Dlaczego współczesny człowiek wprowadza muzykę średniowieczną w swoją rzeczywistość kulturową? Myślę, że aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zapoznać się z historią i charakterystyką średniowiecznej muzyki.

Najważniejszym gatunkiem muzycznym w epoce średniowiecza były śpiewy religijne związane z panującą religią - chrześcijaństwem, które z czasem nazwano chorałem gregoriańskim. Wywodził się on z wokalnej żydowskiej muzyki rytualnej, którą cechowała jednogłosowość oraz duża ilość melizmatów. Było to naturalne, gdyż chrześcijaństwo wywodziło się z religii żydowskiej i razem z pierwotną liturgią zaczerpnięto wiele melodii.

Wykorzystywano popularne pieśni wykonywane podczas nabożeństw w synagogach, zmieniano tylko tekst tak, aby zgodny był z dogmatami nowej religii. Najwięcej z nich mówiło o Dobrym Pasterzu a także miłości bliźniego i o wydarzeniach znanych nam z Nowego Testamentu. Rok 313 to rok ważny dla całej religii chrześcijańskiej, również dla muzyki. Wtedy to cesarz Konstantyn Wielki wydał w Mediolanie edykt zapewniający chrześcijanom swobodę w wyznawaniu swojej wiary. Od tej pory nie musieli już spotykać się potajemnie na Eucharystii, ale swoje obrzędy mogli sprawować zupełnie jawnie i legalnie. Na wskutek tego okazało się, że poprzez długie lata, kiedy w tajnych miejscach spotykali się tylko wyznawcy należący do jednej gminy, nie było wymiany informacji i, co za tym idzie, repertuar w poszczególnych gminach bardzo różnił się od siebie. Nie było wtedy bowiem jeszcze zapisu nutowego, więc wszystkie śpiewy przekazywane były ustnie z pokolenia na pokolenie i w każdej chrześcijańskiej gminie następowały inne zmiany.

Kiedy w roku 380 cesarz Teodozjusz Wielko ogłosił chrześcijaństwo religią panującą, pojawiły się propozycje pewnego uporządkowania i skatalogowania śpiewów kościelnych. W tym kierunku próbowali działać tacy papieże jak św. Leon I Wielki, św. Gelazy, jednak dopiero za pontyfikatu św. Grzegorza I Wielkiego udało się uporządkować i ujednolicić wszystkie śpiewy kościelne. Dlatego też, na cześć "patrona" tych działań, śpiewy te otrzymały miano chorału gregoriańskiego. Do najważniejszych jego cech należą:

- wykorzystywanie testów wyłącznie w języku łacińskim,

- jednogłosowe wykonywanie śpiewów, wyłącznie przez mężczyzn - kobiety mogły wykonywać chorał jedynie w żeńskich klasztorach, gdzie nie było mężczyzn, którzy mogliby go zaśpiewać,

- podporządkowanie rytmiki prozodii tekstu

- wszystkie śpiewy chorału gregoriańskiego przyporządkowane były do jednej z ośmiu tonacji kościelnych,

- wszystkie śpiewy chorałowe zapisane są na czterech liniach i wykorzystują następujące klucze: "c" na trzeciej lub czwartej linii albo "f" także na trzeciej lub czwartej linii,

- zapis neumatyczny - nie było jeszcze nut w dzisiejszym znaczeniu tego słowa - gdzie poszczególne znaki mogły oznaczać pojedyncze dźwięki lub ich grupy,

- czas poszczególnych dźwięków trudny jest dziś do rozszyfrowania.

