Streszczenie szczegółowe
„Wiosenna piosenka”
Akcja tego opowiadania rozgrywa się w bezchmurny, pogodny wieczór pod koniec kwietnia. Włóczykij jest na północy, gdzie jeszcze leży śnieg. Bohater niczym się martwi. Postanawia, że to najlepszy moment, by ułożyć piosenkę, którą od dawna „nosi pod kapeluszem”. Zagra ją, gdy dotrze do Doliny Muminków, siedząc na moście, a Muminek się nią zachwyci. Włóczykij przypomina sobie, jak przyjaciel za nim tęskni, lecz postanawia skupić się na tym, co jest tu i teraz. Rozbija namiot nieopodal strumyka i zbiera suche gałęzie na ognisko. Stwierdza, że jego melodia powinna być melodią strumyka. Następnie bohater zabiera się do robienia obiadu. Nie rozumie tych, którzy do posiłku potrzebują krzeseł i stołu czy przebierają się do obiadu tak jak pewien Paszczak. Kiedy Włóczykij zabiera się za palenie fajki, po drugiej stronie strumienia spostrzega przestraszone, lecz ciekawskie stworzenie. „Para nieśmiałych oczu pod strzechą włosów: tak właśnie wyglądają ci, z którymi nikt się nie liczy”. Włóczykij chce je przegonić i nie zamierza mu pomóc w przedostaniu się przez strumyk. Stworzonku jednak się to udaje. Jest podekscytowane spotkaniem z Włóczykijem, o którym słyszał tak wiele od innych zwierząt. Bohater jest zły, ponieważ już nie ułoży melodii. Stworzonko opowiada, że tęskni za muzyką i że nie ma imienia. Prosi, by Włóczykij mu je nadał. Stworzonko słyszało, że Muminek tęskni za Włóczykijem i że go podziwia. Bohater opowiada, że „nigdy nie jest się zupełnie wolnym, jeśli się kogoś za bardzo podziwia” i że być może nie wróci jeszcze do Doliny Muminków. Włóczykij jest rozgoryczony, ponieważ nie chce dzielić się opowieściami o swoich wędrówkach z innymi. Widząc brak zainteresowania ze strony bohatera, stworzonko postanawia odejść. Niespodziewanie jednak Włóczykij nadaje mu imię: Ti–ti–uu (z wesołym „Ti–ti” i nieco smutnym „u”). Stworzonko piszczy ze smutkiem i zachwytem jednocześnie. Włóczykij próbował je złapać, ale odchodzi. Bohater usprawiedliwia się przed sobą, mówiąc, że „nie można przecież wciąż być uprzejmym i towarzyskim. Po prostu nie można nadążyć, ale dostało przecież imię, więc wszystko w porządku”. Jest zły, bo melodia uciekła mu zupełnie. Myśli o stworzonku. Nazajutrz rusza w dalszą drogę. Jest nieswój. Postanawia wrócić do brązowego lasu. Małe piosenki latają mu koło uszu, ale nie ma czasu ich chwytać. Bezskutecznie woła stworzonko. Jest nów, więc bohater wypowiada życzenie. Pragnie znów zobaczyć stworzonko. Odnalazł go w krzakach z tabliczką z imieniem w łapkach. Ti–ti–uu. Stworzonko zamierza wprowadzić się do nowego mieszkania i zawiesić tabliczkę. Od kiedy posiada imię, każde zdarzenie ma dla niego znaczenie. Włóczykij postanawia jednak odwiedzić Muminka. Proponuje też stworzonku, że opowie mu historyjkę i zagra na harmonijce. Ti–tu–uu stwierdza jednak, że nie ma czasu, ponieważ musi spieszyć się i żyć. Woła jeszcze do Włóczykija, by pozdrowił Muminka i znika. Tymczasem Włóczykij kładzie się na mchu. Czuje „jak gdzieś pod kapeluszem zaczyna powstawać jego melodia, ta, która w jednej części ma się składać z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty, a jej resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt nad samotnością”.
