Wiersz Józefa Czechowicza pt. ze wsi[1] zawiera wiele charakterystycznych, dla tego międzywojennego poety, środków stylistycznych, znaków, obrazów, które odnaleźć można w prawie całej jego twórczości. W pośpiesznej lekturze można nie zauważyć kunsztownego, poetyckiego opisu, czy bardzo ciekawych środków instrumentacyjnych, właściwych czechowiczowej poetyce.
Czechowicz, nazywany przez Czesława Miłosza "mistrzem", uznawany jest za jednego z najwybitniejszych twórców XX wieku. Wyznaczył współczesnej nam poezji nowe kierunki, sam zaś czerpiąc z bogatych doświadczeń dwudziestolecia, potrafił odejść od wszystkich szkół, grup poetyckich i stworzyć autonomiczny, rozpoznawalny styl. W jego wierszach daje się odnaleźć duch Awangardy Krakowskiej (w uważnym dobieraniu słów, w konstruowaniu wiersza), z poezji młodopolskiej można wysnuć jego tendencje do opisywania rzeczy "nienazwanych, niejasnych" w symboliczno-magiczny sposób. Uznaje się go też za bezpośredniego prekursora nurtu katastroficznego w poezji przed rokiem 1939.
W wierszu ze wsi, na pierwszy plan wysuwa się jego muzyczność, melodyjność. Wszak jest to kołysanka, śpiewana małemu dziecku. Pojawia się jednak w niej, trochę zaskakująco, ludowy motyw kujawiaka - tańca dość skocznego żywego, niezbyt w potocznym rozumieniu przystającego do usypiającej melodii. Rodzi to już przy pierwszym, intuicyjnym odbiorze tekstu poczucie dysonansu,, właściwe dla wierszy Czechowicza.
Na początku warto jednak zająć się analizą tego wiersza, która sama sobą wskazuje kierunki interpretacyjne. Wiersz ten nie posiada żadnych znaków interpunkcyjnych, dużych liter, nie jest przez to podzielony na zadania. Zamiarem Czechowicza, było bowiem tworzenie w swoich lirykach, nowych połączeń wyrazowych, w myśl zasady, iż jeden wyraz w otoczeniu innych otrzymuje nowe znaczenie, tworząc czasami ciągi metaforyczne, na poziome części wiersza, jak i jego całości. Słowa w wierszach autora tomu kamień, potraktowane zostały jak plamki farby na obrazie pointylisty Paula Signaca[2] - z odpowiedniej perspektywy łączą się one w obraz, dzięki "zlaniu się" w naszym oku ich autonomicznych kolorów.
Dodatkowo niezwykle ważna jest zastosowana przez poetę instrumentacja głoskowa, z wykorzystaną przy jej okazji paronomazją, czyli odkrywaniu analogii znaczeniowych, poprzez zestawienie wyrazów podobnie brzmiących. Tak rzecz ma się z wyrazami "kijanki / kujawiak / kij", które poza tym, iż podobnie brzmią, pozwalają poprzez zaczerpniętą z ludowego folkloru nazwę tańca, w tym samym jakby duchu nazwać kobiety piorące nad rzeką "kijankami". Cały zaś ten obraz zostaje przecięty "kijem" blaskiem błyskawicy odbitym w wodzie. Wracając zaś do instrumentacji głoskowej, służyć ona może budowaniu raz to poczucia spokoju, ciszy, lub wprost przeciwnie gwałtu, hałasu, niosących strach. Wers "siwe oczko śpij" poprzez zastosowanie spółgłosek bezdźwięcznych (s', cz, ś) oraz samogłosek otwartych, w wyrazie "oczko", jest jakby wyjęty z typowej kołysanki, służącej uśpieniu dziecka. Już jednak w kolejnym wersie pojawia się dysonans. Nadciągająca burza jest wyrażona, poza konkretnym obrazem, za pomocą zagęszczenia głosek "twardobrzmiących", dźwięcznych - "bura burza od boru / i jak bór dudni piorun" - (b, r, b, r, d, b, r, / b, r, d, d, p, r), powoduje to zaciemnienie obrazu, rodzące napięcie liryczne, w krajobrazie zatraca się łagodna dźwięczność na rzecz ciemnej muzyczności. Właśnie w tym i podobnych mu wersach, widać mistrzostwo opanowania słowa u Czechowicza, gdzie obok dysonansów znaczeniowych, mamy i konflikty foniczne.
