D-DAY czyli kulisy największego w historii desantu.
D-Day był częścią operacji Overlord, desantu sił morskich i powietrznych aliantów we Francji, w sierpniu 1944 roku.
1. Przygotowania - operacja "Tygrys"
Jedną ze scenerii przygotowań do spotkania aliantów z Niemcami, stało się angielskie wybrzeże, Slapton Sands. Jego teren przygotowano wcześniej usuwając cywilnych mieszkańców. Była to spokojna plaża, którą wyznaczono ze względu na analogiczne podobieństwo do plaż Normandii. Próby "D-Day" oznaczone kryptonimem "Tygrys" polegały na realistycznych ćwiczeniach z udziałem około 300 jednostek - w sumie 30 tys. ludzi, którzy dysponowali najprawdziwszą ostrą amunicją. Do wyznaczonej inwazji, której kryptonim brzmiał "Overlord", zostało pół roku. Głównodowodzącym był amerykański generał Dwight D. Eisenhower. Przez cały czas ćwiczeń "Tygrysa" obserwował je z pokładu okrętu. Niestety podczas tych manewrów doszło do kilku poważnych wpadek i popełniono szereg błędów. Na przyczółku plaży panowało zamieszanie, barki desantowe nie dotarły na czas, zawodziła osłona lotnicza. Specjalne czołgi płynące w kierunku brzegu źle wycelowały działa i zraniły żołnierzy znajdujących się na brzegu. Co najmniej jeden czołg poszedł na dno. Generał Eisenhower wziął to za złą prognozę dla desantu. To jednak nie było najgorsze. Następnego dnia, około 2 w nocy, dziewięć niemieckich Schenllbootów (szybkich kutrów torpedowych) zaatakowało formację ośmiu amerykańskich LST-ów (okrętów przewożących czołgi), znajdujących się na plaży Slapton Sands, i mających wziąć udział w kolejnym etapie manewrów. Trzy okręty LST-531 wywróciły się do góry dnem. Od wybuchu torpedy w płomieniach stanął LST-507, a LST-289 miał uszkodzoną rufę. Te fakty przez wiele lat były nieznane, na rozkaz Eisenhowera, który nakazał milczenie w tej sprawie. Obawiał się przede wszystkim , że żołnierze niemieccy lub alianci mogliby się dowiedzieć o dużych stratach w ludziach - 749 żołnierzy i marynarzy, co wpłynęłoby na morale sojuszników. Jeszcze większą obawę żywił generał wobec ewentualnego przechwycenia rozbitków przez niemieckie kutry. Znali oni pilnie strzeżoną tajemnicę miejsca inwazji. Środki jakie przedsięwzięto aby utrzymać ją w tajemnicy były bardzo szczególne.
2. BIGOTED znaczy tajne
Plany operacyjne opatrzono informacją "BIGOT", co znaczyło więcej niż "ściśle tajne". Ci, którzy poznali szczegóły związane z datą i miejscem lądowania, wcześniej zostali gruntowanie sprawdzeni. Jeśli sprawdzian wypadł pomyślnie, osoba taka dostawała status "BIGOTED". A wśród poległych i zaginionych w katastrofie pod Slapton Sands, aż 10 osób miało taki status. Ich ciała zostały jednak odnalezione, a bezcenne dokumenty odzyskano. Obawę o ewentualne przechwycenie informacji przez Niemców rozwiały zapewnienia brytyjskich mistrzów deszyfracji znających treść meldunków niemieckich, z których wynikało że nieprzyjaciel nie wie nic na temat "D-Day". Nawet król Jerzy VI, wizytujący okręt sztabowy nie otrzymał odpowiedzi na pewne pytania, które mogły ocierać się o projekt "BIGOT". Nie zawsze jednak się udawało utrzymać tajemnicę. Pewien żołnierz amerykański przez przypadek wysłał swojej rodzinie pochodzenia niemieckiego pocztę z dokumentami "BIGOT", zawierającymi datę i miejsce inwazji. Paczka otworzyła się w Chicago, w urzędzie pocztowym, a pracujący tam urzędnicy ujrzawszy pieczątki "BIGOT" i "TOP SECRET" powiadomili natychmiast FBI. Śledczy wywiadu szybko oczyścili sierżanta z zarzutu szpiegostwa. Niemniej gorszą gafę palnął amerykański generał, który na przyjęciu w Londynie oznajmił gościom, że "D-Day" będzie przed 15 czerwca. Natychmiast został zdegradowany i wrócił do USA.