„Straszna historia”
Średni z Homków bawi się z młodszym braciszkiem. Udaje, że są w tropikach błotach, otoczeni wrogami. Tak naprawdę czołgają się w warzywniaku. Brat narzeka, że jest cały czarny i że to nie tropikalne błota, lecz sałata. Średni Homek odpowiada mu, że prędko stanie się dorosły, jeżeli będzie taki [... ] Będziesz jak tatuś i mamusia, i dobrze ci tak. Będziesz widział i słyszał w zwykły sposób, a to znaczy, że nic nie będziesz widział ani słyszał, tak to się skończy”. Braciszek chce jednak wracać do domu. Średni Home odpowiada, że są na prerii i że już nigdy nie zobaczy rodziców. Malec zaczyna krzyczeć, a średni Homek pełza dalej rowem. Czuje się zdradzony i marzy o tym, by młodszych braci w ogóle nie było. Zostaje pogryziony przez niedźwiedzia polarnego, ale odkrywa biegun południowy tylko dla siebie. Dociera na bagnisko, gdzie nocą przejeżdża wóz–widmo. Jest to jedynie wymysł jego wyobraźni, lecz zaczyna się bać. Postanawia, że teraz jest Homkiem, który szukał domu przez dziesięć lat i zaraz go odnajdzie. Myśli o przyczajonych wężach i żywych grzybach. Jest przerażony. Sądzi bowiem, że zjedzą jego brata. Biegnie do rodziców. Jego mama jest zatroskana, lecz tata domyśla się, że syn zmyśla. Tymczasem braciszek jest na podwórzu i, niczego nieświadomy, je piasek. Mama chce, by za karę tata dał Homkowi w skórę, ale ojciec stwierdza, że nie ma na to czasu. Wymyśla inną karę – Homek nie dostanie obiadu ani deseru (leguminy), dopóki nie zrozumie, że nie wolno kłamać. Homek uważa, że postępują głupio. Ruszał na bagna myśląc o tym, co by było, gdyby rodzice spotkali węża albo Hotomombę. Bohater uważa, że nie zmyśla i że wszystkie potwory, o których mówił, istnieją naprawdę. Wyobraża sobie wóz widmo i węże, o których wolałby nie myśleć. Ucieka. Wolałby być jak jego gruby braciszek, który myśli brzuszkiem, je piasek, wiórki i ziemię” i który próbował nawet zjeść swój balonik. Nagle, daleko na mokradłach Homek dostrzega światło w okrągłym domu, w którym mieszka Mimbla. Kiedy bohater biegnie, zaczyna się bać, więc postanawia iść. Nikt nie odpowiada na pukanie, lecz Homek wchodzi do domu. W środku jest ciepło i przytulnie. Na szafie leży mała Mimbla i przygląda się gościowi. Mi, bo tak ma na imię Mimbla, stwierdza, że widziała przybysza z małym, grubym Homkiem. Bohater wymachiwał wtedy rękami i mówił coś do siebie, co Mi wydaje się głupie. Z kolei dla Homka niedorzeczne jest siedzenie na szafie. Bohater mówi, że uciekł przed wężami i grzybami. Mi odpowiada, że siedzi na szafie, by chronić się przed żywymi grzybami, które dotarły już do domu. Radzi, by Homek zwinął dywan i zabezpieczył nim szpary. Bohaterka dodaje, że jej babcia jest już cała pokryta grzybami. Homek jest przerażony, chociaż sam wymyślił żywe grzyby. Chce wejść na szafę, ale Mi stwierdza, że nie ma tam miejsca. Nagle ktoś puka. Homek chowa się pod kanapą. Wychodzi babcia Mi – stara, w białej koszuli, by otworzyć drzwi. To Tata Homka, który go szuka. Mówi, że nie gniewa się już na syna i że bohater może wracać do domu. Homek wychodzi spod kanapy. Babcia Mi prosi, by dzieci następnym razem bawiły się za dnia, a nie w nocy. Kiedy Homek wraca do domu, ma ochotę się rozpłakać. Mówi, że Mi zmyśla i że już nigdy jej nie odwiedzi. Stwierdza, że zmyślanie to coś okropnego, a tatuś się z nim zgadza. Wracają do domu i razem jedzą leguminę.
