Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - miejsce urodzenia - Kraków, 24 XI 1891 r.; miejsce śmierci - Manchester, 9 VII 1945 r. Jej ojcem był Wojciech Kossak, a dziadkiem Juliusz Kossak, natomiast siostrą Magdalena Samozwaniec również literatka, podobnie jak Maria. Pochodziła więc z bardzo uzdolnionej artystycznie rodziny, co zobowiązywało do rozwoju własnego, żeby od niej nie odstawać. Wykształciła przymioty umysłu dzięki bardzo dobrej nauce w domu oraz licznym książkom, które wówczas czytała. Nigdy nie uczyła się regularnie w szkole, ani nie ukończyła żadnych studiów, jedynie przez pewien okres czasu chodziła na ASP w Krakowie. Jest uważana za satelitkę grupy Skamandra. Przyjaźniła się też z Morstinami oraz z Pawlikowskimi, a także ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem. Odbyła wiele podróży, między innymi do Francji, Włoch, Turcji, Afryki północnej, Grecji. W 1935 r. Obdarowano ją Złotym Wawrzynem PAL, a w 1933 roku nagrodą literacką Krakowa.

Wraz z początkiem II wojny światowej wyjechała z Polski do Paryża, a potem do Anglii. Jednak nie dane jej było korzystać z dobrodziejstw emigracji. Zachorowała przewlekle i ostatnie chwile na tym świecie leżała w łóżku szpitalnym.

Pierwszy tomik jej wierszy wyszedł w 1922 roku, pod tytułem "Niebieskie migdały". Już w nim widać cechy charakterystyczne dla jej sposobu pisania, który później potomni rozpoznają bezbłędnie: wyrafinowany dowcip i delikatność językowych zestawień w połączeniu z zaskakującą puentą utworów przypominających japońskie haiku. Potem wyszły znane dziś: "Różowa magia" (1924) i "Pocałunki" (1926), a oprócz tego również: "Surowy jedwab" (1932), "Szkicownik poetycki" (1939). Jej poezja traktowała od samego początku o miłości, językiem subtelnym i bardzo wysublimowanym, a jednocześnie niezwykle bezpośrednim. Dotykała bardzo ważnych spraw dla każdego człowieka, ale czyniła to w taki sposób, że chciało się wchodzić w jej delikatne analizy. Poszła za przykładem skamandrytów, włączyła do swoich utworów elementy zwyczajnego, codziennego życia. Specjalizowała się w miniaturach poetyckich, nadając im zaskakujące zakończenie. Niedługie utwory łatwiej docierały do szerokich mas czytelniczych. Jak wiadomo ludzie nie lubią się przemęczać, a forma liryków Pawlikowskiej zachęcała do sięgnięcia po nie. Do początku lat 20-tych w jej poezji panuje atmosfera żartobliwa i wesoła, potem przychodzi czas zainteresowania przemijaniem, starością i odchodzeniem z tego świata. Miejsce miłości zajmuje powoli w jej wierszach natura, której się sprzeciwia, a jednocześnie wykazuje fascynację jej tajemnicami. Próbuje dociec zagadki życia. Ściera się z zamkniętymi drzwiami niepoznawalnego, nie dając za wygraną. Widać to zwłaszcza w utworach z lat 30-tych, w których można odnaleźć ślady lektury książek z dziedziny biologii oraz filozofii. Jeśli chodzi o tę drugą sferę, można rozpoznać zafascynowanie Schopenhauerem i Bergsonem. Stąd było już niedaleko do hinduizmu i jego motywu przewodniego: reinkarnacji oraz traktowania natury jako siostry. Wtedy przestały być ważne dla poetki wymogi formy, ponieważ skupiła się na języku prostym, pozbawionym kunsztownych wyrażeń. Zaczęła posługiwać się fragmentem i notatką. Bardzo dobrze widać ową przemianę w "Szkicowniku poetyckim", w którym mamy już właściwie do czynienia z prozą poetycką. W roku 1939 coś się w jej poezji odmieniło za sprawą oddalenia od kraju. Wyrażała w wierszach swoje odczucia antywojenne i przewidywania katastrofy. Nie mogła się pogodzić z takim marnotrawieniem życia, jakim jest wojna, dlatego ze wszystkich sił się temu sprzeciwiała. Brak kraju wetowała sobie, pisząc o nim. Nie była to już tak dobra poezja, jak wcześniej, ponieważ co innego niż jej piękno stało się priorytetem. Służebna rola utworów pozbawiła je wyrazistości i piętna wewnętrznego życia poetki. Były to już utwory pisane z solidnością można powiedzieć rzemieślniczą. A jak wiadomo wszelkie rzemiosło zbija sztukę, bo najistotniejsze dla niego jest wykonać zadanie, a nie zachwycać oczy oglądających, czytających. Wielu krytyków i poetów wysoko oceniało poezję autorki "Różowej magii", tak Peiper, jak Przyboś. W latach 60-tych jej poezja odnowiła swoja popularność: tak wśród krytyków jak pośród czytelników. Gustowne i pełne czaru miniatury przyciągają wzrok i wprowadzają w delikatny świat miłości oraz jej zawiłości.

