"Proces" Franza Kafki jest jednym z najważniejszych i najwybitniejszych utworów epoki dwudziestolecia międzywojennego. Książka znana jest na całym świecie i stała się impulsem nie tylko do refleksji teoretyków literatury, którzy zastanawiali się na poszczególnymi elementami utworu i konstruktem fabularnym, ale i również dla filozofów, którzy upatrywali w tej książce wiele ważnych problemów związanych z zagadnieniami filozofii, kultury, roli jednostki w społeczeństwie. Widzimy więc, że książka ta jest bardzo interesującym materiałem do analizy i interpretacji. Zaświadczyć też o tym może ogromna liczba co ważne różnorodnych interpretacji tego dzieła. Jeśli przyjmiemy, że o wartości dzieła literackiego świadczy jego żywotność w dyskusjach literaturoznawców i spory, jakie wywołuje jego interpretacja, to "Proces" Franza Kafki zasługuje zapewne na najwyższe uznanie. Spróbujemy przyjrzeć się tej powieści bliżej i wysnuć na podstawie jej lektury kilka interpretacyjnych wniosków.
Do najważniejszych elementów powieści Kafki należy zapewne konstrukcja bohatera - Józefa K. jeśli przyjrzymy mu się bliżej i przeanalizujemy wszystkie elementy związane z jego osoba, to dostrzeżemy, że nosi ona znamiona tak zwanego everymana, czy też używając terminologii niemieckiej - jedermana. Taka postawa oznacza, że charakteryzuje się on wyznacznikami, które posiada każdy człowiek. Inaczej powiedzieć możemy, że Józef K. jest każdym, zwykłym szarym człowiekiem, który niczym specjalnym się nie wyróżnia. Tak skonstruowany bohater pozwala na utożsamienie się z nim każdemu czytelnikowi. Czytając widzimy, że takie wydarzenia mogłyby przydarzyć się również nam. Do takiej interpretacji uprawnia nas fakt chociażby taki, że Józef K. nie posiada nazwiska. Znamy tylko jego pierwszą literę. Sygnalizuje to czytającemu, że nie sama osoba jest tu ważna. Nie powinniśmy zastanawiać się kim jest Józef K. i co oznacza jego nazwisko. Kafka w ten sposób daje do zrozumienia, że ważniejsza jest tu głębsza warstwa tej postaci, jej ogólne przymioty i rys oraz wydarzenia, które toczą się wokół niego. Tak więc postać Józefa K. pokazuje, że takim bohaterem może być każdy z nas. Taki zabieg możemy nazwać uniwersalizacją bohatera, gdyż przedstawiona postać nosi znamiona uniwersalne, takie, które możemy zastosować do każdego człowieka w każdej epoce.
Powiedzieliśmy, że sama postać jest uniwersalna. Podobnie określić jednak możemy także wydarzenia w powieści. Zauważmy, że żadne z przedstawianych przez Kafkę w książce miejsc nie jest dokładnie określone. Mamy tylko nazwy ogólne takie jak: biuro, sąd, miasto. Żadnych szczegółów, które mogłyby umniejszyć uniwersalnej wymowie utworu i zakorzenić fabułę w konkretnym punkcie czasowym. Dzięki takiemu zabiegowi - podobnie jak w przypadku bohatera - Kafka uzyskał ponadczasową wymowę utworu.
Teraz kiedy mamy już określoną postawę głównego bohatera oraz świata, w którym żyje pora, by przyjrzeć się bliżej wydarzeniom, które mają miejsce w utworze.
Pewnego dnia, kiedy bohater Józef K. budzi się dostrzega w swym mieszkaniu dwóch mężczyzn, którzy okazują się urzędnikami przybyłymi, by oświadczyć mu, że jego osoba stała się przedmiotem postępowania sądowego. Józef K jest bardzo zaskoczony tą informacją, gdyż do tej pory nigdy nie popełnił żadnego przestępstwa i nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Próbuje dowiedzieć się czegoś od przybyłych mężczyzn, ale ci nie wyjawiają mu żadnych szczegółów sprawy. Józef K. chce wiedzieć za co zostanie osądzony, kto złożył przeciwko niemu proces i jaki sąd będzie go sądził. Chce poznać te szczegóły by mógł wyjaśnić to wielkie nieporozumienie. Niestety przybysze nie mówią mu ani słowa. Uważają to zdarzenie za coś normalnego, a reakcja Józefa K nie robi na nich żadnego wrażenia. Mówią mu, by się niczym nie przejmował, by jego życie nadal płynęło tak, jak do tej pory, by nic nie zmieniał i czekał na wyrok. Dziwi to Józefa K, że nie jest aresztowany i odprowadzony do aresztu, a w dodatku funkcjonariusze zachowują się tak, jakby nic się nie stało.