„O Filifionce, która wierzyła w katastrofy”
Jest letni, bezwietrzny dzień. Bohaterką opowiadania to Filifionka, która pierze swój chodnik w morzu. Trze o mydłem, szczotkuje aż do niebieskiego pasa i czeka na co siódmą falę, by go opłukała. Bohaterka ma chude nogi i czerwoną czapkę, do której zlatują trzmiele, myśląc, że jest kwiatem. Kiedy kończy czyścić ostatni niebieski pasek, rozkłada dywan i zaczyna po nim spacerować, by szybciej wysechł. Rozmyśla o tym, by sprawić sobie nową, tym razem pomarańczową czapkę i naszyć na niej słoneczne promienie. Rezygnuje jednak z tego pomysłu, stwierdzając: „Co komu z nowej czapki, gdy przyjdzie niebezpieczeństwo? Zginąć można równie dobrze i w starej”. Przeczuwa, że stanie się coś złego. Ogarnia ją panika i ucieka do domu. Oczekuje Gapsy, która ma przyjść około piątej. Filifionka wynajmuje ten dom od pewnego Paszczaka, który przekonał, że za młodu mieszkała w nim jej babcia, co było nieprawdą. Budynek jest duży, ale brzydki- brązowy wewnątrz i szary na zewnątrz. Wybrzeże, z piaskiem, zieloną wodą i czerwonymi wodorostami to, według bohaterki, idealny krajobraz do katastrofy.Filifionka nie zamierza się jednak wyprowadzać, by jej rodzina nie uznała, że jest zbzikowana, tak często zmieniając miejsce zamieszkania. Bohaterka nie poddaje się. Ma mnóstwo bibelotów. Chce uczynić dom przytulnym- bezskutecznie. Kiedy jednak nakrywa stół do herbaty jest spokojna. Nie może się jednak zdecydować, czy wyglądać Gapsy (nie lubi nieuchronnie zbliżających się nieuchronnie), czekać spokojnie, czy przywitać ją w drzwiach. Kiedy Gapsa się zjawia, Filipionka gada jak nakręcona, udając, że podoba jej się nadmorski krajobraz. Gapsa uznaje, że bohaterka bredzi bardziej niż zwykle. Filipionka nie przepada za Gapsą, ale nie ma nikogo innego. Filipionka tak cieszyła się z towarzystwa, że rozlała herbatę. Jej towarzyska chwaliła ciasteczka i cukierniczkę, tylko o kwiatach nic nie powiedziała, ponieważ w rzeczywistości to brzydkie, dzikie krzaki. Bohaterki rozprawiają o upranym chodniku i o ciasteczkach, aż nagle Filipionka wyznaje, że się boi i że „ten spokój jest nienaturalny. Oznacza, że na pewno stanie się coś okropnego”. Gapsa jest zażenowana, lecz jej rozmówczyni kontynuuje, a Gapsa żałuje, że przyszła. Wspomina jednak o silnych letnich burzach i praniu, próbując zmienić temat. Filipionka czuje się urażona, że Gapsa nawet nie próbuje jej zrozumieć. Gość odmawia kolejnej filiżanki herbaty i oznajmia, że musi wracać do siebie. Robi się ciemno. Gospodyni nie wstaje jednak by odprowadzić Gapsę. Zaczyna opowiadać o tajfunach oraz innych lękach, które odczuwa, nawet przy praniu chodnika. Tymczasem jej rozmówczyni stwierdza, że na plany na dywanie najlepszy jest ocet. Filipionka wpada we wściekłość, co jest u niej rzadkością. Postanawia sprowokować towarzyszkę, mówiąc, że krzaki w wazonie pasują idealnie na proszoną herbatę. Gapsa, równie wściekła, gwałtownie zaprzecza i wychodzi. Filipionka jest rozżalona. Ma wrażenie, że to nie krzak w wazonie jest problemem, lecz serwis, który do niczego nie pasuje. Wiatr się wzmaga. Dzwoni telefon. To Gapsa pyta, już bardziej życzliwie, Filifionkę, „czy te okropności zdarzają jej się często”. Bohaterka odpowiada, że nie i przyznaje, że to tylko jej przeczucia. FilIfionka zastanawia się, czy nie narzucić koca na okna, zanim się ściemni, ale nic nie robi. Tymczasem o południową ścianę domu zaczęła obijać się sieć Paszczaka, lecz Filifionka nie ma odwagi wyjść, by ją zdjąć. Dom drży. Dachówka spada z dachu. Bohaterka nakryła się kołdrą. Stwierdziła, że Gapsa to osioł, który myśli tylko o herbacie i ciastkach. Sztorm się wzmaga. Spada komin z dachu. Przez dziurę w dachu widać gwiazdy. Do domu wdziera się wiatr. Filipionka wie, że jej najgorsze przeczucia urzeczywistniły się. Chce zadzwonić do Gapsy, ale kabel telefoniczny jest zerwany. Żyrandol spada na podłogę. Bohaterka wyskakuje przez okno. Filipionka leży na piasku. Ściska porcelanowego kotka. Jest noc, ale bohaterka czuje się bezpiecznie. Nad ranem sztorm cichnie. Filipionka rozmyśla o tym, co się stało. Okazuje się, że zawalił się tylko dach, ale bohaterka czuje, że stało się coś o wiele ważniejszego. Nie ma już dawnej Filfionki. Choć obowiązek nakazuje jej uporządkować meble, czego wymagałaby zapewne od niej matka, bohaterka patrzy na trąbę powietrzną. Tworzą ją jasne chmury i nie przeraża ona bohaterki tak jak w jej wyobraźni. Myśli: „O, ty moja piękna, moja wspaniała katastrofo. [...] Teraz już nigdy nie będę się bała – powiedziała.– Teraz już jestem zupełnie wolna. Teraz mam chęć na wszystko”. Przybywa przerażona Gapsa, lecz Filifionka wybucha śmiechem i już niczym się nie martwi.
