Czasami interes państwa wymaga, by cierpieli pojedynczy obywatele. To się nie zmieniło od czasów antycznych. Również dziś żywo omawia się każdą ustawę, czy reformę, bo zawsze jest tak, że jej wprowadzenie w życie pociągnie niemiłe konsekwencje dla niektórych ludzi. Jest jednak faktem, że dobro państwa wymaga od nas czasem poświęcenia, bez niego nie mogłoby funkcjonować demokratyczne państwo. W "Antygonie" władzę ma tylko jednak osoba - Kreon. Jest więc bardzo prawdopodobne, że może się pomylić i wydać złe prawo, które przyniesie więcej szkody niż pożytku. Moim zdaniem tak właśnie było z wyrokiem na Antygonę. Kreon wydał zły rozkaz i powinien był go cofnąć, zanim okazało się, że jest już za późno.
Postaram się przedstawić argumenty, potwierdzające moją rację. Po pierwsze swoim postanowieniem Kreon zaingerował w sferę, nad którą nie miał władzy. Sądził zmarłego, a według wierzeń starożytnych Greków, człowiek zmarły podlegał władzy bogów podziemia. Kreon rościł sobie prawo do decydowania o sprawach, o których nie miał pojęcia i dlatego ściągnął na siebie gniew bogów. Antygona była niewinna - broniła praw bogów, powiedziała królowi, że nie powinien oceniać zmarłego, ani też pozbawiać go odwiecznych praw. Zwróciła mu uwagę, że życie człowieka na ziemi, doczesność to jedynie etap naszej egzystencji, której dalszy ciąg następuje po śmierci. Prawo ludzkie przemija, a prawo boskie jest wieczne, trwa, dlatego jest ważniejsze niż ustanowione przez człowieka i niezmienne.
Na pytanie Kreona, czy Antygona wiedziała o zakazie Kreona, królewna powiedziała:
"Znałam. Czemużby nie? Wszystkim był znany."
Na następne pytanie Kreona:
"Mimo to śmiałaś przekroczyć ustawy?"
Odważnie odpowiedziała:
"Tak, bo nie Zeus był tym, co je obwieścił,
Ni współmieszkanka bóstw podziemnych, Dike.
Oni dla ludzi prawa zakreślili".
Antygona przeczuwała, że zakaz Kreona to złe prawo, że władca popełnił błąd, dlatego opowiedziała się po stronie praw boskich - ważniejszych. Martwiła się także tym, że bez pogrzebu dusza Polinejkesa nie będzie miała wstępu do Hadesu.
Antygona jest niewinna, jej motywacją była miłość. Królewna otwarcie oznajmiła: "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić". Kochała brata, cierpiała, kiedy popełnił zdradę, uważa, że śmierć była już dla niego wystarczającą karą. Teraz głęboko wierzy, że należy dopełnić obrzędów pogrzebowych, by jego dusza udała się na sąd w zaświatach. Przecież każdy z nas tak samo by postąpił. Gdyby dotknęła nas śmierć bliskiej, ukochanej osoby, a widzielibyśmy, że jej ciało nie zostało odpowiednio potraktowane, cierpielibyśmy i robilibyśmy wszystko, żeby naprawić zło. Tak też postąpiła Antygona. Myślę, że i Kreon, gdyby na przykład zobaczył nie pogrzebane ciało swojego syna, Hajmona, zrobiłby wszystko, żeby go pochować. Dlaczego nie mógł zrozumieć uczuć Antygony? Dlaczego według niego była winna, była zdrajczynią. Antygona skarży się:
"A za to, że cię pogrzebałam, bracie,
taka okrutna czeka mnie zapłata".
Kolejnym argumentem, potwierdzającym niewinność Antygony jest to, że musiała pochować brata. Gdyby tego nie zrobiła, ukaraliby ją bogowie, dla których był to wieki grzech. Zapewnienie bliskim godziwego spoczynku po śmierci było jednym z najważniejszych obowiązków człowieka na ziemi. Królewna wiedziała w dodatku, że na jej rodzie ciąży klątwa bogów, dlatego ze wszystkich siła starała się dochowywać wszystkich postanowień prawa boskiego. Według starożytnych Greków bogowie bardzo często ingerowali w życie ludzi, wszystko im podlegało, surowo także karali tych, którzy wobec nich przewinili.
Antygona prawdopodobnie cierpiała, wiedząc, że należy do rodu Edypa, obciążonego tak strasznymi zbrodniami. Jej ojciec zabił swojego ojca i ożenił się z własną matką. Zrobił to nieświadomie, nie wiedział po prostu, kim jest, skąd pochodzi. Już przed jego narodzinami bogowie wyznaczyli mu los, był to los tragiczny. Antygona była jednym z dzieci Edypa, narodziła się z kazirodczego związku, patrzyła na śmierć swoich braci w bratobójczej walce. Wiedziała, że jest jedną z ofiar, była niewinną ofiarą wyroków losu i jako taka jest bohaterką tragiczną. Nie poddawała się jednak, nie chciała do swoich win dokładać jeszcze jednej - nie pochowania brata.
Starożytny poeta rzymski, Horacy, powiedział: "Są granice, których przekraczać nie wolno" ("Ex modus in rebus"). Wydaje mi się, że Kreon przekroczył te granice, bo próbował naruszyć prawa boskie, a tego nie wolno robić żadnemu człowiekowi. Antygona była jego niewinną ofiarą, nie powinien skazywać jej na śmierć, bo nic złego nie zrobiła. Postąpiła przy tym słusznie, zachowała prawa bogów, wszyscy jej współczuli.
Sofokles podjął w swoim dramacie odwieczny problem dotyczący tego, jak odróżnić to co słuszne, od tego co złe. Nie zawsze jest to proste i tragedia ta wyraźnie nam to obrazuje. Oboje, Antygona i Kreon, mają swoje racje i głęboko wierzą w ich słuszność. Kreon jednak nie potrafi dostrzec słabych punktów swoich teorii na temat władzy i roli władcy i nic sobie nie daje powiedzieć. W tym tkwi zapewne jego największy błąd. Ostatecznie dochodzi do tego, że wśród niewinnych cierpiących za jego błędy są: Antygona, Hajmon i Eurydyka. Pierwsza z nich zginęła, bo postępowała w zgodzie z własnym sumieniem. Myślę, że to jest postawa godna naśladowania również dziś.