Bardzo ciekawie opisany jest świat w wierszu ze wsi. Przedstawiony jest on bądź na zasadzie wielkiej animizacji, bądź jak, w przypadku pioruna, który "jak bór dudni", porównań do innych elementów przyrody. Animizowany deszcz staje się "gryzącym psem", wspomniane praczki "kijankami", niepogoda - "opłakuje trawę". Takie ujęcie właściwe jest właśnie wiejskim przyśpiewką, pieśniom ludowym, gdzie świat przyrody i ludzi jest silnie związany.
Swoja interpretację chciałbym rozpocząć od zajęcia się tytułem wiersza Józefa Czechowicza. Ze wsi, wcale nie musi odnosić się do tego, iż w tym utworze widzimy wiejską przyrodę, praczki, słyszymy ludową gwarę ("śpij dziecko niezabudek"). Te słowa równie dobrze mogą wyrażać właściwą właśnie ludziom żyjącym zgodnie z przyrodą zdolność odczuwania świata pozarealnego. W sielski, wręcz arkadyjski krajobraz wdzierają się tutaj wraz z burzą lęki, niebezpieczeństwa. Jeszcze nie dotyczą one bezpośrednio dziecka, w domyśle małego i niewinnego, lecz wyczuwane są przez usypiającą go matkę. Swoja kołyską stara się go ona ochronić, postawić barierę wobec zła. Mówi ona "w okno patrzysz a po cóż", jakby chciała odwrócić jego wzrok od świata, który stara się tez przedstawić w złagodzony sposób, gwałtowne pioruny nazywając "niepogodą", a deszcz wcześniej przez poetę określany "gryzącym psem" - opłakiwaniem traw.
W ze wsi Czechowicza można usłyszeć też i pogłos kolędy "Cicha noc, święta noc" w słowach "mokra wieś, wieczna wieś". Ten kontekst pozwala wpisać jego wiersz w szersze, uniwersalne treści. I w kolędzie zresztą Matka Boża "czuwa sama uśmiechnięta, nad dzieciątka snem", broniąc małego Jezusa przed przyszłym cierpieniem i śmiercią. Opisywany świat przepełniają treści metafizyczne, wręcz mistyczne.
W kolejnym wersie opisana wieś to "dno zielonego świata". Dno, czyli dolina, kotlina zapewniająca spokój ("zielona" możliwe, iż niosąca nadzieję), stanowi właśnie topos wspomnianej arkadii.
Ciekawy jest motyw kija spinający klamrą treść wiersza. Początkowo kij to błyskawica, wpadająca rozbłyskiem w cichy krajobraz. Matka stara się go przemóc drugim "grającym kijem" - tzw. ligawką - pasterską fujarką. Pieśń, za jego pomocą powstała, jest nie tylko zdolna do uśpienia dziecka, ale i uśmierzenia "bólu" wpisanego w świat. I tutaj pojawia się też, dość zręcznie przetransportowany, religijny pierwiastek. Wszak flecik zostaje wyjęty zza obrazu, a że zazwyczaj w wiejskich chatach (a w takiej rzecz się najprawdopodobniej dzieje) na ścianach wisiały tylko święte obrazki, i sam flecik staje się jakoś uświęcony. Melodia z niego wydobyta rozprasza zło. W myśl tego dziecko, cały świat może "w muzyce spać", Może "w muzyce sfer niebieskich", odrywając się już od treści dosłownych, wszak w myśl słów Immanuela Kanta, dopiero wtedy, gdy niebo jest czyste - "gwiaździste", człowiek może odnaleźć w sobie prawo moralne. Czyli człowiek staje się dobrym, gdy znajdzie pomoc, ukojenie - wzorce w naturze. Taki zaś właśnie wątek może być odnaleziony w wierszu Józefa Czechowicza.
Przedstawiona interpretacja nie stanowi oczywiście pełnej i jedynej drogi poznawczej omawianego utworu. Sama poetyka Czechowicza zakładała jednak pewną płynność znaczeniową, niedopowiedzenia i wolne skojarzenia. Bardziej sugerowała niż nazywała, co znajduje potwierdzenie w tym, iż jego wyobraźnia poety raczej nie stwarzała realistycznego opisu, przez co jego wiersze przedstawiały świat raczej w ujęciu wizyjnym, nie zaś mimetycznym.
[1] Wszystkie cytaty omawianego wiersza pochodzą z: Józef Czechowicz, Wybór poezji, BN I 199, Wrocław - Warszawa - Kraków 1986.
[2] Wendy Becket, Historia malarstwa, Warszawa 1997.