Placówka - streszczenie szczegółowe
Narrator informuje nas o wsi położonej w dolinie rzeki Białka. Mieszkali tutaj Józef Ślimak z żoną Jagną. Początkowo mieli oni jedynie 7 morgów ziemi, natomiast dzięki carskiemu dekretowi uwłaszczeniowemu zyskali kolejne 3. Józef miał także dwóch synów w wieku 13 i 8 lat (Jędrka i Stasia). Zajmował się handlem, przywoził Żydom różne potrzebne produkty, pracował także we dworze, który stał na wzniesieniu. Rosnąca lista obowiązków sprawiła, że Ślimakowa zatrudniła sobie pomoc. Ostatecznie została nią mała (15-letnia) Magda. W międzyczasie do grona domowników dołączył także Maciej Owczarz, który za jedzenie i dach nad głową gotowy był pracować na rzecz gospodarstwa. Jego najważniejszym zadaniem była opieka nad końmi.
W kwietniu po obiedzie, kiedy wszyscy zajęli się swoimi zadaniami, także i Józef poszedł bronować, mimo braku zapału. Uświadomił sobie, że zbyt intensywne wykorzystanie ziemi i brak jej odpowiedniego nawożenia grożą wyjałowieniem. Wiedział jednak, że nie może sobie pozwolić na to, by leżała ugorem, bo musiała na siebie pracować. W tym momencie na horyzoncie pojawił się jeździec. Okazało się, że to szwagier pana z dworu. Potem przyszli gospodarze z krową, którą chciała kupić Jagna. Józef też marzył o krowie, ale wiedział, że może to oznaczać konieczność wydzierżawienia łąki od dziedzica, co wiązało się z kolejnymi kosztami. W międzyczasie pojawili się jeszcze panowie, którzy pytali Ślimaka o ziemię, ale ten zlekceważył ich, zajęty targowaniem się o krowę.
W domu Ślimak przyjął sołtysa Grochowskiego, z czego był bardzo dumny. Krowa należała do żony sołtysa, ale chciała się ona jej pozbyć, poza tym sołtys planował, że za sprzedaż krowy będzie mógł dokupić morgę ziemi (co przy nadziejach kolejnej carskiej reformy dawało szanse na zwiększenie powierzchni). Sołtys ze Ślimakiem targowali się długo. Towarzystwo wódki sprawiło, że ostatecznie spędzili noc w stodole, ale targu dobili, a właściwie zrobiła to Ślimakowa, dając Grochowskiemu rano 32 ruble.
Następnego dnia Ślimakowa kazała mężowi iść do dworu i prosić o dzierżawę łąki. Mieli iść z nim także synowie. Józef miał wiele wątpliwości, a przy tym musiał Jędrkowi tłumaczyć nierówności społeczne. Kiedy ojciec objaśniał synowi, co jest czym na dworze pana, drogę zajechał im szwagier dziedzica i dał Jędrkowi srebrną czterdziestkę. Panicz powiedział, że 10 mórg ziemi Ślimaka to spory kapitał, zachęcał przy tym swoją siostrę, by się otworzyła na potrzeby chłopów. Kiedy ta jednak zaproponowała naukę synów Ślimaka, ten odmówił: chłopcy byli potrzebni do pracy. Kiedy pojawił się Pan, Jędrek od razu wygadał, że matka kazała im utargować przynajmniej dwa ruble. Państwo uznali więc, że sprawdzą, czy chłop naprawdę bez żony nie jest w stanie nic załatwić. Pan dał więc mu wybór: weźmie dzierżawę za 17 rubli (normalnie pan chce 20) albo kupi ją za 12, ale musi zdecydować teraz. Józef zdecydował się na dzierżawę, bo nie wierzył, że pan chce mu sprzedać łąkę, która była warta 200 rubli. Żona po powrocie przyznała mu rację.
Kiedy w lipcu pracowano przy żniwach, dziedzica nie było. Pierwszego dnia pracy Magda dostrzegła na horyzoncie dwie postaci. Kiedy przybyli obcy, poprosili o mleko, masło, kury. Kupili to wszystko od Ślimaka. Dla Jagny to był majątek, dla przybyszów tanie zakupy. Od obcych, którzy okazali się inżynierami, Ślimakowie dowiedzieli się, że ma obok powstać kolej żelazna. Podpowiadali Ślimakowi, żeby szykował się do przewozu ludzi i dobrej sprzedaży, bo jego gospodarstwo będzie stało najbliżej kolei. Przez najbliższe dni Ślimak sporo zarobił na pomocy świadczonej inżynierom, co zostało zauważone we wsi. Skorzystali na tym także inni mieszkańcy gospodarstwa. Maciek dostał 6 rubli za samotną pracę przy żniwach, za co miał kupić buty do kościoła. Niestety po drodze wstąpił do karczmy, aby rozmienić pieniądze, a jego naiwność i towarzystwo robotników doprowadziło do tego, że wszystko przepił.
