Iłłakowiczówna Kazimiera

Licho

Nie trzeba mnie wyganiać, nie trzeba mnie odpychać!

Obejmę jabłoń za szyję, zacznę z jabłonią usychać,

zapłaczę nad agrestem, przejdę się malinami, będą skurczone liście, jagody z czarnymi plamami. Nie trzeba mnie wyganiać! Szparagi wyginą suche, do grząd cienistych truskawek namówię ciotkę ropuchę. W stajni rozplotę włosy, zakręcę znów do góry, i przyjdą z ziem indyjskich olbrzymie rogate szczury. Trzeba mnie wziąć do domu, przy stole dębowym posadzić, trzeba mnie długo pieścić, po zimnych stopach gładzić, a kiedy sen mnie zmoże albo zaleję się łzami

- długo po czole miedzianym ciepłymi wodzić ustami.

Jak wynika z wiersza 'Licho" poetka jest bardzo związana z naturą, darzy uczuciem wszystko, to co żywe. W ten sposób ujawnia nam się olbrzymia wrażliwość Iłłakowiczówny. Poetka czuje tak silna więź z naturą, drzewami, że błaga, by jej nie odpychać.

Nie trzeba mnie wyganiać, nie trzeba mnie odpychać!

Ogród jest jednak przedstawiony w ciemnych barwach, jakby nastawała jesień, jakby wszystko pogrążało się w smutku. Smutku egzystencjalnym. Poetka chce płakać nad agrestem, patrzeć na

skurczone liście, jagody z czarnymi plamami.

Ten smutek, powolne gaśnięcie przyrody kończy się wersem, iż

i przyjdą z ziem indyjskich olbrzymie rogate szczury.

Co oznacza, iż przyjdzie zło, coś nieuniknionego, ale kojarzącego się z niebezpieczeństwem, z chorobami.

Ostatnie strofy wskazują na to, iż poetka pragnie czyjeś miłości, bliskości, ciepła, bezpieczeństwa:

Trzeba mnie wziąć do domu, przy stole dębowym posadzić,

trzeba mnie długo pieścić, po zimnych stopach gładzić,

Zupełnie jak małe przerażone dziecko domaga się poetka czułości, ukojenia, utulenia nawet.

Utwór ma w sobie duży ładunek liryzmu. Przedstawia ogród i rośliny, ale nie w ciepłych barwach, raczej w smutnym nastroju. Smutek ten narasta w miarę czytania wiersza, aż na końcu ukazuje samotność poetki.