Przed wojną Pawlikowska pisała także dramaty. Niestety mamy nadal utrudniony dostęp do tej części spuścizny po poetce, ponieważ większość jej dramatów jest nadal w maszynopisach. Jeszcze nikt nie wziął się za ich opracowanie. Najczęstsze tematy poruszane przez poetkę to miłosne przeżycia i starość jako taka oraz prawa natury, którym podlega byt ludzki. Specyficzne w swojej wymowie są fantastyczne dramaty: "Kochanek Sybilli Thompson" (przedstawiony na scenie w 1926 roku), na pograniczu alegorii i baśni - "Mrówki" (premiera sceniczna - 1936 rok), w poetyce groteski - "Baba-Dziwo" (po raz pierwszy wystawiona w 1938, a opublikowana w "Dialogu" - 1966 rok), która mocnym oskarżeniem totalitaryzmu.

Pierwszy etap poezji Pawlikowskiej to radosne smakowanie życia i beztroskie doświadczanie jego piękna. Dopiero potem pojawiają się akcenty poważniejsze i bardziej dojrzałe. W nich poznajemy świat dorosłej do swojej roli, młodej kobiety, która bardzo świadomie przeżywa swoją kobiecość. Nie można jednak powiedzieć, żeby młodzieńcza poezja Pawlikowskiej nosiła cechy niedojrzałej dziewczynki, ale raczej zaczynała rozkwitać, żeby pełny wyraz znaleźć w okresie późniejszym, w którym doszły nowe doznania i doświadczenia. Wraz z upływem lat doskonaliła tylko swój warsztat poetycki, ale podstawowe linie jej twórczości pozostały te same. Najbardziej znane i będące znakiem rozpoznawczym poetki są "Pocałunki" (1926). W jej wierszach nie ma stałego nastroju, ale zmienia się on w zależności od tematyki. To gwarantuje urozmaicenie i chroni przed nudą przyzwyczajenia. Warto przy analizie jej twórczości pamiętać o biografii Pawlikowskiej. Nie chodzi przy tym o czas mierzony wydarzeniami historycznymi, ale kolejnymi przeobrażeniami biologicznymi. Niezmiennie jednak wraca temat miłosny - on nigdy całkowicie nie opuszcza jej wierszy. Przesyca ich koloryt i nadaje właściwą wymowę. Kiedy coś jej się nie udaje w miłości szuka ona remedium między innymi w spirytyzmie. Wkracza na tereny dotychczas sobie nieznane, żeby tam znaleźć rozwiązanie trapiących ją wątpliwości. Już wtedy pojawia się strach przed starością i tym, że czas szybko pokonuje nikły byt ludzki. Na koniec okresu przed wojną pojawił się "Szkicownik poetycki" - proza poetycka, tak niezwykła u tej poetki nabrała w nim pełnego wymiaru, niespotykanego dotychczas. W nim poetka przeczuwała to, co miało nadejść - wojnę i okupację. Poetyckie wynurzenia zastępuje z czasem prozaiczne podejście do opisywanych spraw. Zanika bogata metaforyka na korzyść rzeczywistych kształtów. W wierszach czasu wojny wyczuwa się strach przed katastrofą, który właściwie wszystko przenika i zmienia, i to wcale nie na korzyść. Poetka boi się stracić to, co najbardziej kocha i nie ukrywa tego, ale na każdym kroku w owym czasie to podkreśla. Jej wiersze stają się monotematyczne, tracąc element niespodzianki. W owym czasie sporo miejsca zawiera opis rodzinnego miasta - Krakowa. Jawi się on, jako świat utracony, a jednocześnie ukochany. Zaczyna pisać w duchu patriotyzmu, którego brak jej zarzucano. Jednak nie potrafi jego przesłania przedstawić w artystycznej wersji. Walczy tylko ze słowami, co nie daje najlepszego efektu. Ona po prostu nie nadaje się do tego rodzaju zadań. To nie jej droga obwieszczać światu najważniejsze sprawy narodu w wierszach. Już byli tacy, którzy to robili i im to dobrze wychodziło, ale ona nie należy do tej grupy. Ją można by raczej zaliczyć do grona tych, których poezja ginie pod wpływem przystosowywania jej do służebnego kieratu literatury patriotyczno-narodowej. Poprzednia twórczość to już zamknięty rozdział, ale rozdział pełny i uporządkowany, w przeciwieństwie do utworów wojennych i powojennych. Tam wkradł się chaos i porażenie nieodwołalnością walki, która często oznaczała klęskę. Mimo, że wiele lat minęło od czasu, kiedy Pawlikowska borykała się z problemami tematyki utworów i ich właściwego wyrazu, to jednak nadal jest ona aktualna. Niezbywalne problemy ludzkie znalazły u niej swoje miejsce i odtąd zajęły poczesne miejsce w poezji polskiej. Wprowadziła temat miłości w wydaniu kobiecym i stała się mistrzynią w tworzeniu subtelnych erotyków. Niezwykłość jej poezji polega zapewne na tym, że nie ma w niej patosu i rozdmuchanego hasłami narodowymi patriotyzmu, nawet w drugim okresie jej twórczości. Zawsze stara się ona łagodzić wymowę trudnych prawd. Lekkość jej języka sprawia, że jej poezja pozostaje ciągle żywa i się nie starzeje. Kolejne pokolenia mogą się zachwycać prostotą a zarazem kunsztem i wyrafinowaniem zestawień słownych, którymi poetka właściwie się bawi.