Jeśli mówimy o formach muzycznych wchodzących w skład chorału gregoriańskiego, nie możemy zapominać, iż najważniejszym nabożeństwem w liturgii chrześcijańskiej była, i jest nadal, msza święta. Dlatego też to właśnie teksty mszalne były najczęstszym przedmiotem muzycznego opracowania. Niezależnie od uroczystości, nigdy nie zmieniały się części stałe mszy, do których należą: Kyrie, Gloria, Sanctus, Benedictus, Agnus Dei.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa kapłan sprawujący liturgię mszalną musiał znać na pamięć nie tylko tekst, ale i jej melodię. Powodem takiej sytuacji był fakt, że w tym okresie bardzo niewielu ludzi potrafiło czytać i pisać, poza tym nie było jeszcze zapisu muzycznego, który określał bezwzględną wysokość poszczególnych dźwięków. Istniała wtedy tzw. notacja cheironomiczna, bezliniowa, na pierwszy rzut oka przypominająca bardziej nieporadne szlaczki niż zapis nutowy, w której zaznaczony był jedynie ogólny kierunek melodii. Z czasem, dla ułatwienia, wprowadzono najpierw jedną, a potem dwie linie, co pozwalało już na dokładniejsze odczytanie dźwięków. Jednak dopiero Guido z Arezzo, żyjący na początku XI mnich i teoretyk muzyki, wprowadził nowy zapis muzyczny, który pozwalał już na szybkie i poprawne odczytanie melodii. Jego pomysł opierał się na systemie czterech linii, które zaopatrzone były w klucz "c" lub "f", w zależności od bezwzględnej wysokości zapisywanej melodii. Wynalazek ten należy niewątpliwie do najważniejszych w całej historii muzyki, umożliwił on bowiem w znacznym stopniu dalszy jej rozwój. Dopiero na początku wieku XIII wprowadzono piątą linię, co było wynikiem poszerzającego się ambitus utworów muzycznych. Zapis taki na pierwszy rzut oka może wydawać się bardzo podobny do naszego dzisiejszego zapisu muzycznego. Jednak istniała jeszcze jedna bardzo istotna różnica, która czyniła go nadal niedoskonałym. Nie różnicował on bowiem wartości rytmicznych. Wprawdzie przy wokalnym wykonywaniu utworów nie miało to większego znaczenia - śpiewacy bowiem dostosowywali długości poszczególnych nut do rytmicznej budowy śpiewanego tekstu, jednak z czasem, gdy zaczęły powstawać utwory wielogłosowe i poszczególne głosy zaczęły zyskiwać sporą samodzielność, precyzyjne określenie wysokości dźwięków przestało już wystarczać. Zaistniała potrzeba precyzyjnego zapisywania również czasu trwania poszczególnych dźwięków. Dlatego w XIII wieku pojawiły się pierwsze przejawy nowej notacji nazywanej menzuralną, której głównym zwolennikiem był Franco z Kolonii.

Guido z Arezzo, o którym pisałam powyżej, był także wynalazcą solmizacji - bardzo rozpowszechnionego sposobu ułatwiającego śpiewakom wykonywanie poszczególnych nut za pomocą głosu. Za podstawę tego pomysłu posłużył pochodzący z VIII wieku hymn na cześć św. Jana. Był on skomponowany w taki sposób, że każdy wers zaczynał się kolejnym dźwiękiem. Guido użył więc pierwszej sylaby każdego wersu na nazwanie tych dźwięków. Tak więc powstał układ: ut re mi fa sol la. Pod koniec XVI wieku kiedy na wskutek głębokich przemian w muzyce zaszła potrzeba nazwania jeszcze szóstego stopnia, wykorzystano tytuł tego hymnu "Sancti Ioanni" do utworzenia sylaby "si". Natomiast w wieku XVII Giovanni Battista Doni zamienił bezdźwięczne "ut" na "do", wygodniejsze do śpiewania i pochodzące od jego własnego nazwiska. W ten sposób ukształtował się system solmizacyjny, który znany jest nam do dziś.

Ponieważ wiele melodii chorałowych posiadał bardzo nieraz długie melizmaty, wykonawcy niejednokrotnie mieli problemy z ich zapamiętywaniem. Dlatego w X wieku zaczęto podkładać pod nie nowe teksty, które pasowały tematycznie do oryginalnych tekstów liturgicznych, były jednak pewnym ich zaburzeniem. Nazywano je tropami, natomiast teksty podłożone pod bardzo zazwyczaj długi melizmat po Alleluia zyskał miano sekwencji. Z czasem tropy, a zwłaszcza sekwencje, zaczęły oddzielać się od tekstów liturgicznych i funkcjonowały jako oddzielne utwory poszerzając swoje objętości, czego wynikiem była konieczność dodawania do nich nowych, niechorałowych, melodii. Tropy i sekwencje były nadal wykonywane w trakcie nabożeństw, co niekiedy bardzo przedłużało ich czas, nawet do kilku godzin. A ponieważ opisana praktyka była często stosowana, w połowie XIV wieku ilość sekwencji sięgnęła olbrzymiej liczby kilkunastu tysięcy.

