Sokrates, którego życie i działalność są owiane nimbem tajemniczości, znamy również jedynie przybliżoną datę narodzin (szacuje się, że Sokrates przyszedł na świat w okolicach roku 469), choć datę śmierci znamy aż za dobrze z ówczesnych kronik - był to rok 399 p.n.e. - wyrósł z syna kamieniarza i akuszerki na najpotężniejszą i wręcz legendarną postać wszechczasów. To on stworzył filozofię w kształcie, która jego poprzednikom nawet nie mogła się śnić. To on rzucił wyzwanie światu mówiąc: "wiem, że nic nie wiem" i na tym twierdzeniu opierając cały swój światopogląd. Wydaje się też, nie nawet nie trzeba koniecznie być wysoko wykształconym człowiekiem, żeby wiedzieć, kim jest Sokrates 9celeowo używam czasu teraźniejszego, ponieważ on wciąż żyje, nie wygląda na to, żeby chciała umierać dla pamięci przyszłych pokoleń). Jego proces i mowa obronna, która została zapisana dzięki jego uczniowi, słynnemu filozofowi i pisarzowi Platonowi, do dziś odbija się echem w świecie. Choć, rzeczywiście, może się zdarzyć, że ktoś mógł przeoczyć to doniosłe z wielu przyczyn wydarzenie, zatem postaram się dopomnieć to, co wydarzyło się w czwartym wieku przed naszą erą w pięknym mieście Ateny. qwer
"O to zaskarżył pod przysięgą Meletos syn Meletosa z Pittos Sokratesa z Alopeków: Zbrodnię popełnia Sokrates, bogów których państwo uznaje nie uznając inne zaś nowe duchy wprowadzając; zbrodnię też popełnia psując młodzież. Kara śmierci." Ten cytat pochodzi z dzieła autorstwa Platona, zatytułowanego "Obrona Sokratesa" i w całości poświęconego sprawie wytoczenia przez miasto Ateny sprawy karnej filozofowi, którego jedyna winą było to, że nie trzymał z sofistami i miał odwagę zachęcać do samodzielnego myślenia, które to myślenie miało być najważniejszym, najbardziej doniosłym obowiązkiem każdego obywatela. W zacytowanym fragmencie wybrzmiał akt oskarżenia przeciw najsławniejszemu filozofowi nie tylko starożytności, ale właściwie całej historii filozofii i kultury. Kiedy nawet mało obeznany z filozofią w ścisłym sensie czytelnik zaczyna lekturę "Obrony Sokratesa" szybko zaczyna pytać sam siebie: jak to możliwe, żeby kogoś niewinnego skazać na śmierć, jak to możliwie było w ustroju nazywanym najbardziej sprawiedliwym ze wszystkich ustrojów, czyli w ustroju demokratycznym. Ja również wpadłem w głębokie zdumienie graniczące z oburzeniem. Natychmiast chciałem dojść na własną rękę do tego, jak możliwa jest taka właśnie sytuacja. Dla mnie było to oczywiste, że popełniono morderstwo w świetle prawa, ale chciałbym również, aby i inni poznali, czym jest prawda.
Po pierwsze prokuratorzy zarzucali Sokratesowi bezbożność, czyli odstępowanie od wiary przodków, czyli jeszcze inaczej łamanie podstawowych zasad rządzących państwem. Dziś może trudno nam to zrozumieć, dziś sprawa religijności jest sprawą prywatną każdego człowieka., ale wtedy, w czasach Sokratesa religia była jednym z elementów, który nadawał charakter państwu. Jeśli ktoś występował przeciwko jednemu z bogów danego państwa to tak, jakby dokonywał zamachu na całe państwo. Zarzut bezbożności (właściwie trudno go oddalić, trudno udowodnić, że ktoś jest pobożny - dowodzą łatwo tego średniowieczne polowania na czarownice). Tu mogę zaryzykować twierdzenie, że Sokrates był taką właśnie czarownicą, którą należało zabić po to, żeby udowodnić, że grupa ma rację. Nie miało znaczenia to, że Sokrates mógłby - gdyby tylko jego proces był procesem z prawdziwego znaczenia a nie farsą, za którą stały interesy władz miasta - wybronić się z każdej opresji, nawet, gdyby był winny, ponieważ nie było nikogo bardziej biegłego ponad niego w sztuce oratorskiej i retorycznej. Analizując tekst "Obrony..." łatwo zauważyć, że Sokrates w obliczu śmierci stosował swoje ulubioną metodę elenktyczną, czyli polegająca na tym, by tak poprowadzić rozmowę, by rozmówca sam siebie skompromitował (ta metoda zakładała ośmieszenie przeciwnika przez zadawanie pytań mających cna celu wykazanie jego - czyli przeciwnika - ignorancji i braku logicznego myślenia, co Sokrates uważał za jedną z najcenniejszych cech). Kompromitacja Meletosa udała się Sokratesowi wyśmienicie, tylko nie udało mu się ujść życiem z tej całej sytuacji. Cała zabawa polegała na tym, żeby ułożyć pytania w taki sposób, aby nie zostawić odpowiadającemu możliwości udzielenia większej ilości odpowiedzi niż tylko jedna. Oskarżyciel poległ w ogniu krzyżowym pytań. Zabiegiem retorycznym, który miał poświadczyć bogobojność Sokratesa było wykrzykiwanie od czasu do czasu "Na Zeusa!" - jednak nawet ten sprytny wybieg nie dał rady wygrać z ludzką zawiścią i - nie ukrywajmy tego - głupotą i małością.