„Historia o ostatnim smoku na świecie”
Akcja opowiadania rozpoczyna się w pewien czwartek, pod koniec upałów. W stawie z brązową wodą Muminek łowi małe zwierzątka do słoika, by sprawdzić, czy niektóre z nich pływają do tytułu. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu do słoika wpada mały smok. Ma złoty grzbiet, białe żeby i zielone łapy. Jest nie większy niż pudełko od zapałek. Muminek postanawia, że w tajemnicy zabierze go do swojego pokoju i oswoi. Pochodzi Mała Mi, która chce dowiedzieć się, co bohater niesie w słoiku, lecz Muminek ucieka do swojego pokoju. Kiedy bohater chce pogłaskać smoka, ten zaczyna ziać ogniem, parząc bohatera. Muminek próbuje go nakarmić swoimi zapasami, spod łóżka, lecz smok wskakuje na parapet i pożera tłustą muchę. W czasie śniadania Mi zdradza, że Muminek trzyma coś w słoiku. Mama Muminka domyśla się, o co chodzi. Wyjaśniła Tatusiowi Muminka, że ich syn znalazł nowe zwierzątko. Chce oswoić smoka i zrobić rodzinie niespodziankę. Nakazuje, by nikt nie wchodził do pokoju pod jego nieobecność. Sam tymczasem idzie do Włóczykija i wyznaje mu, że znalazł ostatniego smoka na świecie. Kiedy bohaterowie wchodzą do pokoju, smok siedzi na firance. Muminek chce go złapać do siatki na motyle, lecz zwierzątko siada na ramieniu Włóczykija. Po południu Panna Migotka odwiedza babcię Małej Mi i dowiaduje się o smoku. Mała Mi jest pewna, że kiedy zwierzę dorośnie, spali cały dom. Tymczasem smok chwyta się Włóczykija wszystkimi sześcioma łapkami, lecz bohater wsadza go pod kapturek na imbir i wychodzi.
Smok jednak natychmiast leci do okna i rozpaczliwie wali łapkami o szybę. Zaczyna kwilić i szarzeć. Tatuś Muminka stwierdza, że smoki wyginęły siedemdziesiąt lat temu, a gatunek emocjonalny przetrwał najdłużej. Gatunek ten jest ten bardzo uparty.Muminek otwiera drzwi i wypuszcza smoka, który zaraz leci do Włóczykija. Muminek jest smutny. Tymczasem Włóczykij łowi ryby. Widząc smoka, odgania go, lecz nic to nie daje. Kiedy smok zasypia, umieszcza go w imbryku i prosi Paszczaka, by zaniósł go gdzieś daleko, gdzie jest dużo much. Daje Paszczakowi za to kilka ryb. Po zachodzie słońca zjawia się Muminek. Włóczykij mówi mu, że nie widział smoka i że zwierzę poleciało pewnie gdzieś za muchą. Przyjaciele umawiają nazajutrz na ryby.
