Zakończenie I wojny światowej zostało przyjęte przez społeczeństwo polskie z wielką radością oraz entuzjazmem. Właśnie dobiegał końca okres 120-letniej, zaborczej niewoli. Polacy zrzucali jarzmo poddaństwa, zależności oraz podporządkowania. Ludzie młodzi, urodzeni pod zaborami, po raz pierwszy mogli poczuć czym jest niepodległość, oraz funkcjonowanie we własnej, wolnej i suwerennej ojczyźnie. Doświadczali na własnej skórze tych wszystkich idei patriotycznych oraz tożsamościowych, o których dotychczas jedynie słyszeli i w imię których, podejmowali walkę o polskość.

Nową, wolną i niepodległą rzeczywistością cieszyli się zwykli obywatele, ale i twórcy, w tym pisarze i poeci. Na fali radości, narodził się w literaturze prąd, określany mianem futuryzmu, a później także i kubizm. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dzieła literackie powstające w dobie pozaborowej znacznie różniły się od tych, z czasów niewoli i obcej zależności. Zmieniła się także tematyka. W miejsce zagadnień wolnościowych, niepodległościowych czy powstańczych, pojawiły się tematy bardziej przyziemne, niemniej jednak podkreślające piękno otaczającego człowieka świata.

Opisane różnice najlepiej dostrzec na podstawie dwóch wierszy, pierwszego autorstwa Leopolda Staffa, zatytułowanego "Deszcz Jesienny", oraz drugiego, autorstwa Kazimierza Wierzyńskiego, pod tytułem "Grzmi". Dekadencki utwór Leopolda Staffa zasmuca, wprowadzając czytelnika w posępny oraz pesymistyczny nastrój. Zupełnie odmiennych emocji doświadcza odbiorca, czytając wiersz "Grzmi". W utworze Wierzyńskiego, każde słowo, każdy wers tętni radością, życiem, entuzjazmem. Czytelnik doświadcza zadowolenia z padającego ciepłego deszczu, udziela mu się także euforia z zabaw w kałużach.

Atmosfera zadowolenia oraz radości, wywołana odzyskaniem przez Polskę wolności oraz niepodległości, zaczęła gasnąć z początkiem lat 30-tych. Na europejskim horyzoncie pojawił się Adolf Hitler, szerzący swoją politykę nienawiści rasowej, faszyzmu, ksenofobii oraz elitaryzmu. Niebezpieczeństwo krzewiące się na zachodzie Europy, pogłębiało funkcjonowanie na wschodzie kontynentu innego totalitaryzmu, totalitaryzmu stalinowskiego. Niestety, jakby w kleszczach, dokładnie pośrodku jednego, jak i drugiego groźnego systemu, znajdowała się Polska. Taka sytuacja nie mogła budzić radości, entuzjazmu oraz zadowolenia. I nie budziła.

Poza Polską, nastania dwudziestolecia międzywojennego nie witano z równie wielkim przejęciem oraz z równie odczuwalnym entuzjazmem. Nic w tym dziwnego. Wiele państw tak na kontynencie europejskim, jak i poza nim, ucierpiało podczas wojny. Dla wielu spośród nich, zakończenie konfliktu zbrojnego, było dopiero preludium późniejszych problemów, tak politycznych, gospodarczych, jak i społecznych. Podczas wojny wielu ludzi utraciło to co najcenniejsze, a więc rodziny, bliskich, majątki, ziemię, środki do życia, godność czy dobre imię. Teraz (tj. po jej zakończeniu) mieli wrócić do "normalnego" życia, pytając siebie: jak to zrobić, jak tego dokonać.

Odzwierciedleniem społecznych, powojennych bolączek, było wykrystalizowanie się nowego kierunku artystycznego, określanego mianem intuicjonizmu. Jak sama nazwa wskazuje, zwolennicy intuicjonizmu, lansowali koncepcję poznawania oraz zgłębiania świata poprzez intuicję. Odrzucono obowiązujące normy oraz kanony, opierając się w twórczości na własnej, subiektywnej intuicji.

Na kanwie twórczości międzywojennej, zrodził się także nurt artystyczny, nazywany pragmatyzmem. Jego czołowi reprezentanci uważali, że o poznaniu człowieka "w ogóle" nie może być mowy. Owszem, możliwa jest obserwacja zewnętrzna, analizowanie ruchów, gestów czy zachowań, przewidywanie reakcji, niemniej jednak o zbadaniu stanu ducha, mowy być nie może. Bo i jak zbadać, określić, empirycznie doświadczyć ludzkiej duchowości?

Reasumując. Podobnie jak we współczesnym świecie, tak i w dwudziestoleciu międzywojennym, człowiek różnie spoglądał na otaczającą go rzeczywistość. To co cieszyło jednych, niekoniecznie musiało cieszyć innych. W tym, co jedni uznawali za powód dumy i zadowolenia, inni widzieli zwyczajną, nieciekawą rzeczywistość. I tak ze skrajności w skrajność.