Wysoki Sądzie, Szacowni członkowie Ławy Przysięgłych.

Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby zdecydować o winie bądź niewinności mojego klienta - Zenona Ziembiewicza - osoby powszechnie znanej i szanowanej, która piastując urząd prezydenta naszego miasta, ogromnie przysłużyła się naszej społeczności.

Mój przedmówca, znany prokurator, oskarżył pozwanego o sprzeniewierzanie się swoim ideałom, przez co przyczynił się do nieszczęścia i krzywdy wielu osób. Muszę tutaj zaznaczyć, że Zenon Ziembiewicz został do takiego postępowania zmuszony. Zarzuca się mojemu klientowi, że zhańbił się, pisząc artykuły dla pana Czechlińskiego. Otóż to nie do końca było tak. To prawda, że pan Ziembiewicz jest autorem tych artykułów, ale trzeba podkreślić, że pisał je, ponieważ potrzebował pieniędzy. Sytuacja życiowa go to tego zmusiła. Sami doskonale wiemy, że nie ma ludzi idealnych. Zdarza się tak, że rzeczywistość powoduje, iż musimy czasem odstąpić od wyznawanych przez nas zasad. I tak też było w tym przypadku. Zauważmy jednak, że oskarżony uczynił też wiele dobrego w swoim życiu. Proponuję, abyśmy przyglądnęli się najistotniejszym faktom z jego życia.

Zanim został naszym prezydentem, wyjechał do Paryża, aby podjąć odpowiednie studia. Z czasem okazało się, że finansowo nie jest w stanie ich skończyć. Dlatego, gdy pan Czechliński zaproponował mu pożyczkę, nie zastanawiając się długo, postanowił skorzystać z tej nadarzającej się okazji. To prawda, iż nie wziął pod uwagę tego, że pożyczka ta uzależni go od wyżej wspomnianej osoby, ale z drugiej strony zauważmy, że mój klient był wówczas bardzo młody i za wszelką cenę chciał ukończyć podjęte studia. Któż z nas odrzuciłby taką propozycję? Zaręczam, że pewnie niewielu.

Sami wybraliśmy go na prezydenta naszego miasta i powierzyliśmy mu nasze dobro. Piastując ten zaszczytny urząd, zrobił wiele dobrego dla nas tu zgromadzonych. Można powiedzieć, że dokonał cudu. Przypomnijmy sobie, jak wyglądała nasza miejscowość przed jego kadencją. Wszyscy doskonale pamiętamy walącą się cegielnię i opustoszałe Przedmieście Chązebiańskie. Pamiętamy również, jak przerażało nas wysokie bezrobocie i coraz bardziej szerząca się rozpusta. Za jego rządów sytuacja ta uległa zmianie. Wszyscy jesteśmy mu wdzięczni za to, że bezrobotni robotnicy znaleźli w końcu zatrudnienie, że zadbał o nas i nasze dzieci, przyczyniając się do powstania pięknego parku, pijalni mleka dla naszych pociech oraz fantastycznych obiektów rekreacyjno-sportowych. Nikt z nas nie pomyślał jednak, że wszystkie te działania kosztowały go dużo wyrzeczeń i poświęceń.

Kolejne oskarżenie rzucone pod adresem mojego klienta mówi o unieszczęśliwieniu dwóch bliskich mu kobiet - kochanki Justyny Bogutówny i żony Elżbiety Bieckiej. Zgadzam się, że nie powinien oszukiwać swojej żony i ją zdradzać, ale z drugiej strony pytam: jak można dziwić się jego postępowaniu, skoro w dzieciństwie nie nauczono go postępować inaczej? Niestety żadne z rodziców nie nauczyło go, co jest dobre, a co złe. Miało to swoje konsekwencje w jego dorosłym życiu. Od najmłodszych lat obserwując zachowania ojca mającego wiele kochanek i wymagającego od swojej żony, aby mu wybaczała, wydawało mu się, że takie sytuacje są naturalne (że ojciec zdradza, a żona jest wyrozumiała) i występują na porządku dziennym. Dlatego związku z Justyną, mimo iż nie traktował go poważnie, nie uważał za coś złego. Podkreślić należy, że mój klient cały czas starał się dziewczynę wspomagać finansowo i szukał jej pracy. Gdy dowiaduje się o dziecku, uświadamia sobie, że Justyna nie będzie w stanie sama sobie z jego wychowaniem, dlatego z ciężkim sercem daje jej pieniądze na aborcję. Wiem, że sprawa usunięcia dziecka budzi wielkie emocje w nas wszystkich, ale przecież Zenon nie zmuszał, podkreślam, nie zmuszał dziewczyny do niczego. To była jej decyzja. Również po tym wydarzeniu zaopiekował się nią, opłacał jej pielęgniarkę i sprowadził lekarza.

Szanowni Państwo, popatrzmy na miejsce, na którym siedzi oskarżony i powiedzmy, kogo widzimy. Otóż widzimy kochającego męża, oddanego rodzinie, dbającego o to, aby nikt z bliskich mu osób nie pozostał w trudnej sytuacji. Widzimy też prezydenta naszego miasta, który stara się dbać o nas wszystkich tu zgromadzonych. Uważam, że jest on niewinny zarzucanych mu czynów i starałem się Państwu to wyjaśnić. Jednak to do Was będzie należał ostateczny wyrok. Mam nadzieję, że decydując, będziecie się kierować prawem.

Dziękuję.