Modlitwa to rodzaj zwrotu do Boga, który może przybrać formę dziękczynienia, uwielbienia, prośby czy błagania, wreszcie wyznania grzechów. Mimo że zaliczyć ją można do gatunków literackich, trudno jednak zdefiniować ją bliżej, bowiem należy ona do najbardziej intymnych, osobistych, a co zatem idzie niekonwencjonalnych form wypowiedzi lirycznej. Dla każdego z nas prywatnie modlitwa oznacza co innego, bywa czymś niepowtarzalnym, niemożliwym do odtworzenia, jeśli może zdarzyć się tylko jeden raz w życiu. Utwory literackie, które utrzymane są w konwencji modlitwy również różnią się między sobą i niekoniecznie muszą zaliczać się do nurtu liryki religijnej. Do jednych z nich należy wiersz "Modlitwa żałobna" Czechowicza.

Pod względem formalnym wiersz wpisuje się w nurt awangardy, jest nieregularny, pozbawiony interpunkcji, o rymach dokładnych i niedokładnych występujących jedynie w 3 strofach, co jest o tyle istotne, ze podkreśla osobisty ton wypowiedzi, nie poddającej się tradycyjnym ograniczeniom gatunkowym. Wiersz ma bowiem charakter monologu lirycznego, zwierającego wizję końca świata i wyrażającego prośby podmiotu związane z nim- tekst jest zatem dwudzielny. Poeta, by uplastycznić ten apokaliptyczny obraz, posługuje się całą gamą środków stylistycznych: epitetów, porównań, metafor, personifikacji.

Obraz końca świata przedstawiony jest w pierwszej części wiersza i łączy się z podwójną zagładą ze strony ognia- "wielki grom" w pył obróci "cichy dom", a następnie wszystko pochłonie powodzi "wodnista chusta", po której nastanie już tylko cisza, która sprawi, że "zamilknie czas potłucze czas". Podmiot liryczny ma wątpliwości, czy eschatologiczna wizja zbawienia ludzi na końcu świata w ogóle jest możliwa, jego ludzkość po prostu usypia i nie budzi się już ze śmiertelnego snu. Świadczy to o tym, że nawet poprzez formę podstałą pierwotnie w obrębie tradycji religii chrześcijańskiej, można wyrazić swój sprzeciw wobec nauki kościoła czy dominującego w naszej kulturze wyobrażenia końca świata. Wiersz zatem może być modlitwą, ale ironiczną.

Druga część utworu to apostrofa do Boga, prośba żywego o dobre, bezbolesne życie- "niech się nie stanie by ból rósł", o ożywiający zapach lasu, w końcu o muzykę, która wypełnia treść dni pozostałych do zagłady. Jest to więc filozofia minimalizmu życiowego, którą podmiot wyznaje mimo świadomości końca. Stanowi ona kontrast wobec zwrotu "Panie bolesny", oraz samego tytułu wiersza - modlitwa żałobna, ponieważ bardziej dotyka prostych spraw ludzi żywych niż wielkich problemów eschatologicznych, tak istotnych z punktu widzenia religii chrześcijańskiej. Podmiot bardziej niż w sprawy wieczne zaangażowany jest w swoją doczesność, do której, jak miliony innych, jest przywiązany, i z którą nie chce się jeszcze rozstawać.

Wiersz napisany w 1939 wyrażał nastroje pokolenia przeczuwającego niechybny koniec ich świata, po którym nic już nie będzie miało znaczenia, żadna zaś religia, filozofia nie będą umiały tego wytłumaczyć.