonomia dobra przestała być opłacalna, zaczęto mówić o tym, co dobre i tym, co korzystne. Sokrates natomiast był przekonany, że takie traktowanie sprawy jest wymysłem, który nie ma nic wspólnego z istotą rzeczy. Okazuje się bowiem, że lepiej zająć się (z punktu widzenia tego, co daje zysk)cnotami niższego rzędu, niż pielęgnować i rozwijać te, które nie mają nic wspólnego z rozwojem duszy. Sokrates, jak mamy w pamięci, dzielił cnoty na zalety i prawdziwą cnotę, czyli dobro, Zwykłe zalety są pożyteczne, ale nie zawsze przynoszą dobre efekty, właściwie nie zawsze przynoszą dobro, nie zawsze dobro jest ich efektem, ale częściej szkody, jakie czynimy czy to innym ludziom, czy sobie samym, przede wszystkim rozwojowi własnej duszy. Jeśli zaś chodzi o to, czy dobre jest to, co jest pożyteczne czy tez pożyteczne jest to, co jest dobre zdecydowanie skłaniał się ku drugiej opcji. Dla Sokratesa jasne było, że dobro zawsze jest pożyteczne. Nie można oceniać, czy coś jest dobre czy też złe tylko z powodu przydatności tego czegoś (w takim przypadku złe byłoby wszystko, co nie przynosi pożytku). Również szczęście może przynieść wyłącznie to, co związane jest z cnotą. To, co niecnotliwe, z natury swojej jest złe. Zatem zanim dokonamy jakiegoś wyboru najpierw musimy rozważyć, czy jest to cnotliwa możliwość życiowego wyboru czy tez niecnotliwa. Ta, która nie ma nic wspólnego z cnotą zawsze, w każdym przypadku przyniesie nam nieszczęście i nie można poradzić nic na to, ze nie da się pogodzić ze sobą szczęścia i barku cnotliwości. Szczęściem jest cnota i ten, kto jest cnotliwy jednocześnie - siłą rzeczy - musi być szczęśliwy. Co jeszcze bardziej interesujące (w czasach, w których najbardziej popularnym skwitowaniem rozłączności wiedzy i doświadczenia jest maksyma Artura Schopenhauera: drogowskaz nie chadza do miasta, takie stwierdzenie jest naprawdę odkrywcze i wstrząsające w swojej prostocie) Sokrates łączył ze sobą świadomość, wiedzę o tym, jak się rzeczy mają z działaniem. Czyli nie tylko trzeba wiedzieć, jak trzeba postępować, ale trzeba łączyć obie te sfery. Co więcej: dla Sokratesa nie istniała taka możliwość, dzięki której można było wiedzieć, ale tej wiedzy nie wprowadzać w życie. Dla Sokratesa cnota nie była teorią, pustą i pozbawioną znaczeń, ale realizowała się, rodziła w działaniu. Cnota, która nie działała, nie istniała również.

