W XIX wieku nastąpił gwałtowny rozwój techniki i przemysłu, co w znacznym stopniu zmieniło naszą cywilizację. Rozwój ten trwa cały czas i nabiera coraz większego tempa. Zastanówmy się jednak, jak wszystko to wpływa na świat, w którym żyjemy, na nas samych?
Niewątpliwie cywilizacja jest dla nas korzystna. Dzięki niej ludzkość się rozwijała, rozwija i rozwijać będzie. Osiągnęliśmy to, czym teraz jesteśmy - mamy domy, pracę i pod dostatkiem żywności dzięki rozwojowi rolnictwa. Czerpiemy zasoby z głębi ziemi i wykorzystujemy je, aby mieć energię i budulec. Możemy korzystać z takich wynalazków jak samochody, telefony, komputery, samoloty. Przemieszczanie się po świecie nie stanowi żadnego problemu, podobnie jak komunikacja z każdym zakątkiem na Ziemi. Rozwijamy nie tylko technikę, ale i wiedzę, do której mamy szeroki dostęp, uczymy się wielu języków świata, poznajemy różne kultury. Jakże daleko nam teraz do chodzących po drzewach małp, na których poziomie ewolucyjnym był kiedyś nasz gatunek! Jedynym problemem wydaje się być brak pieniędzy na niektóre z tych dobrodziejstw cywilizacji - nie ukrywajmy, bywają one kosztowne, a poziom życia ludzi jest zróżnicowany. Innym problemem jest niewłaściwe zarządzanie gospodarką państw, brak pomysłów rządowych na optymalizację rozwoju.
Jednak nie wszystko jest takie piękne, jak by się wydawało. XIX wiek oprócz rewolucji przemysłowej zapoczątkował też degradację środowiska naturalnego. Ludzie zaczęli dążyć do tego, aby sobie dogodzić jak najbardziej, zapominając o tym, że nie żyją w pustce! Wszyscy żyjemy przecież na tej samej planecie, która daje nam wodę, roślinność, zapewnia życie. Zapatrzeni w nas samych, kłopoty ze środowiskiem odsuwamy na bok. CO z tego, że rzeka jest brudna? Przecież w kranie mam wodę! Co z tego, że giną lasy? Przecież mamy dużo warzyw w sklepach! Po co nam ten las? Przecież to można postawić fabrykę, hipermarket, osiedle domków jednorodzinnych! Przez ludzką bezmyślność, samolubność i zachłanność ginie roślinność ziemi, a wraz z nią zwierzęta. Giną całe ekosystemy, zapewniające równowagę życia. Nie myślimy wcale o tym, co będzie za kilkadziesiąt lat, za kilkaset. Nas już tu przecież nie będzie. A nasze dzieci? Wnuki? Nie myślimy o ich przyszłości - zabiegani, zajęci pracą, w wiecznej pogoni za własnym dobrobytem. Cywilizacja i technika wcale nie są dobrodziejstwem ludzkości. Nie potrafimy bowiem właściwie z nich korzystać, przez co niszczymy nasz świat i szkodzimy sobie samym. A przecież wystarczyłoby trochę pomyśleć i wyrzucane odpady posegregować i wykorzystać powtórnie lub zutylizować, zamiast składować je na ogromnych wysypiskach. Wystarczyłoby wybudować oczyszczalnię ścieków przy fabryce, która zanieczyszcza rzekę i truje ryby. Nie potrafimy zmusić się do ochrony przyrody. Parków narodowych jest jak na lekarstwo. Zieleń w mieście? - jeśli jest, to w takim stanie, że szkoda mówić. Zaśmiecona, zadeptana, a czystym powietrzu można tylko pomarzyć. W pobliżu dużych miast nie ma miejsc, gdzie można by było wypocząć w weekend - nie ma jezior, gdzie można się wykąpać, ładnych miejsc do pospacerowania. Wszystkie tereny, które można przeznaczyć np. pod park, zostają zabudowane blokami i sklepami.
My sami również cierpimy w wyniku tego wszystkiego. Tempo i styl życia, technika i wieczny stres przyprawiają nas o zaburzenia psychiki. Coraz więcej osób korzysta z porad psychologów i psychiatrów. Znany jest przypadek pewnego starszego pana, który zarzucił swoje codzienne zajęcia i wiecznie siedział w domu z wędką i łowił ryby. Według tego, co twierdziła jego żona - nie dawał sobie rady z natłokiem elektroniki i nowinek technicznych - komputery, telefony, mikrofalówki. Po prostu nie dał rady. Widać więc, że nadmierny rozwój techniki i cywilizacji wcale nie jest korzystny, może wręcz doprowadzić do obłędu.
Wiele słyszy się też o tzw. chorobach cywilizacyjnych, które pojawiły się masowo w ostatnich czasach. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu były to nieliczne przypadki, a teraz przybierają postać epidemii. Grypa to przy nich nic! Teraz chorujemy na choroby serca, nadciśnienie, nowotwory i AIDS. Mimo tego całego dobrobytu, wiele regionów świata przymiera głodem. Z niedożywienia i głodu umiera co roku 50 milionów ludzi na całym świecie - to więcej osób niż mieszkańców Polski! Mimo pomocy od innych państw, kraje te (głównie z tzw. Trzeciego Świata - Afryki, ale i Ameryki Południowej) nie potrafią właściwie wykorzystać tego, co otrzymują. Nie mają bowiem wystarczającej wiedzy ani możliwości.
Powinniśmy więc wstrzymać nieco nasz pęd do przodu i zastanowić się nad tym, co robimy. Rozwoju naszej cywilizacji nie da się uniknąć. Trzeba więc próbować pogodzić ze sobą potrzeby rozwoju techniki, rolnictwa i innych dziedzin naszej gospodarki z możliwościami środowiska, bez którego nic byśmy nie zdziałali. Wypracujmy więc rozwój zrównoważony, korzystając ze środowiska, a jednocześnie chroniąc je przed nami samymi! Jeśli wszyscy zdadzą sobie z tego sprawę - jest szansa!