We wrześniu u Ślimaków pojawiła się Zośka z 2-letnią córką, którą po rozmowie ze Ślimakiem, który odmówił jej przyjęcia do pracy, zostawiła dziecko na podłodze i odeszła. Maciek się nim zajął, karmił mlekiem od krowy. Dziewczynka stała się jego najbliższą towarzyszką.
Budowa kolei była prawdziwą rewolucją we wsi. Okazało się także, że dziedzic chce sprzedać majątek. Do Ślimaka dotarło, że inni chłopi chcą wykupić wieś od dziedzica jednak bez niego, bo nie troszczył się ich losem, kiedy robił interesy z inżynierami. Mediatorem (za określone korzyści) chciał być Żyd Josel, ale Ślimak się nie zgodził. Postanowił, że sam załatwi sprawę z dziedzicem. Przez kolejne dni jednak ociągał się z wizytą, a wieści głosiły, że chłopi już prawie dobili targu.
Maciek tymczasem zajmował się córką Zośki. Zabierał ją ze sobą, kiedy jechał do lasu po drzewo. Raz prawie zginął razem z dziewczynką. Wracając do domu z dzieckiem, widział dworski kulig. Ślimaka, który zatroskany wyszedł po Maćka, zaczepili ludzie z innych sań, pytając o sprzedaż pańskiego majątku. Okazało się, że to Niemcy z Wólki, którzy już kiedyś go zaczepiali.
Dwójka Niemców i towarzyszący im Żyd pojechali do dworu. Zabawa nie stanowiła przecież przeszkody w interesach. Żydowi udało się dostać do dziedzica. Okazało się, że Żyd Hirszgold buduje kolej i chce też kupić folwark. Miał przy sobie list polecający od teścia dziedzica. Oferował 2 250 rubli za włókę, a chłopi tylko 1 500. Dziedzic uległ i podpisał papiery. Transakcja doszła do skutku.
Rano Niemcy byli już u Ślimaka i chcieli odkupić jego grunty. Nie zgodził się, ale przy okazji dowiedział się o sprzedaży folwarku. Martwił się swoją łąką i tym, jak będzie teraz wyglądała
Kiedy dziedzic przeniósł się do Warszawy, w folwarku zamieszkał pełnomocnik Hirszgolda. Wszystko sprzedano, budynki zniszczono. Zaczęła się przebudowa terenu. Stosunkowo szybko pojawili się nowi mieszkańcy – Niemcy. Ściągnięto ich tutaj ze względu na kolej. Aby wykupić działki, musieli się jednak w większości zadłużyć u Żyda. Ślimak przeczuwał kłopoty. Chłopi we wsi byli zaś bardzo niezadowoleni, ponieważ liczyli, że przejmą dworskie grunty.
W nocy padły strzały. Okazało się, że ktoś zakradł się do stadniny kolonistów. Oskarżono dawniej służących we dworze Kubę Sukiennika i Jaśka Rogacza. Coraz pewniejsze wydawało się to, że Niemcy zostaną na stałe. Mimo wszystko wzbudzali pewne zainteresowanie swoją odmiennością i niecodziennymi zwyczajami. Jędrek na przykład pobiegł za niemiecką procesją, napił się nawet z Niemcami piwa, co przez „polską” wieś zostało odebrane jak zdrada.
Wiosną Niemiec Hamer miał już swoje gospodarstwo, inni Niemcy też powoli kończyli budowę. Ślimakowi się powodziło, bo nadal wiele rzeczy sprzedawał kolonistom, ludzie ze wsi odsunęli się jednak od niego z tego powodu.
Owczarz zauważył, że koloniści wczesnym rankiem gdzieś wyjeżdżają. Ślimak postanowił to zbadać. Okazało się, że ruszyła budowa kolei i można przy tym mieć pracę. Hamer, który był obok, uniemożliwił Ślimakowi jej uzyskanie. Okazało się, że chciałby dla swojego syna Wilhelma pagórek z sosną, gdzie planował postawić wiatrak. Hamer chciał też ożenku Wilhelma z córką młynarza, bo to pozwoliłoby zabezpieczyć byt rodziny. Ślimak na sprzedaż się jednak nie zgodził.
Ślimak obserwował wiosną, jak Niemcy odgradzają się od rzeki, ostatecznie jednak sam tego nie zrobił. Kiedy rzeka wylała, doszło do nieszczęścia, ponieważ utopił się syn Ślimaka – Stasiek. Ślimaka zaś dręczyły wyrzuty sumienia, że przez jego opieszałość doszło to tak wielkiej tragedii, a on stracił ukochane dziecko.
