Kiedy już II wojna się zakończyła, policzono poniesione straty, wtedy przyszedł czas na bolesne refleksje na temat tego, co się wydarzyło. W pierwszym rzędzie chcieli to wszystko opisać poeci, pisarze, ponieważ oni byli niejako do tego predestynowani. Jednak szybko okazało się, że nie jest to łatwe zadanie. Tyle spraw trzeba uwzględnić, tyle ludzkich dramatów przedstawić. Oczywiście ci, którzy podjęli problematykę musieli przede wszystkim pokazać obraz śmierci czyhającej na wszystkich bez wyjątku. Najlepiej klimat tych tragicznych dni pokazuje Jarosław Iwaszkiewicz w wierszu "Niepogrzebani":
" Moja siostra w ruinach śpi pośrodku miasta.
Dwóch poetów jak race wzniosło się w powietrze.
I w tym miejscu, gdzie ciebie zabito, wyrasta
Trochę trawy i listek drga w wiosennym wietrze. "
Poeta zwraca uwagę, że wiele osób zginęło i po nich nie pozostał już żaden ślad. Także dwóch poetów "wzniosło się w powietrze". Można to zdanie odnieść do Gajcego, czy Baczyńskiego, którzy zginęli w czasie ostatniej wojny walcząc w Warszawie z Niemcami. Włączyli się w działania, bo taka była potrzeba chwili. Niestety, za swoje zachowanie zapłacili straszliwa cenę - zginęli. Jednak równie ważne jest zobaczenie w przywołanym tekście uogólniającego wniosku, bo przecież mnóstwo osób oddało życie za wielką sprawę. Mam na myśli uczestników powstania warszawskiego, a także inne bezimienne ofiary, których było sporo.
Pojawia się pytanie: jak oddać tym wszystkim ludziom hołd. Zwłaszcza w czasie ostatniej wojny takich mogił "w powietrzu" było dużo, bo wtedy śmierć czyhała na człowieka niemal za każdym rogiem. Wystarczyło drobne niezadowolenie Niemca i można było stracić życie. Faszyści mogli robić, co chcieli. Mieli przy tym pozwolenie zwierzchników na wykonywanie łapanek, ulicznych egzekucji itp. Tak więc w ogóle nie liczyli się z ludzkimi uczuciami. Właściwie po wielu mieszkańcach Polski nawet nie pozostał ślad. Nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy jak zginęli, ani też w wielu przypadkach nikt nie postawił im mogiły. Czy jednak z naszej pamięci mają oni całkowicie zniknąć? Przecież do tej grupy należą młodzi powstańcy z Warszawy, których często chowano w zbiorowym grobie. Wir walki, okoliczności działań nie pozwały na troszczenie się o ciała zamordowanych, zabitych. Tam gdzie ginęli, dzisiaj stoją piękne budynki i place. Jednak powinniśmy o nich pamiętać, bo bez ich ofiary z pewnością trudniej byłoby wywalczyć Polskę niepodległą i wolną. Jesteśmy im winni cześć, szacunek nie tylko w czasie świąt państwowych. Podobnie sprawa wygląda z zamordowanymi w obozach koncentracyjnych. Po ich zwłokach spalonych w krematoriach pozostał jedynie popiół. Hołd złożony milionom tych ofiar ma wymiar symboliczny i jest potrzebny nie tyle zabitym, co nam. Bez świadomości tego, co się wydarzyło, nasze wiadomości byłyby niepełne. Pozostałości z tamtego okresu powinny nas zmusić do refleksji.
Poetyckie słowa próbowały zmagać się z problematyką wojny. Tak czynił szczególnie Krzysztof Kamil Baczyński, który najlepiej poznał ten czas, bo sam uczestniczył w militarnych działaniach. O ile ludziom starszym łatwiej było pogodzić się z stałym zagrożeniem życia, to znacznie trudniejsze zadanie mieli ludzie młodzi, tacy, jak wspomniany pisarz. Oni musieli zapomnieć o swej młodości, niedojrzałości i wkroczyć w mroczny czas okupacji. Pokazuje te trudne doświadczenia w wielu wierszach, zwłaszcza w tekście " Z głową na karabinie". Nie było żadnej możliwości ucieczki przed trudnymi sprawami. Doświadczenie wojny zmieniło wszystko, świat wewnętrzny danej osoby i sposób w jaki ocenia się to, co nas otacza. Doprowadziło do wzmocnienia przekonania o mającym wkrótce nastąpić zmierzchu wszelkiej cywilizacji i kultury. Dostrzegano oznaki zbliżania się apokaliptycznych czasów. Ten wątek rozwija między innymi Baczyński. Pisze nie tylko o zagładzie własnego pokolenia, ale wyraziście i przekonująco pokazuje groźny dramat historii i zniszczenie człowieczeństwa. Teraźniejszość zyskuje piętno Apokalipsy, a jedynie czas przeszłości jawi się jako arkadyjski. W takim ujęciu sens utworu jest dosyć przejmujący. Walka bowiem nie daje żadnej nadziei.