„O Paszczaku, który kochał ciszę”
Paszczak pracuje w lunaparku. Robi to przez całe życie. Jest smutny z tego powodu. Marzy już tylko o tym, by pójść na emeryturę. Snuje plany, co będzie wtedy robił. Według krewnych Paszczaka emerytura to „jest taki czas, kiedy można robić wszystko, na co ma się ochotę, byleby się było dostatecznie starym”. Lunapark jest własnością całej rodziny. Oprócz tego Paszczaki grają na puzonie, rzucają młotem i opowiadają wesołe historyjki, strasząc wszystkich wokół. Paszczak z naszego opowiadania jest krewnym z bocznej linii. Nie potrafi odmawiać. Często pracuje jako niańka, bileter, a nawet kręci karuzelą. Krewni przekonują go, że dzięki temu jest w towarzystwie i się nie nudzi. Na nic zdają się protesty bohatera, który wcale nie czuje się samotny. W rzeczywistości marzy o „cichej samotności” i liczy na to, że szybko się zestarzeje. W lunaparku zawsze jest głośno. Paszczak sypia w pokoju dzieci i musi je uspokajać, gdy zbudzą się w nocy. Zajmuje się też różnymi pracami w ciągu dnia. Wszystko zmienia się, gdy w lipcu deszcz leje nieprzerwanie przez osiem tygodni. Lunapark niszczeje przez ten czas. Dzieci nie mają co robić i płaczą nad utraconym lunaparkiem. Rodzina Paszczaków jest jednak w wyśmienitych nastrojach. Planują uruchomić ślizgawkę, gdy woda zmieni się w lód. Paszczak protestuje. Oznajmia, że natychmiast chce przejść na emeryturę. Przyznał, że wcześniej nie miał odwagi im tego wyznać. Paszczaki uznały za zabawne to, że ich krewny robił przez całe życie coś, czego nie lubił, tylko dlatego, że nie potrafił odmówić. Rodzina pyta go, o czym marzy. Bohater wyznaje, że chciałby zbudować dom dla lalek z pustymi i cichymi pokojami. To jeszcze bardziej bawi jego krewnych i cieszy jednocześnie. Obiecują, że dadzą mu stary park, w którym będzie mógł robić, co tylko będzie chciał. Krewni nie domyślają się jednak, że „zabili” marzenie Paszczaka o domku dla lalek swoim śmiechem. Bohater nie zamierza im o tym mówić. Uważa, że przedwczesne zdradzanie swoich tajemnic jest niebezpieczne. Paszczak udaje się do starego parku, który jest pusty od czasu, kiedy babcia Paszczaka zaprószyła w nim ogień. Deszcz przestał padać, lecz Paszczak nawet tego nie dostrzega. Myśli tylko o utraconym marzeniu. Nagle spostrzega mur ukryty wśród drzew.Otwiera furtkę. Czuje się szczęśliwy. Zapomina o domku dla lalek, bo po raz pierwszy jest u siebie. Ogród jest zarośnięty. Paszczak rozkoszuje się ciszą i czuje się tak młodo, jak nigdy wcześniej. Cieszy się z emerytury i kocha swoich krewnych, bo nie musi już o nich myśleć, ani się nimi zajmować. W końcu bohater zasypia na polance w samym środku ogrodu, tam, gdzie kiedyś stał dom jego babci. Po przebudzeniu Paszczak wędruje, zakochany w swoim tajemniczym ogrodzie do samej nocy. Bohater odnajduje sad owocowy, gdzie rosną jabłka i gruszki. Wie, że sam nie zdoła zjeść ich wszystkich. Rankiem przed furtką zjawia się mały Homek z obiadem od rodziny Paszczaka. Posłaniec wspomniana ze smakiem o zamkniętym lunaparku i o tym, że Paszczak pozwalał małym obdartym stworzeniem wchodzić kilka razy w ramach jednego biletu. Paszczak odpowiada, że to dlatego, że niedowidzi. Chce odejść do ogrodu, ale nadal słucha Homka. Maleństwo wyznaje w sekrecie, że wszystkie dzieci ratowały sprzęty z lunaparku. Nazajutrz paszczak dowiaduje się od Homka, że zamiast odbudowanego lunaparku powstanie ślizgawka i czuje ulgę. Rankiem Paszczyk zaczyna budować swój szałas pustelnika. Homek, jak zwykle, przynosi mu obiad. Na koszyku kładzie list od dzieci. Okazuje się, że maluchy przyniosły Paszczakowi sprzęty uratowane z lunaparku. Dzieci czekają przed wejściem i proszą bohatera, by mogły pobawić się w ogrodzie. Przerażony Paszczak zaczyna odmawiać coraz głośniej, lecz ostatecznie podchodzi do furtki i wciąga wszystkie sprzęty z dawnego lunaparku. Dzieci w milczeniu obserwują, co robi bohater. Rozumieją, że Paszczak nie ma ochoty z nimi rozmawiać. Bohater posyła dzieci po gwoździe i wszystko, co jest potrzebne do naprawy. Otrzymuje dwa razy więcej narzędzi niż potrzebuje. Paszczaki uznają, że ich krewniak tęskni za lunaparkiem. Bohater wyrzuca przesłaną pozytywkę, ponieważ nie chce mieć w ogrodzie niczego, co hałasuje. Praca ta sprawia jednak Paszczakowi radość. Po pewnym czasie bohater prosi dzieci o pomoc. Od tej pory co rano dzieci stawiają się przy furtce, a nawet przeprowadzają ze sobą krokodyla i węża. Przynoszą Paszczakowi najróżniejsze prezenty, a bohater przyjmuje te, które nie robią hałasu. Na środku stał domek paszczaka zrobiony z huśtawki, strzelnica, sadzawki, lodzie tunele, huśtawki. Kiedy wszystko jest gotowe, Paszczak zapalny lampiony i ogłasza, że Ogród CIszy (nie lunapark) jest gotowy. Homek pyta Paszczaka, czy nie jest mu smutno, że nie może już dziurkować biletów. Bohater odpowiada, że przecież dziurkowałby je tylko w powietrzu, następnie kładzie się wygodnie w hamaku. Po jakimś czasie wasz tak niepokoi się jednak, że nie słychać bawiących się dzieci. Ku jego zdziwieniu dzieci są, a „ogród szeleści i roi się tajemniczym życiem”. Bohater postanawia powiedzieć dzieciom, że mogą się śmiać i nucić. Pasztet zasypia, a przed bramą ogrodu zjawia się stryjaszek bohatera, który stwierdza, że dzieci nie bawią się zbyt dobrze, bo jest cicho. Bierze pozytywkę, bo zawsze kochał muzykę i odchodzi.