Kolejny zarzut Meletos sformułował następująco: twierdził, że jednym z najgorszych występków, do jakich mógł się posunąć filozof było sprowadzanie przyszłości Aten, przyszłości narodu, czyli młodzieży na złą drogę. Ta deprawacja miała polegać na tym, że Sokrates zachęca swoich podopiecznych do tego, by myśleli na własną rękę, by nie bali się przełamywać stereotypów i schematów myślowych, by nie bali się być mądrymi ludźmi czyli takimi, którzy poszukują prawdy i nie boją się jej znaleźć. Dla Meletosa jednak zbrodnicze było wszystko, co wiązało się z osobą Sokratesa, więc to, że młodzi ludzi upodabniali się w jakiś sposób do niego, to już dawało mu powód do tego, by odsądzać go od czci i wiary. Z naszego punktu widzenia to żadna zbrodnia, jednak wówczas, w przypadku osoby traktowanej jak kozioł ofiarny, był to powód do tego, by uznać ją za przegraną. Jeszcze dziwniejsze, również z naszego punktu widzenia, ponieważ z punktu widzenia Ateńczyków oburzenie Meletosa było jak najbardziej na miejscu; w czasach Sokratesa największą popularnością i poważaniem cieszył się zespół sofistów, którzy swoją mądrość oddawali za pieniądze każdemu, kto tylko chciał za nią zapłacić. W świetle prawa miasta Ateny postępowanie takie, jak Sokratesa, było całkowicie niezgodne z prawem - nikt nie mógł chcąc postępować zgodnie z nim - nauczać bez pobierania za nauki opłaty. Sokrates, chcąc się wywikłać od tego zarzutu (rzeczywiście nie pobierała żadnych opłat od towarzyszącej mu młodzieży) twierdził, że nigdy nie zdarzyło mi się nikogo nauczać, zawsze jedynie rozmawiał ze swoimi uczniami i nikt nie może powiedzieć, że było inaczej. Rzeczywiście, nie można powiedzieć, że nauczał w sposób, jak naukę rozumieli sofiści - Sokrates rzeczywiście rozmawiał, ale to był właśnie jego sposób na nauczanie - czyli na to, by każdy z młodzieńców sam dochodził do prawdy - Sokrates w trakcie rozmowy (ale jeśli trzymamy się twardych określeń, twardych definicji, to rzeczywiście Sokrates jedynie rozmawiał, jego pogawędki nigdy nie spełniały żadnych zasad obowiązujących prawdziwy system nauczania) naprowadzał rozmówcę na właściwa drogę, jednak nigdy nie robił niczego za kogoś. Więc nie miał ambicji włożenia komuś wiedzy do głowy, zawsze starał się, żeby tę wiedzę każdy z jego rozmówców sam wyjął z siebie - pamiętać trzeba o podstawach filozofii Sokratesa, który uważał, że całą mądrość mamy już w sobie w chwili urodzenia - nie trzeba więc niczego nikomu dokładać, ponieważ całą wiedza jest w nas zamknięta jak w puszcze lub w beczce, trzeba tylko postarać się, żeby tę beczkę odszpuntować. Takimi otwieraczami do puszek - jeśli pociągnąć tę metaforę - miały być pytania zadawane przez Sokratesa.
Oskarżenie swoją droga a niechęć - ogólna niechęć, która narastała wokół jego osoby - swoją droga. Ludziom nie podobało się, że Sokrates zachowuje się tak swobodnie, że poczyna sobie tak, jakby był jedynym człowiekiem na ziemi i nie musiał się stosować do żadnych z praw, których przestrzegają pozostali obywatele ateńscy. Drażniło ich również to, że wyrocznia delficka orzekła, że jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie. Tłum nie lubi tych, którzy ponad niego wyrastają i pomimo ewidentnej niewinności Sokratesa, został w powszechnym głosowaniu skazany na śmierć przez wypicie cykuty.
To, co wzbudza największy podziw, bezsprzeczny podziw wszystkich pokoleń jest to, że Sokrates nie skorzystał z możliwości obejścia prawa. Jego przyjaciele zorganizowali nawet ucieczkę dla niego, ale on nie skorzystał, ponieważ wyznawał zasadę życia w zgodzie z samym sobą. Nie potrafiłby się pogodzić z tym, że musiałby zrezygnować ze spokoju własnego sumienia, z godności osobistej, z szacunku dla samego siebie za cenę kilku dodatkowych lat życia. Sokrates był maksymalistą - uznawał pełnię albo brak. Wolał wypić cykutę będąc w zgodzie z samym sobą niż pójść na kompromis, który kosztowałby go utratę szacunku do samego siebie. To jest wartość bezcenna - godność - której nie można oddać za nic. Gdy ją tracimy, wtedy jest znacznie gorzej z nami, niż gdybyśmy przestali już żyć.
Sokrates jest prawdziwym bohaterem. Jego czyny bronią go znacznie lepiej niż miliony słów wypowiedzianych w jego intencji.