"Neptun" była to morska część operacji "D-Day". Kryptografowie tworzący mapy "BIGOT" zawierające szczegóły sieci umocnień zwanych Wałem Atlantyckim, korzystali często z doniesień obywateli francuskich. Wał Atlantycki, był to szereg umocnień nadbrzeżnych, ciągnących się od Norwegii do Pirenejów. Uważany był za Hitlera za nie do zdobycia. Odległości pomiędzy umocnieniami mierzyli krokami robotnicy przymusowi, którzy obserwowali także ruchy wojsk niemieckich. Cennym źródłem informacji był francuski ruch oporu. Pewien malarz, pracujący przy odnowie niemieckiej kwatery w Caen ukradł plany fortyfikacji Wału Atlantyckiego. Z kolei radiooperatorzy wysyłali urwane, 30- sekundowe sygnały aby zmylić niemieckie centrale radiolokacyjne. Gołębie pocztowe przenosiły w specjalnych kapsułach informacje do Anglii. Zdjęcia lotnicze wybrzeża zrobione z małej wysokości ujawniły specjalne pale nachylone w stronę morza, zakończone minami i wetknięte w piasek. Inne zdjęcia pokazały, że na płaskich plażach zalewanych przez pływy, znajdowały się zapory przeciwdesantowe (były to zespawane kawałki szyn, przypominające ogromne kozły do piłowania drewna). Miały one rozpruwać kadłuby barek desantowych, jeśli zbliżyłyby się do brzegu podczas przypływu. Dzięki temu zaplanowano, aby statki desantowe przybywały podczas odpływu i aby wyładowywały żołnierzy przed przeszkodami. Kartografowie nanosili na mapy również pływy i nachylenie plaż. W wyniku tego stworzono akwarelowe widoki plaż, takie jaki ukażą się oczom sterników podpływających do brzegu. Piloci, którzy fotografiami dokumentowali wszystko, dosłownie muskali brzeg, zniżając się do 10 metrów ponad nim. Jeden z samolotów uszkodził wieżę kościoła, inny wrócił do Anglii obrany gałęziami drzew.
3. Perfekcyjna mistyfikacja
Równocześnie grupa oficerów opracowywała jedną z największych mistyfikacji II wojny światowej. Szczegóły tego przedsięwzięcia ujawniono dopiero w latach 80. Stworzenie tego oszustwa, możliwe było dzięki temu, że wcześniej schwytani szpiedzy, dostali wybór: współpraca z kontrwywiadem albo śmierć. Większość z nich wybrała życie. Działając według instrukcji oficerów, przekazywali do niemieckich centrali szpiegowskich, informacje fałszywe wymieszane z prawdziwymi. Działania te miały na celu przekonanie niemieckich dowódców naczelnych, że celem ataku ma być Norwegia albo Pas de Calais., znajdujące się naprzeciwko Dover. Część gry opierała się na dwóch wymyślonych operacjach wojskowych. Pierwsza z nich miała wziąć udział w rzekomej inwazji na Norwegię i produkowała fałszywe informacje, które przechwytywali Niemcy. Były to m.in. rozmowy na temat armii liczącej 350 tys. żołnierzy. Rozmawiano m.in. o "szkoleniach narciarskich" oraz o "podręcznikach omawiających pracę silników w niskich temperaturach".
Druga, równie "niewidzialna" armia prowadziła przygotowania do ataku na Calais. Co ciekawsze jej manewry uwieczniły fotografie zrobione ze zwiadowczych samolotów Luftwaffe. Zdjęcia owej armii dowodzonej przez Pattona (który w rzeczywistości został odsunięty na jakiś czas z powodu skandalicznego zachowania na Sycylii), przedstawiały kolumny, baraki i flotylle barek desantowych. Niemcy nie domyślali się, że są to genialne imitacje, wykonane z gumy i drewna, przez samych specjalistów do dekoracji. W specjalnych raportach najbardziej zaufani szpiedzy Abwehry donosili, że operacja normandzka może być zmyleniem, które umożliwiło by atak w rejonie Pas de Calais. Pomimo tego feldmarszałek Erich Rommel nadal rozmieszczał przeszkody w Normandii, które dostrzegli alianccy lotnicy. Uważał, ze w razie ataku na Normandię miały być przeszkodą, która zatrzyma aliantów na plaży. Rommel liczył, że ich barki przypłyną w czasie przypływu i rozprują się na tych barierach.
