JAZZ jest rodzajem muzyki powstałym na przełomie XIX i XX wieku. Jej geneza związana jest z syntezą stylów muzycznych Afryki, Europy i Ameryki. Współistnieje tu europejska melodyka, religijne pieśni Murzynów oraz ich autonomiczny folklor w Ameryce. Charakterystyczne dla jazzu są: jego pulsacja rytmiczna( swing) oraz improwizacja.
Historia jazzu dzieli się na trzy główne etapy:
- jazz tradycyjny- etap ten trwał do 1930 roku;
- swing- ten rodzaj jazzu dominował w latach 1934- 1947;
- jazz nowoczesny- dominował po roku 1945.
Jazz tradycyjny to przede wszystkim: ragtime, jazz nowoorleański i dixieland. W skład zespołu grającego jazz tradycyjny wchodzi trąbka, klarnet, puzon, suzafon, banjo, perkusja, z biegiem czasu dodano fortepian i kontrabas. Czołowi przedstawiciele jazzu tradycyjnego to J. R. Morton, B. Bolden, J. Oliver, L. Armstrong.
Swing wykonują duże orkiestry, zwane big bandami. Do najpopularniejszych big bandów należą te, w których grali: W. Basi, E. K. Ellington, B. Goodman. Charakterystyczny jest dla nich brak instrumentów smyczkowych i specyficzny styl gry fortepianowej: boogie- woogie.
Jazz nowoczesny rozpoczyna się wejściem na scenę muzyczna be- bopu. Jego czołowymi przedstawicielami byli: Ch. Parker, K. Clarke. J. B. Gillespie, T. Monk. Kolejnym stylem wewnątrz jazzu nowoczesnego był cool jazz. Ten z kolei reprezentowali: M. Davis, L. Tristano, S. Getz, J. Giuffre. Później pojawił się hard- bop, jako uwspółcześnienie be- bopu, reprezentowany przez: Jazz Messengers, H. Silvera. Następnie free jazz, który wykonywali m. in. O. Coleman, C. Taylor, D. Cherry. Jazz nowoczesny charakteryzuje się przewagą małych zespołów (combo), gdzie występuje różny zestaw instrumentów.
Historia jazzu obfituje również w próby łączenia tej muzyki z elementami muzyki rozrywkowej, poważnej, czy ludowej.
Tło historyczne dla powstania jazzu stanowi przybycie niewolników murzyńskich na Karaiby. Tam mieli oni okazję po raz pierwszy spotkać się z europejską kulturą i religią. Mimo iż wiele rzeczy było im zupełnie obcych- udało im się znaleźć pewne punkty wspólne, które pomogły im zaaklimatyzować się w nowym świecie. Różnice z kolei były bodźcem do wspólnych spotkań w obrębie własnej grupy. Motywowały do wierności wobec własnej kultury. Stąd też inicjatywa wspólnych spotkań Murzynów na jednym z nowoorleańskich placów.
W latach trzydziestych XX wieku jedno z takich spotkań obserwował Louis Moro Gottschalk, syn emigrantów europejskich. Koleje jego losu potoczyły się w sposób, który doprowadził go do paryskiego konserwatorium. Jako pianista zafascynowany muzyką usłyszaną niegdyś na Congo Square, postanowił łączyć w swej muzyce cechy muzyki europejskiej z tymi, które charakteryzowały utwory poznane w Nowym Orleanie.
LOUIS ARMSTRONG
Urodził się 4. lipca 1900 roku. Data ta jednak nie jest pewna- Armstrong sam ją podał, ale możliwe jest, że nieco też zmodyfikował, by uniknąć służby wojskowej. Dorastał w cieszącej się nie najlepszą opinią dzielnicy Orleanu, Storyville. Z siostrą i matką mieszkał w ruderach, które niejednokrotnie pełniły funkcję domów publicznych, barów, sal tanecznych, czy kościołów (!). W szkole pojawiał się rzadko, za to w dzieciństwie przeszedł gruntowną szkołę życia. Od dziecka pomagał w utrzymaniu rodziny. Pieniądze od dzieciństwa stanowiły dla niego konieczny warunek przetrwania i od dzieciństwa zaangażowany był w ich zdobywanie. Ta świadomość i stosunek do zarobionych pieniędzy towarzyszyła mu także wówczas, gdy był już znanym i cenionym muzykiem. Także wówczas traktował pracę jako środek do zdobywania pieniędzy. W młodości dorabiał podczas występów zwoływanych na poczekaniu, z zupełnie przypadkowymi grupami wokalnymi.