Jednak sekwencje w dużym stopniu różniły się od tekstów liturgicznych. Były zazwyczaj tekstami rymowanymi, podczas gdy liturgia pisana w języku łacińskim opierała się na rytmie tego języka. Poza tym, z powodu coraz liczniejszej, "masowej" wręcz produkcji nowych sekwencji ich wartość artystyczna gwałtownie się obniżała. Wykorzystywały one na dodatek nie tylko świeckie melodie, ale także i teksty, które w pewien sposób zaburzały układ liturgii. To właśnie było powodem zakazania przez Sobór Trydencki wykorzystywania sekwencji podczas nabożeństw liturgicznych. Pozostawiono wtedy tylko cztery najpopularniejsze: "Lauda Sion", "Dies irae", "Victimae paschali laudes" i "Veni Sancte Spiritus". W XVIII wieku dodano do nich jeszcze sekwencję "Stabat Mater", która przez wieki nie straciła ogromnej popularności.

Tropy i sekwencje już dawno straciły swoje znaczenie, jednak do dziś podkreśla się ich ogromną rolę, jaką odegrały w rozwoju całej późniejszej muzyki.

Oprócz chorału gregoriańskiego reprezentującego muzykę religijną, w średniowieczu rozwijała się też muzyka świecka. Można podzielić ją na twórczość ludową, dworską, wojskową, myśliwską, miejską, a także instrumentalną i wielogłosową.

O ludowej muzyce średniowiecza wiemy niewiele. Prawdopodobnie towarzyszyła ona uroczystościom takim jak wesela, pogrzeby, chrzty, a także zwyczajom związanym z Nocą Świętojańską.

W obrębie muzyki dworskiej możemy wyróżnić muzykę instrumentalną, taneczną, która uświetniała wiele dworskich uroczystości oraz muzykę trubadurów, truwerów i minnesingerów. Byli oni wędrownymi poetami, często wywodzili się ze stanu rycerskiego. Wędrowali oni od zamku do zamku wykonując pieśni, których najczęściej sami byli autorami. Ich treścią była najczęściej miłość, ale zdarzały się też utwory poruszające tematy polityczne, a nawet pieśni żałobne. Wykonywane były jednogłosowo, z towarzyszeniem instrumentalnym, najczęściej lutni lub fletu prostego. Pieśni te tworzone były w językach narodowych, co miało duży wpływ na rozwój literatury w okresie renesansu. Do najsłynniejszych znanych nam z nazwiska trubadurów należą Adam de la Halle i Rimbaut Vaqueiras.

Muzyka w miastach była zwykle domeną ludzi młodych - najczęściej żaków i wagantów, którzy byli równocześnie muzykami, poetami oraz kuglarzami. Wędrowali oni z miasta do miasta i brali udział w przedstawieniach będących rozrywką dla mieszkańców. W muzyce miast ważną rolę odgrywał też hejnał. Najlepszym jego przykładem jest chyba Hejnał Mariacki.

Muzyka instrumentalna zaczęła rozwijać się z instrumentalnego towarzyszenia wykonaniom śpiewów chorałowych. Pierwsze samodzielne utwory organowe powstały dopiero na początku XIV wieku. Najwybitniejszym ich twórcą był włoski kompozytor, Francesco Landino.

Najważniejszą formą występującą na gruncie muzyki wielogłosowej był madrygał - wielogłosowy utwór o charakterze miłosnym, sielankowym, niekiedy nawet satyrycznym.

Inną ważną formą była ballada, której treść najczęściej mówiła o uwielbieniu kobiety. Również na gruncie tego gatunku do najwybitniejszych kompozytorów należał Francesco Landino.

Dzisiaj elementy nawiązujące do muzyki okresu średniowiecza odnaleźć możemy w muzyce zwanej New Age. Przykładem wykonawcy takiej muzyki może być "Enigma", będą ca projektem Michaela Crétu, hiszpańskiego muzyka o francuskich korzeniach. Od 1990 roku ukazało się sześć jego płyt, na których znajdują się utwory takie jak "Sadeness", zainspirowane muzyką chorałową. Zresztą nawiązania do chorału gregoriańskiego zauważyć można również w innych utworach "Enigmy". Jest ona bowiem projektem w stylu New Age, który czerpie wiele elementów z muzyki sakralnej i łączy je z nowoczesną technologią, muzyką tworzoną elektronicznie, w celu uatrakcyjnienia chorału w oczach współczesnych ludzi, którzy nie mają dużego pojęcia o muzyce poważnej.