Charakterystyczne dla nauki Sokratesa było to, że to, co jego zdaniem był podstawowym zadaniem dla każdego człowieka było nie tyle definiowanie cnoty, co zastanawianie się nad tym, jak do niej dojść. To poważne, ponieważ cnotliwość w tym modelu życia wiązała się bezpośrednio z myśleniem, logicznym, eliminującym pomyłki wynikające z braku namysłu nad postępowaniem. W tym Sokrates różnił się od sofistów, że nie miał przepisów na życie, gotowych formuł, które były po to, żeby własne życie ulepszyć w jakiś sztuczny sposób, ale po to, żeby stawać się wciąż mądrzejszym i lepszym. Bycie dobrym człowiekiem nie jest trwałym, ponieważ trzeba walczyć o mądrość i dobro (które tak naprawdę są ze sobą nierozerwalne). Poza tym nie można zostawiać dla siebie tej wiedzy o tym co dobre a co złe, ponieważ największą wartością w systemie Sokratesa były interakcje. Tylko w rozmowie może powstać jakaś prawda. Nie ma takiej możliwości, która pozwala dojść do wiedzy w samotności. Zderzenie z drugim, innym człowiekiem i wymiana doświadczeń, spory intelektualne działają ożywczo. Tylko w dialogu, nigdy w monologu może spełnić się sen o dojściu do wiedzy, która jednaka nigdy nie będzie miała stałego charakteru, ponieważ jest zmienna. Ta zmienność wiedzy i prawdy wiąże się z tym, że pełnej prawy osiągnąć nigdy nie można. Zatem czas, jak Sokrates spędził ze swoimi uczniami, nie przeznaczył na spotkania ze swoimi uczniami, spożytkował na szukanie prawdy, Sokrates nigdy nie twierdził, że da kuś radę, jak dalej żyć. Wszystko, co zaofiarował innym ludziom, to pomoc w dociekaniu tego, czym jest prawda, jaki ma charakter. Nigdy nie obiecał, że powie, jak jest naprawdę, ponieważ - co interesujące tym bardziej - twierdził, że ostateczne dojście do prawdy jest niemożliwe. Jeśli zatem Sokratesa najbardziej interesowało to, czym jest prawda i co jest prawdziwe, to jednocześnie musiał zapytać o to, jakimi drogami do tej prawdy dojść. Żeby osiągnąć zamierzony skutek Sokrates stworzył specjalne metody, dzięki którym dojście do prawdy miało większe szanse na powodzenie. Właściwie Sokrates skupił się nie na tym, do czego dochodzi, ale na tym, jak się do tego czegoś dochodzi. Sokrates zwracając szczególną uwagę na praktykę życiową, jednak najmocniej koncentrował się na tym, jakimi sposobami osiąga wyznaczone cele. Stworzył dwie metody, którymi pomagał i sobie i wskazywał jednocześnie swoim uczniom, w jaki sposób dochodzić do celu. Pierwsza polegała na tym, aby za pomocą logiki obnażać błędne myślenie dyskutanta a druga, by pomagać mu w tym, aby potrafił odkryć właściwą drogę do prawdy. Jedna droga zatem polegała na demistyfikacji a druga na współpracy przy rodzeniu się myśli nowej.

Najważniejszymi elementami nauki Sokratesa były tezy dotyczące największych pragnień ludzkości. Przede wszystkim ludzie pragną szczęścia. Nikt nie chce czuć bólu, jakie przynosi niespełnione życie. Każdy człowiek pragnie też, aby wszystko, co robi w życiu przynosiło mi pożytek (to jedna z podstawowych zasad towarzyszących rozwojowi). Jednak zamiast rozbijać te marzenia na dwoje, nie mające nic ze sobą wspólnego części, lepiej, zdaniem Sokratesa zobaczyć, że one mogą swobodnie się łączyć, skupiać. Nie ma nic złego w tym, ze chcemy pożytku dla siebie. Sokrates zwraca nasza uwagę na to, abyśmy zastanowili się, co tak naprawdę jest dla nas pożyteczne. A prawdziwy pożytek daje nam wyłącznie dobro. Bez dobra nasze życie jest puste i pozbawione, wyprane ze szczęścia. Jeśli nie zobaczymy, że dobro jest pożyteczne, będziemy nieszczęśliwi, wpadniemy w ten rozziew pomiędzy pożytkiem a dobrem. Sokrates chciał nauczyć jednego: sztuki dostrzegania pożytku w tym, co dobre i skupieniu się na tym, aby cnotę rozwijać. A cnotą jest dążenie do dobra. Aby spełnić się jako człowiek nie trzeba robić nic poza rozwijaniem cnoty. Spełnienie i szczęście jest charakterystyczną cechą każdego człowieka szczęśliwego.

Sokrates umierając w imię cnoty pokazał, że nie jest sofistą. Wiedział, że prawda sprawdza się wyłącznie w działaniu. Jeśli pozostaje wyłącznie w sferze teorii, jest z gruntu fałszywa. to wyzwanie dla wszystkich, którzy chcą słuchać nauki tego filozofa, który wolał umrzeć w spokoju ducha niż żyć w poczuciu klęski światopoglądowej.