„Opowiadanie o niewidzialnym dziecku”
Jest ciemny i dżdżysty wieczór. Rodzina Muminków siedzi przy stole i przebiera grzyby. Lampa naftowa oświeca jedynie stół a kąty werandy pogrążone są w ciemności. Niespodziewanie do środka wchodzi Too-tiki. Too- tiki trzyma drzwi otwarte, lecz nikt nie wchodzi. Bohaterka uznaje więc, że Nini woli zostać na dworze. Mama Muminka martwi się, że dziecko zmoknie. Too-tiki twierdzi jednak, że chyba nie ma to znaczenia, jeśli ktoś jest niewidzialny. Too-tiki wyjaśnia, że łatwo stać się niewidzialnym, jeśli ktoś się bardzo przestraszy, a Nini została przestraszona przez ciotkę, która jest ironiczna i zimna. Przez to kontury to Nini zaczęły blednąć i zacierać się, a w piątek dziecko zupełnie zniknęło, jak wyjaśnia Too-tiki. Ciotka nie chce opiekować się kimś, kogo nie widzi, więc zadanie to powierza Too–tiki. Bohaterka przeprowadziła więc niewidzialną towarzyszkę, żeby Muminki jej pomogły. Nini nie mówi, więc ciotka zawiesiła jej na szyi dzwoneczek, żeby było wiadomo, gdzie jest. Nini nieśmiało wchodzi do środka, co widać po srebrnym dzwoneczku zawieszonym na czarnej tasiemce. Too-tiki przedstawia dziecku jego nową rodzinę – Muminki. Too-tiki wychodzi, a Nini zaczyna nieśmiało przebierać grzyby. Niewidzialna bohaterka otrzymuje wschodnią izbę na poddaszu. Mama Muminka uznaje, że należy dać dziecku czas, a samo zechce przybrać widzialną postać. Nini dostała je na dobranoc sok, trzy cukierki w paski i jabłko. Tymczasem Mama Muminka odnajduje w babcinych zapach receptę na niewidzialność. Kiedy rankiem Nini schodzi ze schodów widać jej już łapki. Na wspomnienie ciotki i po złośliwościach Mi, Nini znów jednak zaczyna znikać. Po chwili jednak pojawiają się nóżki Nimi, a nawet skrawek jej brzydkiej, brązowej sukienki. Mama Muminka postanawia więc uszyć dla niej różową sukienkę i wstążkę z szala. Nini zaczyna mówić. Dziękuje za prezent. Mi chce nauczyć dziecko bić się, a Muminek pokazuje mu różne gry. Bohaterowie mają jednak wrażenie, że Nini bawi się tylko z grzeczności. Nini nadal nie widać twarzy. Tymczasem rodzina Muminka wybiera się nad morze, zabrać łódź przed zimą. Towarzyszy im Too–tiki. Nini widzi morze po raz pierwszy. Mama Muminka ziewa stwierdza, że dawno nie spotkało jej nic ekscytującego. Tata Muminka postanawia ją przestraszyć, ale Nini powstrzymuje bohatera, gryząc go w ogon. Pojawia się ruda grzywka i gniewna twarzyczka z zadartym noskiem. Mi piszczy zachwycona. Tymczasem Tatuś Muminka usiłuje złapać swój kapelusz i wpada do wody. Nini się śmieje, a Too-tiki stwierdza, że nigdy jeszcze tego nie robiła. Mama Muminka ujawnia, że to wszystko dzięki kuracji babci.