Jako nastolatek trafił do domu poprawczego dla "kolorowych". Powodem, dla którego go tam wysłano był strzał z pistoletu dla uczczenia Nowego Roku 1912 lub 1913. W poprawczaku trafił do tamtejszej orkiestry. Początkowo był śpiewakiem, potem perkusistą, następnie grał na kornecie i sygnałówce.
Kiedy opuścił dom poprawczy- przez jakiś czas nie mógł sobie pozwolić na posiadanie własnego instrumentu. Wówczas uwidacznia się też wielki zapał młodego muzyka, który ilekroć tylko ma możliwość- pożycza kornet i ćwiczy umiejętność grania na nim. Wówczas też występuje z kim się da. Musiało jednak minąć trochę czasu zanim poziom gry Armstronga pozwolił na utrzymywanie się wyłącznie z niej. Do tego czasu pracował przede wszystkim fizycznie- najczęściej przy rozwożeniu węgla.
Jako dwudziestolatek Armstrong grywał w wielu nowoorleańskich, niekoniecznie jazzowych, zespołach. W tym czasie jego sława rośnie, wkrótce zaczynają się nim interesować i ubiegać o niego najlepsze grupy w mieście. Ciekawym wątkiem w biografii Armstronga jest zdobywanie wykształcenia muzycznego w domu poprawczym. Odizolowany od zewnętrznego świata, od aktualnych trendów muzycznych- kierował swoją uwagę w zupełnie inną stronę niż większość ówczesnych muzyków. Armstrong nie miał możliwości śledzenia rozwoju muzyki jazzowej. Orkiestra w jego poprawczaku była dość typowa orkiestrą szkolną- kładącą nacisk na technikę, precyzję, dokładność, wierne odtworzenie wzorców. Armstrong połączył swój sposób gry i doświadczenie zdobyte w poprawczaku z improwizacyjnym stylem jazzowym. Jego indywidualny styl gry i traktowania muzyki jazzowej przejawiał się chociażby w tym, że u Armstronga jazz to improwizacja, fantazja, nie zaś zbiorowe popisy solistów.
Młodym i obiecującym kornecistą zainteresował się Joe "King" Oliver- czołowy przedstawiciel jazzowego świata Nowego Orleanu. Uważany był za najwybitniejszego w Nowym Orleanie kornecistę. Stąd przydomek- King. Oliver stał się protektorem muzycznym Armstronga, później jego pracodawcą. Było to ważne wydarzenie w karierze muzycznej Armstronga, który zdawał sobie sprawę jak cenne jest dla niego wstawiennictwo dobrego i cenionego muzyka. Oliver nie stał się jednak dla niego autorytetem- jego styl był prosty, nieodróżniający się od stylu innych jazzmanów tego czasu, kornecistów pokroju Freddie Kepparda czy Buddy Petita. Jednym z najważniejszych aspektów opieki Olivera była możliwość wyjazdu z Nowego Orleanu i Luizjany.
W roku 1919 zespół Olivera przeniósł się do Chicago, gdzie już w roku 1922 należał do tamtejszej czołówki. Louis Armstrong rozpoczął również współpracę ze słynną grupą Kida Orfyego. Wraz z wyjazdem Orfyego do Los Angeles- również Armstrong porzucił grupę. Zawsze nieśmiały, cichy, wyobcowany- chciał pozostać w znanym już sobie miejscu. Jego plany pokrzyżowała propozycja Olivera, z którym ostatecznie Armstrong wyjechał do Chicago. Tamtejsze środowisko muzyczne zareagowało entuzjastycznie. Zainteresowani jazzem żywo śledzili przebieg pojedynków Armstronga i Olivera. Nawet najwięksi laicy jazzowi mieli świadomość, że są świadkami czegoś wyjątkowego i ważnego. Sam Armstrong wspomina rok 1921 jako nienajlepszy w jego karierze muzycznej. Nie mógł znaleźć stałej pracy, dorabiał grając na pogrzebach, defiladach, piknikach dla Białych. Poszukiwał stabilnej posady. Pod koniec tego roku został pełnoprawnym członkiem orkiestry Tuxedo Brass Band. Praca z tą grupą sprawiła mu dopiero prawdziwą satysfakcję. Podniosła poczucie własnej wartości.