Jesienią budowa kolei przybrała na sile. Ślimakowie mieli jednak same problemy: nie było paszy, Ślimak nie miał roboty, dworu nie było, handel z koleją przejęli Niemcy. Coraz częściej zdarzały się także kradzieże. Jędrek po śmierci brata nie umiał znaleźć sobie miejsca, często chodził do bakałarza, który uczył go alfabetu, a jego żona czytania. Cieszyło to Ślimaka, ale martwiła go wizja biedy. Sprzedał krowę. Hamer ponowił swoją propozycję, ale Ślimak odmówił po raz kolejny. Jagna odprawiła Magdę. Ślimak ociągał się z zabezpieczeniem przed złodziejami, raz prawie ich przyłapał, ale ostatecznie o kradzież Niemcy podejrzewali jego samego.
Zimą Jędrek z niemieckiej kolonii wrócił posiniaczony. Pobił się z Hermanem od Hamera. Niemcy zapomnieli o pomocy od Ślimaka i grozili Jędrkowi. Ślimakowie poszli po radę do kościoła. W tym samym czasie do Maćka przyszli obcy, którzy potrzebowali pomocy, bo zakopali się w śniegu. Za pomoc otrzymał kiełbasę, wódkę i „lek na wszystko”. Postanowił zaczekać z nim na powrót domowników. Ponieważ jednak wszyscy wrócili podpici, Maciek postanowił zażyć cudownego leku. Przespał w ten sposób 10 godzin, a w tym czasie zniknęły konie, za co obwiniał go wściekły Ślimak. Kazał mu ich szukać. Maciek więc po śladach doszedł do domu sołtysa, gdzie trop rozdzielał się na dwie linie. Szedł dalej, ale utknął razem z córką Magdy na rękach. Postanowił usiąść i odpocząć. Następnego dnia znaleziono dwa zamarznięte ciała.
Ślimak ogromnie przeżył stratę koni. Zbił Jędrka, na co nie zareagowała nawet żona, która wydawała się chora. Jędrek został pozwany za pobicie. Josel powiedział Ślimakowi także o śmierci Maćka i dziecka. Następnego dnia przyjechał sołtys z wezwaniem dla Jędrka do sądu. Potwierdził także śmierć Maćka i dziecka. Chłopaka odwiózł do aresztu. Ślimak policzył wszystkie nieszczęścia związane z sąsiedztwem Niemców i postanowił, że może sprzedaż gruntu coś zmieni.
Do Ślimaka przyszła Zośka prosić o nocleg. Ślimak nie wiedział, że ona już wie o śmierci swojego dziecka i obwinia za to jego. Kiedy czuwał w nogach chorej żony, okazało się, że cała chata się pali. Z pomocą przybiegli Niemcy od Hamera. Fryc Hamer obiecał pomoc. Okazało się też, że żaden gospodarz ze wsi nie chce wesprzeć sąsiada. Inaczej koloniści – to zaś skłoniło Ślimaka do oddania ziemi po 70 rubli za morgę. Wszyscy pojechali do kolonii. Przy okazji okazało się, że chłopi ze wsi knuli przeciwko Ślimakowi. W nocy do Józefa przyszła żona i zarzuciła mu, że chce sprzedać ziemię Niemcom. Chłop zabrał ją w zgliszcza. Ułożył żonę do snu. Jagna umarła w nocy. Ślimak nie reagował, ale inni ściągnęli księdza, którym wstrząsnęła historia chłopa, a przede wszystkim sąsiedzkich kłótni. Rano do Ślimaka przyszedł Grzyb. Wysłał swojego parobka Kubę po trumnę. Grzyb pogodził się ze Ślimakiem. Znowu odżyła niechęć do Niemców.
Przyjechał sołtys. Okazało się, że złapał na gorącym uczynku syna Grzyba, który kradł konie. Miał go zawieźć do aresztu, chyba że Grzyb zapłaci mu 150 rubli za milczenie, a Ślimakowi 80 rubli za skradzione konie i 100 rubli długu Jaśka u Josela. Grzyb nie chciał płacić, ale w ostatniej chwili zaproponował Ślimakowi, żeby ożenił się z jego siostrą Gawędziną, która ma 15 morgów przylegających do ziemi Grzyba, więc kiedy zamieniliby je z ziemią Hamera, to Ślimak miałby 25 morgów w całości. Mógłby więc spłacić Grochowskiego i Josela. Ślimak się wahał, ale ostatecznie się zgodził. Pojawiła się też wieść, że Niemcy się wyprowadzają. Grzyb w ciągu kilku dni kupił folwark, następnie zorganizowano dwa śluby: Jaśka Grzyba z Orzechowską i Ślimaka z Gawędziną. Jesienią na folwarku osiedlili się młodzi. Józef miał natomiast nową chałupę. Z żoną spodziewali się syna.
