Stosunek papieża do Polaków

Stosunek Stolicy Apostolskiej do zrywów wolnościowych w Polsce to bardzo ciekawy wątek. Niestety bardzo często zapominany. Wielu z nas zastanawia się, czy dyplomacja z Watykanu starała się w jakiś sposób pomóc Polakom. Wszak w nich zawsze mogli znaleźć obrońców wiary katolickiej nawet z narażeniem życia. Czy miało to jakiś wpływ na to jak papież spoglądał na umęczony naród Polski?

W czasie poprzedzającym wybuch powstania listopadowego Polacy nie byli mimo wszystko mile widziani w Watykanie. A to za sprawą dawnych historycznych wydarzeń. Między innymi Polska stała za Napoleonem, który nie miał dobrej opinii w Stolicy Apostolskiej. Polacy brali również udział w walce z szanowaną i uważaną za bardzo katolicką Hiszpanią. Mieszkańcy Rzymu pamiętali również, że Polacy włączyli się do walk u bram miasta, a jednostki polskie stacjonowały w 1798 roku w mieście. Samo Księstwo Warszawskie powstało dzięki Napoleonowi i miało konstytucję, co z pewnością nie podobało się Watykanowi.

Pierwsze wzmianki o powstaniu na terenie dawnej Polski dotarły do papieża już 4  listopada. Wiadomość dostarczył nuncjusz wiedeński Spinala. Nie orientował się on jednak dobrze w całej sytuacji. Mógł powtarzać to, co podpowiedzieli mu przełożeni. Watykan jednak mu bezgranicznie wierzył. Początkowo poinformował on papieża, że polscy duchowni nie wzięli udziału w walkach. Przyjęto to z radością w Stolicy Apostolskiej. Owe zadowolenie nie trwało jednak długo. Po pewnym czasie wyprowadzono ich z błędu.  

Stosunki Rosji z Watykanem

Rosyjska administracja szybko zrozumiała, że w takiej sytuacji korzystny układ z Watykanem może się bardzo przydać. Warszawa nie miała czasu zatroszczyć się  o dobre stosunki z papieżem. I to był błąd, który wykorzystali Rosjanie. Jeden z posłów rosyjskich przebywał cały czas w Watykanie i pilnował wszystkich spraw. Miał za zadanie przekonanie papieża, że całe powstanie listopadowe jest złem. Takie oświadczenie byłoby bardzo korzystne dla Rosji. Myśl, że Watykan nie popiera takich działań mogło spowodować spadek poparcia dla całej akcji wśród katolickiej ludności Królestwa. O wielkiej roli takiego stanu rzeczy świadczy sama determinacja Rosji. Gagarin rosyjski poseł przez cały czas podburzał papieża przeciw Polakom.

Podejście papieża do powstania listopadowego

Rozmowa między papieżem, a Rosjaninem zakończyła się zapewnieniem papieskim, że wysłany zostanie list dla polskich biskupów. Ojciec Święty skontaktował się z kardynałem Bernettim. List ów został ostrożnie zredagowany. Przypominał, że duchowni nie mogą mieszać się do walki, list przypominał również o obowiązkach biskupów względem Kościoła. Napisano  wiele o nauce Kościoła, o tym, że bunty są obce sprawom kościelnym, że Kościół nie może mieszać się do spraw, które burzą spokój społeczny.

Papież wspominał także, że obowiązkiem Kościoła jest nauczanie ludzi do posłuszeństwa dla władzy. List ów przeszedł ciekawą i intrygująca drogę. Okazało się, że ostatecznie znalazł się on tylko u przedstawicieli Kościoła, którzy nie brali udziału w walce. Jeden trafił do biskupa Kościoła unickiego w Rosji, a kolejny miał być przesłany do biskupa, który już dawno nie żył. Co ciekawe Rzym doskonale wiedział o śmierci owego biskupa. Rząd rosyjski nalegał na kolejne posunięcia  i decyzje. Papież wydał dekret, w którym starał się nikogo nie urazić. Gagarin poprosił o kilka kopii owego dokumentu. Chciał je przesłać polskiemu duchowieństwu. Z Petersburga wysłano ów dekret do głównodowodzącego armią rosyjską, marszałka Dybicza. Ten ocenił, że pismo jest bezużyteczne. To właśnie dzięki temu dowódcy cały papieski dekret nie osiągnął do końca zamierzonego celu. Niektórzy tłumaczyli sobie postępowanie Dybicza  tym, że jako protestant nie ufał papieżowi i jego intencjom.

