"Pamiętnik z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego opisuje wydarzenia historyczne od dnia 1 sierpnia do 9 października 1944 roku. Opisał je autor po przeszło dwudziestu latach, dlatego istnieją w fabule utworu wyraźne luki, niektóre szczegóły są pominięte, inne - przedstawione szczegółowo i wyczerpująco.
Zadanie, jakie postawił sobie Białoszewski, pisząc "Pamiętnik" zamyka się w słowach:
"Chciałem żeby wszyscy się dowiedzieli, że nie wszyscy strzelali, chciałem napisać o powszechności powstania".
Ta "powszechność" do dziś wzbudza silne emocje. Niektórzy odczytują utwór jako demitologizację powstania warszawskiego. Wielki narodowy, romantyczny w swoim charakterze zryw, przedstawiony został jako codzienność. Jako opisy urywanych wybuchami bomb zwyczajnych rozmów, w których nie mówiono o bohaterstwie i walce, lecz o jedzeniu, mieszkaniu, przetrwaniu. Jako świat piwnic, bram, różnych zaułków. Kryjówki, najczęściej piwnice zastępują domy, szpitale, a nawet kościoły. Ich mieszkańcy są solidarni, zaradni, choć czasami kłócą się lub biją.
Powstanie dla zwykłych mieszkańców nie jest długo oczekiwaną chwilą dziejową, lecz zagrożeniem bezpieczeństwa, zburzeniem "wojennej stabilizacji". O końcu powstania nie informują nas opisy ostatnich walk, lecz wiadomości o zapełniających się piwnicach, do których przybywają mieszkańcy kolejnych zburzonych domów.
To przeludnienie - zwiastuje koniec, który mocno poruszył narratora-boahatera, wywołał jego łzy. Płakali niemal wszyscy, również wycofujący się z Warszawy Rosjanie.
Białoszewski kreśli swoistą topografię "cywilnego powstania". Jego wybuch zastał go w domu przy ulicy Chłodnej 4, stąd na początku utworu jesteśmy świadkami wydarzeń na Żelaznej, Ogrodowej, przy Hali Mirowskiej. Później akcja przenosi się na Stare Miasto, a kończy w Śródmieściu.
Wypowiedzi bohaterów są krótkie, lapidarne, obfitują w kolokwializmy, zdrobnienia, pojedyncze słowa, równoważniki zdań. Jest to niedbała mowa prostych, niewykształconych, lecz zaradnych warszawiaków: "miejsconko", "dziewczonko", "piwniczka" . Nadużywane są zaimki, powtórzenia, wtrącenia, błędy leksykalne, gramatyczne.
Nie można winić Białoszewskiego, że opisuje czynności fizjologiczne, poszukiwania kryjówek, zdobywanie pożywienia i wody (i radość, gdy wreszcie można się umyć i uprać ubranie). Na tym polega przecież codzienne ludzkie życie . W "Pamiętniku" ukazany został jego niemal wyłącznie biologiczny wymiar, chociaż odnajdujemy też opisy wspólnych modlitw w piwnicy "przy ołtarzu z Matką Boską", a nawet opis literackiego konkursu, przeprowadzonego dla poprawienia nastroju. Konkurs - co oczywiste - nieustannie przerywany był nalotami. Samolotowe bombardowania, ludzkie szepty i szurania wyrażane są przez onomatopeje (wyrazy dźwiękonaśladowcze) . Czasowniki dynamizują opis.
Bez patosu i heroizmu ukazał Białoszewski wydarzenia sześćdziesięciu trzech dni powstania.
Utwór pozornie antyliteracki, opisujący "nieheroiczny herozim", a jakże cenne świadectwo. Jakże potrzebny sposób postrzegania i dokumentowania powstania. Białoszewski ukazał jego "drugą stronę". Nie należy jej oceniać, krytykować, ale uznać jej prawdziwe znaczenie.