Tak zaprezentowana historia ma również swój specyficzny - kafkowski - charakter. Otóż autor tak zbudował ten epizod, by pokazać relacje jednostki oraz machiny biurokratycznej. Józef K nie jest w stanie nic zrobić do nikogo się zwrócić, bo okazuje się, że wszyscy o wszystkim wiedzą tylko nie on. Poza tym nie można walczyć z bezimienną władzą, której nijak nie można odszukać, bo znajduje się wszędzie i nigdzie. Jest to metafora wszechogarniającej władzy, która działa zewsząd i jest wszechogarniająca. Wydarzenia te odczytać możemy jako pewnego rodzaju alegorię totalitarnego państwa, które w podobny sposób sportretował George Orwell w "Roku 1984". Tam metaforą władzy spoglądającej ze wszą był Wielki Brat, tutaj możemy uznać za takiego sąd, który ma wydać wyrok na Józefa K. Jednak odczytywanie tych wydarzeń jako zapowiedzi nadchodzących totalitaryzmów nie jest jedyną uprawniona interpretacją. Możemy uznać prezentowaną przez Kafkę historię jako metaforę społeczeństwa zbiurokratyzowanego, które nie zwraca uwagi na jednostkę i zatapia ją w masie jednolitości. W takim przypadku Józef K byłby metaforą indywidualności, odróżnienia, różnicy, która zostaje zawładnięta przez masę, która nie liczy się z głosem jednostki ludzkiej, ale podporządkowuje sobie wszystko, co stanie jej na drodze. Dlatego też urzędnicy nie zdradzają żadnych szczegółów Józefowi K, nie wiemy nic o sądzie ani o akcie oskarżenia. Wszystko to po to, by jednostka nie mogła się bronić, odwoływać. Wszystkie decyzje zostaną podjęte za jej plecami, a wyrok zostanie wykonany tak, by nikt się o tym nie dowiedział. Nie ważne czy Józef K poniósł jakąś winę, czy nie. Ważne jest by w społeczeństwie bilans winnych i niewinnych zgadzał się, nikogo nie obchodzi prawda, najważniejsze są liczby.
Kolejną ważną kwestią w odczytywaniu dzieła Kafki jest przedstawiona przez niego postawa sądu. Wielu interpretowało sąd z "Procesu" jako sąd ostateczny, jako wyrok na ludzkości, której reprezentantem miał być właśnie Józef K. owszem jest to interpretacja uprawniona - możemy uznać, że nie wiemy nic o tym sądzie, bo jest to sąd boży, o którym nikt nic przecież nie wie. Zarzuty stawiane Józefowi nie zostają wyjawione, gdyż sam bohater w głębi duszy wie, za co Bóg mógłby zesłać na niego karę. Poza tym fakt niemożliwości obrony przed zarzutami - możemy sądzić, że podobnie będzie na sądzie ostatecznym - nie ma sensu się bronić, bo przecież Bóg wie o nas wszystko i gdybyśmy rzeczywiście byli niewinni, nigdy nie wydałby na nas wyroku krzywdzącego.
Wydaje się jednak, że bardziej prawdziwe jest odczytanie innego rodzaju. Otóż Kafak z zawodu był sam urzędnikiem, pracował w firmie ubezpieczeniowej. Dobrze wiedział jak dział machina prawno-urzędnicza i w jak dużą władzę sprawuje nad społeczeństwem. Kapryśnie wydany rozkaz czy ustawa mogła całkowicie zmienić istniejące prawo. Każdy człowieka, który wobec jednego prawa był niewinny, po uchwaleniu kolejnego mógł się stać przestępcą, a przed takimi mechanizmami nie ma ucieczki. Dlatego też Józef K. przez jakiś czas próbuje walczyć. Szuka tych, którzy mu zarzucają przestępstwa, chce wszystko wyjaśnić, ale po jakimś czasie widzi, że są to działania bezsensowne i nie zbliżające go do celu. Droga od szarego człowieka, do samej góry władzy jest nieprzebyta. Jedyne co pozostaje to poddać się działaniu machiny, której już nie można zatrzymać. Dlatego też, kiedy nadchodzi czas wykonania wyroku, który zakończyć ma "Proces" Józef K. nie protestuje, jak czytamy w powieści:
Mimo że wizyta nie była zapowiedziana, siedział również czarno ubrany... w pozycji, w jakiej czeka się na gości
Józef K przestał już szukać powodów swojej sytuacji i poddał się jej w pełni. Czekał już tylko na wykonanie wyroku, który również dobrze mógłby być wykonany już na samym początku. Jak czytamy dalej:
(…)na gardle jego spoczęły ręce jednego z panów (...) drugi tymczasem wepchnął nóż w serce i dwa razy w nim obrócił
Tak kończy się bezsensowna walka Józefa K o sprawiedliwość, która podobno jest ślepa, ale tym razem nie widzi również, że oskarżony nie popełnił żadnego zbrodniczego czynu, by zasłużyć sobie na śmierć. W "Procesie" sąd, sprawiedliwość są ślepe na wszystko, ważne jest tylko - tak się przynajmniej wydaje - wypełnienie swoich powinności urzędniczych. Maszyna urzędnicza musi działać, wykonywać zaprogramowane działania, aby utrzymać ład społeczny. Wie o tym również społeczeństwo - Józef K odstawał od tego społeczeństwa, nie znał tych praw i dlatego musiał zginąć. Przypomnijmy sobie o tym, że wszyscy wiedzieli o jego sprawie, nikogo ona nie dziwiła. Tylko najbardziej zainteresowany nic nie wiedział. Ci wszyscy ludzie wiedzieli o tym, bo podporządkowali się wielkiej machinie, byli jej trybikami i rozumieli jej działania - dla wypełnienia normy i utrzymania porządku ktoś musi być osądzony. Józef K. tego nie rozumiał, co oznaczało, że nie jest sprawnym trybikiem w maszynie, dlatego trzeba go wyeliminować - jako jednostka nieprzystosowana musiał zginąć.