Propaganda w Watykanie

Na horyzoncie watykańskim pojawił się kanclerz wiedeński Metternich. Często spotykał się ze Spinolą i straszył go opowieściami o tym jak straszne i groźne jest to polskie powstanie. Miał w tym swój cel. Chciał wzbudzić niechęć dla całej akcji, uzyskać ewentualne współczucie, aby otrzymać pomoc. Przedstawiał siebie jako jedną z najbardziej stratnych osób. On jako pomagający rzekomo najwięcej na tym wszystkim tracił. Znaczenie jego osoby na dworze papieża rosło z dnia na dzień. We wszystkich tych działaniach jego celem było zadbanie o własne interesy. Poza tym był raczej racjonalistą. Widział Kościół  jako środek do walki z anarchią, za którą uważał wszelkie ruchy powstańcze.

Do Watykanu docierały sprzeczne informacje. Nuncjusze starali się, aby papież słyszał tylko o niepowodzeniach Polaków. Spinola przekazywał do Watykanu tylko te wiadomości, które otrzymywał od urzędników. Większość z nich traktowała  o porażkach Polaków. Jeśli wiadomość była o zwycięstwie powstańców starano się ja wyjątkowo osłabić.

Kiedy Polacy zaczęli odnosić więcej sukcesów sam Spinola zaczął się zastanawiać nad rezultatem i ostatecznym rozstrzygnięciem tej walki. W pewnym momencie nawet odczuwał małą sympatię dla powstańców. Powstanie włoskie było bezpośrednio łączone z wydarzeniami powstania listopadowego. Nawet po upadku powstania włoskiego Materrnicht wiązał całe wydarzenie z Polakami.

Stosunki Polaków z papieżem po upadku Warszawy

W samym Księstwie sytuacja stawała się coraz gorętsza. Na początku września Rosjanie wkroczyli do samej Warszawy. Upadek stolicy odbił się szerokim echem w Europie. Sam Bernetti nie ukrywał swej radości z takiego obrotu spraw. Przegrana powstańców była pożądana. Dyplomaci angielscy, francuscy, austriaccy obserwowali sytuacje w państwie kościelnym i wiedzieli, że taki obrót spraw może się odwrócić na dobre dla nich.

Polacy zaczęli myśleć o pozyskaniu poparcia dla sprawy od Watykanu. Rozpoczęli tą ważną kwestię realizować ks. A. Czartoryski i G. Małachowski. W piśmie do papieża zamieszczono skrót bieżących wydarzeń. Przedstawiało ono Polskę zniewoloną, bez niepodległości. Sygnatariusze listu poprosili samego Ojca Św. o opiekę i błogosławieństwo "broni podniesionej w obronie wolności i religii danej przez Jezusa Chrystusa". Ten zwrot zmieniał całkowicie charakter walki. Była to teraz bitwa w  obronie wolności i religii. Watykan jednak nie popierał takiej metody w imię obrony religii. Dla Rzymu liczyło się tylko bezkrwawe działanie. Błogosławieństwo polskiej walki nie wchodziło w grę. Papieżowi zależało też na zwycięstwie Rosji, gdyż interwencjami u władców europejskich narażało się papiestwo Rosjanom, a tego stanowczo nie chciano w Watykanie.

