"Cierpienie i zło jednych oddalało od Boga, a innych przynaglało do wpadnięcia w Jego ramiona" ten cytat z wypowiedzi księdza Józefa Sadzika powinien dać wiele do myślenia, ponieważ nawet na podstawie doświadczeń łatwo można przekonać się o jego słuszności. Nie ma reguły, która pozwoliłaby nam jasno określić, czy cierpienie jest tym czynnikiem, który sprawia, że jesteśmy w stanie bardziej zaufać Bogu, ponieważ mamy za co dziękować, czy też jest zupełnie odwrotnie. Na potwierdzenie teorii o tym, że wiara częściej przychodzi do nas, ludzi, w chwilach trudnych, mam inne znane powiedzenie: "Jak trwoga, to do Boga". Nie jest więc zawsze tak, że łatwo wierzyć w Stwórcę wówczas, gdy nie ma żadnych kłopotów, ponieważ wtedy, gdy jesteśmy zupełnie szczęśliwi, to nie potrafimy w żaden sposób zmobilizować się do myślenia o czymś innym niż tylko własne sprawy codzienne. Właściwe tylko nieszczęście i cierpnie mogą sprawić, że zwracamy się w stronę tego, co wymaga większego wysiłku, czyli intensywnego życia duchowego. Inna sprawa, ze zbyt duże cierpienie może sprawić, ze nie będziemy w stanie zajmować się już niczym poza bólem... Skoro nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, w jaki sposób działa na nas cierpienie, postaram się na konkretnych przykładach rozważyć wszystkie możliwości.
Na początku chyba należy doprecyzować zagadnienie. Bo co to właściwie znaczy: cierpienie? Nie jest to łatwe pytanie a co się z tym wiąże, nie jest łatwo na nie odpowiedzieć. Można z pewnością stwierdzić, że ono zawsze było, jest i najprawdopodobniej nie zniknie. Ból - tak fizyczny jak i psychiczny - jest ściśle związany z naszym byciem na świecie. Nie bez powodu noworodki rozpaczliwie płaczą, krzyczą w chwili, gdy się rodzą. Tak samo cierpi matką, która rodzi dziecko. To jest splot wielkiego szczęścia i wielkiego bólu. To szalenie intensywne emocje i nierozdzielne. Są jak awers i rewers monety. Nie można wyeliminować cierpienia z życia, bo jednocześnie skasowalibyśmy szczęście. Paradoksalnie jedno, czego możemy być pewni w życiu, to właśnie cierpienie: "Ludzie rodzą się, cierpią i umierają", jak mawiali już starożytni filozofowie. Jednak poszukiwać odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się dzieje, byłoby zajęciem jałowym i jednak pozbawionym sensu, ponieważ odpowiedź na to pytanie zwyczajnie nie istnieje.
Postacią, która automatycznie przychodzi na myśl,. gdy myślimy o kimś, kto niewyobrażalnie wręcz cierpi bez jakiejkolwiek szansy na to, by na to pytanie (dlaczego???) uzyskać odpowiedź, jest Hiob. To bohater główny i tytułowy starotestamentowej Księgi Hioba. Hiob był wcieleniem wszelkich cnót - nie tylko był dobrym obywatelem, gospodarzem, ojcem i mężem, ale przede wszystkim spełniał wszelkie obowiązki wobec Boga. Jak mówi Biblia, Hiob był człowiekiem doskonałym, szczerym, bogobojnym i bezgrzesznym (ten opis znajduje się w pierwszej części Księgi Hioba). I takiego właśnie człowieka - żyjącego w spokoju, dostatku i szacunku ludzi - Bóg postanowił zesłać wszystkie możliwe plagi po to, żeby sprawdzić, jak silna jest jego wiara. Najpierw Hiob stracił dobytek, potem rodzinę a na końcu zdrowie i szacunek sąsiadów, ponieważ wierzono, że powodzenie, które nas spotyka w życiu, jest prostą konsekwencją naszego prowadzenia się i jeśli spotyka nas nieszczęście, to właśnie dlatego, że sobie na nie zasłużyliśmy. Zatem gdy Hiob stracił wszystko a na końcu zachorował na trąd, wtedy społeczeństwo odwróciło się od niego w myśl tej właśnie zasady. Hiob nawet w takich warunkach zachował pokorny i pełen wiary stosunek do Boga. Ktoś inny z pewnością zacząłby bluźnić i złorzeczyć Bogu, ale Hiob zdecydowanie trwał przy swoim przekonaniach, że przecież nie można wybierać życia tylko tego, co dobre, a odrzucać wszystko to, co złe, ponieważ taka jest natura świata, że zło i dobro są ze sobą