„Tajemnice Hatifnatów”
Opowiadanie zaczyna się od informacji, że pewnego razu Tata Muminka opuścił dom, nic nikomu nie mówiąc. Sam nawet nie wie, dlaczego musi to zrobić. Mama Muminka jest pewna, że Tatuś Muminka wróci. Muminki nigdy się o siebie nie martwią. Mają czyste sumienia i zapewniają sobie tyle swobody, ile jest to możliwe. Tymczasem Tatuś Muminka opuścił dom, by poznać tajemnicę Hatifnatów. Bohater zobaczył te istoty podczas jednej z wycieczek, kiedy pływały białymi łodziami. Dla Pyszczaków Hatifnaty to dziwne, obce stworzenie spoza ich świata, ale Tata Muminka jest nimi zafascynowany. Kiedy wiedziony przeczuciem i nagłym pragnieniem udaje się na brzeg, dostrzega w łodzi trzech Hatifnatów, siedzących w łodzi. Postanawia im towarzyszyć. Wsiada, lecz stworzenia te uparcie milczą. Tymczasem Tata Muminka mówi bardzo dużo, tłumacząc się, a stworzenia te machają łapkami do taktu. Są białe i spoglądają na bohatera równie białym oczami, które po chwili stają się żółte. Kiedy dopływają, stworzenia kierują się w stronę niewielkiego wzniesienia. Tata Muminka zauważa, że na wyspie znajdują się małe, czerwone pająki, które czmychają jak tylko pojawiają się Hatifnaty. Tymczasem podróżnicy zabierają z wyspy kawałek zwiniętej kory brzozowe i ruszają dalej. Tata Muminka z zaciekawieniem rozwija rulon, lecz ten okazuje się pusty. Sytuacja się powtarza. Hatifnaty cumują przy każdej wyspie i zostawiają rulon. Węże morskie, które napotykają lękają się żeglarzy. Z czasem Tatuś Muminka upodabnia się do swoich towarzyszy. Niewiele mówi, a obraz domu zaciera się w jego pamięci. Jakiś czas później dostrzegają inne łodzie Hatifnatów i postanawiają popłynąć razem. Niebawem bohaterowie docierają do miejsca docelowego. To ogromna wyspa, na której witają się i pozdrawiają. Tatuś Muminka zaczyna czuć niepokój. Hatifnaty witają się także z nim. Wkrótce nadciąga burza. Hatifnaty wyraźnie cieszą się z tego powodu. Tańczą i machają łapkami. W pewnym momencie Tata Muminków zamierza do nich dołączyć. Coś go jednak powstrzymuje. Uświadamia sobie, że nie jest Hatifnatem i podejmuje decyzję o powrocie do domu.
„Cedryk”
Jest to historia o tym, jak pewne małe stworzonko o imieniu Sniff oddało swoją ulubioną maskotkę córce Gapsy. Mowa o pluszowym piesku, nieco wyliniałym o oczach z topazów (kamieni szlachetnych) i kamieniem księżycowym przypiętym do obroży. Sniff kocha swojego pluszowego ulubieńca, Cedryka. Żałuje więc, że go oddał. Mama Muminka stwierdza, że jeśli bohater tak kocha pluszaka, to mógł go, chociaż oddać komuś, kogo lubi, a nie córce Gapsy. Sniff posłuchał jednak rady Muminka, który „powiedział, że jeżeli się oddaje coś, co się lubi, to zwraca się to dziesięciokrotnie i ma się potem bardzo miłe uczucie”. Sniff niczego takiego jednak nie czuje. Płacze. W nocy nie może spać. Wychodzi do ogrodu, w którym Włóczykij gra na harmonijce. Widząc Sniffa, bohater postanawia opowiedzieć mu historię, która przydarzyła się ciotce jego matki. Dotyczy ona pewnej pani, która kochała swoje rzeczy. Nie miała dzieci, nie musiała więc dla nikogo gotować. Nie interesowało jej co o niej myślą inni. Było jej jednak dość nudno. Pewnego razu jadła kotlet w ciemnej spiżarni i połknęła dużą kość. Pani ta źle się poczuła. Lekarz orzekł, że kość stanęła w poprzek i nie dawała się wyciągnąć. Doktor sądził, że pacjentka umrze, ale bał się jej to powiedzieć. Pani ta domyśliła się jednak wszystkiego, a że nie była bojaźliwa, zapytała, ile czasu jej zostało. Wiedziała, że kilka tygodni życia to niewiele. „Przypomniało jej się nagle, że