W momencie, gdy udało się już ułożyć treść listu pojawił się problem z wyborem posłańca, który miał dostarczyć owe pismo. Kuria rzymska znana była ze swej drażliwości. Posłańcem został wybrany hr. S. Badeni. Znany był on ze swego spokojnego charakteru. Był bardzo ceniony przez Spinolę za uczciwość, rozum, ambicję, prawość. Dostrzegano również jego wielki patriotyzm i liberalizm. Żeby dostać się do papieża trzeba było otrzymać wizę od nuncjusza. Ostatecznie Badeniemu nie wręczono potrzebnej wizy. To jednak nie złamało Badeniego. Postanowił trochę poczekać. Nie zdecydował się jednak na pozostanie w Wiedniu ze względu na Rosjan. Cały ten czas starał się o zmianę stanowiska nuncjusza. Kolejne próby kończyły się niepowodzeniem. Ostatecznie odradzano już wyjazdu. Badeni jednak nie zaprzestał prób.

W końcu Spinola pozwolił  Badeniemu  na spotkanie z papieżem. Dnia 1 lipca na audiencji wręczył papieżowi list. Papież powstrzymał się od konkretnych deklaracji. Wyraził jedynie swą sympatię dla narodu polskiego. Dzień później Badeni przekazał memoriał na ręce Bernettiego. Mówił, że "Naród Polski pokłada nieograniczoną ufność w poparciu stolicy św. i dodawał, że tak światłemu ministrowi, jakim jest sekretarz stanu, nie trzeba nawet dowodzić o całkowitej niepodległości dla Polski. Dlatego też z całą szczerością proponowałby jego świątobliwość raczył zachęcić inne państwa wprost, albo za pośrednictwem tego, które zdaje się być najbardziej zainteresowane w przewróceniu Polski, by mianowały swych pełnomocników, którzy bez zwłoki zebraliby się w jakimś mieście i zajęli się wyłącznie sprawą Polską." Badeni myślał o konferencji londyńskiej z końca 1830 r. Anglii, Francji, Austrii i Rosji. Sprawa belgijska była jednak zupełnie inna niż polska. Belgowie znaleźli wtedy poparcie u swych sąsiadów - Francji, Anglii. Polska zaś była sama. Watykan nie mógł nic zrobić w sprawie polskiej. Istnienie niepodległego państwa polskiego było z pewnością celem, którego realizacji pragnął Watykan. Powstanie Polski zaczęło się od rewolucji, dlatego wszystko to musiało być dla Watykanu obojętne. Jedyna sprawa jaką mógł zająć się Watykan była sprawa ucisku religijnego. Polacy nie mieli zbyt dokładnych argumentów. Zresztą nikt nie wierzył w religijny cel całego powstania listopadowego.

Papiestwo czuło się zobowiązane wobec sprawy polskiej i poselstwa Badeniego. Długo jednak zwlekano z jakąkolwiek akcją. Powstańcy tracili siły. Słowa dotrzymano, ale bardzo zręcznie. Postanowiono załatwić sprawę w odpowiedni sposób, aby do niczego się nie zobowiązać i równocześnie nie skompromitować. Papież miał zgodzić się na rozpaczliwe błagania wysłańca rządu polskiego. Do niczego jednak go to spełnienie obietnicy nie zobowiązywało i nie kompromitowało. Papiestwo tak długo skłaniało Austrię do interwencji, że niesamowicie rozciągnęło się to w czasie.

Watykan nie wywiązał się z porozumień i ustaleń poczynionych z Badenim, który chciał zaprzestania wojny rosyjsko-polskiej. Uważał on, że w tym zamiarze miał  pomóc papież. Watykan mógł tylko poprosić o zaprzestanie „zatargu”. Papieżowi chodziło też o naprawę sytuacji religijnej w Polsce. Patrząc na zachowanie Watykanu, można stwierdzić, że ten przyjął postawę wyczekującą wobec sprawy Polski, jej aspiracji niepodległościowych i ambicji co do powrotu na polityczną mapę świata.