splecione jak plus i minus i istnieć bez siebie nie mogą. Eliminując cierpienie wyeliminowalibyśmy również szczęście, a takiego zabitego nikt z nas nie chciałby nigdy dokonać. Hiob wypowiada słynne słowa, które wracają echem w czasie trwania naszej kultury europejskiej: nie mamy niczego, co pochodziłby tylko od nas. Tak więc jeśli akceptujemy podarunki, jakimi są dobre sprawy, musimy zaakceptować również wszystko to, co do tych dobrych historii zdecydowanie nie należy. Inaczej sami przyznawalibyśmy sobie kompetencje Boga. To szalenie dojrzała i godna najwyższego zainteresowania postawa. Gorzka i trudna - kto wie, czy nie najtrudniejsza w całej historii świat opowieść. Nikt tak jak Hiob nie wiedział, jak trudno jest przyjąć swój los nie mogąc nawet zadać pytanie: dlaczego. Dużo łatwiej jest wiedzieć, ze spotyka nas zło ze względu na to, co już w życiu zrobiliśmy, ale jak pogodzić się z rażącą niesprawiedliwością z cierpieniem, które w żadnej sposób nie wiąże się z naszym życiem? Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Cierpienie nie jest tym, co wymyka się porządkowi myślenia racjonalnego . Trzeba się z nim pogodzić i lub buntować się przeciwko niemu. Innego wyjścia nie ma. Ale odpowiadać na pytanie dlaczego tak się dzieje, dlaczego cierpimy, jest zajęciem całkowicie jałowym. Tym, co chroniło Hioba przed szaleństwem, była wiara,. nie ma szczelniejszego pancerza nad wiarę w sytuacjach. takim przykładem jest cierpnie dzieci, które nikomu niczego złego nie zrobili, urodziły się już chore, lub to, co nazywamy Holokaustem lub Szoah. W jego trakcie ginęły miliony ludzi, w tym dzieci, które przestały istnieć tylko dlatego, ze nie były w stanie dosięgnąć główkami drutu, jak to opisała Zofia Nałkowska w "Medalionach".
Umierające dzieci to taki motyw powtarzający się wyjątkowo często w historii literatury, jako wyraz zdumienia tym, jak nieprzewidywalny jest los człowieka. Dzieci, czyli ludzie i samego początku swojego życia, umierając łamią porządek świata. Nad tym złamaniem nie mógł przejść do porządku dziennego Jan Kochanowski, który jest znany jako autor "Trenów", cyklu utworów żałobnych na cześć zmarłej maleńkiej córeczki, Urszulki. Rozpacz osieroconego ojca najwyraźniej przejawia się tej skardze:
"Nieszczęśliwy ja człowiek, którym swoje lata
Na tym strawił, żebych był ujrzał progi twoje"
Przez dziewiętnaście kolejnych utworów bolesny ojciec próbuje znaleźć odpowiedź na podstawowe pytanie: dlaczego. Po drodze traci wiarę i zostaje sam, z pustymi rękoma po to, by w ostatnim trenie, dziewiętnastym zatytułowanym "Sen" przychodzi do niego we śnie zmarła kilka lat wcześniej matka, która przekazuje mu treść najgłębszą Księgi Hioba "ludzkie przygody synku, ludzkie noś", co jest przywołaniem pogrążonego w rozpaczy syna, by przestał pogrążać się jeszcze bardziej, ale wziął do pracy nad sobą, za powrotem do postawy człowieka pokornie przyjmującego wszystko, co się w życiu może przydarzyć, ponieważ nic, co się dzieje w naszym życiu, nie pochodzi od nas. Wszystko, co nas spotyka, pochodzi spoza nas. Matka radzi tylko tyle (i aż tyle) żeby przyjął lis takim, jaki jest, ponieważ bunt nie przyniesie nic poza bólem. A tego przecież ma aż nadto. Ojciec przyjmuje tę radę, dzięki czemu staje się znacznie mądrzejszy i silniejszy, niż można by się tego spodziewać. Cierpienie sprawiło, że ojciec wrócił do poprzednich przekonań, ale po powrocie był już zdecydowanie silniej przekonany co do słuszności własnego postępowania. Stoicyzm okazał się znów najlepszym rozwiązaniem dla cierpiącego człowieka.
Na podstawie wszelkich świadectw kultury uważam, że można wyciągnąć następujący wniosek: cierpnie jest nie tylko niezbędnym elementem naszego życia, ale i koniecznym etapem rozwoju naszej osobowości, który pomaga nam rozwinąć się tak, by ze spokojem przyjmować wszystko, co niesie nam życie.