4. Lądowanie
1 czerwca 1944 roku, brytyjscy oficerowie wkroczyli na pokłady okrętów w portach. Każdy z nich otrzymał zalakowaną kopertę podpisaną "TOP SECRET", w której znajdowało się kolejna koperta. W niej mieściła się notatka z datą "D-Day" - 5 lub 6 czerwca. Każdy z adresatów kopert, po zapoznaniu się z jej treścią miał je spalić. 5 czerwca był sztorm a nazajutrz morze pozostawało wzburzone. Jeden ze sztucznych portów, holowany przez kanał La Manche zatonął. Porty zwane "morwami" zbudowano z betonu i stali. Paliwo dostarczano przez 20 rurociągów ułożonych pod kanałem La Manche. 6 czerwca wcześnie rano armada alianckich okrętów wyłoniła się z szarej mgły u wybrzeży Normandii. Była gotowa do ostrzału niemieckich fortyfikacji opisanych na mapach "BIGOT".
"Rozpoczynacie wielka krucjatę, mającą na celu wyzwolenie północno - zachodniej Europy z rąk nazistów" - tak określił tan największy jak dotąd w historii desant generał Eisenhower. Sceną inwazji było 5 plaż nazwanych: Utah, Omaha, Gold, Juno, Sword. Zza plaży Utah niemieckie baterie nadbrzeżne zaatakowały jako pierwsze, trafiając niszczyciele Fitch i Corry. Okręty ustawiły się równolegle do plaży, aby zamienić się w pomosty działowe i ostrzelać wybrzeże. Aby je ukryć alianckie samoloty przygotowały zasłonę dymną. W tym czasie barki dotarły do brzegu i rozpoczął się desant. Z barek na plaże wylegli żołnierze amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy pod dowództwem generała Montgomer'ego. Temperatura wody były wówczas bardzo niska. Wsparciem dla piechoty były pływające czołgi, którym udało się przebić stalowe zapory i zasieki z drutu kolczastego. 2727 statków podpłynęło do wybrzeża francuskiego, wysadzając na nie 156 tys. żołnierzy, 4 mln ton żywności, 450 tys. pojazdów. Jednocześnie alianci lądowali na szybowcach i spadochronach. Siły powietrzne zbombardowały większość mostów na Sekwanie i Loarze uniemożliwiając Niemcom dostarczenie posiłków.
5. Sukces aliantów
Aliantom udało się zdobyć to co Hitler uważał za niezdobyty - Wał Atlantycki. Przez feldmarszałka Rommla Wał Atlantycki został nazwany "krainą iluzji Hitlera", i wojskowy od iluzji wolał skupienie się na zbrojeniu i umacnianiu plaż. Żołnierze alianccy , którzy po wylądowaniu dotarli do brzegu, pokonywali odsłoniętą plażę naszpikowaną minami i drutami kolczastymi. Podejścia do niemieckich bunkrów broniły karabiny maszynowe. Większości żołnierzy, która wzięła udział w inwazji udało się przetrwać szturm plaż i dotrzeć do terenów położonych wyżej. W ciągu dnia alianci zdobyli 75 km wybrzeża. Przerwali Wał Atlantycki i tym samym został otwarty drugi front. Niemieckie straty w tej operacji to ok.500 tys. żołnierzy, podczas gdy alianci mieli 224 tys. zabitych lub rannych. Sukces aliantów był możliwy dzięki skoordynowanej pracy i perfekcyjnie przygotowanym planom. Hitler zapewniał dowódców, że lądowanie w Normandii, to tylko podstęp aliantów chcących w ten sposób odwrócić uwagę od rzeczywistego desantu w rejonie Pas de Calais, aby zająć Zagłębie Ruhry. Dyktator przez wiele dni uparcie odmawiał wysłania posiłków do Normandii, których wysłanie i tak było utrudnione przez atak na szlaki komunikacyjne.
Polski wkład w operację "Overlord" to udział: 1 Dywizji generała S. Maczka, a także krążownika "Dragon", niszczyciela "Błyskawica", torpedowca "Krakowiak" i "Kujawiak" oraz lotnictwa.