Kolejnym zespołem, który w swojej muzyce nawiązuje do tradycji średniowiecznych jest niewątpliwie "Era". Stanowi ona właściwie kopię "Enigmy", która w 1994 roku odeszła w zapomnienie. Założycielem "Ery" jest muzyk związany wcześniej z zespołami tworzącymi muzykę rockową, Eric Levi. Płyty tego zespołu, zatytułowane "Era" oraz "Era 2" są wyraźnie inspirowane utworami wcześniejszej "Enigmy", jednak nieco więcej miejsca zajmują też utwory bardzo zbliżone w swojej formie go chorału. Pojawiły się tam jednak również i utwory New Age, które niewiele mają wspólnego z muzyką średniowieczną. Pomimo to pierwsza płyta, na której znajduje się bardzo słynny utwór "Ameno" promowany przez stacje radiowe i telewizyjne, odniosła ogromny sukces komercyjny. Fakt ten można tłumaczyć brakiem na scenie muzycznej lat 90. zespołów tworzących w stylu New Age i Sacral Pop. Był to bowiem czas, gdy niewielu pamiętało już dawny projekt Michaela Crétu, a zespół Deep Forest wydawał płyty, które miały małą wartość artystyczną. Większość z nich zbudowana była na powielanych w kółko schematach, a kolejne pomysły miały coraz uboższe i mniej ciekawe aranżacje.

Jednak w ostatnich latach najbardziej popularny jest zespół "Gregorian", który bezpośrednio nawiązuje do tradycji chorału gregoriańskiego. Jego pomysłodawcą i założycielem jest Frank Peterson, hamburski producent, który wcześniej współpracował z "Enigmą" oraz Sarą Brightman. Jego pomysł polega na połączeniu sposobu wykonywania chorału - jednogłosowy śpiew wykonywany przez męski chór - z współczesnymi przebojami muzyki rozrywkowej, zwłaszcza z popem. Wynikiem jego działalności są cztery płyty, które ukazały się pod wspólnym tytułem "Master of Chant". Obejmują utwory, w których anonimowi zakonnicy śpiewają przeboje ostatnich lat w formie charakterystycznej dla chorału gregoriańskiego. Podkłady muzyczne są zazwyczaj tworzone elektronicznie na syntezatorach.

Często odnoszę wrażenie, że w dzisiejszej muzyce często odnaleźć można elementy wspólne z dawną muzyką tworzoną przez trubadurów i truwerów. Chodzi przede wszystkim o tematykę. Przecież w dzisiejszej muzyce rozrywkowej również przeważa tematyka miłosna. Podobnie rzecz ma się jak chodzi o związek ze średniowiecznymi balladami. One opiewały miłość mężczyzny do kobiety, w dzisiejszej muzyce jest podobnie, jedna często sytuacja ulega odwróceniu - śpiewa się o miłości kobiety do mężczyzny.

Myślę, że to, czego współczesny człowiek poszukuje w muzyce średniowiecznej to przede wszystkim wyciszenie. Można je znaleźć najłatwiej w muzyce chorałowej - zarówno w pierwotnej jej postaci, jak i we współczesnych jej aranżacjach obecnych w muzyce New Age lub Sacral Pop, w której miesza się ona ze współczesnym, najczęściej elektronicznym, instrumentarium. To właśnie ta muzyka pozwala człowiekowi zapomnieć o towarzyszącym mu na każdym kroku stresie, zatopić się we własnych myślach, w pewnym sensie "wstrzymać czas". Jednak tym, czego człowiek poszukuje w muzyce średniowiecznej może być też po prostu rozrywka - przecież wiele utworów muzyki pop, czy rock, nawiązuje, często w niedostrzegalny sposób, do muzyki świeckiej tworzonej w średniowieczu. Taka muzyka pomaga odpocząć od codziennej gonitwy.

Podsumowując, uważam, że muzyka średniowieczna pojawia się coraz częściej w naszej rzeczywistości przede wszystkim na swoją specyfikę brzmienia, która, zupełnie inna od tej, do której przywykły nasze uszy, kontrastuje z otaczającą nas codziennie rzeczywistością i pozwala choć na chwilę oderwać się od niej.