kiedy była młoda, miała zamiar zbadać rzekę Amazonkę, nauczyć się nurkowania w morzu i wybudować duży, wesoły dom dla samotnych dzieci, odbyć podróż do góry ziejącej ogniem i urządzić olbrzymie przyjęcie dla wszystkich swoich przyjaciół, ale na to wszystko było już naturalnie za późno. Przyjaciół zaś nie miała wcale, gdyż przez całe życie zbierała tylko piękne rzeczy, a to pochłania moc czasu”. Było jej bardzo smutno i nie znajdowała pocieszenia w swoich pięknych rzeczach. Wiedziała, że nie zabierze ich ze sobą do nieba. Zrobiło się jej duszno. Postanowiła, że rozda wszystkie swoje rzeczy i dzięki temu wokół niej będzie więcej powietrza. Miała dużą rodzinę. Rozmyślanie, co komu się przyda, sprawiło jej wielką przyjemność. Na przykład Włóczykij dostał złotą harmonijkę. Przy tym każdemu zrobiła niespodziankę. Nocami zaś czytała książki o Amazonce. Miała coraz więcej przyjaciół, którzy opowiadali zabawne historie. Ciotka śmiała się tak, że aż wyleciała jej kość, która utkwiła jej w gardle. Spełniła wszystkie swoje marzenia (oprócz nurkowania, na które była za stara). Ciotka miała na to wszystko pieniądze, bo łóżko, które jej zostało było zrobione ze złota. Włóczykij kończy opowieść, chociaż Sniff ciągle mu przerywa. Uważa, że bohaterka opowieści zrobiła głupio. Po pewnym czasie Sniff odnajduje Cedryka, wprawdzie już z nie tak cennymi oczami i bez kamienia księżycowego (Gapsa zrobiła z topazów kolczyki dla swojej córki), ale Sniff kocha pluszaka równie mocno, co przynosi mu zaszczyt.
„Choinka”
Jest zima. Muminki śpią już kilka miesięcy i ma tak pozostać aż do wiosny.Paszczakowi, w przemoczonych, żółtych wełnianych rękawicach udaje się odkopać dach domu Muminków, tupiąc w klapę. Złości się, że inni śpią, podczas gdy on pracuje, ponieważ zbliża się Wigilia. Paszczak krzyczy, więc bohaterowie budzą się, sądząc, że już jest wiosna. Muminek sądzi, że Wigilia to coś strasznego. Nic przecież nie jest przygotowane i wszyscy biegają jak oszalali. Tymczasem budzi się Mama Muminka, Tatuś Muminka oraz Panna Migotka. Tata nakręca zegar, który stoi od października i po śladach Paszczaka wchodzi na dach. Śnieg uznaje za mokrą watę i zastanawia się, czy to jest Wigilia. Muminek wyjaśnia, że to jest śnieg. Bohaterowie dostrzegają ciotkę Paszczaka, która ciągnie świerk. Zachęca Muminki, by zrobili to samo, zanim się ściemni. Muminek z ojcem wybierają się więc po choinkę do ogrodu sąsiadki. Mama Muminka, na wszelki wypadek, podaje im strzelbę i ciepłe kompresy i pasy ratunkowe. Bohaterowie sądzą, że drzewko należy ubrać, by jakoś poradzić sobie w tych warunkach. Mama Muminka myśli, że chodzi o ubrania. Niestety, nie ma aż tak dużych, by ubrać w nie choinkę. Leśne stworzenie, które gości w domu Muminków na herbacie, wyjaśnia im, że chodzi o ozdobienie drzewka ładnymi rzeczami. Stawiają, więc świerk przed domem, przystrajając je muszlami, wisiorkami z żyrandola i jedwabną różą – podarunkiem Taty Muminka dla Mamy Muminka. Tymczasem ciotka Paszczaka wspomina o wigilijnych potrawach. Muminek jest zaskoczony, że Wigilia je, ale Mama Muminka zabiera się do pracy. Z kolei Paszczak mówi bohaterom o prezentach. Muminki przygotowują kilka specjalnie dla Wigilii i oczekują katastrofy. Tymczasem znów zjawia się leśne zwierzątko wraz z rodziną. Pyta, czy mogą obejrzeć tak piękną choinkę. Muminki zgadzają się i ofiarowują gościom upominki przeznaczone dla Wigilii. Sami chowają się na werandzie. Małe leśne stworzonka są szczęśliwe, widząc to Muminki również bardzo się cieszą. Po chwili znów zapadają w sen zimowy.