Opis koszmaru wojennego pozostawił również Tadeusz Borowski w swych opowiadaniach. Centralnym jego motywem staje się moralna degeneracja człowieka w obozie zagłady. Przedstawienie zaniku godności jednostki jest tym bardziej dojmujące, że pisarz skorzystał z techniki behawiorystycznego zapisu. Natomiast dokumentalny i reportażowy charakter utworów nie pozostawia żadnych wątpliwości odnośnie prawdziwości zaprezentowanych faktów. Co więcej narrator całego cyklu opowiadań - Tadek - posiada wiele elementów autobiograficznych. Jest więźniem obozu i ma podobne doświadczenia. Uprawdopodobnią to opisywane dramatyczne wydarzenia. W pewien sposób sugeruje poczucie współodpowiedzialności za nieludzki czas pieców krematoryjnych. Wszystko, co się wtedy wydarzyło było sprzeczne z duchową istotą człowieka. Ograniczenie komentarza autorskiego do minimum, schematyczny sposób narracji pozwala na całkowitą dominację suchej faktografii. W ten sposób osiąga się potęgowane doznania czytelnika.
Podobną problematykę poruszają "Medaliony", które wyszły spod pióra Zofii Nałkowskiej. Podobnie jak opowiadania oświęcimskie służą oskarżeniu faszyzmu. Jednak wybrano w nich inny sposób artystycznego przedstawienia tej tematyki obozowej. Sam materiał faktograficzny Nałkowska zgromadziła podczas pracy w 1945 roku w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Każde opowiadanie wiąże się z czymś innym. "Profesor Spanner" dotyczy opisu faszystowskiego instytutu naukowego, który wprowadził produkcję mdła z ludzkiego ciała. "Dno" dotyczy transportu więźniarek do jednego z obozów. Natomiast w trzech tekstach zatytułowanych: "Kobieta cmentarna" , "Wiza", "Dwojra Zielona" w centrum postawiono holocaust Żydów. Wszystkie utwory z cyklu są wstrząsającym dokumentem zbrodni ludobójstwa, której dopuścili się Niemcy. Nałkowska w pełni oddaje głos uczestnikom, świadkom tamtych wydarzeń. Przeżyli między innymi po to, jak sami mówią, by dać świadectwo prawdzie, pokazać, co się wydarzyło. O głębi pisarskiego oskarżenia faszyzmu świadczą reakcje, zachowania, czasami nie uświadomione przez opowiadających. Są one znakiem zobojętnienia, przyzwolenia na obozowy ład. Wypowiedzi świadków, bez patosu, moralnych ocen, wnikliwych umiejętności rozpoznania tragizmu sytuacji, są lapidarne i często językowo niedoskonale: " Tam nie dostałam bicia ani razu " lub "Kawałek chleba już też nie miałam". O ile Nałkowska nie komentuje wytrzymałości człowieka, to chce, by czytelnik sam tego dokonał. Nieprawdopodobne cierpienia same przemawiają do wyobraźni. Nie ma powodu, aby wdawać się w szczegółowe analizy.
Na uwagę zasługuje również "Pamiętnik z powstania warszawskiego". Autor tych zapisków Miron Białoszewski sam uczestniczył w wydarzeniach z 1944 roku. Jednak do swoich wspomnień z powstańczej Warszawy wraca prawie po 20 latach. Wszystko przedstawia z perspektywy zwykłego człowieka. Odrzuca przy tym patos, heroizm, które to elementy nie przystawały to tego, co go otaczało. Świat przedstawiony ogranicza się do tego, co niskie, prozaiczne. Bohater przemierza ciąg piwnic, podwórek, i innych zbiorowych legowisk. Wtedy poznaje wartość zwykłych przedmiotów, takich jak garnek, łyżka. Czuje zagrożenie śmiercią tak jak inni uciekający. Wszak ginęli nie tylko powstańcy, ale zwykli mieszkańcy Warszawy. Oni często byli grzebani w prowizorycznych mogiłach. W tych miejscach trudno dzisiaj "rzucić wieniec".
Jednak trzeba o nich pamiętać i chociaż zapalić im symboliczną świecę. Także po to, by nie spełniły się przypuszczenia Tadeusza Borowskiego. Poeta twierdził:
" Zostanie po nas złom żelazny i
głuchy drwiący śmiech pokoleń"
Oby tak nigdy się nie stało. Jest przecież tyle powodów, aby naszych odważnych bohaterów zatrzymać w pamięci i przy różnych okazjach manifestować im część i szacunek. W dzisiejszych czasach trzeba znaleźć miejsce na patriotyczną refleksję.