W roku 1924 Armstrong ożenił się. Jego żona, Lillian Hardin, w tym samym roku namówiła go, aby porzucił współpracę z Oliverem. Niedługo później wyjechali do Nowego Jorku. Tam Armstrong współpracował z orkiestrą Fletchera Hendersona, w której przedstawił swoja koncepcję jazzu solowego. Było to coś zupełnie innego niż jazz, do którego przyzwyczaiła się już publiczność. Pomysł Armstronga trafił tym razem na niezwykle podatny grunt. Czołowy aranżer orkiestry- Don Redman, zafascynowany poczuciem harmonicznym Satchmo, dostosował do niego opracowania wykonywanych wspólnie utworów.
Armstrong współpracował z Hendersonem ponad rok. Po tym czasie ponownie wrócił do Chicago, gdzie występował w zespole swojej żony- jako Największy Trębacz Świata. Kolejne lata upłynęły pod znakiem ciężkiej i systematycznej pracy. Z tego okresu pochodzą nagrania z Hot Five, Hot Seven oraz najpopularniejszymi bluesowymi wokalistkami- Bessie Smith, Clara Smith, Trixie Smith.
Począwszy od roku 1926 Armstrong występował z orkiestrami: Carrolla Dickersona, Erskine'a Tate'a. Wraz z Earlem Hinesem i Zuttym Singletonem przez jakiś czas prowadzili własny klub. Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych grał na największych i najbardziej prestiżowych koncertach organizowanych w Chicago, Nowym Jorku,Waszyngtonie, Los Angeles. W Nowym Orleanie prawie się już nie pokazywał.
Początek lat trzydziestych przyniósł nową zmianę u Armstronga- porzucił kornet, by zacząć grać na trąbce. Pracował wówczas z różnymi grupami jazzowymi, jeździł z nimi na koncerty, choć równie chętnie występował sam. W tym czasie związany był z grupą Lesa Hitesa (z perkusistą Lionelem Hamptonem) w Los Angeles oraz z Chickiem Webbem w Nowym Jorku.
Lata 1932- 1933 to czas pierwszej podróży Armstronga do Europy. Tutejsza publiczność przyjmowała go entuzjastycznie. Niektórym tylko ciężko było zaakceptować jego formę wystąpień scenicznych, przyzwyczajonym do nagrań- nie do zniesienia zdawały się wygłupy i błazenady muzyka.
Począwszy od roku 1935 Armstrong stał się podstawą zespołu Luisa Russela. Jego niepowtarzalny styl sprawił, że w cieniu znalazła się osoba znakomitego trębacza Henryego "Reda" Allena. Nieprzeciętny i charakterystyczny, zachrypnięty głos Louisa pomnażał mu liczbę fanów i wielbicieli.
Pierwsza podróż do Europy jest potwierdzeniem tytułu, jaki nadano w Ameryce Armstrongowi. Jego popularność w Europie zostaje przypieczętowana. Najwięksi władcy i najbardziej wpływowi ludzie Starego Kontynentu uczą się przez palce patrzeć na sytuacje kreowane przez tego światowej sławy artystę. Jerzego V, króla Anglii, nie dziwi i nie bulwersuje dedykowany mu przez Armstronga utwór- "You Rascal You", gdzie pojawiają się słowa: "ucieszę się, kiedy będziesz nieżywy, łajdaku". W Londynie narodził się też przydomek Armstronga- Satchmo: satchel mouth= torbiaste usta.
W roku 1938 muzyk rozwodzi się i pobiera ponownie- tym razem z Alphą Smith. Drugie małżeństwo również nie trwa dugo, bo jedynie cztery lata. Po tym czasie nową partnerką życiową Louisa zostaje Lucille Wilson, której jest wierny aż do śmierci.
Styl Armstronga z tego czasu jest mocno zindywidualizowany- nie mieści się w kategorii popularnego wówczas swingu. Jego orkiestra nie dorównywała wiodącym zespołom tego czasu, ale sam Louis biegłością gry nie ustępował najlepszym instrumentalistom owego okresu. Mimo to trudny do zrozumienia sposób gry-tak odmienny i niezrozumiały został negatywnie oceniony przez publiczność, która przestała interesować się twórczością Armstronga.
Wyjść z impasu pomógł mu Joe Glaser, który postanowił stanowczo zająć się karierą trębacza. Konsekwentnie mobilizował jego i współpracujących z nim muzyków do walki o sławę. Gdy uznał, że muzycy grający z Louisem nie spełniają jego wymagań, nie dostosowują się do oczekiwań, które im stawia-zwolnił niemal całą orkiestrę i zatrudnił ludzi młodszych. Tym razem problemem okazało się ich niedostosowanie do stylu gry Armstronga. Ostatecznie Glaser postanowił spróbować powtórzyć sukces jazzmana, jaki odniósł on niewielkim zespołem grając w Town Hall w Nowym Jorku. Efektem tych starań było zorganizowanie niewielkiego składu muzyków współpracujących z Armstrongiem-grupy pod nazwą "Louis Armstrong And His All Stars". Tym razem Glaser odniósł sukces. Stworzona przez niego grupa okazała się być składem, z którym Armstron koncertował do końca swojego życia. Stała się też punktem wyjściowym w organizacji trasy koncertowej po całym świecie. Louis grał z nią w klubach, na festiwalach, a najczęściej w wypełnionych po brzegi salach koncertowych. Historyczny skład tworzyli: Jack Teagarden, Barney Bigard, Earl Hines i Big Sid Catlett. Po upływie pewnego czasu zastąpili ich: Trummy Young, Edmond Hall, Billy Kyle i Cozy Cole oraz muzycy mniej znani i nie tak dobrzy: Russell Moore, Joe Darensbourg czy Barrett Deems. Wśród wieloletnich współpracowników Armstronga niewątpliwie wyróżniają się też: kontrabasista Arvell Shawa oraz śpiewaczka- Velma Middleton.
Szereg piosenek w wykonaniu Armstronga nabierał nowego kolorytu i wyrazu. Stare kompozycje nabierały ciepła i głębi, które niekoniecznie musiały towarzyszyć ich pierwotnym wykonaniom. Innowacją wprowadzoną przez Armstronga było wprowadzenie scatu do wokalu. Improwizowany śpiew sylab pozbawionych znaczenia osiągnął u Armstronga niespotykane dotąd mistrzostwo, precyzję, wykonywane było w sposób tak przemyślany i inteligentny. Mimo że sam Armstrong twierdził, że pierwsze użycie tej techniki wynikało bardziej z konieczności niż wewnętrznej potrzeby- podczas wykonania "Heebie Jeebies" w 1926 roku spadł mu tekst i musiał improwizować fragment tekstu. Co ciekawe- specyficzny głos i sposób wykonania wielu utworów zjednały Louisowi większą liczbę fanów niż jego gra instrumentalna. Całe przedstawienia towarzyszące jego scenicznym występom, barwa głosu- spowodowały, że stał się postacią rozpoznawalną i popularną.
Jednak sława nie przyniosła muzykowi jedynie przyjemności. Wielu Czarnych mieszkańców Ameryki zarzucało mu, że nie potrafi lub nie chce wykorzystać jej w walce o prawa ludności murzyńskiej. Sprawa ta wydaje się mało skomplikowana. Armstronga nigdy nie interesowała żywo polityka, nie był osobą, która chciałaby się znajdować w centrum uwagi, nie czuł się mówcą, rewolucjonistą czy jakimkolwiek reformatorem. Choć nie jest prawdą, że los Murzynów był mu obojętny. Potwierdza to chociażby jego komentarz do wydarzeń w Little Rock z 1958 roku. Ponadto- w momencie gdy walka o równość rozgorzała na dobre- słynny jazzman zbliżał się już do sześćdziesiątki i miał świadomość tego, że wszystkie te ruchy i przemiany są domeną ludzi młodych, którym są potrzebne, dla których wiele znaczą, on sam nie czuł się na siłach czynnie walczyć. Zupełnie naturalnie uznał, że walką o równouprawnienie muszą zająć się młodzi.
Do końca swojego życia Armstrong występował. Zmarł we śnie- 06.07.1971 roku w Nowym Jorku. Po jego śmierci nowojorski "Daily News" napisał: "Louis obdarzył świat tak wielkimi darami, że trudno powiedzieć, w czym tkwi jego największe znaczenie. Sądzę, że w ogromnej komunikatywności. Na drugim miejscu postawiłbym jego twórcze dokonania jako trębacza, bo jakiekolwiek by one były, to jego ochrypły głos niósł posłannictwo naszej muzyki znacznie dalej, do regionów i krajów, gdzie muzyka ta była prawie nieznana", głosząc jednocześnie na pierwszej stronie, wielkimi literami: "SATCHMO NIE ŻYJE! SKOŃCZYŁA SIĘ ERA JAZZU!"